Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2015, 15:04   #12
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Lisa nie lubiła się ujawniać, kim jest, jaka jest. Robiła tylko to, co było konieczne, nie informując nawet “wybranego” o tym, że użyje na nim swojej mocy. Po prostu to robiła, nie potrzebowała podziękować - co najwyżej czci. Gdyby miała lepszą moc, to pewnie zepchnęłaby tego białowłosego z powrotem na ziemię i zaczęła po nim deptać. Niestety wykłócać się nie będzie, bo nawet jakby zaczęła jazgotać, to nikt by jej nie słuchać, a poza tym mogłoby to rozproszyć tych prawdziwych wojowników i zabijaków, ona jednak do nich nie należała. Pierwsza zasada pomocy - nie przeszkadzać. Więc tak też postanowiła uczynić. Ponieważ jej zwierz uciekł niczym szczeniak z podkulonym ogonem, Lisa upatrzyła sobie pozostałą grupkę osób. Stanęła obok Lucille, ale tak, by być też niedaleko innych osób. Jeśli będzie taka potrzeba, da radę ochronić kilka osób. Jednak póki nie musiała, nie zamierzała nic robić, gdyż umiała walczyć tylko bezpośrednio.

Kondor z piskiem opon pomknęła prosto w stronę cerbera. Ryk silnika skutecznie przyciągnął uwagę wszystkich jego głów. Demon warczał głośno i zaczął biec. Ziemia drżała. Zacisnął szczęki lewej głowy w miejscu, gdzie jeszcze przed ułamkiem sekundy była maszyna i prowadząca ją osoba. Zębiska przebiły tylko powietrze, a Kondor przemknęła pod brzuchem demona i znalazła się za nim.

Jedna z głów chciała zawrócić i dalej ścigać motocyklistkę. Jednak wtedy kolejny motor prowadzony przez Siergieja, któremu towarzyszył Martin, ruszył na spotkanie bestii i dwie głowy zmusiły trzecią, by zrezygnowała z pościgu. Siergiejowi wprawdzie udało się skręcić w ostatniej chwili przed paszczą, ale inna głowa uderzyła motocykl od boku i przewróciła go. Mężczyźni spadli z maszyny i przeturlali się kilka metrów dalej. Teraz to oni byli głównym celem cerbera. Siergiej próbując wstać, poczuł silny ból w kostce.

Lucille wystrzeliła z łuku dokładnie w momencie, gdy demon przewracał motocykl mężczyzn. Wykorzystała to, że demon nie poświęcał jej większej uwagi i trafiła. Strzała wbiła się w policzek jednej z głów, która natychmiast zawyła żałośnie. Nie mogło to być jednak coś, co powstrzyma taką bestię na długo.

Alex
przez chwilę patrzył na demona, a potem spojrzał, na białowłosego, który wygodnie siedział sobie na stalowej belce i obserwował wszystko z góry. Rozejrzał się i powoli podszedł do sporej wielkości kamienia leżącego na ziemi. Wziął go do ręki i rzucił. Prosto z nos białowłosego. A raczej trafiłby tam, gdyby jego cel w ostatniej chwili się nie zorientował. Białowłosy przechylił się do tyłu. Wprawdzie uniknął bolesnego uderzenia kamieniem w twarz, ale stracił równowagę i zleciał na ziemię. Upadek z pięciu metrów na pewno nie należał do najprzyjemniejszych. Odbywając już drugi lot w ciągu paru minut, wstał i otrzepał się, jakby nigdy nic.

Alex nie był do końca pewien, ale przez moment wydawało mu się, że jedna z dłoni mężczyzny była nienaturalnie wygięta, by po chwili wrócić na miejsce.
- Szukaliśmy cię - powiedział po chwili do nieznajomego.
- Miałem tam taki dobry widok - westchnął białowłosy, wzruszając ramionami. - I znaleźliście

Lazarowi udało się niezauważenie przemknąć do jednego z budynków. Cerber był zbyt zajęty by w ogóle zwrócić uwagę na ubłoconego mężczyznę. Kondor i dwójka mężczyzn świetnie odwracali jego uwagę. Zdawało się, że nawet za dobrze im to wychodziło.

Alex przez chwilę spoglądał na mężczyznę. Dokładnie badał go wzrokiem, po chwili powiedział
- Prosiłeś o pomoc… Przybyliśmy… Jesteś mi coś winien… - Mruknął - pistolet i nóż. - Mężczyzna zbliżył się do rozmówcy - I tak.. jesteś bez... użyteczny. - Naglę zatrzymał się, sztywno obrócił głowę, po czym nic już nie mówiąc, ruszył przed siebie. Pojazd który tam stał, wyglądał niezwykle ciekawie, a ten, najwidoczniej nie należał do nikogo.

Przez krótką chwilę świat Martina wirował, a on sam nie do końca wiedział co się z nim dzieje. W jednej chwili pędził na motocyklu z Sergiejem, potem nastąpiło jakieś szarpnięcie i wszystko zaczęło się kręcić w kółko. Zabrało mu trochę czasu by dojść do oczywistego wniosku jakim był fakt, że demon musiał przewrócić pojazd.
Choć Raynaud chętnie by sobie poleżał po takich przeżyciach, instynkt zachowawczy wrzeszczał mu do ucha, że nie może sobie na to pozwolić. Mimo bólu podniósł się jak najszybciej potrafił i rozejrzał wokół. Potwór zwracał wszystkie trzy łby w jego stronę, zerkając również na Sergieja. Jakby tego było mało "rusek" odniósł jakiegoś rodzaju kontuzję.
Martin miał dwa wyjścia, spróbować uciec i najprawdopodobniej zginąć lub spróbować uratować również Sergieja i z całą pewnością zginąć. Wybór broni w takiej sytuacji wydawał się oczywisty, z ciężkim sercem Martin sięgnął po MP5. Podbiegł do Sergieja z zamiarem wystrzelenia całej serii w łeb, który pierwszy zechce ich chapnąć. Trzymając w prawej ręce broń, lewą złapał za kołnierz towarzysza, starając się go odciągnąć od demona. Tylko cud mógł ich uratować…

Kondor
spięła swego mechanicznego wierzchowca. Konie zarżały i zakręciły niemal w miejscu cyrklując wokół wystawionej nogi. Mocne szarpnięcie i już w ręku ciążyła siekiera. Drwalska zabawka nie błysnęła będąc zwyczajnie zbyt brudną. Ortalionowa rycerka dogrzała nieco do gazu i z całej siły oraz impetem wbiła ją w tylną nogę cerbera. Tak akurat w ścięgna. Kondor nie starała się utrzymać broni za wszelką cenę gdyby utknęła. Wolała usiedzieć na motorze niż wyrwać sobie rękę. Jeszcze nie odebrało jej zmysłów.
- Hej księżniczki..! - krzyknęła dość głośno nie przejmując się jakby trzymetrowym demonem.

Lu nie zastanawiała się zbyt długo. Choć w duchu na siebie klęła, że nie zadbała o odpowiednie przygotowanie strzał do walki. Pierwsza strzała poszybowała, a Lu sięgnęła po kolejną. Kiedy ją uchwyciła, spojrzała na kobietę, która obok niej stanęła. Ożeż.. Czyżby to była ona? Ta buźka swego czasu była widoczna wszędzie! Do obrzygania wręcz. Lu skrzywiła się nieznacznie. Wydawało jej się, że jest przygotowana naprawdę na wszystko. Ale nie! Osoba, którą właśnie zobaczyła, na chwilę wytrąciła Lu z równowagi. Stała obok francuskiej Lady Gaga...
Z zamyślenia wyrwał ją hałas, jaki spowodowali walczący i spanie rozzłoszczonego psa. Co prawda całe jej zawieszenie trwało dosłownie ze trzy sekundy, to jednak ten właśnie czas mógł kosztować kogoś życie. Lu skoncentrowała się, napięła cięciwę i kiedy tylko strzała wzleciała w powietrze, czynność powtórzyła tak, by zasypać biesa pociskami. Nie mogła dopuścić, żeby psisko nadjadło kogokolwiek w większym fragmencie.
Jedna laska właśnie kręciła bączka na motorze, ktoś czaił się na bestię z innego jej końca, dwójka za chwilę będzie robiła bestii przegląd dentystyczny. Rudowłosa pomyślała, że razem powinni sobie dać radę.

- Wszyscy tacy interesowni? - burknął białowłosy pod nosem. - Robisz równie wiele, co ja, więc również jesteś bezużyteczny - początkowo nawet nie spojrzał za odchodzącym Alexem. Jednak po chwili, jakby coś do niego dotarło. Wyciągnął czarny pistolet schowany za płaszczem i strzelił. Pocisk trafił w ziemię tuż obok Alexa.
- Nie radzę - pogroził mu pistoletem.

Cerber szczerzył zęby w stronę Siergieja i Martina. Powoli się do nich zbliżał. Środkowa głowa wysunęła się do przodu otwierając paszczę. Właśnie wtedy jeden z mężczyzn wystrzelił serię ze swojej broni. Demon skomlał, gdy pociski przeszywały jego ciało i zaczął się cofać. Jedna z głów zamieniła się w sito. Czarna krew wypływała z ran, kapiąc na ziemię.

Wtedy Kondor uderzyła. Siekiera wbiła się głęboko w nogę demona. Cios natychmiast przyciągnął jego uwagę. Dwie głowy odwróciły się w jej stronę. Jednak zaraz potem spadło na nie kilka strzał. To była Lucille. Jej pociski wbijały się w kark bestii. Głowa ze strzałą w pysku, odwróciła się w stronę, z której nadchodziły pociski. Był to wielki błąd. Natrafiła idealnie na kolejną strzałę, która wbiła się dokładnie oko, tak głęboko, że wystawała tylko jej lotka. Cerber zatoczył się lekko do tyłu. Szczekał jedyną sprawną głową, ale nie atakował. Tylko odwracał się od jednego przeciwnika do drugiego.

Nagle zaczął się miotać jak oszalały. Przez działania Lazara, który zakradł się od tyłu do demona. Przebiegł z dużą prędkością między jego nogami i wbił nóż głęboko w miękkie cielsko. Przebiegł tak ponad połowę długości ciała bestii zanim ostrze zatrzymało się na kości. Mężczyzna stał w deszczu posoki i próbował się złapać za kość, ale miotający się demon skutecznie mu to uniemożliwiał. Cerber był już na skraju śmierci. Kulejąc na jedną z tylnych łap, zaczął bezmyślnie szarżować w stronę dwóch kobiet, trzymających się na dystans. Biegnąc zahaczył łapą Lazara i go przewrócił.

Alex zatrzymał się. Spojrzał na ślad, który zostawił pocisk. Nie lubił, kiedy ktoś do niego strzela… Jeszcze bardziej, kiedy strzela mu w plecy. Gdyby nie fakt, że nie posiada zbyt wielu min… albo posiada, po prostu ich nie widać. Dostrzegł by z pewnością, że jest zdenerwowany… Nie była to furia, albowiem furia przy tym, to zaledwie iskra… Oj nie, było to znacznie gorsze. Gdyby było widać brwi, z pewnością chodziłyby mu z nerwów. Nie odwrócił się, po co miał to robić? Sięgnął pod swój płaszcz, sięgając nieco już zużyty pistolet. Po czym zaczął strzelać w zbiornik przy motorze.
- Nikt… nie zabiera… mojej… własności - powiedział monotonie.

Atmosfera na placu boju była iście sielska, anielska. Krew się lała (dobrze że nie na białą posadzkę), w powietrzu unosiły się kolejne pociski oraz zapach palonych opon z motoru Ortalionowej Wybawicielki Wszelkich Istnień, a za chwilę do tego jakże ujmującego za serce obrazu dołączy piękny, niewielki, ich własny wybuch ostrzeliwanego zupełnie niepotrzebnie sprzętu (tak, zupełnie jak na amerykańskich filmach akcji).
I pewnie Lu prowadziłaby swój ostrzał nadal, gdyby właśnie nie ten element rozpraszający. Strzały z broni palnej spowodowały, że odwróciła się w ich stronę. Opuściła łuk, a zamiast kolejnej strzały, z kabury wyjęła broń i wycelowała najpierw w białowłosego, potem w bezimiennego. Do walki z bestiami przywykła, ale z ludźmi nie.
- Co wy wyprawiacie?! - wrzasnęła w ich stronę. Spoglądała to na jednego to ba drugiego. Nie znała ich, nie wiedziała, co im do łba może strzelić.

Siergiej miał mętlik w głowie. Wszystko działo się tak szybko, Wieża, inni Skażeni i ten białowłosy, już od samego początku widział, że coś jest tam nie tak. Zdawało mu się, że nawet Iwan III Groźny to wyczuwał kiedy trząsł się w jego kieszeni. Potem przybył cerber a on instynktownie ruszył pod niego, to działo się za szybko. Upadek, ból i sapanie. Sapanie tak przerażające, że czuł jak ciarki przechodzą po jego plecach. Był w szoku, leżał i patrzył na trzy paszcze bestii broniącej wejścia do Świata Zmarłych. Gdyby nie Loup to pewnie by już oglądał przełyk tej bestii. Francuz go uratował. “Do cholery dlaczego?” Przecież ledwo go znał a ryzykował swoje życie dla niego. Wystrzał z broni go obudził. Jakby ktoś przyłożył defibrylator do jego klatki piersiowej i przywrócił mu akcje serca. Czuł ból, ale coraz mniejszy, do krwi uwalniała się adrenalina, w wielkich ilościach. Cerber szarżował, ale nie na niego. Mógłby to zostawić i uciekać. Jednak tego nie zrobił. Im więcej Łowców w Paryżu tym lepiej, te skurywsyństwo trzeba wytępić, a ludzi szalonych na tyle, aby to robić jest zdecydowanie zbyt mało na tym świecie.
“Serebra Krasota” momentalnie znalazła się w jego dłoniach. Potężne, srebrzyste Desert Eagle wystrzeliło w niezranioną nogę cerbera 4-5 razy.

Kondor po raz ostatni zawróciła. Była przed zwierzakiem, ale ten nie do niej biegł. Cóż za zawód. Trzeba ponownie ratować. Po raz ostatni silnik zawarczał, a kobieta dobyła shotguna na plecach. Jadąc niespecjalnie patrzyła czym zajmują się rude-blond panienki. Nie zwracała uwagi na tamte zamieszanie. Jej celem była ostatnia sprawna głowa psa. Chwila przycelowania i odpowiednio głośny strzał poleciał w łeb. Teraz tylko przetrwać upadek zwierzaka…

Udało się, stwór zainteresował się innymi. Było to dość dziwne zachowanie z jego strony, musiał przebiec spory dystans by dopaść swoje nowe ofiary, a był poraniony, jednak kto jest w stanie zrozumieć jak te bestie myślą? Może uznał Martina i Sergieja za zbyt twardy orzech do zgryzienia? I bardzo dobrze, bo Raynaud wystrzelał już cały magazynek.
Puścił kołnierz Rosjanina, a ten sam otworzył ogień. Wcześniej Martin nie zauważył, że prócz kuszy ma również broń palną. Zresztą nie tylko on strzelał. Wszelkiego rodzaju pociski chłostały ciało demona ze wszystkich stron. Martin szybko wymienił magazynek i wycelował w potwora... ale nie strzelił. Szkoda amunicji i tak jest praktycznie martwy. MP5 zawisło na jego ramieniu, a lewa ręka sięgnęła po łuk. Na wszelki wypadek.

Lecąc powoli wyszarpnął przytroczony do plecaka oszczep i zaczepił linkę stalową o oczko na jego końcu.
Czując zwiększający się nacisk ziemi na plecy wypuścił powietrze z płuc. Tuż po upadku przetoczył się podnosząc jednocześnie.
Zamierzał rzucić bronią w zranioną łapę i pociągnąć z całej siły, by bestia padła lub zatrzymała się. Jeśli uszkodzenia kończyny mimo wszystko nie pomogą zbytnio w wywołaniu efektu, to również dobrze. Lazar zacznie przyciągać się do swojego celu.
W obu przypadkach będzie mógł dopaść i zagryźć ostatnią z głów uciekiniera trzymając się na plecach demona na maczecie wrażonej po rękojeść lub jeszcze lepiej, wyrwać bestii serce.

Lisie nie pozostawało nic innego niż obserwacja aktualnych zdarzeń. Musiała być ze wszystkim na bieżąco. Kiedy ktoś był w niebezpieczeństwie, automatycznie go osłaniała. Dlatego też teraz, widząc, że bestia biegnie w jej kierunku oraz kobiety strzelającej z łuku, użyła nie ochronnych kul, a od razu całej ściany, by gdy tylko demon w nią wpadnie został odrzucony dzięki jej polu siłowemu. Nic więcej nie planowała robić, nie miała nawet zamiaru się zbliżać do tego brzydala. W końcu w ostateczności i tak Lazar go zje.
Blondynie oczy się zaświeciły na widok miny rudowłosej. Chyba ją rozpoznała! Nie była pewna, ale ten blask w jej oku, ach. Może fanka? W końcu jej zacny ryjek będzie w blasku chwały !
 
Asderuki jest offline