Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2015, 16:05   #13
Drahini
 
Drahini's Avatar
 
Reputacja: 1 Drahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumny
Shavri i Gergo przed karczmą

Shavri wyszedł pierwszy z gospody i poczekał aż Gergo do niego dołączy. Kobold wyszedł za sympatycznym wysokim. Ostatecznie okazało się, że nie było tak źle jak się obawiał, ale ilość słów które musiał wypowiedzieć i pytania na które by pewnie wciąż musiał odpowiadać sprawiły, że wychodząc odetchnął z ulgą. Kuśtykał za swoim nowym towarzyszem, starając się trzymać w jego cieniu. Nie odeszli od karczmy zbyt daleko. Stanęli w plamie cienia kilkanaście metrów dalej, mają doskonały widok na wejście do “Złotego Rogu” w razie gdyby reszta towarzystwa zdecydowała się jednak w końcu wyjść. Shavri z ulgą zrzucił z pleców swój plecak i zaczął w nim gmyrać.
- Głodny? - zapytał, nie przerywając przeszukiwania tobołka.
Kobold oblizał się odruchowo
- Nie zjem twojego szczura, obiecałem - zapewnił.
Shavri znów się uśmiechnął. W końcu udało mu się wyciągnąć z plecaka jedno z czterech zawiniątek z racjami żywnościowymi, jakie ze sobą spakował. Pachniało tych dziwnym zapachem suszonego mięsa. Shavri rozwinął mały pakunek i wyciągnął go w stronę kobolda, sam częstując się paskiem suszonej wołowiny.
Kobold wahał się przez chwilę. Chcieli go otruć? Odciągnąć od reszty i wykończyć? Tylko po co tak kombinować, nikt na świecie nie ma problemów z mało subtelnym zarąbaniem kobolda. W zasadzie sam miał to niedługo robić.
W końcu przyjął kawałek mięsa i zjadł, głośno mlaskając. Smakowało inaczej, niż rzeczy które zwykł jadać, ale nie robiło mu to różnicy. Kobold zje wszystko.
Przyszła mu do głowy pewna myśl.
- Pierwszy raz widzisz... Widzi pan kobolda? - zapytał cicho.
- Tak. Pierwszy raz. Dużo słyszałem o Twoich pobratymcach, trochę też czytałem, ale cieszę się, że w końcu mogę jakiegoś poznać osobiście. Jesteś inny, niż sobie to wyobrażałem. Przypominasz mi te rysunki smoków, które tak uwielbiałem jako szczeniak.
Człowiek sięgnął do zawiniątka i drugą ręką wyciągnął kawałek suchara. Przyłożył go do kołnierza i cierpliwie czekał, aż Bijak wyciągnie go z jego palców szybkim acz delikatnym ugryzieniem. Rozległo się cichutkie chrupanie.
- Nie krusz - poprosił swoją szczurzycę, choć wiedział, że to i tak bezsensowne. Uśmiechnął się do kobolda i wyciągnął w jego kierunku prawą dłoń. - A w ogóle to jestem Shavri.
Kobold uścinął dłoń, zastanawiając się gorączkowo czy robi to dobrze.
- Nie podaje się ręki koboldowi i przede wszystkim nie karmi się kobolda... - powiedział cicho.
- Dlaczego?
- Bo kobold rękę najpewniej odgryzie.
Shavri zadumał się przez moment i puszczając zaskakująco ciepłą dłoń kobolda, powiedział: - Ale moja ręka jak widać na razie trzyma się całkiem nieźle ramienia. Wiesz, nie każdy szczur to szkodnik, a nie każdy kobold to utrapienie. - A po na myślę dodał jeszcze nieco ciszej, ale wciąż doskonale słyszalnie: - Nie każdy człowiek zachowuje się po ludzku.
W tym momencie otworzyły się drzwi gospody i wyłoniła się z nich łuczniczka.
- No to ręki nie odgryzie, ale w nocy do butów naszcza, albo złoto chyłkiem ukradnie. Nie przypominasz panie innych wysokich.
- Gergo, nie jestem niczyim panem - Shavri spróbował jeszcze raz spokojnym tonem i zaczął na powrót nakładać na siebie ciężki plecak. - Zdaje się, że nasi towarzysze się pozbierali w końcu. Dołączymy do nich…? - urwał, bo znowu wydawało mu się, że w wąskich zaułkach między domami dostrzegł znajomo wyglądający, duży cień na czterech łapach. Trwało to jednak tylko chwilę i Shavri wrócił spojrzeniem do kolejnych osób, wychodzących z karczmy.
 
Drahini jest offline