Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2015, 16:26   #81
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
JD z rezygnacją podniósł rękę, by przesunąć nią po czole, a następnie skroni. Gest bardzo zmęczonego człowieka, czy raczej - wampira.

- Drodzy bracia Kainici... - zaczął, nie tak znowu głośno, by nie zostać posądzonym o łamanie Maskarady. - Wystarczy jak powiem, skąd przybywam. Ja i mój drogi towarzysz, przez los połączeni okrutnie.

Minęła krótka chwila, którą spożytkował na wymyślenie dalszego ciągu. Było o wiele ciężej, gdy nie mógł zagrać kartą pomocnika Archonta.

- Otóż przybywam z Rostocku, miasta nie tak daleko położonego i ostatnio w nikczemności tamtejszych Spokrewnionych rozsławionego. Książę Mścisław, typ okrutny i bezwzględny, spiskował z hrabiną Aldoną, znaną z łamania Maskarady i szczególnego zamiłowania do dzieci - w tym momencie poklepał Erou po ramieniu. - Ten sam książę Mścisław, prywatnie miłośnik diablerii, polował na Spokrewnionych i przechowywał ich w więzieniu ukrytym pod kopalnią nieopodal miasta. Przedwczoraj Toreador, wczoraj Nosferatu i wreszcie miała przyjść kolej moja, Brujaha, na śmierć ostateczną, gdy nagle cudowna kompanija nieznanego mi Archonta i jej mężnego pomocnika sprawę wykryła i rozwiązała. Cudem z życiem wyszliśmy.

Rozejrzał się delikatnie dookoła, w poszukiwaniu ewentualnych dróg ucieczki.

- Więziony przez lat dziesięć byłem! - krzyknął, wkładając w to tyle charyzmy, ile posiadał. - Wreszcie na wolność wypuszczony, chciałem do ojczyzny wrócić, do Księcia mojego, w którego wiara jako jedyna mi pozostała.

Spojrzał w bok, jak gdyby melancholijnie wspominał utraconych braci z koterii.

- Dlatego tutaj jestem, z powrotem czysty, z powrotem w ubraniu godziwym i z nadzieją ku przyszłości spoglądający. W trakcie mojej pielgrzymki odwiedziłem to wspaniałe miasto, jednak zastraszony, zdecydowałem się nie wkraczać do Elizjum. Otóż... po tym całym czasie lat dziesięciu... czuję strach, jakiego w całym nieżyciu nie czułem! Strach, uczucie znane, po Spokrewnieniu nie mija, lecz wzrasta. Natomiast po niewoli osiąga apogeum, w którym tkwi i rządzi psychiką Kainity. Moją psychiką. W tym momencie obawiam się Książąt i Rad wszystkich miast niemieckich, gdyż jeden z ich przedstawicieli tak mnie potraktował i taką szkodę wyrządził! Dlatego napotkania Rodziny uniknąć chciałem, co jak widać, na dobre mi nie wyszło.

Mocno przymknął powieki, by wyglądać na bardzo smutnego. Przez chwilę miał wrażenie, że z powrotem - jak za śmiertelnego życia - przewodzi sekcie i wykłada kazanie na ambonie. Jedynie składnia się różniła, zupełnie przestarzała, ale miał nadzieję, że dodaje mu ona w oczach Kainitów i do nich trafia.

- Teraz odejść nam pozwólcie, żeby na powrót miasto niemieckie nas nie gnębiło. O Hamburgu, perle północy, i tutejszych Kainitach słyszeliśmy same wspaniałe rzeczy i prosimy jedynie, by rostockich błędów nie popełniano i nie więziono Spokrewnionych, gdzie nie przynależą.

Starał się spoglądać prosto w oczy na przemian i wisielcowi, i damie Nosferatu. Choć w przypadku tej drugiej sprawa nie była prosta, gdyż jej brzydota oślepiała i wytrącała z równowagi. Mimo to JD starał się, jak mógł.

- Proszę zwrócić uwagę, że staraliśmy się frasunków nie przysparzać i nasza obecność w mieście nie pociągnęła za sobą ani jednej ofiary. Jedynie moje serce pozwoliło zbłądzić w kierunku tej oto damy, Amalii, z którą, jak wtedy sądziłem, szczególna więź mnie połączyła. Okoliczności każą jednak sądzić, że pomyliłem się w osądzie i moje uczucie odwzajemnione nie zostało. Zawody miłosne, jak widać, przytrafiają się nie tylko ludziom - rozłożył ręce, a następnie skierował swoje słowa do pokojówki. - Jeżeli ze mną być nie chciałaś, wystarczyło jedno słowo wypowiedzieć. Przecież nie mógłbym kogokolwiek zniewolić po tym, jak mnie tak zniewolono.

Następnie zwiesił głowę, czekając na werdykt. Miał nadzieję, że nie zostanie zmuszony do ucieczki. I choć sam, ze swoją prędkością, być może dałby radę wydostać się, to z Erou pod pachą... nie był wcale pewny.
 
Ombrose jest offline