Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2015, 09:10   #11
Narina
 
Reputacja: 1 Narina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skał
Pierwsza część postu zbiorowego

Lazar nagle oderwał usta od ostatniego próbowanego demona. Pociągnął nosem kilkukrotnie jak pies gończy łapiący trop zwierzyny. Szybko odwrócił głowę za przewodnictwem nosa, zaś po chwili zobaczył wychodzącą zza budynku trójgłową ofiarę. Jego ofiarę.
-Zajmijcie go - warknął krótko. Nadnercza wystrzeliły kolejną porcją adrenaliny. Świat zwolnił, a Drago chwytając leżącą obok niego maczetę i długi nóż padł w błoto zmieszane z posoką. Przetoczył się szybko i rozbryzgując brud popędził w kierunku prostopadłym do nadchodzącej bestii. Do najbliższego budynku.

Kondor gdy tylko zobaczyła białowłosego westchnęła. "A więc to on" - pomyślała. Z mozołem zaczęła na powrót odczepiać przyczepkę. Dlatego też gdy demon wyszedł zza rogu siedziała okrakiem na motorze i wymieniała naboje w shotgunie.
- Jak sobie życzysz - rzuciła tylko do odbiegającego pożeracza demonicznych serc. Skoro ma jakiś plan to czemu by go nie zrobić? W końcu ona żadnego nie miała. Schowała broń do kabury na plecach i odpaliła silnik. Poprawiła siekierę wiszącą u nogi i ruszyła z piskiem opon oraz szelestem ortalionu na spotkanie cerberowi. Zamierzała mu się nieco poplątać pod nogami.

Martin zaklął pod nosem, zawierając w tym jednym przekleństwie wszystko co go drażniło. Faceta, spieprzającego z powrotem na wieżę, jakby uważał się za księżniczkę do ratowania, drugiego całego we krwi, o którego gustach kulinarnych Raynaud wolał nie myśleć, a który najwyraźniej poczuł się czymś w rodzaju przywódcy, bo wydał im mało sprecyzowany rozkaz i popędził w stronę jakiegoś budynku, ale przede wszystkim to olbrzymie trójgłowe bydle, które najwyraźniej nabrało ochoty podjeść sobie przed kolacją, a oni mieli odegrać w tej przegryzce główne role.
- Sergiej! - krzyknął do jedynej osoby, którą znał. - Odpalaj maszynę! Jeżeli będziemy stali w miejscu to po nas! - "A tak to może rozwalimy mu chociaż jeden łeb" pomyślał.

Po prostu pięknie! Musiało się zesrać. Nie dość, że Bezimienny za Lucille lazł i tym samym działał już jej na nerwy, to jeszcze trafiła najprawdopodobniej w sam środek bijatyki. Rzuciła dokoła wzrokiem, żeby zorientować się, kto po jakiej stronie stoi. Trzymetrowe śmierdzące psisko zwęszyło pewnie zacną ucztę. O, nie ma tak! Tak łatwo się nie podda.
Część osób była zmotoryzowana, część - w tym ona - nie. Na piechotę za daleko drapaka nie da. Będą musieli powalić bestię zanim ta doskoczy do nich. Lu zerknęła jeszcze tylko na białowłosego, który najwyraźniej bawił się zacnie. Potem chwyciła swój łuk i wycelowała w jeden z łbów psiaka. Cięciwa napięła się mocno, by po chwili wypuścić strzałę ze świstem.
 
Narina jest offline