Kiedy zdecydowali się zamknąć w łaziku, Charles trochę spochmurniał. Co prawda nie był już głodny, ale w środku niewiele mógł zdziałać pod względem napraw, a na rozmowy nie miał ochoty.
Od czasu do czasu coś tam odburknął, lecz głównie siedział oparty o ścianę, bawiąc się swoim warkoczem.
Nic nieróbstwo powoli zaczynało go doprowadzać do białej gorączki. Nie potrafił dłużej usiedzieć, więc zaczął łazić tam i z powrotem po ładowni, dokręcać jakieś śrubki, stukać w różne urządzenia.
Kiedy tylko czujki coś wykryły, złapał za swój karabin laserowy. Mimo że zazwyczaj nie lubił wdawać się w walkę, bo wolał swoją robotę mechanika, tak tym razem rozpierała go energia.
- Wystrzelajmy wszystko, co się rusza, bo dłużej nie wytrzymam tego siedzenia na dupie - oznajmił, opierając broń na ramieniu. |