Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2015, 11:50   #127
Brilchan
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Negocjacie ze skittusiem

Lajosowi było trochę żal, szczurostwora bo to wina Magus, że stworzyła takiego potwora, ale jednak Skitter był zły, co potwierdza dar Arabel, - Jesteś zły potwierdza to dar naszej paladyn, ale tak naprawdę to nie twoja wina byłeś niewolnikiem złej osoby i to zrodziło w twoim sercu mrok. Możesz to zmienić, ale nie możemy pozwolić ci tu zostać. Teraz to możesz nam mówić, że chcesz sobie tu spokojnie żyć, ale jesteś szczurem a wiadomo, że szczurzego apetytu nie da się zaspokoić. Gdyby zostawić cię samemu sobie w ciągu kilku lat napadałbyś na podróżnych! A z czasem pewnie zostałbyś magiem albo kapłanem Urgathoa! Następnie napłodziłbyś potomstwa i ze szczurzą armią zaczął rozsiewać zarazę po Sandpoint i innych miastach! W przeciwieństwie do gobosów jest na tyle sprytny, że mógł stanowić poważne zagrożenie, bo jesteś inteligentny. Nie chcę cię mordować, ale czy byłbyś gotów przysięgnąć mi, że zmienisz miejsce zamieszkania i wyzbędziesz się z serca mroku?

-“A ja myślałem, że to Megus była walnięta…” - dało się usłyszeć przytłumiony głos chowańca spod stóp Arabel - “Ilu wariatów tutaj macie? Mniejsza wariat i wariatka się cofną… nie wariatka się cofnie a wariat niech najlepiej w ogóle wyjdzie. Możemy pogadać tylko bez żadnych numerów. I to wy tu wtargnęliście, gdy zajmowałem się swoimi sprawami. Żadnego podboju wybrzeża i tworzenia sekty nie planuję... ” - W ostatnich słowach dało się wyczuć kpinę.
- Skiterfoot. Nawróć się na stronę dobra. Tyle zła doświadczyłeś, że kryjesz urazę do świata, ale wewnętrzny dobry szczur w twoim sercu pragnie czynić dobro. Wszystkie twoje czyny dowodzą, że nienawidzisz swojej aktualnej kondycji. Obiecuję ci pomóc stać się wartościową częścią społeczeństwa - cofnęła się o krok
Kapłan zignorował komentarze ex - chowańca - Arabel ma racje! A przecież wy tylko na tym bagnie żyjecie! Omija was największa radość życia: Podróże! Jesteście mądre stworzenie to możecie zostać wędrownym druidem i chronić inne zwierzęta przed losem, jakiego sami doświadczyliście! Steelwell tryskał optymizmem.
- To chyba nadal lepsze niż śmierć tu i teraz, czyż nie? - zasugerowała Hotarubi. Wolała nie dodawać, że nawet popiera podejście stwora o wariatach.


Zapadła krótka cisza przerywana regularnymi głuchymi łupnięciami spod podłogi brzmiało to tak jak ktoś by uderzał w spód deski w regularnych odstępach czasu…
- “Wychodzę oszczędźcie sobie swoich wywodów filozoficznych i żadnych podejrzanych numerów…” - z dziury wysunęły się dwie dziwaczne łapki po chwili mogli ujrzeć Skiterfoota w pełnej okazałości.





Jego bok był ciemniejszy a sierść zlepiona krwią wyraźnie w miejscu gdzie Arabel udało się go dosięgnąć mimo ukrycie.
- To mów ta, czego chce ta ze mnie napadacie w moim własnym domu? - Powiedział pewnym tonem, co było na swój sposób komiczne biorąc pod uwagę, że jego głos nie brzmiał groźnie zaś mały rozmiar też nie pomagał w budzeniu respektu.
- To chyba jakby miał być dom Szeptuchy. Z tego, co mi przynajmniej wiadomo… -powiedziała Hotarubi.


Gnom z ledwością ukrywał niedowierzanie. Niech to diabli biorą… Jak by Arabel było mało to jeszcze ten jest walnięty. A sam Caldwen? Wciąż z nimi trzyma!
- Gdzie jest wiedźma? - zapytał wprost
- “Dwójka wariatów a druga dwójka chyba przygłucha.” - Skomentował na głos - “Przecie mówiłem, że starucha się przekręciła, bo jej wspaniały rytuał transformacji okazał się nie być tak wspaniały jak by sobie życzyła. Nie żebym tęsknił…”
- To macie o jeden zarzut mniej… - skwitowała wojowniczka ninja
- Wiesz jak ja bym planował podbój wybrzeża i zakładanie kultu a grupa dzielnych herosów przybyła mnie powstrzymać to też bym się nie przyznawał ale załóżmy że ci wierze, a filozofowania nie mogę sobie darować bo taka moja praca i chleb powszedni to samo z moją koleżanką - Stwierdził pojednawczo - No dobra mam kilka pytań: Jaki rytuał kiedy go przeprowadzono i czemu się nie udał ? - Spytał, po czym wyciągnął z za pazuchy stalową menażkę przyłożył ją do czoła i wypowiedział pod nosem krótką modlitwę “Caydena ześlij mi alkohol na pobudzenie umysłu”, po czym z widoczną ulgą na twarzy pociągnął solidny łyk.



- Uwielbiam moje bóstwo i pracę - rzucił radośnie - Kolejne pytania: Czy wiesz coś na temat działalności goblinów, Wschodnich fajerwerków lub czy widziałeś pochód nieumarłych ze skrzyniami lub jakąś karawanę kupiecką z ludźmi o jej odcieniu skóry ? - Tu wskazał na Hrutobi, po czym w nagrodę za dobrze wykonaną pracę znów się napił.

- “Karawanę kupiecką? Widzisz tu jakiś trakt geniuszu?”
- Szczur spojrzał się krzywo na Lajosa - “Żadnych truposzów żem nie widział, co najwyżej takie nieruchawe przy wraku. Zielone głupki były ostatnio rozochocone, ale tutaj nie łażą, bo wiedzą, że się dla nich to źle skończy. Zaś rytuał hehe stara jędza miała obsesję na punkcie zmiany w doskonałą istotę czy też tam formę. Twierdziła, że jak jej się uda to będzie najpotężniejszą istotą w okolicy równająca się ze smokami. Czy co tam sobie ubzdurała nigdy nie raczyła wyjaśnić, co ma namyśli, bo żem niby za głupi na to hehe. Się przeliczyła no chyba, że ta idealna forma to kupa poskręcanego mięsa i kości jakoś nie była wybitnie potężna, gdy jej twarz spadła na podłogę.” - Skitterfoot zaśmiał się wyraźnie rozbawiony swoim wywodem.


- Panie Skitterfoot, udam, że tego nie słyszałam. Nie ładnie śmiać się z czyjegoś nieszczęścia. Co to za wrak? - szczur zaczynał irytować Rycerkę
- Karawana była ale prawdopodobnie jakiś czas temu i to ona była powodem rozochocenia goblinów ale skoro nic nie widziałeś to mi starcza za odpowiedź - Kapłan również był zniesmaczony umiłowaniem cierpienia jakie wykazywał szczur - Co robimy ? - Spytał pozostałych.
- “Na zachód stad idźcie sobie go przeszukać, bo to pasuje do takich jak wy. Grzebanie i łażenie po cudzych domach i grobach i zawłaszczanie sobie ich rzeczy a przepraszam wy to nazywacie wyzwalaniem mienia nie? Wiecie gdzie są drzwi...” - Skitterfoot teatralnie wskazał malutką dłonią drzwi, które zostały nie tak dawno temu wyważone przez Arabel.
- A ty, co tak będziesz tu gnić w tej zgniłej chacie gdzie tyle się nacierpiałeś? Nie sądzisz, że to marnowanie życia i twoich talentów? Mam dla ciebie lepszą propozycje: RUSZAJ Z NAMI! Nie mamy nikogo, kto by się magią arkanów zajmował, więc byś pasował. Jesteś inteligentny, podzielimy się łupami będziesz mógł kupić sobie magiczne przedmioty księgi i inne komponenty! A tu, co niby będziesz robił? Siedział i patrzył jak drewno próchnieje? Zrób coś ze swoim życiem szukaj przygód! Czeka cię bogactwo, podróże oraz uwielbienie samic samców czy co tam lubisz! Na dobry początek mogę ci dać wódki i zaleczyć ranę - Zaoferował na koniec płomiennej mowy
- “Leczenie to przyjmę, jako rekompensatę za straty na zdrowiu! Jednak mnie nie przekonujesz, więc już lepiej będzie, jeśli skierujecie się do drzwi…”



Hotarubi starała się ukryć niechęć wobec Skitterfoota. Instynktu nie da się zapanować, a wobec szczura z ludzką głową działał szczególnie mocno. Im dłużej zaś gadał tym bardziej nie była przekonana do nawracania go. Nie mówiąc o tym, że sprawiał wrażenie, że nie tylko zna niebezpieczne sztuczki, co ma zwichrzoną osobowość.
- Ha! Masz tupet szczurku! Czy ty wiesz jak drogie są te różdżki? Jeden ładunek sporo kosztuje a przez Chmarę twoich kumpli będę musiał się wyleczyć z jakiegoś syfa. Proponowałem ci dołączenie, bo przydałby się nam czaromiot, ale skoro nie chcesz to twoja strata - Powiedział obojętnym tonem - Szeryf wynajął nas żeby zabezpieczyć bagna i usunąć z nich wszelkie zagrożenia dla miasta Sandpoint. Czy naprawdę sądzisz, że uzna twoje prawo do posiadania tej chaty? Że ucieszy się jak mu powiemy, że zostawiliśmy samopas szczura o ludzkim łbie z mocami czarodzieja i nienawiścią do ludzi? Co ty tu w ogóle zamierzasz robić? Teraz cieszysz się odzyskaną wolnością po tym jak wstrętna starucha zniknęła z twojego życia, ale Ile czasu minie nim stwierdzisz, że ci się nudzi? Że masz ochotę po torturować jakieś żywe stworzenie bo jego cierpienie da ci poczucie władzy ?- Spytał.
- Jeżeli nie chcesz z nami podróżować będziesz musiał znaleźć sobie inne miejsce zamieszkania z daleka od bagna i Sandpoint - Stwierdził jednocześnie przygotowując się mentalnie poświęcenie jednego z wymodlonych zaklęć, aby wydać pokrace wzmocniony magią rozkaz.
- Zaiste, po tylu kłopotach, jakie nam sprawiliście wykazujecie się imponującą skruchą i chęcią współpracy - Hotarubi skrzyżowała ręce na piersi pozwalając by przemówił za nią sarkazm. Przy okazji analizowała czy uda się jej szybko i skutecznie wbić w chowańca miecz.
- Panie skitterfoot, będziemy pana leczyć, jak tylko obieca pan poprawę. Przecie może nas pan ponownie zaatakować kierowany autodestrukcyjną nienawiścią do samego siebie i swych uczynków. Zło, bowiem, to nie stan ducha, a choroba prowadząca do cierpienia tych, którzy na nią zapadli. Jednak, jeśli obieca pan poprawę, to nie tylko pana wyleczę, ale obiecuję nakłonić mieszkańców do przebudowania tego lokum, bowiem w pięknym domu piękny duch. Na przykład dałabym panu różowe zasłony, a na ścianach powiesiła obrazki z kwiatami przypominające o pięknie świata! - pochłonięta przez przemowę nie patrzyła na szczura.


Gnom uznał, że chyba stał się ostatnio niezwykle cyniczny…. Albo znalazł się nagle w niezwykle naiwnym towarzystwie. On tam to by zabił chowańca i spalił chatę. Tak dla dobra ogółu.
Ale postanowił się do tego nie mieszać. Niech reszta załatwi to jak uważa za słuszne.


Przeszukiwanie domu

Widać było, że chowaniec był już wyraźnie zirytowany gadaniną i wywodami dwójki uduchowionych awanturników.
- “Po staruchę nikogo nie przysłali to po mnie się nie pofatygują tam macie drzwi, więc lepiej zmiatajcie jak nie to jeszcze pożałujecie.” - Jak gdyby chciał pokazać, co ma na myśli stanął na tylnych łapach i rozpłynął się w powietrzu. Mogli się zastanawiać czy rozmawiali z iluzją czy też stwór stał się niewidzialny a być może się teleportował? Drzwi wejściowe stały otworem, z drugiej strony jednak…
Kapłan wzruszył ramionami i zaczął mówić do pustego pokoju - Chyba cię kompletnie pojebało szczurze! Po staruchę przysłali nas, bo ludzie w mieście są rasistami i już się szykują z widłami i pochodniami, bo ją obwiniając za gobliny i chodzące trupy! A o co dopiero demonicznego szczura! Jesteś ranny a nas jest więcej. Życzę szerokiej drogi, bo lepiej dla ciebie żebyś znalazł nowe lokum, bo to próchno pewnie każą nam zrównać z ziemią
Następnie odezwał się do reszty towarzyszy broni - Ważne, że próbowaliśmy, chodźcie przeszukajmy tą chatkę może wiedźma miała jakieś przydatne klamoty magicznie? Przydałoby się jakieś zadość uczynienie za te całą rozróbę - Powiedział, po czym podszedł do najbliższych drzwi spróbował je wyważyć.
Podłoga żałośnie zatrzeszczała pod nim, gdy naparł na drzwi, lecz na tym się skończyło, za to jego próba ich ruszenia odniosła marny skutek a wyglądała dość żałośnie. Dla postronnych wyglądało to bardziej jak by się oparł o zatrzaśnięte drzwi niż próbował je obruszyć. Jednak jego działania odniosły pewien skutek z wnętrza usłyszeli głos Skitterfoota klnącego pod nosem i raban jak gdyby ktoś przetrząsał pomieszczenie.
Arabel zaczerpnęła tchu i z krzykiem zaszarżowała na drzwi, za którymi był skitterfoot
Drzwi ponownie zaskrzypiały pod kolejnym natarciem, lecz i tym razem nie ustąpiły przynajmniej do momentu aż kapłan nie zdecydował się pomóc kobiecie w tym natarciu. Tym razem miał więcej szczęścia, ponieważ zawiasy zazgrzytały żałośnie a część gwoździ puściła.
Evangelista krzyknął z zapałem - ŻADNE ŻAŁOSNE DRZWI NIE POWSTRZYMAJĄ WIELKIEGO LAJOSA!


Drzwi otworzyły się z hukiem wisząc żałośnie na zardzewiałych zawiasach, które jeszcze nie puściły. W środku zobaczyli Skitterfoota siedzącego na biurku pośród zapleśniałych papierów i zniszczonej aparatury alchemiczne i różnych reagentów. W łapach trzymał kilka złotych monet oraz skórzany rzemień przytwierdzony do skórzanej tuby. Takiej, w jakiej większość czarodziei trzyma swoje zwoje, gdy chce je uchronić przed zniszczeniem. Obok ścianie była niewielka skrytka, z której zapewne ją wydobył.
- “Niech was szlag trafi!!” - Zawył widząc nagłe wtargnięcie awanturników do wnętrza pokoju ruszył pędem w stronę najbliższej, w której znikł a wraz z nim tuba na zwoje gdyby nie stanęła w poprzek otworu. Rzemień naprężył się a z wnętrza ściany dobiegło ich żałosne piśnięcie doprawione szybką serią przekleństw. Pojemnik szybko opadł na ziemię zaś z wnętrza dziury wypadło kilka złotych monet, chowaniec wyraźnie jednak nie miał zamiaru wracać po swoje skarby.
- My też cię kochamy! Buziaczki i szerokiej drogi! A jak będziesz leżał w zimnie i chłodzie to przypomnij sobie zarozumialcu, że odrzuciłeś bogactwo i sławę u naszego boku!- Zawołał za skitterfootem kapłan po czym zaczął się śmiać.



Pomieszczenie, w którym się znaleźli musiało być laboratorium czarownicy świadczył o tym stół zawalony papierami i aparaturą alchemiczną niestety znajdujący się w stanie rozkładu i ruiny. Zaś gdyby to nie było wystarczającym dowodem to na środku pokoju znajdował się wyrysowany krąg symboli po środku, którego leżała dawna właściciela tego miejsca. Skitterffot nie przesadził w opisie ostatniej porażki Starej Megus szkielet leżący na ziemi był wykrzywiony świadcząc, że zginęła w męczarniach czaszka była dziwacznie wydłużona w okolicach twarzy, zaś jej połowa wyglądała tak jak gdyby po prostu się rozpuściła jak wosk i zapadła w sobie. Jedno z ramion uległo transformacji i przypominało bardziej ptasi szpon niż ludzkie ramię. Zaś żebra były dwa razy dłuższe niż powinny być tworząc dość upiorną plątaninę kości, która prowadziła w głąb klatki piersiowej aż do boków, z których ostrze końcówki sterczały na kilka centymetrów. Jeśli niestopiona twarz była powodem jej śmierci to zapewne i tak zginęła, gdy żebra rozszarpały serce i inne wnętrzności.
Gdy Lajos zrozumiał, czym jest dziwna masa na podłodze na chwile zzieleniał a mina mu zrzedła. golną sobie sporego łyka - Urocze, chcę ktoś wódki dla Kuraszu ? To, co z nią robimy? Pochowamy w bagnie czy może spalimy z resztą domu? Pogadamy z Szeryfem to może nam ufunduje jakiś środki wybuchowe od alchemika? Bo jeżeli zostawimy tą chatę jak jest to na pewno zalęgnie się w niej jakieś potwór. - Stwierdził, po czym zaczął zbierać podłogi porozrzucane kartki i spróbował odczytać ich treść
- Zna się ktoś na magii i alchemii? Może coś z tego nadawałoby się do użytku ? - Spytał.
- Biedny Skiterfut. Był zniewolony przez obłąkaną ptakofilkę, a my się dziwiliśmy, że ma uraz do świata - w oczach paladyn pojawiły się łzy - Panie Skitterfoot! Zgubił pan coś - zaczęła zbierać przedmioty
- Spalenie tej chaty nie brzmi wcale źle, panie Lajos - oświadczyła Hotarubi siląc się by ukryć niesmak.
- Pomysł zaiste zacny azaliż nie mamy ku temu możliwości gdyż mokre drewno nie płonie. Rozejrzyjmy się tu jeszcze a potem wracajmy do tych trupów. Wymodliłem na dzisiaj parę czarów, które z pewnością się przydadzą
- Dajcie mi pięć minut, a będzie po wszystkim - rzekła paladyn. Wyniosła skarby Megus, zawołała skitterfota, a jak nie przyszedł rzekła
- Rozwalamy Chatę, czy zostawiamy dla biednych?
- A jacy biedni będą leźć akurat na bagno? Po drugie nie wiadomo, co się tutaj kryje jeszcze upiornego

Rzuty co do dyskusji są w poprzednim spoilerze Lajos używa wersji 0 poziomowego stworzenia wody dla kapłanów Cayden Cailean

 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 12-04-2015 o 15:01.
Brilchan jest teraz online