- Sprytna i skąpa menda z tego pana Alberto - podsumował Juan odpalając papierosa, gdy zostali z Manuelą sami na polance nieopodal miasta. Nie targował się jednak, wiedząc, że to nie ma sensu. - Pewnie to nierozsądne wchodzić mu w paradę, ale warto powęszyć za tym transportem więźniów. Mogą być tam uwięzieni towarzysze a potrzebujemy więcej ludzi, jeśli mamy coś tu zdziałać. Napiszę do Pedra, żeby nadstawił ucho na ten temat.
Anzana jak powiedział tak zrobił. Siadł na pniu ściętego drzewa i napisał do Pedra szyfrowanego maila: "Jakbyś podsłuchał, że dziwki będą wieźć gdzieś ludzi bez gaci to daj znać, amigo. Salud!"
Następnie spojrzał na Manuelę, albowiem niezmiernie lubił na nią patrzeć i nie wahał się robić tego tak często jak się dało, bez śladu skrępowania pożerając ciemnoskórą bojowniczkę wzrokiem, jakby za chwilę miał się na nią rzucić. Nie rzucał się jednak - w każdym razie nie bez sygnału, że może. Był kulturalnym rewolucjonistą i wierzył w równouprawnienie.
- Co to za znajomy dziad, którego chcesz ściągnąć na wakacje? - zapytał ją z uśmiechem. |