Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2015, 21:30   #96
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Wieść o tym, że zbiry kompletnie spartaczyły sprawę, lekko mówiąc, podirytował Emilie. Obrzuciła dwójkę ocalałych zbirów, jak i leżące obok nich trupy, serią dość ostrych epitetów. A następnie by się wyładować, z impetem poczęła kopać leżące przed nią, naszpikowane bełtami, ścierwo. Zaprzestała tej czynności, dopiero gdy usłyszała charakterystyczny, z pewnością znany Kulawemu trzask, a głowa martwego zbira nienaturalnie przekręciła na bok. Lekko zdyszana spojrzała na dwóch pozostałych przy życiu bandziorów. Jej dziki wzrok wyraźnie dawał do zrozumienia, że nie miałaby oporów przed zrobieniem czegoś podobnego jeszcze żywej osobie. A z pewnością sprawiłoby jej to jeszcze większą przyjemność.

Gdy reszta jej załogi – a raczej bandy, bo w końcu statku jak na razie nie posiadali – zaczęła dogadywać się ze zbirami, Emilia zaczęła przeszukiwać ich obozowisko. To co tam znalazła nieco poprawiło jej humor.

- No, no… Może to jednak nie był tak nieudany wypad – zawołała, przesypując z ręki do ręki złote monety.

Zaraz jednak pożałowała swych słów, gdy na dźwięk złota, sępy rzuciły się na znaleziska. Ze zdziwieniem spoglądała na Guntera, który wytrzasnął skądś napierśnik, w dodatku w nie tak złym stanie. Uśmiechnęła się na przychodzącą jej do głowy myśl o szlachcicu, który mógł być jego poprzednim właścicielem. A może Ci bandyci nie byli do końca tak upośledzeni, jak z początku sądziła.

Zaintrygowana tym faktem, nawet nie zauważyła Pipy, która znalazła gdzieś miksturę leczenia. W ten sposób oszczędził sobie wysłuchiwania jej wytyków że „takiemu nieporadnemu tchórzowi, na gówno potrzebna mikstura”. Zamiast tego bez ceregieli wzięła swoją część łupów, a także bronie pozostawione przez martwych bandziorów, po czym zaczęła przysłuchiwać się wywodom szlachcica. Z niemałym rozbawieniem i uznaniem spojrzała na niego, kiedy skończył mówić. Przez jeden moment wyglądała nawet jak prawdziwa urokliwa kobieta… no, gdyby tylko zignorować tą całą krew na jej rękach i spodzie płaszcza.

Następnie ponownie przybrała surowy wyraz i zwróciła się do kapitana.

- Nie potrzebujemy przypadkiem nowych ludzi? Nawet jak uda nam się zdobyć statek, to z taką garstką ludzi chyba nigdzie nie poszalejemy… Może by i tych zrekrutować. – kiwnęła głową w stronę spanikowanej dwójki. - Zbiry jak zbiry. Nie sądzę by darzyli wielką sympatią swojego szefa i towarzyszy. A po przemowie Walbrechta, wątpię by próbowali coś kombinować… Wystarczy tylko mieć na nich oko przez jakiś czas. A kiedy zaczną dostawać swoją część łupu, na pewno zaponom o tym, co tu się stało. – stwierdziła. - A, no i jeszcze, w końcu dotrzemy do tej starej jędzy, to lepiej nie chwalmy się przed tą szlachetną ku*wą kosztownościami, które tu znaleźliśmy. Jeszcze wpadnie jej do głowy jakiś durny pomysł i stwierdzi, że chce odzyskać swoją własność
 
Hazard jest offline