Przycupnięta zza burtą elfka ściągnęła plecak odtroczyła od niego zwykłą drewnianą tarczę i podrzuciła ją Gomezowi.
- Łap, zrób z niej użytek - sama dobyła łuku i nałożyła na niego cięciwę. Wyciągnęła dwie strzały, jedną już nałożyła a drugą zostawiła w ręce. Czekając na znak od Wolfa przygotowała się do strzału. W duchu cieszyła się na tę walkę.
Spływ rzeką stawał się już nudny. Drażnił ją flisak z bliżej nieokreślonych powodów i niecierpliwiła się. Jej ręka nerwowo wystukiwała rytm o burtę, noga tupała wzrok szukał czegoś na brzegu. Tylko Woeddenid uspokajała kobietę. Przytulała się do niej i głaskała ją odpędzając jej złe przeczucia. Zwierze stało się oczkiem w głowie elfki i nie zniosła by jej śmierci zbyt łatwo. Kara klacz o Siobanie przysłużyła się i należało o nią dbać...
...dlatego też Youviel radowała się w duchu, że żaden z koni nie został trafiony. Żaden nie kwilił, chociaż na pewno mogły zacząć się już denerwować. Trzeba będzie je utrzymać w ryzach aby nie zrobiły niczego głupiego.
Na znak elfka wychyliła się zza burty i posłała szybkie dwie strzały, po czym z powrotem się schowała. |