Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2015, 20:19   #95
Karmazyn
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Złamana noga w końcu przyniosła jakieś korzyści. Gdy pozostała dwójka musiała zajmować się różnego rodzaju rzeczami dookoła chatki, Mathias mógł posiedzieć w bujanym fotelu. I poprzyglądać się rudowłosej młódce – choć nie z powodów estetycznych, a bardziej z czystej ciekawości. Gdy wyszło na jaw, że dziewczyna jest córką barona, za którą pognał kapitan i reszta zgrai, Szrama z jednej strony się ucieszył. W końcu znaleźć zgubę w ogóle jej nie szukając, nie każdemu się udaje. Z drugiej jednak strony jego „miłość” do szlachciców była podobna do „miłości” do kupców – znaczy związać i wyrzucić za burtę lub patrząc na obecne warunki przyszpilić czymś do drzewa. Po władczym zażądaniu przez młodą podwiezienia pirat był pewny, że nikt nie zmusi go do opieki nad nią, nawet za cenę wyrzucenia z załogi.

Ziółka były ohydne, chociaż słowo to nie oddawało w pełni ich smaku. Być może poprzedzone kilkunastoma przekleństwami choć trochę zbliżyło się do tego, co Shiffmann czuł w ustach i gardle pijąc to świństwo. I jeszcze ta cholerna smakrula zaczęła mu rozkazywać. Ich znajomość zapowiadała się na co najmniej burzliwą.
Za to uczucie towarzyszące leczeniu i ponownemu posiadaniu dwóch sprawnych kończyn dolnych zrekompensowała całe niedogodności... aż jednego dnia bycia kuternogą, chociaż Mathias mógł przysiąść, że od złamania minęło dużo więcej czasu. Mógł znów skakać, mógł znów biegać.... mógł znów pędzić w stronę wygódki, gdy tylko dowiedział się, z czego zrobione było paskudztwo, które wypił.

Mathias & Frieda

Drzwi od chaty ustąpiły w mało kulturalny sposób, gdy wychodzący przez nie Mathias otworzył je bez używania klamki. Pirat o mało nie łamiąc sobie nogi na schodkach, niemal sprintem pokonał drogę dzielącą go od wychodka. Do środka jednak wchodzić nie zamierzał. Oparł się o ściankę, nachylił się i zwrócił śniadanie i prawdopodobnie trochę kolacji. W jego żołądku nie zostało nic.
- Stara… - już miał rzucić jakieś przekleństwo, lecz uznał, że skoro znachorka potrafiła uleczyć jego nogę, to pewnie bez trudu będzie mogła zrobić mu też na złość - stara. – dokończył, jakby miało to coś wyjaśniać.
Gdy uspokoił konwulsje, już normalnym krokiem udał się w stronę wozu. Spod kozła wyjął bukłak z alkoholem i wlał jego część do gardła, by pozbyć się nieprzyjemnego posmaku. Potem pociągnął jeszcze jeden łyk i spojrzał w stronę krowy. A raczej w stronę Friedy, która się przy niej znajdowała. Przez chwilę przyglądał się kobiecie, po czym podszedł do niej.
– I jak tam... idzie? – zapytał bardziej dla zagajenia rozmowy niż z ciekawości.

Frieda uniosła wzrok w stronę Szramy. Jej mina wskazywała na to, że nie była wcale zadowolona z przypisanego jej zadania.
- Oby ta twoja noga była tego warta - powiedziała ponuro, wracając wzrokiem na obwisłe wymiona zwierzęcia.
Pordzewiałe wiaderko stało puste, tuż obok rozlatującego się taboretu, na którym siedziała Frieda. Najwidoczniej jeszcze nie wzięła się do pracy.
- Wieki zajęło mi szukanie tego durnego wiadra, do tego jeszcze ta krowa wcale nie wygląda, jakby zamierzała współpracować - skomentowała, choć bardziej do siebie, niż do Mathiasa.

Mężczyzna miał już skomentować, że dziewczyna dobrowolnie udała się do chaty wiedźmy, ale ugryzł się w język. Nie zamierzał się z nią droczyć.
- Jakoś ci to wynagrodzę później. A na razie jedyne co mogę to podziękować. I pewnie przeprosić za wczoraj, bo trochę mnie poniosło. - powiedział Shiffmann. - Jak powiesz mi jak, to ci pomogę, bo sądzę, że przyłożenie jej kuszy do łba nic nie zdziała.

Frieda roześmiała się wesoło.
- Chyba masz rację - powiedziała, kiedy już się uspokoiła. Spojrzała jeszcze raz w stronę sternika i uśmiechnęła się. - Co było wczoraj, to było wczoraj. Obecnie siedzę przed krową i kompletnie nie mam pojęcia, jak się zabrać za jej dojenie. Robiłeś to kiedyś? - spytała, z nadzieją w głosie.

- Wychowałem się w Reikerbahn, a czego nie spędziłem na lądzie, spędziłem na statkach. Ze zwierząt wiem, jak co smakuje i mniej więcej gdzie co ma głowę, a gdzie zad. - rozwiał nadzieje. - Może nadstaw wiadro i pociągnij, pilnując, by nie mieć żadnej części ciała w zasięgu jej kopyt? - zaproponował, stając przy łbie krowy.

Dziewczyna spojrzała na niego z pytającą miną, po czym westchnęła tylko i podstawiła wiadro pod wymiona krowy. Nie miała innego wyjścia, to były jedyne rady, jakie otrzymała.
- Tylko nas nie zabij - powiedziała niepewnym tonem do krowy, po czym niechętnie sięgnęła rękoma do wymion. - Fuj…
Pociągnęła delikatnie raz, drugi, trzeci i siódmy, lecz nic to nie dało. Spróbowała zmienić uścisk, a nawet być nieco bardziej stanowczą, lecz wciąż żadnych skutków.
- Czy ona na pewno ma mleko? - spytała ze zrezygnowaniem, choć nie oczekiwała odpowiedzi.


- Mnie się nie pytaj… - odparł Mathias. - Staruszka z resztą mówiła, że może nie dawać mleka. - dodał, a dziewczyna mogła wyczuć, że “staruszka” była mało szczerym określeniem dla znachorki. - I pomyśleć, że my to pijemy. A właśnie. Jeśli ci podadzą coś do picia, co nie będzie wyglądało jak woda i będzie miało jakikolwiek zapach… Nie pij tego. Dobrze radzę.

Frieda zrezygnowała z prób dojenia krowy i odwróciła się całkowicie w stronę Mathiasa.
- Co masz na myśli?

- Ale nie mów nic Bazrakowi. - powiedział z niewinnym uśmiechem - Dostałem specyfik, który miał ponoć pomóc mojej nodze. Skończyło się na czarach, a specyfik okazał się połączeniem krwi dzika z… - mężczyzna wyraźnie się zaciął, walcząc z obrzydzeniem. - Z gównem nietoperza.

Przyglądała mu się przez chwilę z kamienną twarzą, na którą z każdą kolejną sekundą próbował wkraść się uśmiech. W końcu nie wytrzymała i wybuchła śmiechem.
- Dziwny masz gust - powiedziała przez śmiech. - Ale przynajmniej twoja noga jest cała.

- Ty sobie uważaj z takimi komentarzami. - rzucił do dziewczyny. - Ano cała, chociaż prawie ją złamałem, jak wybiegałem wymiotować. - Mathias poklepał krasulę po boku i podszedł do Friedy, wyciągając w jej stronę rękę, by pomóc wstać. - To jak mleka nie ma, to nie ma sensu tutaj sterczeć. Chodźmy do chaty. Najwyżej porąbię staruszce drewna czy coś w tym stylu. A i mam dla ciebie drugą wiadomość, która może poprawić ci humor. Zgadnij, kim jest ta ruda.

Frieda chwyciła dłoń Mathiasa i wstała ze stołka na równe nogi. Spojrzała jeszcze na krowę, jakby chciała jej coś powiedzieć, jednak obyło się bez słów.
- Nie mam pojęcia - wzruszyła ramionami. - Nie każ mi zgadywać, nie lubię zagadek, szczególnie nie w tak marną pogodę - dodała, wzdychając.

- Córką barona. - odparł pirat. - Powiedziała, że jej tatuś nas wynagrodzi, chociaż ja wolałbym ją dostarczyć mu związaną, zakneblowaną i może z jakąś kolorową kokardką. A i zapowiedziała, że się z nami zabiera. I chyba wiem, kogo kapitan przydzieli do jej osobistej ochrony. – dodał, patrząc znacząco na Friedę.

- Mam nadzieję, że nie masz na myśli mnie. - Frieda spojrzała w stronę chatki. - Jeszcze tego brakowało, żebym musiała niańczyć jakąś rozpuszczoną pannicę. Walbrecht lepiej się do tego nadaje - stwierdziła. - Sądzisz, że rzeczywiście możemy liczyć na jakąś nagrodę?

- Jeśli kapitan nie uzna, że dziewczyną powinny się zajmować kobiety, to może i Walbrecht będzie miał ją na głowie. Przynajmniej się dogadają. - odpowiedział, uśmiechając się lekko. - A co do nagrody to zależy. Jeśli pozwolimy, by ona i ten nowy zostali na dłużej sami, to pewnie będzie stryczek. Jeśli nie jest jakaś tam szansa na zarobienie, chociaż ja bym tam ważniakom nie ufał.

- Prędzej zaufałabym rzecznemu trollowi, niż arystokracji - stwierdziła ponuro Frieda. - Chyba jednak nie mamy innego wyboru, tym czy innym sposobem, będziemy musieli zabrać dziewczynę ze sobą. Chociaż knebel to wcale nie taki zły pomysł.
Uśmiechnęła się do Mathiasa, po czym szturchnęła go ramieniem w ramię.
- Chodźmy do środka.

- I gruby sznur, bo pewnie będzie gotowa nam oczy wydrapać. - dodał pirat. - Ano chodźmy. Zobaczymy, co staruszka wymyśli.
Szrama puścił dziewczynę przodem. Nie ze względów kulturalnych, a z czysto estetycznych. Może i było w tym też dbanie o bezpieczeństwo, bo trudniej Friedzie było wychwycić, że mężczyzna patrzy się na jej tyłek, chociaż pewnie i tak o tym wiedziała.

– Krowa nie chciała się mlekiem podzielić. – pirat zwrócił się do staruszki, gdy byli już w środku. – W zamian porąbać drzewa czy coś? – zapytał, chociaż niezbyt miał ochotę wybywać na dłużej z chaty. Nie chciał przegapić widowiska, gdy Bazrak dowie się, do wypicia czego został zmuszony.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline