Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-04-2015, 09:10   #11
 
Narina's Avatar
 
Reputacja: 1 Narina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skał
Pierwsza część postu zbiorowego

Lazar nagle oderwał usta od ostatniego próbowanego demona. Pociągnął nosem kilkukrotnie jak pies gończy łapiący trop zwierzyny. Szybko odwrócił głowę za przewodnictwem nosa, zaś po chwili zobaczył wychodzącą zza budynku trójgłową ofiarę. Jego ofiarę.
-Zajmijcie go - warknął krótko. Nadnercza wystrzeliły kolejną porcją adrenaliny. Świat zwolnił, a Drago chwytając leżącą obok niego maczetę i długi nóż padł w błoto zmieszane z posoką. Przetoczył się szybko i rozbryzgując brud popędził w kierunku prostopadłym do nadchodzącej bestii. Do najbliższego budynku.

Kondor gdy tylko zobaczyła białowłosego westchnęła. "A więc to on" - pomyślała. Z mozołem zaczęła na powrót odczepiać przyczepkę. Dlatego też gdy demon wyszedł zza rogu siedziała okrakiem na motorze i wymieniała naboje w shotgunie.
- Jak sobie życzysz - rzuciła tylko do odbiegającego pożeracza demonicznych serc. Skoro ma jakiś plan to czemu by go nie zrobić? W końcu ona żadnego nie miała. Schowała broń do kabury na plecach i odpaliła silnik. Poprawiła siekierę wiszącą u nogi i ruszyła z piskiem opon oraz szelestem ortalionu na spotkanie cerberowi. Zamierzała mu się nieco poplątać pod nogami.

Martin zaklął pod nosem, zawierając w tym jednym przekleństwie wszystko co go drażniło. Faceta, spieprzającego z powrotem na wieżę, jakby uważał się za księżniczkę do ratowania, drugiego całego we krwi, o którego gustach kulinarnych Raynaud wolał nie myśleć, a który najwyraźniej poczuł się czymś w rodzaju przywódcy, bo wydał im mało sprecyzowany rozkaz i popędził w stronę jakiegoś budynku, ale przede wszystkim to olbrzymie trójgłowe bydle, które najwyraźniej nabrało ochoty podjeść sobie przed kolacją, a oni mieli odegrać w tej przegryzce główne role.
- Sergiej! - krzyknął do jedynej osoby, którą znał. - Odpalaj maszynę! Jeżeli będziemy stali w miejscu to po nas! - "A tak to może rozwalimy mu chociaż jeden łeb" pomyślał.

Po prostu pięknie! Musiało się zesrać. Nie dość, że Bezimienny za Lucille lazł i tym samym działał już jej na nerwy, to jeszcze trafiła najprawdopodobniej w sam środek bijatyki. Rzuciła dokoła wzrokiem, żeby zorientować się, kto po jakiej stronie stoi. Trzymetrowe śmierdzące psisko zwęszyło pewnie zacną ucztę. O, nie ma tak! Tak łatwo się nie podda.
Część osób była zmotoryzowana, część - w tym ona - nie. Na piechotę za daleko drapaka nie da. Będą musieli powalić bestię zanim ta doskoczy do nich. Lu zerknęła jeszcze tylko na białowłosego, który najwyraźniej bawił się zacnie. Potem chwyciła swój łuk i wycelowała w jeden z łbów psiaka. Cięciwa napięła się mocno, by po chwili wypuścić strzałę ze świstem.
 
Narina jest offline  
Stary 11-04-2015, 15:04   #12
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Lisa nie lubiła się ujawniać, kim jest, jaka jest. Robiła tylko to, co było konieczne, nie informując nawet “wybranego” o tym, że użyje na nim swojej mocy. Po prostu to robiła, nie potrzebowała podziękować - co najwyżej czci. Gdyby miała lepszą moc, to pewnie zepchnęłaby tego białowłosego z powrotem na ziemię i zaczęła po nim deptać. Niestety wykłócać się nie będzie, bo nawet jakby zaczęła jazgotać, to nikt by jej nie słuchać, a poza tym mogłoby to rozproszyć tych prawdziwych wojowników i zabijaków, ona jednak do nich nie należała. Pierwsza zasada pomocy - nie przeszkadzać. Więc tak też postanowiła uczynić. Ponieważ jej zwierz uciekł niczym szczeniak z podkulonym ogonem, Lisa upatrzyła sobie pozostałą grupkę osób. Stanęła obok Lucille, ale tak, by być też niedaleko innych osób. Jeśli będzie taka potrzeba, da radę ochronić kilka osób. Jednak póki nie musiała, nie zamierzała nic robić, gdyż umiała walczyć tylko bezpośrednio.

Kondor z piskiem opon pomknęła prosto w stronę cerbera. Ryk silnika skutecznie przyciągnął uwagę wszystkich jego głów. Demon warczał głośno i zaczął biec. Ziemia drżała. Zacisnął szczęki lewej głowy w miejscu, gdzie jeszcze przed ułamkiem sekundy była maszyna i prowadząca ją osoba. Zębiska przebiły tylko powietrze, a Kondor przemknęła pod brzuchem demona i znalazła się za nim.

Jedna z głów chciała zawrócić i dalej ścigać motocyklistkę. Jednak wtedy kolejny motor prowadzony przez Siergieja, któremu towarzyszył Martin, ruszył na spotkanie bestii i dwie głowy zmusiły trzecią, by zrezygnowała z pościgu. Siergiejowi wprawdzie udało się skręcić w ostatniej chwili przed paszczą, ale inna głowa uderzyła motocykl od boku i przewróciła go. Mężczyźni spadli z maszyny i przeturlali się kilka metrów dalej. Teraz to oni byli głównym celem cerbera. Siergiej próbując wstać, poczuł silny ból w kostce.

Lucille wystrzeliła z łuku dokładnie w momencie, gdy demon przewracał motocykl mężczyzn. Wykorzystała to, że demon nie poświęcał jej większej uwagi i trafiła. Strzała wbiła się w policzek jednej z głów, która natychmiast zawyła żałośnie. Nie mogło to być jednak coś, co powstrzyma taką bestię na długo.

Alex
przez chwilę patrzył na demona, a potem spojrzał, na białowłosego, który wygodnie siedział sobie na stalowej belce i obserwował wszystko z góry. Rozejrzał się i powoli podszedł do sporej wielkości kamienia leżącego na ziemi. Wziął go do ręki i rzucił. Prosto z nos białowłosego. A raczej trafiłby tam, gdyby jego cel w ostatniej chwili się nie zorientował. Białowłosy przechylił się do tyłu. Wprawdzie uniknął bolesnego uderzenia kamieniem w twarz, ale stracił równowagę i zleciał na ziemię. Upadek z pięciu metrów na pewno nie należał do najprzyjemniejszych. Odbywając już drugi lot w ciągu paru minut, wstał i otrzepał się, jakby nigdy nic.

Alex nie był do końca pewien, ale przez moment wydawało mu się, że jedna z dłoni mężczyzny była nienaturalnie wygięta, by po chwili wrócić na miejsce.
- Szukaliśmy cię - powiedział po chwili do nieznajomego.
- Miałem tam taki dobry widok - westchnął białowłosy, wzruszając ramionami. - I znaleźliście

Lazarowi udało się niezauważenie przemknąć do jednego z budynków. Cerber był zbyt zajęty by w ogóle zwrócić uwagę na ubłoconego mężczyznę. Kondor i dwójka mężczyzn świetnie odwracali jego uwagę. Zdawało się, że nawet za dobrze im to wychodziło.

Alex przez chwilę spoglądał na mężczyznę. Dokładnie badał go wzrokiem, po chwili powiedział
- Prosiłeś o pomoc… Przybyliśmy… Jesteś mi coś winien… - Mruknął - pistolet i nóż. - Mężczyzna zbliżył się do rozmówcy - I tak.. jesteś bez... użyteczny. - Naglę zatrzymał się, sztywno obrócił głowę, po czym nic już nie mówiąc, ruszył przed siebie. Pojazd który tam stał, wyglądał niezwykle ciekawie, a ten, najwidoczniej nie należał do nikogo.

Przez krótką chwilę świat Martina wirował, a on sam nie do końca wiedział co się z nim dzieje. W jednej chwili pędził na motocyklu z Sergiejem, potem nastąpiło jakieś szarpnięcie i wszystko zaczęło się kręcić w kółko. Zabrało mu trochę czasu by dojść do oczywistego wniosku jakim był fakt, że demon musiał przewrócić pojazd.
Choć Raynaud chętnie by sobie poleżał po takich przeżyciach, instynkt zachowawczy wrzeszczał mu do ucha, że nie może sobie na to pozwolić. Mimo bólu podniósł się jak najszybciej potrafił i rozejrzał wokół. Potwór zwracał wszystkie trzy łby w jego stronę, zerkając również na Sergieja. Jakby tego było mało "rusek" odniósł jakiegoś rodzaju kontuzję.
Martin miał dwa wyjścia, spróbować uciec i najprawdopodobniej zginąć lub spróbować uratować również Sergieja i z całą pewnością zginąć. Wybór broni w takiej sytuacji wydawał się oczywisty, z ciężkim sercem Martin sięgnął po MP5. Podbiegł do Sergieja z zamiarem wystrzelenia całej serii w łeb, który pierwszy zechce ich chapnąć. Trzymając w prawej ręce broń, lewą złapał za kołnierz towarzysza, starając się go odciągnąć od demona. Tylko cud mógł ich uratować…

Kondor
spięła swego mechanicznego wierzchowca. Konie zarżały i zakręciły niemal w miejscu cyrklując wokół wystawionej nogi. Mocne szarpnięcie i już w ręku ciążyła siekiera. Drwalska zabawka nie błysnęła będąc zwyczajnie zbyt brudną. Ortalionowa rycerka dogrzała nieco do gazu i z całej siły oraz impetem wbiła ją w tylną nogę cerbera. Tak akurat w ścięgna. Kondor nie starała się utrzymać broni za wszelką cenę gdyby utknęła. Wolała usiedzieć na motorze niż wyrwać sobie rękę. Jeszcze nie odebrało jej zmysłów.
- Hej księżniczki..! - krzyknęła dość głośno nie przejmując się jakby trzymetrowym demonem.

Lu nie zastanawiała się zbyt długo. Choć w duchu na siebie klęła, że nie zadbała o odpowiednie przygotowanie strzał do walki. Pierwsza strzała poszybowała, a Lu sięgnęła po kolejną. Kiedy ją uchwyciła, spojrzała na kobietę, która obok niej stanęła. Ożeż.. Czyżby to była ona? Ta buźka swego czasu była widoczna wszędzie! Do obrzygania wręcz. Lu skrzywiła się nieznacznie. Wydawało jej się, że jest przygotowana naprawdę na wszystko. Ale nie! Osoba, którą właśnie zobaczyła, na chwilę wytrąciła Lu z równowagi. Stała obok francuskiej Lady Gaga...
Z zamyślenia wyrwał ją hałas, jaki spowodowali walczący i spanie rozzłoszczonego psa. Co prawda całe jej zawieszenie trwało dosłownie ze trzy sekundy, to jednak ten właśnie czas mógł kosztować kogoś życie. Lu skoncentrowała się, napięła cięciwę i kiedy tylko strzała wzleciała w powietrze, czynność powtórzyła tak, by zasypać biesa pociskami. Nie mogła dopuścić, żeby psisko nadjadło kogokolwiek w większym fragmencie.
Jedna laska właśnie kręciła bączka na motorze, ktoś czaił się na bestię z innego jej końca, dwójka za chwilę będzie robiła bestii przegląd dentystyczny. Rudowłosa pomyślała, że razem powinni sobie dać radę.

- Wszyscy tacy interesowni? - burknął białowłosy pod nosem. - Robisz równie wiele, co ja, więc również jesteś bezużyteczny - początkowo nawet nie spojrzał za odchodzącym Alexem. Jednak po chwili, jakby coś do niego dotarło. Wyciągnął czarny pistolet schowany za płaszczem i strzelił. Pocisk trafił w ziemię tuż obok Alexa.
- Nie radzę - pogroził mu pistoletem.

Cerber szczerzył zęby w stronę Siergieja i Martina. Powoli się do nich zbliżał. Środkowa głowa wysunęła się do przodu otwierając paszczę. Właśnie wtedy jeden z mężczyzn wystrzelił serię ze swojej broni. Demon skomlał, gdy pociski przeszywały jego ciało i zaczął się cofać. Jedna z głów zamieniła się w sito. Czarna krew wypływała z ran, kapiąc na ziemię.

Wtedy Kondor uderzyła. Siekiera wbiła się głęboko w nogę demona. Cios natychmiast przyciągnął jego uwagę. Dwie głowy odwróciły się w jej stronę. Jednak zaraz potem spadło na nie kilka strzał. To była Lucille. Jej pociski wbijały się w kark bestii. Głowa ze strzałą w pysku, odwróciła się w stronę, z której nadchodziły pociski. Był to wielki błąd. Natrafiła idealnie na kolejną strzałę, która wbiła się dokładnie oko, tak głęboko, że wystawała tylko jej lotka. Cerber zatoczył się lekko do tyłu. Szczekał jedyną sprawną głową, ale nie atakował. Tylko odwracał się od jednego przeciwnika do drugiego.

Nagle zaczął się miotać jak oszalały. Przez działania Lazara, który zakradł się od tyłu do demona. Przebiegł z dużą prędkością między jego nogami i wbił nóż głęboko w miękkie cielsko. Przebiegł tak ponad połowę długości ciała bestii zanim ostrze zatrzymało się na kości. Mężczyzna stał w deszczu posoki i próbował się złapać za kość, ale miotający się demon skutecznie mu to uniemożliwiał. Cerber był już na skraju śmierci. Kulejąc na jedną z tylnych łap, zaczął bezmyślnie szarżować w stronę dwóch kobiet, trzymających się na dystans. Biegnąc zahaczył łapą Lazara i go przewrócił.

Alex zatrzymał się. Spojrzał na ślad, który zostawił pocisk. Nie lubił, kiedy ktoś do niego strzela… Jeszcze bardziej, kiedy strzela mu w plecy. Gdyby nie fakt, że nie posiada zbyt wielu min… albo posiada, po prostu ich nie widać. Dostrzegł by z pewnością, że jest zdenerwowany… Nie była to furia, albowiem furia przy tym, to zaledwie iskra… Oj nie, było to znacznie gorsze. Gdyby było widać brwi, z pewnością chodziłyby mu z nerwów. Nie odwrócił się, po co miał to robić? Sięgnął pod swój płaszcz, sięgając nieco już zużyty pistolet. Po czym zaczął strzelać w zbiornik przy motorze.
- Nikt… nie zabiera… mojej… własności - powiedział monotonie.

Atmosfera na placu boju była iście sielska, anielska. Krew się lała (dobrze że nie na białą posadzkę), w powietrzu unosiły się kolejne pociski oraz zapach palonych opon z motoru Ortalionowej Wybawicielki Wszelkich Istnień, a za chwilę do tego jakże ujmującego za serce obrazu dołączy piękny, niewielki, ich własny wybuch ostrzeliwanego zupełnie niepotrzebnie sprzętu (tak, zupełnie jak na amerykańskich filmach akcji).
I pewnie Lu prowadziłaby swój ostrzał nadal, gdyby właśnie nie ten element rozpraszający. Strzały z broni palnej spowodowały, że odwróciła się w ich stronę. Opuściła łuk, a zamiast kolejnej strzały, z kabury wyjęła broń i wycelowała najpierw w białowłosego, potem w bezimiennego. Do walki z bestiami przywykła, ale z ludźmi nie.
- Co wy wyprawiacie?! - wrzasnęła w ich stronę. Spoglądała to na jednego to ba drugiego. Nie znała ich, nie wiedziała, co im do łba może strzelić.

Siergiej miał mętlik w głowie. Wszystko działo się tak szybko, Wieża, inni Skażeni i ten białowłosy, już od samego początku widział, że coś jest tam nie tak. Zdawało mu się, że nawet Iwan III Groźny to wyczuwał kiedy trząsł się w jego kieszeni. Potem przybył cerber a on instynktownie ruszył pod niego, to działo się za szybko. Upadek, ból i sapanie. Sapanie tak przerażające, że czuł jak ciarki przechodzą po jego plecach. Był w szoku, leżał i patrzył na trzy paszcze bestii broniącej wejścia do Świata Zmarłych. Gdyby nie Loup to pewnie by już oglądał przełyk tej bestii. Francuz go uratował. “Do cholery dlaczego?” Przecież ledwo go znał a ryzykował swoje życie dla niego. Wystrzał z broni go obudził. Jakby ktoś przyłożył defibrylator do jego klatki piersiowej i przywrócił mu akcje serca. Czuł ból, ale coraz mniejszy, do krwi uwalniała się adrenalina, w wielkich ilościach. Cerber szarżował, ale nie na niego. Mógłby to zostawić i uciekać. Jednak tego nie zrobił. Im więcej Łowców w Paryżu tym lepiej, te skurywsyństwo trzeba wytępić, a ludzi szalonych na tyle, aby to robić jest zdecydowanie zbyt mało na tym świecie.
“Serebra Krasota” momentalnie znalazła się w jego dłoniach. Potężne, srebrzyste Desert Eagle wystrzeliło w niezranioną nogę cerbera 4-5 razy.

Kondor po raz ostatni zawróciła. Była przed zwierzakiem, ale ten nie do niej biegł. Cóż za zawód. Trzeba ponownie ratować. Po raz ostatni silnik zawarczał, a kobieta dobyła shotguna na plecach. Jadąc niespecjalnie patrzyła czym zajmują się rude-blond panienki. Nie zwracała uwagi na tamte zamieszanie. Jej celem była ostatnia sprawna głowa psa. Chwila przycelowania i odpowiednio głośny strzał poleciał w łeb. Teraz tylko przetrwać upadek zwierzaka…

Udało się, stwór zainteresował się innymi. Było to dość dziwne zachowanie z jego strony, musiał przebiec spory dystans by dopaść swoje nowe ofiary, a był poraniony, jednak kto jest w stanie zrozumieć jak te bestie myślą? Może uznał Martina i Sergieja za zbyt twardy orzech do zgryzienia? I bardzo dobrze, bo Raynaud wystrzelał już cały magazynek.
Puścił kołnierz Rosjanina, a ten sam otworzył ogień. Wcześniej Martin nie zauważył, że prócz kuszy ma również broń palną. Zresztą nie tylko on strzelał. Wszelkiego rodzaju pociski chłostały ciało demona ze wszystkich stron. Martin szybko wymienił magazynek i wycelował w potwora... ale nie strzelił. Szkoda amunicji i tak jest praktycznie martwy. MP5 zawisło na jego ramieniu, a lewa ręka sięgnęła po łuk. Na wszelki wypadek.

Lecąc powoli wyszarpnął przytroczony do plecaka oszczep i zaczepił linkę stalową o oczko na jego końcu.
Czując zwiększający się nacisk ziemi na plecy wypuścił powietrze z płuc. Tuż po upadku przetoczył się podnosząc jednocześnie.
Zamierzał rzucić bronią w zranioną łapę i pociągnąć z całej siły, by bestia padła lub zatrzymała się. Jeśli uszkodzenia kończyny mimo wszystko nie pomogą zbytnio w wywołaniu efektu, to również dobrze. Lazar zacznie przyciągać się do swojego celu.
W obu przypadkach będzie mógł dopaść i zagryźć ostatnią z głów uciekiniera trzymając się na plecach demona na maczecie wrażonej po rękojeść lub jeszcze lepiej, wyrwać bestii serce.

Lisie nie pozostawało nic innego niż obserwacja aktualnych zdarzeń. Musiała być ze wszystkim na bieżąco. Kiedy ktoś był w niebezpieczeństwie, automatycznie go osłaniała. Dlatego też teraz, widząc, że bestia biegnie w jej kierunku oraz kobiety strzelającej z łuku, użyła nie ochronnych kul, a od razu całej ściany, by gdy tylko demon w nią wpadnie został odrzucony dzięki jej polu siłowemu. Nic więcej nie planowała robić, nie miała nawet zamiaru się zbliżać do tego brzydala. W końcu w ostateczności i tak Lazar go zje.
Blondynie oczy się zaświeciły na widok miny rudowłosej. Chyba ją rozpoznała! Nie była pewna, ale ten blask w jej oku, ach. Może fanka? W końcu jej zacny ryjek będzie w blasku chwały !
 
Asderuki jest offline  
Stary 11-04-2015, 16:11   #13
 
Eldenir's Avatar
 
Reputacja: 1 Eldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodze
<post do edycji>
 
Eldenir jest offline  
Stary 11-04-2015, 18:33   #14
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Blondwłosa kobieta pięła się w górę po paryskiej wieży. Szło to jej nadzwyczaj sprawnie, zupełnie jakby miała jakieś nadnaturalne, czy też może "małpie", zdolności. Właziła tam chyba tylko po to, by w ostateczności strzelić tego kogoś z otwartej w potylice, aż mu gałki oczne wypadną. Nie zdawała sobie jednak sprawy, że niedługo możliwe, że będzie mu wdzięczna. W końcu to dzięki niemu zbierze się tutaj zgraja ofensywnych wojowników, którzy mają do zaproponowania sto razy więcej, niż nasza Laleczka. I to własnie dzięki nim, kobiecie w końcu uda się długo pożyć w stałej grupie, a nie przeskakując z kwiatka na kwiatek, do coraz to bardziej nieudolnych ludzi.
W pewnym momencie jednak zauważyła, że ktoś schodzi z góry. Stało się dla niej oczywiste, że nie mógł to być nikt inny jak "mistrz lamentu radiowego". Co lepsze, schodził wraz z dobrymi, latającymi koleżkami, którzy to najwyraźniej mieli ochote upierdolić mu głowę. Lisa przerzuciła oczami z zażenowania. Nie będzie sobie brudziła rąk, jeszcze paznokcie połamie, pobrudzi sukienkę... Na co to komu?
- Skacz! - krzyknęła w kierunku mężczyzny, który zdążył ją zauważyć. Była zaskoczona tym, że bez protestów jej posłuchał, zupełnie jakby myślał, że złapie go w swe ramiona niczym pierdoloną Roszpunkę. W sumie, to nawet przez chwile zastanawiała się, czy mu pomóc, czy pozwolić by rozklapciał się na betonie jak dojrzały pomidor, w ostateczności jednak gdy spadając był już blisko niej, skoczyła tuż za nim i pokryła ich ochronną tarczą.
Upadek był miękki, zupełnie jakby skoczyli z trzech schodków, a nie piątego piętra. Obydwoje uszli z tego całego, jednak Lisa zauważyła kątem oka, że z boku wychyla się coś znacznie gorszego - ogromne bydle, które w lodówce Lazara będzie pełniło zapas prowiantu na dobry miesiąc!
- Niezły Pimpuś.... - burknęła do siebie niezadowolona, jednocześnie rozglądając się. Jej oczom ukazała się bowiem całkiem spora grupka ludzi i to, co ważniejsze, walczących. Bez wahania postanowiła do nich dołączyć, rzuci na kilku z nich tarczę chroniąc ich, zablokuje Bydlakowi drogę ścianę, zawsze to coś! Mimo wszystko blondyneczka była zadowolona ze swojej "skazy". Nigdy nie musiała brudzić sobie rąk, to takie... Wygodne.

Lisa nie lubiła się ujawniać, kim jest, jaka jest. Robiła tylko to, co było konieczne, nie informując nawet “wybranego” o tym, że użyje na nim swojej mocy. Po prostu to robiła, nie potrzebowała podziękowań - co najwyżej czci. Gdyby miała lepszą moc, to pewnie zepchnęłaby tego białowłosego z powrotem na ziemię i zaczęła po nim deptać. Niestety wykłócać się nie będzie, bo nawet jakby zaczęła jazgotać, to nikt by jej nie słuchać, a poza tym mogłoby to rozproszyć tych prawdziwych wojowników i zabijaków, ona jednak do nich nie należała. Pierwsza zasada pomocy - nie przeszkadzać. Więc tak też postanowiła uczynić. Ponieważ jej zwierzęcy obrońca uciekł niczym szczeniak z podkulonym ogonem, Lisa upatrzyła sobie pozostałą grupkę osób. Stanęła obok Lucille, ale tak, by być też niedaleko innych osób. Jeśli będzie taka potrzeba, da radę ochronić kilka osób. Jednak póki nie musiała, nie zamierzała nic robić, gdyż umiała walczyć tylko bezpośrednio.

Lisie nie pozostawało nic innego niż obserwacja aktualnych zdarzeń. Musiała być ze wszystkim na bieżąco. Kiedy ktoś był w niebezpieczeństwie, automatycznie go osłaniała. Dlatego też teraz, widząc, że bestia biegnie w jej kierunku oraz kobiety strzelającej z łuku, użyła nie ochronnych kul, a od razu całej ściany, by gdy tylko demon w nią wpadnie został odrzucony dzięki jej polu siłowemu. Nic więcej nie planowała robić, nie miała nawet zamiaru się zbliżać do tego brzydala. W końcu w ostateczności i tak Lazar go zje.
Blondynie oczy się zaświeciły na widok miny rudowłosej. Chyba ją rozpoznała! Nie była pewna, ale ten blask w jej oku, ach. Może fanka? W końcu jej zacny ryjek będzie w blasku chwały !

Lalka w trakcie grupowej walki zawsze się wysilała, skupiała bardziej. Mogłoby się wydawać, że wtedy stawała się lepszym człowiekiem, nie takim próżnym, samolubnym i egocentrycznym. Nie strzelała fochami, nie tupała nóżką. Nawet nie miała do nikogo pretensji, jeśli coś się nie udało. Była naprawdę pomocna, co mogło nawet zmylić sojusznika - tak dla odmiany, zamiast mylić przeciwnika.
W tej chwili poczuła, że może trafiła na odpowiednią grupę, taką, z którą będzie mogła się połączyć. W jej mniemaniu w końcu, nie była bezużyteczną blondynką, bynajmniej. Była niezbędną blondynką!
Zafascynowało ją to, że w takiej grupie są w stanie pokonać nawet takiego bydlaka. A skoro potrafią jego, to chyba nic nie będzie im groźne, czyż nie?
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 11-04-2015 o 19:34.
Nami jest offline  
Stary 11-04-2015, 20:10   #15
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
I dokonało się. Alex strzelił. Zdecydował się uwolnić swoją furię, która miała ukazać się wszystkim obecnym jako wybuch motocyklu, który chwilę wcześniej chciał zabrać dla siebie. Pierwszy pocisk zrobił dziurę w baku, a drugi wytworzył iskrę, która podpaliła paliwo co zaraz potem doprowadziło do wybuchu. Ogień poleciał wysoko, by później zostać zastąpiony słupem czarnego dymu sięgającego wiele metrów nad ziemię.
- Szkoda - białowłosy wzruszył ramionami, w ogóle nie przejął się stratą pojazdu. Zupełnie jak dziecko, które straciło jedną z wielu zabawek i do tego nie lubianą przez nie.

Wybuch również idealnie zgrał się ze śmiercią cerbera. Zagłuszył strzały i skomlenie. Tylko warkot motocyklu Kondor przebił się przez odgłos wybuchu. Strzały w nogę trochę go spowolniły. Podobnie jak oszczep wbity głęboko w drugą z nóg, która wcześniej była dotkliwie zraniona. Nie zatrzymało go to wprawdzie w miejscu, ale ułatwiło Ortalionowej Wybawicielce Wszelkich Istnień oddanie idealnego strzału ze swojego shotguna, prosto w ostatni z łbów, który nadal stanowił zagrożenie. Jeden strzał był wystarczający. Zamienił pysk w krwawą miazgę. Demon popychany do przodu siłą rozpędu zapewne przywaliłby swoim ciężarem kobietę, ale tuż przed nią zatrzymał się na niewidzialnej ścianie, po której osunął się na ziemię.

Walka z demonem dobiegła końca. Nikt w jej trakcie nie zginął, co można było uznać za pewnego rodzaju sukces. Tylko Martin oraz Siergiej mieli parę zadrapań spowodowanych upadkiem z motocyklu, a ten drugi również skręconą kostkę. Poza tym wszystko było w porządku. No może poza tym, że Lucille wzięła na celownik dwóch nieznajomych.

- I tak nie strzelisz, przecież przybyłaś tu mnie uratować, tak jak wszyscy - powiedział białowłosy i schował swój pistolet pod płaszcz. Nic nie robiąc sobie z rudowłosej, podszedł powoli do cerbera i przykucnął przy jednej z jego głów, tej ze strzałą w oku. Uniósł jego wargę, chcąc sprawdzić, czy na pewno pysk był naszpikowany zębiskami. Być może cerber był wybrakowany i dlatego łowcom poszło tak dobrze? Może był "chory"? Mężczyzna próbował znaleźć jakieś wyjaśnienie, zanim zabrał głos.

- Gratuluję. Zdaliście test. I jeszcze wszyscy przeżyliście, niezwykłe. Jednak coś potraficie. Miałbym dla was pewną propozycję, ale to miejsce nie wydaje mi się odpowiednie na rozmowę. Powinniśmy znaleźć jakieś schronienie na noc, bo wybuch, odgłosy walki i truchło cerbera bez wątpienia ściągną tutaj dużo więcej demonów, z którymi możecie sobie nie poradzić już tak dobrze. A uwierzcie, szkoda byłoby was stracić tak szybko. Możecie okazać się przydatni. To jak, idziecie czy zostajecie? - nie sposób było nie zgodzić się częścią słów białowłosego. Ciemne chmury stały się jeszcze ciemniejsze, co potwierdzało to, że słońce zaszło. Demony bez wątpienia ściągną pod wieżę. Już teraz u szczytu Eiffla latała ich grupa, która była bardzo liczna. Jeśli pojawi się ich więcej mogą zaatakować z góry, ale one były zdecydowanie najmniejszym z możliwych problemów. Pozostawało tylko pytanie, jak zareaguje grupa w ogóle nieznających się osób. Czy posłuchają dobrej rady białowłosego, czy usilnie będą chcieli otrzymać jakieś wyjaśnienia od razu na tym pobojowisku i ryzykować? A może to jednak pójście za nieznajomym bez żadnych informacji na jego temat było większym ryzykiem? Do tej pory zachowywał się dziwnie, wręcz podejrzanie.
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?
Saverock jest offline  
Stary 14-04-2015, 20:36   #16
 
Narina's Avatar
 
Reputacja: 1 Narina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skał
Moje i Alexa targi...

Lucille spoglądała to na Alexa to na Sava. Była poddenerwowana, tego nie dało się przeoczyć. Zanim motor wybuchł, zaczęła:
- W dupach wam się przewraca?
A potem nastąpiła scena z amerykańskiego filmu! Motor dostarczył wszystkim zebranym bardzo ciekawych wrażeń. Kobieta skuliła się, żeby w razie czego niczym nie oberwać.
- No pewnie, że nie strzelę! Głupia nie jestem - warknęła do obojga, kiedy się pozbierała. Obrzuciła jeszcze tę dwójkę nieprzychylnym spojrzeniem. Potem skierowała się w kierunku truchła psa, powyciągać strzały. Co jak co, ale amunicję trzeba szanować. Kolejne słowa Sava nie podziałały na nią za dobrze?
- Jaki test?!

Alex podrapał się po głowie. Nie sądził, że tak szybko wybuchnie. Był wyraźnie rozczarowany. Próbował podnieść coś, co mogło się przydać, niestety poparzył tylko dłoń. Przez chwile stanął w bezruchu i spoglądał na swoją dłoń.
- Gorące… - mruknął. Zbliżył dłoń do nosa, po czym powąchał - Dziwnie…. Kiedy skończył te dziwną ceremonie, obrócił się na pięcie w stronę Lucille.
- Dupach…? Przewraca…? Dziwnie spoglądał w stronę kobiety, co jakiś czas przechylając głowę raz w lewo, raz w prawo. - Przewraca...? powtórzył już znacznie ciszej. przew…. - Wtedy uniósł dłoń, wskazując na białowłosego - Dupa…?
Skoro nie znał słowa "lekarz" ani tym bardziej "dupa", to skąd wiedział, że motor wystrzeli? Jego zachowanie było nad wyraz dziwne i niedzisiejsze.

Lucille stanęła nad truchłem i chwyciła za strzałę, która utkwiła w oczodole cerbera. Odwróciła się, kiedy usłyszała wywód Bezimiennego. Zwróciła uwagę akurat na to, kiedy Bezimienny pokazywał na białowłosego.
- Ty chyba jesteś jakiś nietutejszy? Albo masz coś... - nie dokończyła, bo właśnie białowłosy został nazwany dupą. Dobrze że nie wołową.

Białowłosy spojrzał na Alexa i uniósł jedną brew. Ten osobnik był jak dotąd najbardziej zaskakujący.
-Nie, nie dupa, tylko Sav. Chyba, że chciałeś mnie obrazić, wtedy ci się nie udało - odpowiedział spokojnie, jakby tłumaczył to dziecku. Może wtedy jego rozmówca zrozumie. - A co do testu, jakoś musiałem was sprawdzić. Nie potrzebuję grupy bezużytecznych łowców, którzy mają problemy ze stadem ogarów.

- Tutejszy… - Wskazał drugą dłonią na swoje buty, nie zmieniał jednak swojej pozycji, za wyjątkiem ułożenia palców, dłoni wskazującej osobnika. Wystawił tym razem inny, mniej serdeczny palec. Tak, pamiętał ten gest, był dość skuteczny.
- Dupa… nie ma...problemów… Możemy wracać… - Naglę zatrzymał się w połowie zdania, cóż… zazwyczaj tak robi, jednak jego rozmówczyni wiedziała, że tym razem to jednak coś innego, jakby coś przyszło mu do głowy.
- Dorzucę... Dupę… Dobra oferta… prawda? było widać, że Alex spogląda na jej kurtkę.

Lucille stała nad truposzem. Jedną strzałę już wyjęła, inna nie nadawała się do użytku. To się jej nie spodobało. Kobieta niezbyt wsłuchiwała się w wywody mężczyzn. Ale ostatnie zdanie było wyraźnie do niej skierowane.
- Że co? - zanim dotarło do kobiety to, co powiedział Alex, wyrzuciła z siebie to dość głupie pytanie. Odwróciła się do niego i machnęła zakrwawioną strzałą w powietrzu. - Dupę? Dupę to sobie podetrzyj. - sarknęła.

-Rozumiem. Cóż, nie musicie mnie lubić - powiedział białowłosy w ogóle nie przejmując się, że mężczyzna ciągle próbował go obrażać. - W sumie nawet nie musicie lubić siebie nawzajem. Interesuje mnie tylko, czy przyjmiecie moją propozycję, czy jednak muszę szukać dalej - Sav rozejrzał się i westchnął. Nie był zadowolony, że nadal tutaj byli, ale skoro łowcy woleli dyskutować, to był ich problem.
- Zgodzicie się towarzyszyć mi w trakcie podróży do miasta za murem we Włoszech?

Alex był wyraźnie rozczarowany. Nie spodziewał się tego, że ta kobieta będzie tak twardą negocjatorką. Dodatkowo, nie chciała dupy. Jego niewolnik okazał się nadwyraz mało warty. Mężczyzna spojrzał na niego, potem na kobietę i znów na niego… Zaczął rozumieć dlaczego. - Jest… brzydki… - powiedział bez ogródek... Tak długo, jak Dupa nie zapłaci mu za ratunek, będzie mu służył, ale po co mu ktoś tak brzydki i bez użyteczny? Może, może da rade wymienić go, chociaż na nóż, lub scyzoryk.
- Twardo..grasz… - wykrzywił się, kiedy mówił do towarzyszki.
- Może… nóż…? zapytał pełen nadziei. Cóż, może to nie będzie stracony czas.

- Nie handluję z kimś, kto ukrywa swoją twarz - Lucille odpowiedziała mając nadzieję, że Bezimienny odpuści. A przynajmniej na chwilę się uspokoi. Potem spojrzała na Sava. Wyjęła ostatnie strzały. Teraz mogła stąd iść.
- Proponuję iść do ruin szpitala. Jest tam dość miejsca i wygód - tu palcami wskazała na znak cudzysłowów - jest też tam bezpiecznie. Ni cholery ni rozumiem, co masz na myśli i co właściwie chcesz osiągnąć. Ale w jednym masz rację. Trzeba się stąd zbierać.
 
Narina jest offline  
Stary 14-04-2015, 20:52   #17
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Kondor chwilę kontemplowała dlaczego pies jej nie przygniótł. Ale to była tylko chwila. Żyła i to w sumie było najważniejsze. Po części wybuch sprawił że zwróciła uwagę w inną stronę. Złapała się za głowę widząc, że motor wybuchł. “Co ten koleś nitro ze sobą woził!?” - przeszło jej przez myśli i od razu inaczej zinterpretowała wcześniejszą wizję. Sav był kłopotami, to na pewno. Dlatego baaardzo uważnie doczłapała do przyczepki, przymocowała ją do motoru i spojrzała uważnie po wszystkich. Westchnęła.
- Płaszcz wymieniasz? - rzuciła do dziwnego… kogoś chcącego się targować.
- Ja tam pojadę, mogą być i Włochy… chyba tam kiedyś byłam - odpowiedziała białowłosemu. - Wsiadaj skoro straciłeś swój pojazd. W przyczepce jeszcze nieco miejsca będzie jeśli się ktoś chce wcisnąć… i błągam chodźmy już…
Jak powiedziała tak zrobiła. Podlazła do białowłosego chcąc go wpakować na tył motoru. Zaraz potem zreflektowała się i pomogła ruskowi jeśli jeszcze potrzebował pomocy. Na sam koniec dosłownie złapała rudowłosą w pasie i posadziła w przyczepce.
- Który szpital? - w końcu ich było kilka.

Wybuch zaskoczył Martina. Najwyraźniej ktoś miał niezłego cela, albo był po prostu głupi. Zniszczenie pojazdu białowłosego niespecjalnie martwiło Raynauda, bardziej niepokoił go fakt, że eksplozja mogła przywołać demony, a im bliżej zmierzchu tym więcej tych potężnych wypełza na powierzchnię. Jeszcze by tego brakowało, by któryś zaskoczył ich nieprzygotowanych.
Zanim Martin przypomniał sobie o kontuzjowanym Sergieju, zajęła się nim kobieta, która wcześniej szalała na swoim motocyklu. Ciekawe czy "ruski" będzie mógł w tym stanie prowadzić? Ciekawe też czy jego pojazd po tych wszystkich koziołkach jeszcze się do czegoś nadaje? Warto by to było sprawdzić.
Rozmowa toczona przez innych niespecjalnie go zajmowała. Napływające słowa wlatywały jednym uchem i wylatywały drugim, dopiero wzmianka o szpitalu sprawiła, że zainteresował się tematem.
- A czy to ważne który? - odpowiedział kobiecie. - Grunt, żeby się stąd oddalić. Za chwilę będzie tu więcej demonów niż ludzi w całym mieście.

- Są takie gdzie są demony, ao nie ludzie- odpowiedziała spokojnie wytatuowana kobieta.

- Powiedziała, że tam jest bezpiecznie. Mnie to wystarczy.

Kondor westchnęła głośno z pełną irytacją w głosie.
- A żesz kurwa… jak się nazywa ten szpital? - rzuciła do dziewczyny.
- Znam ten cholerne miasto jak własną kieszeń, ale nie wiem w o który jej chodzi szpital! - warknęła.

Lisa najuważniej wsłuchiwała się w słowa białowłosego, gdyż to, co ma do powiedzenia, interesowało ją najbardziej. W końcu to on ich tutaj sprowadził, a teraz co? Śmie gadać o jakimś teście i o tym, że sprawdzał, czy nie są bezużyteczni?
- Bardzo fajnie, że sobie nas testowałeś, tylko skąd my mamy wiedzieć, że Ty nie jesteś bezużyteczny? Jedyne co nam zaprezentowałeś to lament przez radio i strzał w kierunku jednego z naszych. Może chcesz nas tylko dlatego, że sam jesteś beznadziejny? - powiedziała stojąc w grupie osób, bo to było pierwsze, co przeszło jej przez myśl. Ktoś wzywa ich przez radio tylko po to, by sprawdzić czy walczą, przy czym sam podczas walki nie daje od siebie nic. Nawet się nie stara.
- Po prostu spierdoliłeś na wieżę i tyle było widać Twoją… Dupę. - przy ostatnim wyraźnie parsknęła głośnym, acz krótkim śmiechem. Negocjacja, jaką przeprowadzał Alex bawia ją niezmiernie. Nie miała pojęcia czy on jest zacofany, czy ma jakieś zaburzenia, ale samo to co się działo było naprawdę śmieszne.
Mimo tej wesołej pogawędki, która miała być poważna, a skończyła się wręcz parodią, albo co najmniej komediodramatem, blondynka poparła Kondor. Cóż, nie znała jej, ale wiedziała, że co jak co, zostawanie tutaj na słodkie pogawędki przy demonach, nawet martwych, jest nierozsądne.
- Dokończmy rozmowę w bezpiecznym miejscu. Niech Roszpunka ma czas na przemyślenie swoich słów i lepszy dobór przemowy, bo póki co nie widzę sensu, by cała grupa miała do Ciebie dołączać, skoro razem zebrani mogliby po prostu Cię zabić. - wzruszyła ramionami. Miała zamiar poczekać na Lazara, który był jej podwózką. Wtedy udadzą się wszyscy tam, gdzie powinni. Szpital wydawał się być dobrą perspektywą mimo iż
- W szpitalu to ludzie umierają, ale lepsze to, niż propozycja Radiowego Płaczka. W tym przypadku prędzej zaufam rudemu. - nie miała na celu obrażać Lucille, że niby rudym się nie ufa czy coś, o nie nie! To raczej wynikło z tego, że nie znała imienia żadnej z tych osób, co było troszkę…No, komplikowało wszystko.
- Jeszcze dobrze będzie, gdy poznamy swoje imiona, bo póki co białas jest Dupą, według naszego kolegi, a o reszcie nic nie wiemy. Ale to już wszystko w bezpiecznym miejscu, lepiej się spieszyć. - dokończyła grzecznie i ze spokojem, a gdy tylko Lazar będzie gotowy, po prostu dołączy do niego i wszyscy, a tak przynajmniej jej się wydawało, udadzą się w miejsce, w którym nie będą czuli się zagrożeni.

Ruda nie ruda... Mniejsza o to. Kolor włosów jedynie podkreślał wredny charakter Lu. Kobieta nie zwracała na to uwagi. Spojrzała tylko po zebranych. Jak nic za niedługo zaczną się kłótnie. Wystarczyło jej już, że Ortalionowa Wybawicielka wykazała się straszną niecierpliwością.
- Ej, Tej! No coś ty...?! - wydusiła z siebie, kiedy Kondor wpakowała ją na przyczepkę. A potem zaczęła się po prostu śmiać. - Szpital św. Patryka, mogę nawigować, skoro dostałam taką miejscówkę. Bezimienny - tu wskazała na Alexa - wie, gdzie to jest. Tam się spotkaliśmy.
Potem rudowłosa spojrzała na Lisę
- Ciebie to zna chyba każdy... Lucille jestem.

Gdyby minę Lisy dało się opisać memem wyglądałaby jak zawstydzona dziewczynka “Oh, stop it, you~”. Urosła w piórka i normalnie pewnie rumieńcem by się zakryła, jak nie od razu całymi girami. Była taka…. Taka szczęśliwa, że ktoś ją rozpoznał! i było jej obojętne, czy znano ją pozytywnie czy bardziej negatywnie. Jak to się rzecze, nie ważne jak mówią, ważne, że mówią! To był najszczęśliwszy moment w jej życiu! Zapewne nawet gdyby powiedziała to krzycząc z kabiny kibla i cisnąć swoje potrzeby, to blondynka i tak by się jarała jak Joanna D’Arc na stosie. Albo jak ten motor, co pierdolnął wesoło przy demonie.
- Och daj spokój, nie jestem już znowuż taka popularna! - skłamała z udawaną skromnością, bujając się na boki jak zawstydzona 5 latka. Oczywiście, że liczyła na to iż KAŻDY ją zna. Dosłownie, każdy, co do jednej osoby, więc jakby ktoś teraz odpowiedział “no faktycznie, bo ja Cię nie znam”, to by się od razu naburmuszyła i sfochana, w milczeniu odjeżdżając z Lazarem w stronę zachodzącego słońca. Chociaż oczywiście odjechałaby tam, gdzie on by chciał, bo niestety wszystko było jak on chce, nad czym blondyna ubolewała w smutku i rozpaczy. Kiedy będzie “tak jak ONA chce” ? Już na samą myśl o tym, że nie może się rządzić fuknęła pod nosem i westchnęła głośno, wręcz teatralnie. Nie było chyba już sensu na więcej dyskusji, bo nie było nad czym myśleć. Wiadomo gdzie i wiadomo po co oraz dlaczego, więc wypadałoby po prostu ruszyć. Ciekawe co ciekawego ma do powiedzenia Roszpunka?
- Już nie... - Lucille odpowiedziała na słowa aktorki. Kwestia sławy była dla Lu zdecydowanie nieistotna. W tym momencie nawet papież nie wywarłby na niej większego wrażenia.

Lisa olala to burkniecie, bo wciaz byla wniebowzieta swa popularnoscia i wspanialoscia! Z podniety stala sie glucha na krotkie przytyki.

Gdy Lazar wyszedł już z wnętrza demona żując coś uparcie, bez słowa przytroczył oszczep do plecaka, wsiadł na motor i uruchomił go.
Również bez słowa odjechał z Lisą na tylnym siedzeniu. Do szpitala św. Patryka. Na noc.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 14-04-2015 o 20:56.
Nami jest offline  
Stary 14-04-2015, 21:09   #18
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
-Na dyskusje na temat mojej bezużyteczności, czyjeś sławy, czy czegokolwiek innego, przyjdzie czas później - powiedział białowłosy i wlazł na swoje niedawne obserwatorium po torbę z nadajnikiem radiowym. Po zejściu na ziemię, usiadł na motocyklu za Kondor. Spojrzał na Alexa, a potem na Lucille siedzącą w przyczepce. - Jako, że ktoś tu zniszczył mój pojazd musicie się zmienić razem w przyczepce. Nie będzie wygodnie, ale tak to jest, gdy niszczy się cudzą własność. A teraz ruszajmy wreszcie.

I ruszyli. Siergiej ze skręconą kostką miał pewne problemy z prowadzeniem motocykla, więc to francuz zajął jego miejsce za sterami maszyny. Droga do “bezpiecznej” przystani dłużyła się wszystkim. Z każdej strony słyszeli niepokojące dźwięki wydawane przez demony. Co jakiś czas Siergiej odzywał się i kazał ominąć jakieś miejsce, w którym dostrzegł zbiorowisko skazy. Dzięki temu, mimo sporego nadrabiania drogi, grupie łowców udało się bez problemu dotrzeć na miejsce. Szpital z zewnątrz zachował się w bardzo dobrym stanie. Poza jakimiś powybijanymi szybami, które akurat nie były duży problemem.

Grupa wprowadziła swoje pojazdy do środka. Zawsze lepiej było je mieć bliżej siebie niż dalej. Lucille, która znała to miejsce bardzo dobrze, poprowadziła wszystkich do dużej sali na pierwszym piętrze, gdzie ustawiono obok siebie sześć łóżek szpitalnych. Na pewno nie były one najwygodniejsze, ale zdecydowanie lepsze niż podłoga.

Sav stanął przy oknie, które zasłaniał kawałek materiału, który zapewne miał demonom uniemożliwić ewentualne dostrzeżenie, że ktoś był w środku. Uchylił materiał i wyjrzał na zewnątrz. Po chwili odwrócił się i zwrócił do wszystkich obecnych.
- Jeszcze raz. Jestem Sav i uważam, że moglibyście się okazać dla mnie bardzo przydatni. Pozostaje tylko pytanie, czy wyruszycie ze mną do Włoch? Czy wszyscy się na to zgodzicie? Coś tam jednak potraficie, więc droga nie powinna okazać się dla was problemem. Na miejscu może być różnie, ale będziemy się tym martwić później.
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?

Ostatnio edytowane przez Saverock : 14-04-2015 o 21:12.
Saverock jest offline  
Stary 15-04-2015, 12:28   #19
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
- Pozwól, że odpowiem pytaniem na pytanie - stwierdził Martin. - Dlaczego mielibyśmy ryzykować nasze życia przeprawiając się przez pustkowia, na których panują demony? Co takiego jest w tych Włoszech, o ile w ogóle można używać tego terminu w stosunku do kraju, który dawno przestał istnieć, że chcesz nas wszystkich tam zaciągnąć? A przede wszystkim, kim ty kur... jesteś, pajacu? - Raynaud nie wiedział dlaczego, ale ten cały Sav, o ile to jego prawdziwe imię, strasznie go irytował. Może to przez to, że gdy nadstawiali dla niego karku, ten zwiał na wieżę, może dlatego, że cały czas się wywyższał, może dlatego, że na siłę próbował być tajemniczy, a może wszystko po trochu. Jedno było pewne, z trudem powstrzymywał się by nie przywalić białowłosemu w ten pusty baniak.

- Tak wiem Iwan, wiem wiem. Też tak uważam. - Powiedział Siergiej patrząc do środka swojej kurtki. Siedział na łóżku dotykając swojej kostki i sprawdzając jak puchnie. Nie było źle, torebka stawowa ani nie zaklinowała się pomiędzy kośćmi ani nie pękła. Wstał powoli i uważnie stając na kontuzjowaną nogę podszedł do Sava, spojrzał na wybuchającego Loupa. Ha! Ten francuzik coraz bardziej mu się podobał.
- Towarzyszu DUPO, powtarzam pytanie kolegi, a mianowicie kim ty do cholery jesteś? A raczej wolałbym się zapytać, CZYM ty jesteś? Każdy z nas tutaj posiada Skazę, każdy z nas został Skażony, nawet Iwan! - W tym momencie odsłonił kurtkę ukazując krwiożerczego władcę sklepu zoologicznego. - Jak pewnie się domyśliłeś, Dupo, widzę pierwiastek demoni, widzę go po prostu. Nie ważne, czy malutki, czy gigantyczny, zawsze był taki sam. Wiesz jaki jest twój? Na początku jak go zobaczyłem był wielki, do cholery wielki, takiego dawno nie widziałem. Potem zniknął, w ogóle nie widziałem go, żeby za sekundę być jeszcze większym niż poprzednio. Niestabilnego poziomu Skazy nigdy nie widziałem a obcuje z nim od samego początku tego piekła. Więc zadam pytanie jeszcze raz… - Chwycił Towarzysza Dupę za fraki i przyparł do ściany ściągając opaskę z lewego oka. Otworzył je najmocniej jak potrafił, żeby Sav widział podłużną bliznę zostawioną przez demona i głęboką czerwień niemal przechodzącą w krwisty szkarłat, który wypełniał białko oka. - Czym ty jesteś? -

- Mam… prośbę… zachowajmy… spokój… - dobiegło do uszu ruska z kąta pokoju gdzie Kondor właśnie robiła pompki. Nieśmiertelnik na jej szyi obijał się o podłogę, dzwoniąc regularnie. Teraz kiedy kobieta nie miała na sobie swojej ortalionowej kurtki i bluzy każdy mógł zobaczyć tatuaże pokrywające większość widocznej skóry. Wzory przywodzące na myśl indiańskie malunki i wzory z płaskowyżu Nasca.
- Naprawdę… nie chcę… abyśmy... się pozabijali…

- Prawie zginęliśmy przez tego typa! Suka Bljet! Jeżeli zamierza nas testować i zabrać na południe to niech powie kim jest. Nie widzę na razie powodu, aby iść z nim. -

- Popieram. - odezwała się nagle swoim melodyjnym, jak i delikatny, kobiecym głosem. Razem z cisnącą w danej chwili pompki Kondor tworzyła wspaniały kontrast, kiedy tak siedziała na łóżku w sukience, trzymając nogę na nodze i piłując paznokcie. Czyż to nie urocze?
Widać, że Lisa nie była zainteresowana współpracą, jej mowa ciała mówiła o tym dosyć wyraźnie. Nawet nie uraczyła nikogo spojrzeniem swoich głęboko niebieskich ocząt.
- Nie rozumiem czemu niby mamy do niego dołączyć, ani on pomocny, ani konretny. To już moja pomoc jest bardziej użyteczna - skwitowała, ostatnie słowo wręcz szepcąc, może nikt nie usłyszy, że niemal sama sobie pocisnęła. Smutno by było, gdyby teraz się zaczęli zastanawiać nad tym, czy nie wrzucić jej do kontenera na śmieci razem z białasem, choć z drugiej strony…. Ej, ona przynajmniej jest ładna!

Kondor wstała. Przekrzywiając głowę spojrzała na ruska.
- Co ty baba jesteś? Wybierasz się na demony i dziwisz się, że mogłeś zginąć? - dla kobiety wydawało się kompletnie idiotyczne. W końcu sobie poradzili, żyją, nawet nie są tak bardzo poturbowali jak się to zdarza.

Siergiej spojrzał na wytatuowaną kobietę i pokręcił głową. Włożył rękę pod pazuchę i uśmiechnął się do środka i wyciągnął stamtąd rudawego chomika.
- Jak bardzo egoistyczną osobą jesteś, co? Myślisz, że chodzi o ciebie? że tobie nic się nie stało i jest spoko? Wiesz co by się stało Iwanowi III Groźnemu gdybym ja na niego spadł albo motocykl? Czy wiesz ile takich chomików jeszcze żyje? Może kilka! Czy ktoś tu pomyśli kiedyś o czymś innym niż o swojej własnej dupie? - Sokolov spojrzał na swojego kolegę i go pogłaskał lekko po główce i coś mruczał do niego pod nosem, coś w stylu “No już spokojnie, nie denerwuj się”
Lucille o mały włos nie wydrapałaby oczu białowłosemu za to, że kazał jej się posunąć, po czym wsadził do przyczepki Alexa. Aż kipiała ze złości. Zagryzła jednak zęby. Złapała coś, co znalazła wśród kondorowych perełek i wsadziła pomiędzy siebie i mężczyznę. Biorąc pod uwagę jego ciągoty w kierunku rozbierania jej z kurtki (Bóg raczy wiedzieć z czego jeszcze!), wolała się ubezpieczyć.
Kiedy dojechali, bez słowa wprowadziła grupę do swojego królestwa. Zbyt dużo tam nie było. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Szpital dla niej był idealnym miejscem, chociażby z powodu zapasów (owszem, mocno wyeksploatowanych, ale jednak). Można z nich było wymieszać nadal cudownie działające mikstury. Ale nie teraz o tym.
Kiedy wszyscy się rozsiedli, Lu już miała podejść do Rosjanina. Ten jednak wyrwał się pierwszy i przyatakował białowłosego. Stek epitetów, jakie posypały się w jego kierunku nie zdziwiły rudowłosej. Cóż, miał to, na co zasłużył. Dziwne, że jeszcze nie oberwał. Kobieta jednak wstała i nie zważając na sytuację, w jakiej tkwił teraz Rosjanin, jego chomik(?!) i Sav, położyła rękę na ramieniu Sergieja.
- [i]Wiem, że sytuacja jest niesprzyjająca, ale pozwól, że zobaczę, co z twoją stopą.

Uderz w stół a nożyce się odezwą. Siergiej spojrzał na Lu i położył Iwana III Groźnego na swoim barku.
- Powinno być spoko, nie czuje, żeby to było coś poważnego… - Podszedł do łóżka i ściągnął desanta i skarpetę. Nie miał zamiaru sprawdzać jak śmierdziała jego syberyjska stopa.


Lisa przesunęła swoje przepiękne pośladki w przeciwnym kierunku. Nie chciała czuć tej stopy, ale z drugiej strony nie chciała też schodzić z łóżka, pierwszy raz od dawna jej dupcia zaznała wygody miękkiego materaca, nie odda łóżka bez walki! Zerknęła zmrużonymi oczami na mężczyznę i wykrzywiła usta, nie w geście zniesmaczenia, a raczej… Wywyższania się. Sama też umiała leczyć, to fakt, ale skoro ruda się zaoferowała, to blondynka mogła dokończyć swoje paznokcie, zamiast dotykać czyjejś stopy. Całe szczęście!
Uwielbiała swoją skazę, jeśli bywała samotna. Czuła się wtedy taka nietykalna. Można było próbować ją atakować, a ona dalej mogłaby kontynuować pielęgnację paznokci. Czy to nie cudowne? Mogła w każdej chwili ochronić siebie lub kogokolwiek innego. Oczywiście jeśli tylko by tego sobie zażyczyła.
- Na pewno nic mu nie jest, to taki silny mężczyzna~ - mruknęła uroczo z uśmiechem na swej promiennej i nieskazitelnej buzi. Może chociaż Rusek ma choć minimum libido, nie to co ten “zwierz” Lazar, który nawet pewnie się nie skapnął, że Lisa jest kobietą. Musiała sobie kogoś znaleźć, kogoś walczącego. Jak ona sobie poradzi sama, jeśli ta grupa się rozleci?

Sav już miał odpowiadać na pytania Francuza, gdy dopadł go Siergiej. Nawet nie próbował mu się wyrwać. Po prostu z zainteresowaniem patrzył w jego skażone oko.
- Interesująca zdolność - powiedział, jakby właśnie badał jakiś nieznany okaz i dowiedział się o nim czegoś więcej. - Mówisz, że moja skaza jest niezwykła? Widocznie próbuje się uwolnić, a ja nawet o tym nie wiem. Dobrze wiedzieć - mówił bardziej do siebie, niż do kogoś innego. - A jestem łowcą, podobnie jak wy. Z tego, co mi wiadomo, jestem również człowiekiem, ale nie oszukujmy się. Nikt tutaj do końca nie jest człowiekiem. Nawet twoje oko widzi nas tak, jak demony. Wątpię, by to był zwykły przypadek.

Białowłosy nie wtrącał się do wymiany zdań między grupą. Ich opinie na jego temat, czy wewnętrzne spory, nie miały znaczenia. Interesowały go tylko pytania albo jakieś ciekawe informacje. A pytania zadał Martin, więc Sav skupił się na tym, gdy Rusek puścił go i usiadł na łóżko, gdzie ruda sprawdzała, co z jego kostką.
- Za murem będą potrzebowali łowców. Może nawet już ich potrzebują, ale to jest najgorsza możliwość i jeszcze nie biorę jej pod uwagę. A powinniście tam ruszyć ze mną chociażby dlatego, że jak tak dalej pójdzie, to kolejne miasto upadnie podobnie jak Paryż. Około tygodnia temu demony zaatakowały. Udało im się przebić przez mur w jednym z jego fragmentów, ale powstrzymano je. Teraz pewnie zbierają siły na kolejny atak, którego miasto nie przetrwa. Oczywiście możecie nadal tkwić wśród tych ruin, walczyć przez kolejne lata i czekać, aż wszystkie mury padną, a wy będziecie ostatnimi "ludźmi". Wybór należy do was. Nie wy, to znajdę kolejnych. Wprawdzie wtedy będzie trudniej wrócić na czas, ale spróbować trzeba.

Kobieta przyklęknęła przy Siergieju. Wzięła jego stopę i położyła na swoim udzie. Przyjrzała się kontuzji. Siergiej mógł poczuć, że noga, od kiedy kobieta się nią zajęła, nie rwała tak mocno, jak jeszcze chwilę wcześniej.
- Na razie jeszcze nic poważnego. Ale lepiej, żebyś miał sprawną stopę, jeśli coś się wydarzy - odpowiedziała spokojnie mężczyźnie oraz jakby nie było Lisie i spojrzała na Siergieja. Później znów na nogę. - Dlatego też proponuję maść przeciwobrzękową i choć na noc usztywnienie nogi. Za chwilę wracam.
Lucille nie dodała, że najlepiej, żeby mężczyzna w ogóle nie chodził. Było to dla niej aż nazbyt oczywiste. Wyszła na chwilę z pomieszczenia, żeby wrócić z odpowiednią maścią i bandażem elastycznym. Kiedy skończyła zawijać mu stopę, nie odczuwał już prawie bólu. W międzyczasie wsłuchiwała się w to, co mówił Sav.
- Nie można było tak od razu? Nie można było po prostu poinformować nas o całej sprawie? To, co zrobiłeś, nie świadczy o tobie dobrze. Pokazałeś się z niezbyt dobrej strony, wykorzystując w pewien sposób nas do swoich własnych celów.
Kiedy zajmowała się udzielaniem pomocy, stawała się momentami nie do wytrzymania na swój rudy sposób.

Subtelny uśmiech nie schodził blondynce z twarzy, nawet gdy odłożyła pilnik by wyrazić swoje zainteresowanie innymi, choć tylko dwoma, osobami.
- Widać, że nic mu nie będzie, jest wytrzymały - rzuciła luźno opierając się rękami z tyłu, kładąc je na tej niepewnej świeżości pościeli, wbjając w nią lekko swoje odnowione paznokcie. Dzieki temu jej piers wypiela sie ku przodowi eksponujac co nalezy.. Jednocześnie nie spuszczała rosjanina z oczu, co rusz przechylając głowę na boki z zastanowienia.
- Ach, białowłosy człowieku. Kontakty międzyludzkie to u Ciebie kuleją. - obojętny komentarz bez uraczenia go swoim spojrzeniem po raz kolejny pokazało, że zainteresowania całą sytuacją to w niej brakowało.

Alex nie do końca wiedział co się dzieje. Zapakowali go do pojazdu, po czym pojechali do szpitala, z którego już wszystko zabrał. Nie podobało mu się to.
-[i] Już… to… przeszukałem… [i]- rzucił przed wejściem do budynku. Raz jeszcze spojrzał z utęsknieniem na ambulans który stał opodal. Był pewien, że znajdzie w nim coś interesującego.
Kiedy udali się do sali, Alex szedł na końcu, rozglądając się dookoła. Kilka razy zwalniał i zaglądał do pokoi, jednak starał się nie stracić reszty z oczu.

Kiedy znaleźli się w środku, oraz wdali się w dyskusje, Alex kręcił się po pomieszczeniu. Zaglądał do szafek, w niektórych znalazł nawet plastikowe kubki. Przez chwile przyglądał się im, dokładnie z każdej strony. Kiedy odprawił swój mały rytuał, schował go do torby. Kiedy skończył przeszukiwać szafkę, udał się na drugą stronę. Zwrócił uwagę, że w miejscach, gdzie wcześniej stały łóżka, są przyciski, zaczął wciskać je z wyraźnym zainteresowaniem. Kiedy zwrócił uwagę, że nic nie działa. Złapał się za brodę, jak gdyby rozmyślał nad jakiś eksperymentem. Chwilę później, obłapał wystający przycisk, delikatnie palcami, po czym wyrwał go od panela, dokładnie go oglądając. On także wylądował w jego torbie. Kiedy skończył, wrócił na środek sali, wysunął przed siebie rękę, wskazując na Kondor. - brudna...skóra…? -dodał niepewnie. - Chcę… targować się… !

Kobieta właśnie robiła brzuszki. Zauważając, że jej słowa nie poczyniły za wiele dobrego postanowiła dokończyć wieczorną rutynę. Spojrzała przez ciemne okulary na zabandarzowanego. W sumie przydał by się prysznic…
- Moja kurtka... za twój płaszcz? - sapnęła przerywając ćwiczenia. Jak zwykle nie starała się dociekać co i dlaczego. Nie tego ją nauczono.

Alex był wyraźnie zaskoczony… Jego...płaszcz? Chwycił za swój rękaw, przyglądając mu się przez dobrą chwile… Potem przetarł po nim dłoniom, niczym głaskał by swojego pieska. Nie mógł na to pozwolić
- Nie...Dam…- wskazał dłonią na niewolnika - Dupę Po czym wyciągnął z torby swoje nowe zdobycze, plastikowy kubek oraz przycisk. Przez chwile spoglądał nia nie, niczym na ulubione zabawki, jeśli spojrzeć mu w oczy, można zwrócić uwagę, na niesamowity smutek - nie miał wyjścia. położył je na łóżku. - co… Ty… na to?

- Mam już dupę, drugiej nie potrzebuje dziękuję. Masz igłę i nić? - a może spróbuje naprawić ten podarty kawałek skóry? Nie żeby kiedykolwiek nauczyła się pożądnie szyć. Hm… tylko co mogła by za takie coś dać? Żadnych niepotrzebnych bibelotów nie miała. Chociaż… Kondor wyciągnęła z przyczepki coś co można była najprościej nazwać strzępami skóry. Dobywając noża schowanego w bucie odcięła guzik od niego. Wystawiła go na dłoni do chłopaka.

Alex z niebywałą uwagą, obserwował dziwną dziewczynę. Bardzo go to interesowało. Kiedy dziewczyna pokazała mu guzik, przez chwile przyglądał mu się uważnie, nie chwytając go. Jego spojrzenie przeskakiwało, między przyciskiem i kubkiem a guzikiem. Guzik był ładny, błyszczał się. Alex niepewnie wysunął dłoń, po czym delikatnie chwycił guzik. Przybliżył go do twarzy, obejrzał bardzo dokładnie. Wyglądał na szczęśliwego
- Wymiana… dokonana - powiedział sztywno, po czym cofnął się pod ścianę, Cały czas przyglądając się nowemu nabytkowi.

Kondor nie do końca była pewna czy wymieniła guzik za Sava czy może kubek i przycisk. Nie miało to w sumie żadnego znaczenia. Podniosła się z ziemi i zgarnęła z łóżka swoje zdobycze. Przez chwilę im się przyglądała. W sumie to całkiem kulturalnie wypić sobie z kubka… mogła na to wpaść wcześniej. Zaś przycisk sądząc po kolorze chyba był właśnie z tego miejsca. Nieco brzydko wyrwany, ale zdecydowanie mógł się kiedyś przydać. Nigdy nie wiadomo kiedy trzeba będzie zainstalować guzik. Hm… w sumie może jej radyjko potrzebuje małego ulepszenia? Kobieta odkleiła radio od motoru i zaczęła przy nim grzebać korzystając ze swojej skrzynki z narzędziami. W ciągu kilku chwil urządzenie zyskało nowy, mniej pobity, choć równie brudny przycisk. W sumie nawet pasował. Poprzyczepianie kabelków było prościzną.
 
Col Frost jest offline  
Stary 17-04-2015, 10:02   #20
 
Eldenir's Avatar
 
Reputacja: 1 Eldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodze
Ah te rhomanse

Siergiej najbardziej interesował się swoją kostką i tym co robiła z nią Lu. Serio to co robiła mu pomagało, na szczęście. Potrzebował obu nóg jeżeli to co mówił Sav było prawdą. Jakoś ciężko było mu zaufać, ale Rosjanin pamiętał to co się stało w Paryżu, to nie było coś normalnego. Jego wzrok co jakiś czas wędrował na blondynkę. Sokolov lubił to jak o nim mówiła, jednak nie wiedział czy z powodu tego, że od trzech lat nie miał kobiety i jak dochodziło co do czego to krwi wystarczało tylko dla jednego “mózgu”, niestety Siergiej był tylko mężczyzną, a każdy wie, że wszyscy są tacy sami! Jednak wciąż słuchał tego co mówiła mu Lucille na temat jego stawu skokowego.
- Dziękuje ci bardzo, sam bym pewnie nie zwrócił na to uwagi i by było przerąbane. -
Syberyjczyk spojrzał na Sava.
- Jeśli mówisz prawdę, towarzyszu Dupa, to jednak jest gra warta świeczki. Jednak co może zdziałać zgraja Łowców z Paryża w wojnie o Włochy? Po co wtedy przybyłeś aż tutaj, żeby szukać takich jak my, nie wiedząc czy ktoś tutaj w ogóle jest? -
Pytanie zostało potwierdzone uroczym piskiem wydanym przez Iwana III Groźnego, który właśnie wdrapywał się na schyloną głowę Siergieja.

Lisie zaświeciły się oczy, gdy tylko dostrzegała, że zerka na nią co jakiś czas. Wiadomo, że ważniejsze było teraz przeżycie, a nie jakieś niewarte zachodu pobudki, choć w obliczu śmierci różne myśli do głowy mogą przyjść.
Kiedy Lucille skończyła swój medyczny rytuał, blondynka przysunęła się dyskretnie bliżej Siergieja. Tym razem jej głowa była lekko opuszczona w dół, wzrok tak samo powędrował gdzieś niżej, jednak ciężko było stwierdzić, czy patrzyła na coś konkretnego, czy po prostu nieśmiało zerkała w ślepy punkt. Tylko chwilami odsłaniała niebieskie tęczówki zakryte wcześniej przez długie, gęste rzęsy. Zatrzymała wzrok na nim dopiero, kiedy coś mówiła.
- Mam nadzieję, że nic Ci nie będzie. – jej lekki głos bywał momentami kojący tak samo jak opatrunek, choć zapewne dla niektórych mógł być obojętny. Lisa jednak starała się, by brzmiał jak najlepiej.
- Jakby co, to ja też znam kilka sztuczek leczniczych – dodała kusząco dokańczając to wszystko nutką uśmiechu. Uniosła jedną ze swych dłoni i smukłymi, delikatnymi oraz długimi jak u pianistki paluszkami zaczesała niesforne kosmki włosów ku tyłowi, przez co miękko zaczęły opadać w swym uroczym nieładzie.
- I mówię poważnie. Też potrafię opatrywać rany, zmniejszać dolegliwości ~ - kusiła dalej. W końcu w późniejszym czasie będzie mógł wybrać, kto się nim zajmie. Nie to, że była wredna i chciała Rudą zrzucić ze stołka. Innych dalej może pielęgnować, ale co lepszych mogłaby zostawić dla Blondyny!
Co prawda niesprawny mężczyzna mógł być nieco mniej przydatny, ale przynajmniej nie pożerał demonów jak czipsów z Biedronki. W ostateczności jednak będzie musiała wrócić do Lazara i znowu męczyć go swoimi fochami, choć biorąc pod uwagę wielkość grupy, możliwym było rozdzielenie się w późniejszym czasie, więc… Lepiej mieć alternatywę. Ciekawiło ją, czy Rosjanin ją kojarzył. Przecież powinien! Każdy powinien.
Rozmowy na poważne tematy zostawiła ludziom decydującym. Ona po prostu chciała być bezpieczna i by jej ciało nie doznało żadnego uszczerbku.

Syberyjczyk spojrzał na blondynkę, nie przyglądał się jej za bardzo, ale kojarzył jej twarzyczkę, musiał gdzieś ją widzieć w Paryżu przed Apokalipsą. Nie wiedział gdzie, może w telewizji, może na plakacie, może kiedyś przeszła koło niego, albo kupowała od niego towar kiedyś. Kto wie, przed przyjściem demonów każdy brał od niego zielone, taki świat, każdy lubił to.
- Jakiego typu sztuczek leczniczych? -

Blondynka przysunęła się jeszcze bardziej. Skoro już udało jej się wzbudzić w nim zainteresowanie, to dobrze będzie je podtrzymać, w jakikolwiek sposób. Oczywiście naruszenie jej boskiego ciała nie wchodziło w gre, musiałaby chyba zostać odurzona by pozwoliła się tknąć, przez kogokolwiek. Nawet demonom nie dawała szans na to, by któryś z nich ją dotknął. Broniła swojego ciała bardziej niż ciał innych. Prawdopodobnie sądziła, że jest to święte ciało nie do tknięcia.
Wokół nich wciąż toczyła się rozmowa, ludzie zastanawiali się nad czymś, a ona po prostu zamknęła się w tej relacji jeden na jeden.
- Ach, takie tam. Głównie opierające się na uśmierzaniu bólu, zapomnieniu - szepnęła w odpowiedzi i chciała nawet dłonią musnąć jego barku, by opuszkami palców przejechać po ramieniu, jednak mężczyzna mógł dojrzeć, jak jej dłoń zatrzymuje się w połowie odległosci, jakby w zamyśleniu. W ostateczności jednak wycofała się, a Lisa posłała mu jedynie drobny uśmiech
- Po prostu jakbyś potrzebował pomocy, to jestem w pobliżu - zakończyła, a jej buzia zdawała się być twarzą anioła. W głębi duszy była jednak złą osobą. Egoistyczną. Dyskretnie i niespiesznie odsunęła się o parę centymetrów, by dać mu odetchnąć, by doznał wolności i przestrzeni. Teraz chciała jeszcze uzyskać od niego jakąś odpowiedź, by w końcu móc się wsłuchać w dyskusje innych osób, znajdujących się w pomieszczeniu.

Siergiej chciał, żeby ta ręka poszła dalej, ale ona się zatrzymała. Wtedy też mężczyzna wyszedł ze świata… marzeń? Może po prostu zwykłego, prymitywnego pożądania? Od trzech lat nie miał kobiety. Nie pamiętał jak to było czuć pożądanie, nie umiał go rozpoznać, a co gorsza kontrolować.
Nie odpowiedział jej już, ale zapamiętał słowa blondynki, ta osoba go ciekawiła. Nie tylko ze względu na cycki, żeby nie było. Może dlatego, że wcześniej, przed apokalipsą gdzieś widział jej twarz. Nie wiedział dlaczego, ale była to pewna rzecz. Ciekawiła go.
 
Eldenir jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172