Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2015, 23:51   #97
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Jack Brooks - awanturniczy bajker


Jack poczuł jak radiowóz zgasił swoje światła, że dzieje się coś niedobrego. Choć w sumie to było głupie. Przecież, gliniarz mógł wysiąść z bryki by coś tam sprawdzić czy kogoś zgarnąć i na dłużej wychodził to właściwie normalne, że zgasił samochód i światła. ~ Może dąłoby się skubnąć radiowóz? No chociaż do radiostacji się dorwać. I chyba strzelba mogłaby być w środku... ~ był zdeterminowany dotrzeć do pojazdu i prawdopodobnej takiej czy innej pomocy gdy prawie jednoczesnie z krzaków wyskoczyło jakies małe małpowate stwory i rzuciły się na Victora i Lori. Victor jakoś sobie poradził ale dziewczyna padła jak dętka.

- Jim! Dawaj ten scyzoryk! Trzeba jej roziciąć ranę i wyssać tę trutkę! Jak przy wężach i takim tam. Prędko póki jest przy skórze i nie wniknie w resztę ciała! - krzyknął przyklekając przy dziewczynie. Chciał wyjąc tę strzykawkę czy co tam jej wstrzyknięto. ~ Od kiedy kurwa małpy sa na tyle cwane by operować strzykawkami?! Niech je kurwa w szpitalach zaczną zatrudniać! ~ mimo sytuacji nie uszło to jego uwadze. Jak na razie prawie z kwadransa na kwadrans byli świadkami coś co kurwa do chuja nie miało mieć prawa istnieć w ich świecie! ~ Co tu sie kurwa dzieje?! Gdzie my do chuja trafiliśmy?! ~ wciąż gdy tylko strach trochę bladł cały czas wracało mu uczucie zdziwienia. Jakby tafił w jakieś badziewne miejsce gdzie normalne prawa fizyki, nauki czy czego tam zstały odłożone na półkę. Żadna bowiem gałąź nauki jaką bardziej lub raczej mniej znał nie przwidywała łążących nauczycieli z obciętyi głowami albo tresowanych dziwacznych psedomałp wyskakujących na ludzi z krzaków po nocy i wstrzykujących im jakieś gówno w strzykawkach.

Na razie jednak mieli szanse się wygrzebać. Lori dało się chyba jeszcze uratować. Jack zakładał, że dostała jakimś usypiaczem. I choć sam atak i rodzaj aplikacji był nietypowy to sama rana powinna działać chyba podobnie jak przy ukąszeniu czegoś jadowitego. Liczył więc na Jim'a i swój pożyczony mu scyzoryk. Powinno razem to dać radę pozbyć się tej trutki nim wniknie i rozejdzie się po ciele. Wówczas może dziewczyna padła ale się ocuci dużo predzej niż pierowtnie by miała. Sam z powodu pokaleczonych dłoni nie mógł zrobić tego numeru ze scyzprykiem. Tak samo kurwa jak żadnego z chwytaniem czegokolwiek w sensowny i "normalny" sposób.

Sam skorzystał z okazji i poszukał tej strzykawki którą oberwała Lori. Miał zamiar ją skitrać. Kto wie, może jak sie stąd wydostaną na pogotowiu ktoś dokuma na podstawie tego jak dobrać antidotum czy co. Tak się chyba robiło z wężami. Czy teraz by to podziałało to nie wiedział. Ale innego porównania nie znał. Był gotów przyswiecić Jim'owi podczas tego polowego zabiegu swoją mała latarką. Do oświetlenia rany by wystarczyła w zupełności.

A potem... Potem jakby dziewczyna nie odzyskała przytmności zamierzał ją sobie zapakować na plecy. Przy pomocy Jim'a powinien dać radę to chyba zrobić. Ile wytrzyma Victor po tym dziabnięciu to nie miał pojęcia. Ale jak i jego nie trzeba będzie nieść to będzie dobrze. On sam miał pokaleczone łapy. Więc jako cały uchował się na razie tylko Jim. Więc on musiał stanowić ich główną siłę zwiadowczo - bojową. Ale, że długo tak by nie wytrzymali. To zamierzał dotrzeć do radiowozu. To był jedyny sensowny kierunek w tej chwili. Za nimi był most z tymi trzema pokrakami. Po jednej stronie dom gdzie strzelali do nich bez ostrzeżenia. Po drugiej jakieś drzewa czy pola. Jak oś słabo mu się to z ratunkiem kojarzyło. A w radiowozie mógł być gliniarz, broń, radiostacja, apteczka i przede wszystkim sam sprawny radiowóz. To była szansa na ratunek i Jack zamierzał z niej korzystać. Tam zamierzał dotrzeć z Lori na plecach jesli trzeba. To nie było tak daleko, wierzył, że da radę. Zwłaszcza jakby Jim torował mu drogę wraz ze swoją lagą. I nie trzeba było nieść czy użerać się z Victorem.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline