Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2015, 14:13   #113
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
- U. Ładna zagrywka. - stwierdził chłopak głaszcząc coś na wysokości swojego brzucha. - Zna się na prowadzeniu zespołu.
- Pika pika.

- Jest z nich najszybsza. Więc to nic dziwnego, że potrafi szybko rozeznać się w sytuacji. - stwierdził starszy jegomość wyglądający jak bandzior. - Ale powinna mieś stabilniejszą postawę.

- Mylicie się obaj. - Rzekł trzeci z najstarszych oglądających.

- Jak to? - zapytało któreś z dzieci.
Młodzieniec w czerwieni wykazał zainteresowanie mrużąc swoje czerwone oczy.
- Jest z nich najwolniejsza. Ale tak wam się wydaje bo ma dobre przyśpieszenie. To znaczy dzieci, że szybko osiąga dużą prędkość, ale i szybko potrafi ją zmniejszyć.
- To też miałem na myśli. - stwierdził bandzior - Moi chłopcy z drużyny baseball-owej też mają podobne cechy.
- Ale w baseballu chodzi o inne zachowania. W koszykówce stabilna postawa jest wymagana tylko przy rzutach, w każdej innej sytuacji chodzi o zwinność i gibkość.
- A dowodzenie?
- Kwestia rozegrania wielu gier i zapamiętania możliwości rozwoju. Każdy gracz z doświadczeniem tak ma.
- Yhy. - przytaknął chłopak sceptycznie.
- Pika pika.
- No ale przyznaję że ma ona dobrą intuicję.
W tym samym momencie dziewczyna wybiła piłkę przeciwnikowi. Szybkie podanie do skrzydłowego. Przyspeiszenie na przeciwne skrzydło. Podanie do gracza stojącego z tyłu. Ominęła krycie i przejęła odbiór.
Przeciwnik już przy koszu.
- Pech. Mają wysokiego zawodnika. Nie uda jej się.
- Tylko patrzcie...
Wymaina podań dziewczyna pochwyciła piłkę tuz przy trumnie i wyskoczyła na wsad.
Przeciwnik również wyskoczył blokując jej drogą. Ale dziewczyna nie zważała na to i w mocnym zamachu wyrzuciła piłkę w stronę kosza. Nie wsad, ale i nie naturalny rzut. Piłka przefrunęła tuż nad głową obrońcy wstrzącajac całym koszem. Po chwili rozległ się gwizdek na przerwę. Dziewczę zostalo pochwycone przez członków drużyny.

- Meteor Jam. - rzekł do siebie starzec. - Nikt nie mówił że podczas wsadu nie można rzucić piłką.
- Prawda. Ale to było nierozważne. - skomentowął bandzior. - Trafienie do kosza z takiej pozycji.
- Pika pika.
- Ale właśnei tacy zawodnicy budują napięcie. - skomentował czerwony powstając z miejsca.
Jenny nie potrafiła za bardzo włączyć się do rozmowy. Nie miała okazji brać udziału w żadnych grach zespołowych, a jedyne na czym się znała na tyle aby stanowić jakieś wyzwanie to walka wręcz. Ale i tak przy silniejszym przeciwniku odpadała.
- Jakie są zasady? - zapytała się znienacka.
Czewrowny chłopak popatrzył na nią z dziwnym uśmeichem, poprawił czapkę i odszedł z rękoma w kieszenaich.
- Pika pika.
- Aktualnie - rzekł ten wyglądający groźniej - grają na ilość punktów. Specjalnych zasad tu nie ma. - Krótko omówił podstawowe zasady gry w kosza oraz założenia zwycięsta. Dzieci również dołączyły się do rozmowy doinformowując dziewczę... na swój własny sposób.
- Łącznie z ostatnim koszem mają 10 punktów przewagi - dodał drugi jegomość - i została jedna ćwiartka meczu. Może się dosiądziesz do nas i obejrzymy go wspólnie - zaproponował. - Przedstawiam dzieciom co się dzieje na boisku i tłumaczę postawy różnych zagrań i manewrów.
- A posłucham… co prawda szukam pewnej osoby, ale chyba nie zaszkodzi poznać zasady.
Jenny niespecjalnie przejmowała się tym jak wyglądają osoby z jakimi przebywa. Różne typki już widziała i różni oni byli. Zastanawiała się tylko czy chłopak w czerwonym miał jakiś problem.
Zaczął się kolejny i finalny fragment gry. Gry niezwykle zaciętej i szybkiej. Mężczyzna w okularach okazał się być całkiem miła osobą jak na mylny wygląd. Drugi staruszek był zwyczajny, lubił sport i słychać było to w jego słowach i opisie gry. Wyjaśniał popodstawowe rzeczy dzieciom w sposób zrozumialy i praktyczny.
- Ale szybko... - zachwyciła się mała dziewczynka
- Przechyliła ciało w strona w która zamierzała pobiec. Tym samym zmniejszyła delikatnie dystans. Ciało już samo zareagowało. Ale musicie wiedzieć że w takiej sytuacji nie mogła już zmienić decyzji.
- A ten chłopak za nią zrobił to w drugą stronę.
- Właśnie dla tego by mogli do siebie podać. Gdy dwie osoby biegną w tą samą stronę przeszkadza to w rozgrywce. Mają milejszą możliwość ruchów.
Złotowłosa wzbudzała podziw swoją grą, a gracze swoimi nagimi umięśnionymi klatami. Spoceni z uśmiechami rywalizacji. Aż trudno było oderwać wzrok. Momentami nawet Jenny zatracała się w wyobraźni.

Ale radosne okrzyki dzieci zwykle przywracały jej fason.
Jenny nie mogła zaprzeczyć, że hormony robiły swoje. Gdyby Susanoo nie wydawał się jakoś taki… nieobecny może coś by już było. Może zwyczajnie nie była w jego guście. Zdarzało się.
Dziewczyna zadreptała nogami przypominając sobie, że poza obolałym ciałem drażni ją inna frustracja. Co za bajzel...
Wynik zbliżył się do remisu. Przeciwnicy mieli jedynie punkt przewagi po zdobyciu ostatniego kosza. Wszyscy ciężko oddychali. Zostało już raptem 5 sekund. Wóz albo przewóz. Napięcie sięgało wysoko bo pozostała jedna akcja, ostatnia deska ratunku. Ale złotowłosa zdawała się mieć plan. Stojąc pod własnym koszem czekała na podanie i rozpoczęcie ostatniej akcji. Szybkie podanie. Obrót. Dziewczę przykucnęło uśmeichacjąc się pod nosem.
- A to skubana... - skomentował mężczyzna - chce zaryzykować.
Dziewczę wyskoczyło z przykucnięcia przybierając postawę do rzutu. Zaczęła opadać na plecy. Czas jakby zwolnił, ale było to jedynie odczucie. Wyrzuciła piłkę pionowo w górę. Gwizdek końca meczu. Piłka szybuje powoli. Wszyscy wstrzymali oddech. Zaczyna opadać... Kosz bez dotknięcia obręczy. Buzzer Beater.
3 punkty zostały naliczone. Zwyciężyła drużyna dziewczęcia. Wszyscy powstali by oddać aplauz.
- Ma twój styl i tą samą aurę charakteru. Twoja wychowanka? - zapytał głos Susanoo siadając przy Jenny. - Kagetora.
- Ooo! Nadal masz dobry wzrok. Susanoo. Dobrze cię widzieć całego i zdrowego. - odparł mężczyzna wyjaśniający grę dzieciom i żegnając ich machaniem dłoni.
- A więc to twój przyjaciel - dziewczyna uśmiechnęła się. Nie była by wstanie stwierdzić że to mędrzec. Przecież każdy może mieć małego hopla na punkcie sportu.
- Jenny miło mi - wstała i podała rękę.
- Kagetora - uścisnął dłoń niczym nie wyróżniający się staruszek. - Niezwykłe cię tu widzieć.
- To zasługa Jenny. Gdyby nie ona zapewne jeszcze długo byśmy się nie widzieli.
- Ludzie lubią mielić jęzorami. Zdążyłem się już tego i owego dowiedzieć.
- Rozumiem.
- No ale... raczej nie przyszliście do mnei tylko na pogaduszki. Czy może się mylę? - pod jego nogi podtoczyła się piłka.
- Szukamy najlepszego sposobu na dostanie się do Złotego Miasta. Poprzednio Alex mnie przeniosła, ale nie wiem czy będzie mogła tym razem. Po prawdzie Susanoo powiedział, że może będziesz umiał pomóc i nie było czasu sprawdzić.
Mężczyzna podrapał się po brodzie. Nogą podbił piłkę, tak że wylądowała ona na jego czole. Utrzymując balans zastanawiał się nad czymś, a robił to tak naturalnie jakby poruszająca się piłkę była częścią jego ciała.
- Skok raczej by was zabił. - zamruczał pod nosem - Skydiving. Przy tej wysokości powinniście dotrzec co najwyżej do oazy. Ale trzeba wziąść pod uwagę to że na pustyni, w jej górnych warstwach znajdują się prądy nośne. Nie widze szybkiego sposobu by tam dotrzeć.
Jenny nagle oświeciło.
- A może Fengraherm by nas podrzucił… - powiedziała na głos. Sprawdziła swój kolczyk. Gdyby Fen był niedaleko strzałka zaczęła by się poruszać i wskazywać jego pozycje.
- Kagetora chciała bym się dowiedzieć czy znasz sztuki walki wręcz? Dla potężniejszych osób nie stanowię raczej większego wyzwania i szukam nauczyciela.
- Znam, nie znam. Kwestia podejścia.
- Staruszku...
- Rogaczu... - odparł z uśmeichem... - Musiał bym wiedzieć czy się nadasz. Bo wszakże ciało jest jedną z najpotężniejszych broni. Miecz sam z siebie nie jest groźny. Zagrożenie stanowi człowiek który go trzyma. No powiedzmy... nie do końca zagrożenie. Wszak i bez broni da się go pokonać. Chcesz bym cię sprawdził...
- Tak.
- Zatańcz. - rzekł z uśmiechem.
Przez ułamek sekundy bardka zastanawiała się czy nie chodzi o jakieś ukryte znaczenie. Na przykład pokazanie ruchów jakie potrafiła. Szybko porzuciła te myśli i cicho zanuciła sobie jakąś w miarę łatwą do zatańczenia melodię.
https://www.youtube.com/watch?v=E04q17EiBgI
Jej pierwsze ruchy były wielce nieporadne. Przez te wszystkie lata nigdy jakoś nie miała okazji potańczyć. Nie porządnie. Pogo w klubie lub zwykłe gibanie nie było specjalnie porządną formą tańca. Koniecznym okazało się zapożyczenie ruchów z samoobrony. Wciąż jednak było coś nie tak. Zdeterminowana dziewczyna nie chciała jednak odpuścić dopóki nie poczuje że jest w porządku. Przynajmniej dla niej. Nie mając żadnej zagranej melodii, tylko tę co sama nuciła, gubiła rytm. Zła na siebie skoncentrowała się mocniej na tym co śpiewała. Pozwoliła aby muzyka wypływająca z jej ust powracała do niej i kierowała jej ciałem. Zielona łuna rozświetliła się wokół jej ciała, wystrzeliła równie zieloną i świetlistą pięciolinią aby na koniec powrócić do niej, opatulając jej ciało. W tym momencie pulsujący rytm rozbrzmiał w jej głowie nadając rytm jej ciału. Zjednoczona z muzyką, która towarzyszyła jej przez większość jej życia, poczuła się… lepiej.
Od razu było widać poprawę. Szczególnie kiedy obaj panowie mogli też usłyszeć co śpiewa i upewnić się, że faktycznie nie jest to zwyczajny chaos. Nieco improwizajci i wyraźne zaporzyczenia zgubiły się pomiędzy obrotami i wyskokami. Przyspieszając rytm poruszała się coraz szybciej i szybciej aż sięgnęła szczytu swoich możliwości.
Jenny padłą na ziemię nie miała już siły. Śpiewanie i tańczenie było znacznie bardziej męczące niż każda z tych czynności osobno. Nawet tak wytrzymała jak na ludzkie standardy Musiałą się w końcu zmęczyć.
- Hyyyy… yyyych… czy… to… wystarczy..? - zapytała dysząc ciężko.
- To taniec deszczu? - zapytał gdy spektakl się skończył.|
- Eeee… nie? Nie wiem… po prostu… tańczyłam do muzyki… dla muzyki… - wydyszała dziewczyna. Nie wiedziała nawet, że jest jakiś rodzaj tańca nazywa się deszczowym.|
- Powiem wprost. Brakuje ci czegoś więcej niż sztuk walki. Brakuje ci podstaw. Końcówka w miarę ładna, ale to nie twoja zasługa tylko tej mocy. Balans ciała... ech... kiepsko.
- Sensei! Widziałeś mój rzut? - zapytała złotowłosa zbliżając się do nich. - To był taniec deszczu? - zapytała niepewnie.

- Poniekąd. - stwierdził Kagetora zakrywając usta pod którymi zapewne krył się uśmiech. - Ładny, celny, choć strasznie ryzykowny Aleksjo. Mogłaś wszakże podać do kogoś bliżej. Wtedy rzut był by pewniejszy. Ale układ ciała ładny. Pozwól że przedstawię ci tą dwójkę - skazał na Jenny i Susanoo. - Susanoo Mędrzec Istnienia i mój przyjaciel. A to Jenny jego uczennica, zapewne.
- Alexandra Garcia w skrócie Aleksja. Miło poznać. - Ukloniła się delikatnie potrząsając “argumentami”.
- Moja uczennica i następczyni.
- Jenny Miło mi… fajne cycki - wskazała palcem bez żadnego zażenowania na biust kobiety. Była zmęczona i jakoś było jej wszystko jedno. Jej z resztą nie były jakoś specjalnie mniejsze.
- I protestuje! Moja moc, to również moje umiejętności - wystawiła język do starca zaczynając się już powoli podnosić.
- Muzyka jest częścią tego co lubię… mnie… nawet jeśli nie miałam okazji do niej tańczyć…
- Dzięki - odparła aleksja zbliżając się i spoglądając jej prosto w twarz. - Ładna jesteś. - stwierdziła i nim Jenny zareagowała w jakikolwiek sposób ich usta złączyły się w pocałunku z językiem. Dość długim pocałunku.
- Ona tak...? - zapytał niepewnie Susanoo zamykając otwarte ze zdziwienia usta.
- No dość często jej się zdarza. Ale głównie z dziewczętami.
- Acha. Następczyni?
- Widzisz stary przyjacielu starzeję się.
- Ludzki żywot jest taki krótki.
- Nie przeczę. Nie wiem ile będę jeszcze w tym świecie, a ona ma potencjał w tej samej dziedzinie. Dlatego...
- Tylko dla tego - spojrzał na niego zerkając na jej kształty.
- Nie tylko... - uśmiechnął się przyjaźnie staruszek. - Ale głównej mierze.
- Yhy.
Gdy panowie tak sobie gadali Aleksja nie przestawała całować Jenny. Mocny uścisk zawodniczki nie pozwalał się wyswobodzić słabszej. Mimo, że Jenny nie miała nic przeciwko całowaniu się z osobą tej samej płci, aż tak szybko nie przechodziła do akcji. Szczególnie tak długiej… I w taki sposób. Dziewczyna powinna nauczyć się kilku rzeczy.
Bardka machnęła przedramieniem kilka razy aby zwrócić uwagę Susano. Ze zmęczoną miną wskazała palcem na całującą ją kobietę.
Susanoo widział to co robi Jenny. Ponownie zerknął na mędrca ciała.
- Na pewno nic się nie da zrobić.
- Wszystko się da... tylko potrzeba czasu. Przydał by się jej balans ciała jako podstawa do sztuk walki. Unik i odpowiedni styl wykorzystujący jej kobiece ciało. Ze stylem walki nie pomogę... nie moja broszka. Ale całą resztę jestem w stanie jej nauczyć. Potrzeba jednak sporo czasu.
- No nie wiem czy Jenny bedzie chciała poświecić teraz tak dużo czasu. A coś innego? Ma bardzo dobry słuch. Bardzo dobry.
- Moc słuchu?
- Raczej dźwięku, ale zdają się mieć podobnie działać.
- Hmm... - spojrzał na całujące się panie. - Jest coś, choć tego jeszcze nie próbowałem. Mało kto ma taką moc. Alexjo i Jenny, mam propozycję.
Złotowłosa przerwała pocałunek puszczając z objęć Jenny. Po uśmiechu zdawała się być zadowolona. Jenny zaś miała kilka rzeczy do powiedzenia.
- Dobra słodziutka - przystawiła środkowy palec do jej klatki piersiowej. - Po pierwsze sam komplement nie wystarczy, po drugie nie tak długo, a po trzecie nie tak mocno - dziewczyna patrzyła z wyższością na zawodniczkę.
- Ale da się tego nauczyć - wyszczeżyła się.
- Chcę żebyście rozegrały parę meczy, nim skołuję kogoś do sparingu.
- No to spróbujmy - Jenny się uśmiechnęła lekko i z wyzwaniem w oczach spojrzała na Aleksję.|
Udały się na boisko.
- Dobra. Zasady są proste. Gracie 1vs1. Zwycięstwo będzie wtedy gdy Jenny zdobędzie choć 1 kosz. Nie faulujcie się, nawet jeżeli faule się nie liczą. A ty Aleksjo... możesz iść na całość. Jenny. Przy dobrych wiatrach powinnaś załapać o co chodzi w ciągu kilku rozgrywek. Jednak opanowanie tego co czego chcę cię nauczyć... zajmnie trochę czasu. I jeszcze jedno naturalnych odruchem jest próba korzystania z tego co oczywiste. Ale nie zawsze jest to właściwe. Kieruj się tym, w czym jesteś dobra.
- Może się założymy? - zagadnęła z uśmiechem blond włosa. - Nie sądzę by ci się udało. A wyglądasz smakowicie. - pokazowo oblizała wargi.
- No jasne załóżmy się, ja tylko zmęczona jestem - zarówno na uśmiechniętej twarzy jak i głosie bardki mocno przemijał się sarkazm. Co z tego, że tamta też ganiała na polu dużo wczesniej.
- Na twoje szczęście tworzono nas abyśmy mogli długo pracować, to i chwila oddechu pozwoli mi nieco zregenerować siły.
Obie panie stanęły przed sobą i zaczęły grę. Ciężej było grać jeden na jeden, bo nie było do kogo podać i trzeba było się zmagać z przeciwnikiem samemu. Dodatkowo Jenny nie do końca wiedziała jak wyglądają zasady i robiła wiele błędów.
Po wielu nieudanych próbach Jenny zaczynała rozumieć o co morze biegać.
Czuła że musiała być szybsza. Nie tylko co na ciele, ale i na umyśle. Musiała starać się przechytrzyć przeciwnika i pierwszej zadać cios… albo kosz w tym momencie. Próbowała.
Jednak wciąż nie nadążała nad sprawnością blondwłosej. Jednak w przyszłości miało to ulec zmianie. Na razie pozostawiła sobie za cel by się zrewanżować.
Mecz zakończył się nie powodzeniem. Trza było wrócić i zrelacjonować własne osiągnięcia obojgu mędrcom.
- Jestem pozytywnie wyczerpana - wysapała Jenny powracając do facetów. - No i nie wygrałam.
- To widziałem. - stwierdził z uśmeichem mędrzec. - Ale próbowałaś. To się chwali. Ale czemu starałaś się być szybsza? - zapytał z raczej zmęczoną miną. - Susano mówił, że masz dobry słych czemu tego nie starałaś się wykorzystać?
Jenny zwęziła oczy wpatrując się w mędrca.
- Bo to są dwie różne rzeczy? Nie usłyszę jej zamiarów, ale mogę je spróbować przewidzieć i zadziałać przeciwko nim - bardka poczuła się lekko zadrażniona. Nie umie czytać w myślach, słuchanie nie powie jej czy co zamierza zrobić przeciwnik. Mięsień się gnie i wydaje dźwięk, ale to nie jest tak, że powie jej to cokolwiek o zamiarach drugiej osoby.
- Czy na pewno? - zapytał z uśmiechem jakby czytając jej w myślach. - Ciało człowieka składa się 206 kości i blisko 500 mięśni. Co przekłada się na mniej więcej 40% masy ciała. Cały ten układ nie pozostaje w bezruchu, chociażby przez wciąż bijące serce. Nie doceniasz jak skomplikowany jest nasz organizm. Zapewne myślisz, że do zwykłego zgięcia palca czy ruchu głowy wystarczy jeden mięsień. Mylisz się... Aby wykonać tak prosty gest - ostentacyjnie pokazał język - potrzeba całego zespołu mięśni. Zespołu który tworzy pewną ścieżkę. Nie każe ci nauczyć się za co odpowiada każdy mięsień, każda kość. To należy do nauki Aleksji. Mówię ci byś poprzez doświadczenie nauczyła się rozpoznawać ścieżki i układy mięśniowe. Nie nauczę cię walki bo brak ci podstaw, nauczę cię natomiast przewidywać ruchy wroga. Bo wiedząc co zamierza będziesz miała większą szansę na przeżycie.
Susanoo przytaknął zadowolony. Właśne w takich momentach wiedza mędrców pokazywała swoja potęgę.
- Więcej wiary w siebie, Jenny. To czego chcę cię nauczyć można osiągnąć tylko mając odpowiednie predyspozycje.
- Och… w takim razie będę ciężko pracować! - Jenny uśmiechnęła się i jak zaczęła z niej wręcz promieniować pozytywność. Wyciągnęła rękę do mędrca. Uścisnęła z nim dłoń pożądanie potrząsając i pociągnęła do siebie. W jednej chwili założyła proste trzymanie i samej rzucając się na ziemie przerzuciła mędrca nad sobą ku jego upadkowi. Teraz ona i on leżeli na ziemi.
- Brak mi podstaw my ass - warknęła.
- Ouuu.. - stęknął staruszek, a Aleksandra parsknęła śmiechem.
- Rozłożyła cię na łopatki. - stwierdził Susanoo podając im pomocne dłonie.
- Na to... nie byłem... przygotowany... Au! Ale cieszy mnie że ma choć zapał.
- Żeby jej zapał nie wyszedł ci bokiem. - stwierdziła blondyna tocząc piłkę z jednej dłoni do drugiej po swoich plecach. - Proszę proszę, że też udało ci się to z tak kiepską postawą ciała. - przez moment, w czasie gdy mędrzec i Jenny podnosili się z podłoża, oczy dziewczęcia lśniły luminescencyjnym błękitem. - Sensei. Pozwól Mi, zająć się jej nauką walki. Znam chyba kogoś odpowiedniego do tego zadania. - rzuciła piłkę w stronę piosenkarki.
Ta ją złapała zręcznie zadowolona, że udało jej się postawić na swoje.
- Przepraszam - mruknęła do starca i zaraz zwróciła się do Aleksji. - Jeśli chcesz mnie uczyć z chęcią przyjmę nauki. Póki nie dowiem się co z moją gitarą i tak nie ruszę się stąd… a może zostanę dłużej aby potrenować. Zobaczy się. Generalnie zamierzam się udać do złotego miasta w jakikolwiek sposób mi przyjdzie to zrobić. Może odnajdę Alex i one będzie mogła nas przenieść, a może podlecę część lotną… jak będę miała pilota, albo kogoś kto mi wytłumaczy jak to działa - uśmiechnęła się krzywo wiedząc że może się to skończyć dziwnie. Niby była pod bramą i tam mogła by też się czegoś dowiedzieć… ale kusiło ją Złote Miasto. To był jej cel i zamierzała go osiągnąć. Z determinajcą na twarzy spojrzała na blondwłosą. Odrzuciła jej piłkę.
- A więc bierzmy się do roboty.
 
Asderuki jest offline