Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-04-2015, 16:26   #81
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
JD z rezygnacją podniósł rękę, by przesunąć nią po czole, a następnie skroni. Gest bardzo zmęczonego człowieka, czy raczej - wampira.

- Drodzy bracia Kainici... - zaczął, nie tak znowu głośno, by nie zostać posądzonym o łamanie Maskarady. - Wystarczy jak powiem, skąd przybywam. Ja i mój drogi towarzysz, przez los połączeni okrutnie.

Minęła krótka chwila, którą spożytkował na wymyślenie dalszego ciągu. Było o wiele ciężej, gdy nie mógł zagrać kartą pomocnika Archonta.

- Otóż przybywam z Rostocku, miasta nie tak daleko położonego i ostatnio w nikczemności tamtejszych Spokrewnionych rozsławionego. Książę Mścisław, typ okrutny i bezwzględny, spiskował z hrabiną Aldoną, znaną z łamania Maskarady i szczególnego zamiłowania do dzieci - w tym momencie poklepał Erou po ramieniu. - Ten sam książę Mścisław, prywatnie miłośnik diablerii, polował na Spokrewnionych i przechowywał ich w więzieniu ukrytym pod kopalnią nieopodal miasta. Przedwczoraj Toreador, wczoraj Nosferatu i wreszcie miała przyjść kolej moja, Brujaha, na śmierć ostateczną, gdy nagle cudowna kompanija nieznanego mi Archonta i jej mężnego pomocnika sprawę wykryła i rozwiązała. Cudem z życiem wyszliśmy.

Rozejrzał się delikatnie dookoła, w poszukiwaniu ewentualnych dróg ucieczki.

- Więziony przez lat dziesięć byłem! - krzyknął, wkładając w to tyle charyzmy, ile posiadał. - Wreszcie na wolność wypuszczony, chciałem do ojczyzny wrócić, do Księcia mojego, w którego wiara jako jedyna mi pozostała.

Spojrzał w bok, jak gdyby melancholijnie wspominał utraconych braci z koterii.

- Dlatego tutaj jestem, z powrotem czysty, z powrotem w ubraniu godziwym i z nadzieją ku przyszłości spoglądający. W trakcie mojej pielgrzymki odwiedziłem to wspaniałe miasto, jednak zastraszony, zdecydowałem się nie wkraczać do Elizjum. Otóż... po tym całym czasie lat dziesięciu... czuję strach, jakiego w całym nieżyciu nie czułem! Strach, uczucie znane, po Spokrewnieniu nie mija, lecz wzrasta. Natomiast po niewoli osiąga apogeum, w którym tkwi i rządzi psychiką Kainity. Moją psychiką. W tym momencie obawiam się Książąt i Rad wszystkich miast niemieckich, gdyż jeden z ich przedstawicieli tak mnie potraktował i taką szkodę wyrządził! Dlatego napotkania Rodziny uniknąć chciałem, co jak widać, na dobre mi nie wyszło.

Mocno przymknął powieki, by wyglądać na bardzo smutnego. Przez chwilę miał wrażenie, że z powrotem - jak za śmiertelnego życia - przewodzi sekcie i wykłada kazanie na ambonie. Jedynie składnia się różniła, zupełnie przestarzała, ale miał nadzieję, że dodaje mu ona w oczach Kainitów i do nich trafia.

- Teraz odejść nam pozwólcie, żeby na powrót miasto niemieckie nas nie gnębiło. O Hamburgu, perle północy, i tutejszych Kainitach słyszeliśmy same wspaniałe rzeczy i prosimy jedynie, by rostockich błędów nie popełniano i nie więziono Spokrewnionych, gdzie nie przynależą.

Starał się spoglądać prosto w oczy na przemian i wisielcowi, i damie Nosferatu. Choć w przypadku tej drugiej sprawa nie była prosta, gdyż jej brzydota oślepiała i wytrącała z równowagi. Mimo to JD starał się, jak mógł.

- Proszę zwrócić uwagę, że staraliśmy się frasunków nie przysparzać i nasza obecność w mieście nie pociągnęła za sobą ani jednej ofiary. Jedynie moje serce pozwoliło zbłądzić w kierunku tej oto damy, Amalii, z którą, jak wtedy sądziłem, szczególna więź mnie połączyła. Okoliczności każą jednak sądzić, że pomyliłem się w osądzie i moje uczucie odwzajemnione nie zostało. Zawody miłosne, jak widać, przytrafiają się nie tylko ludziom - rozłożył ręce, a następnie skierował swoje słowa do pokojówki. - Jeżeli ze mną być nie chciałaś, wystarczyło jedno słowo wypowiedzieć. Przecież nie mógłbym kogokolwiek zniewolić po tym, jak mnie tak zniewolono.

Następnie zwiesił głowę, czekając na werdykt. Miał nadzieję, że nie zostanie zmuszony do ucieczki. I choć sam, ze swoją prędkością, być może dałby radę wydostać się, to z Erou pod pachą... nie był wcale pewny.
 
Ombrose jest offline  
Stary 23-04-2015, 08:38   #82
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Nosferatu wybuchnęła śmiechem, który sprawił, że dreszcz przepełzł po plecach Ashforda. Gdyby z tym śmiechem odgrywała w jakimś filmie rolę czarownicy, z pewnością mogłaby ubiegać się o statuetkę Oscara. Jej partner nie wydawał się jednak poruszony przemową Brujaha.

- Z tego co mi wiadomo nasza... organizacja istnieje dłużej niż 10 lat - rzekł beznamiętnie. - Co więcej, obowiązek przedstawienia się księciu danego miasta został wprowadzony w roku 1789. To już ponad 200 lat, dlatego wątpię aby szanowny pan o tym nie wiedział. Zatem OSTATNI raz prosimy o przedstawienie się i udanie z nami do siedziby księcia. Tam sprawdzimy pana tożsamość, a książe lub jego przedstawiciel zdecyduje czy weźmie tę łzawą historyjkę pod uwagę i puści pana wolno. Przy dobrych wiatrach jeszcze dzisiejszej nocy może być pan na swoim stateczku. Przy złych... - mężczyzna uczynił wymowny gest na swojej szyi.

JD zmarszczył brwi i zagryzł język, powstrzymując złość. Trudno było opanować gorącą krew, uderzającą do głowy i rąk. Chciało się wrzeszczeć, chciało się bić. Klanowy temperament. Jeżeli go nie uspokoi, dojdzie do katastrofy. Bestia nigdy nie spoczywała, czasami dokuczała nawet bardziej, niż zwykle.

"Nie mogę z nimi pójść. Pytania doprowadzą do kolejnych pytań."

Nie wierzył też ich zapewnieniom.

- Dość już powiedziałem - mruknął, po czym pochylił się i przerzucił sobie chłopca przez ramię. Erou stęknął lekko, gdy uderzył brzuchem o bark wampira.

JD jeszcze raz spojrzał na wisielca, starając się złagodzić własny gniew, gdy centymetr przed twarzą przeleciało mu ciężkie, metalowe wieko od kontenera. Pojawiło się znikąd i roztrzaskało na budynku obok. W tej samej chwili woda zaczęła płynąć w górę rynny, a drabinka prowadząca na dach odczepiła się i uderzyła o podłoże. Śmieci - skórki od bananów, pojemniki po chemikaliach, dziecięcy plastikowy telefon - podryfowały, niczym grupa astronautów zawieszonych w kosmicznej próżni.

Ashford wytrzeszczył oczy… już to kiedyś widział! Wtedy, w restauracji w Wenecji, gdy zabił pierwszy raz… działo się podobnie. Dziwne, telekinetyczne omamy, wysiadająca elektryczność. Zjawiska o dzikim, pierwotnym charakterze, zdawałoby się - niekontrolowane. Anomalie o niewiadomym pochodzeniu i zapewne zmierzające donikąd. JD uznałby, że to piękne, lecz w rzeczywistości bał się, i to bardzo.

Obrócił się na pięcie i pomknął do przodu, korzystając z Akceleracji. Chciał uciec i uznał, że Nosferatu mogła być wolniejsza od niego, czy wisielca - dlatego zdecydował się przemknąć obok niej. Właściwie nie rozmyślał nad tym, po prostu kierował się instynktem.
 
Ombrose jest offline  
Stary 10-05-2015, 10:36   #83
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
JD Ashford usłyszał jeszcze przekleństwo z ust nieznajomego wampira, lecz nie oglądał się, nie miał czasu do stracenia. W duchu liczył tylko na to, że Knutsonowie przygotowali statek i nie będą ociągać się z wypłynięciem. Jak wiele czasu mógł zyskać? Minutę? Dwie? Czy to na pewno wystarczy? Może lepiej się gdzieś ukryć? Tylko gdzie mógł się schować obcy, w mieście, gdzie ścigające go wampiry z pewnością znały każdy kąt?

Nie. Musiał zaryzykować i dostać się na statek. Nie bacząc na nic, wpadł efektownym ślizgiem na pokład Anny Marii, ramionami osłonił tylko głowę Erou, by chłopak jak najmniej ucierpiał podczas upadku.

- Wypływamy, gazem!JD krzyknął na starego kapitana.

Ten, zauważywszy, ze pasażer wrócił, już miał chyba skomentować fakt, że jachty bynajmniej na gaz nie są, lecz poważna mina Brujaha zniechęciła go. Widać nie pierwszy raz miał na pokładzie uciekiniera.

- Forsa nie byłaby forsą, gdyby nie śmierdziała – mruknął tylko pod nosem.

Wraz z synem zabrali się do pracy i już kilkanaście sekund później Anna Maria odbiła od brzegu. Ashford począł sprawdzać co z Erou, na szczęście chłopak (który wreszcie przestał się do niego tulić) nie miał nawet zadrapania.

- Jesteśmy szczę…

Słowa uwięzły w gardle JD wraz z potworną falą bólu, która go zalała.

Choć statek dzieliło od nadbrzeża co najmniej kilkadziesiąt metrów, odległość ta nie ustrzegła ich jednak całkiem przed zemstą wampirów. Najwyraźniej chudzielec posiadał moc Potencji, bowiem do wyrwania znaku „Zakaz pływania” i rzucenia nim na tak znaczącą odległość, potrzeba było nieludzkiej siły.



Słupek, na którym osadzony był znak – niby włócznia - trafił zaskoczonego Brujaha prosto w pierś i przebił ją na wylot, przygwożdżając wampira do pokładu statku.

- Tatoooo! – krzyknął wystraszony Erou, jak gdyby mógł zobaczyć co się stało.

Na szczęście kolejny taki pocisk nie trafił nawet w pokład, a po chwili Anna Maria znalazła się poza zasięgiem wampirów. Uciekli. Było to jednak niewielkie pocieszenie.

Pomijając straszliwe cierpienie, JD miał na głowie 2 nowe problemy: jak wytłumaczy sytuację Knutsonom oraz… skąd weźmie krew, niezbędną mu teraz do regeneracji i tego, by okiełznać Bestię?
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 17-05-2015, 18:56   #84
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
JD miał wiele dobrych powodów, by doprowadzić misję do końca.
1. Uratuje w ten sposób Krwawą Mary z wiedeńskich lochów.
2. Zapewni bezpieczeństwo Erou, którego polubił - nawet jeżeli będzie to równoznaczne z przemianą w wieczne, wampirze dziecko.
3. Oczyści się z przewinień przed Radą Camarilli.
Teraz jednak bardzo szybko i znienacka powstał kolejny motyw osobistej wendetty, czyli:
4. Po tym wszystkim, jako pomocnik Archonta, u boku swojej matki wróci do tego przeklętego miasta, oskarży dwóch jego przedstawicieli o BRUTALNE POGWAŁCENIE MASKARADY, co będzie oznaczać ŚMIERĆ OSTATECZNĄ. I postara się, by był to wyrok BEZAPELACYJNY. Właśnie tak.
W trakcie jego wykonywania spojrzy w oczy wisielcowi i zapyta, czy zna rok ustanowienia Maskarady tak dobrze, jak obowiązku przedstawiania się księciu danego miasta.

Oczywiście nie była to pierwsza myśl Ashforda po tym, jak został nabity na znak portowy. Na samym początku kwitł jedynie ból i strach o własne życie. Gdy z przekleństwami na ustach usunął metal z ciała, a rana zaczęła się goić, sprawdził, czy z Erou wszystko w porządku. Następnie wzrok przesunął na Knutsonów, co przypomniało o Tradycjach i Głodzie. Wszystko w tej kolejności.

- Tak, płyniemy dalej - zacharczał. - Ale w drugą stronę. Na wschód.

Cały wcześniejszy plan został spalony w momencie, gdy wysłuchała go kryjąca się pod woalką Niewidoczności Nosferatu. Jedynie głupiec dalej płynąłby ku Calais.

- Może Polska? - zapytał ni to siebie, ni to Knutsonów. To byłby dobry kraj, lecz stąd pochodził jego wampirzy rodowód i JD nie chciał zostać przez kogoś zidentyfikowany na podstawie przypinki w kształcie krwawej łezki, otrzymanej od Mary. Choć z drugiej strony nie paradował z nią przypiętą na piersi. - Albo Szwecja, kurwa - przeklął. - Wschód, w każdym razie wschód.

Teraz przyszedł czas na wytłumaczenie tego zjawiska. To było niemożliwe.

- To musiała być wyrzutnia harpunów…? Do diabła, co za ludzie w tym Hamburgu! Znaleźć w porcie takie urządzenie i mierzyć nim w człowieka… - przewrócił oczami. - Czy to się tutaj często zdarza?!?

"I to wam w kwestii wytłumaczenia, kurwa, musi wystarczyć. Dobranoc".

Lecz kontynuował:

- Na szczęście spudłowali… to znaczy trafili, ale akurat tutaj pod pachą, pomiędzy tułowiem i ręką. Prawie bez zadraśnięcia - wychrypiał. Na szczęście wampirza fizjologia nie promowała krwotoków, tak więc żadna szkarłatna plama nie przeczyła jego słowom. - To jak wygrać los na loterii.

Po tych wszystkich słowach i wydarzeniach krtań domagała się osocza… tak jak całe jego ciało.

- No, idziemy do kajuty… - zająknął się, nie mogąc sobie przypomnieć aliasu Erou - …moje ty słoneczko - dokończył. Popchnął lekko chłopca do przodu i ruszył za nim. - Panie Kurcie, czy zechciałby pan nam pokazać wnętrze jeszcze raz? - zapytał głosem nieznoszącym sprzeciwu. - Po tym wszystkim już nie pamiętam, gdzie jest nasz pokój.

Jak gdyby pod pokładem krył się labirynt, a nie kilka pomieszczeń na krzyż.

Brujah już miał kierować się do schodów, gdy oczekując na odpowiedź młodego Knutsona, przelotnie spojrzał mu w oczy… i zdrętwiał. Wyraz twarzy chłopaka zdradzał ciężki szok, jego ojciec zresztą zdawał się być w niewiele lepszym stanie. Wampir zastanowił się, jak wiele z jego słów do nich dotarło. Kolejny raz przeklął w duchu wisielca.

- Na szczęście wszystko już jest dobrze - powiedział powoli i wyraźnie, jak do małego dziecka. Po kilku sekundach zdecydował się skorzystać z Prezencji. Czekał z tym tak długo, gdyż mogło go to przeforsować, a nie chciał wpaść w Szał. - Jaka tragedia! - zawołał. - Bardzo proszę nie stać, tylko mi pomóc, ledwo co uszedłem z życiem, na Boga! Proszę mnie i mojego syna zaprowadzić do kajuty, nie mam na to siły - wtłaczał w każde słowo iskierki wampirzego uroku. - Teraz. Już. Inaczej zaraz tu padnę i będziecie mieć mnie państwo na sumieniu!

Przestał.

"Nie ręczę za siebie, jeżeli zaraz się nie ruszą", pomyślał. Bestia podszeptywała cicho, by nie użerać się z żeglarzami, tylko ich wysączyć… jednak wciąż się jej opierał. Lecz jak długo wytrzyma? Ścisnął nieco mocniej ramię Erou, tak by przypomnieć sobie, że nie jest tu sam i nie może sobie pozwolić na wszystko… jednak gardło tak paliło, a Knutsonowi stali sobie, przepełnieni tak ciepłą, odżywczą, wilgotną krwią… Miał wrażenie, że go przywołują.

Mocniej zasznurował usta, aby nie ukazać powoli wysuwających się, ostrych kłów.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 21-05-2015 o 14:38.
Ombrose jest offline  
Stary 10-06-2015, 15:13   #85
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Każde uderzenie serc śmiertelników było niczym obuch wymierzony prosto w czerep Kainity. Każda sekunda przeciągała się do godziny męki i cierpienia. Bestia rwała się na wolność, wyła w jego wnętrzu, rozszarpując to, co mogło uchodzić za resztki duszy.

Dzięki dziwnemu spowolnieniu percepcji, JD mógł jednak czytać z twarzy swoich towarzyszy niczym z otwartej księgi. Szok, niedowierzanie, wahanie, podejrzliwość, strach, agresja... Tak, wiedział, że nie uwierzyli mu, jeszcze zanim ojciec szepnął coś do ucha syna, zanim ten sięgnął po nóż, który miał wetknięty za pas. Nie było sensu tego przeciągać.

Starego Knutsona powalił jednym ciosem przedramienia. Starszy marynarz był podobny do szmacianej lalki, która bez oporu poddawała się praktykom dziecka. Odrzucony samą siłą ciosu, mężczyzna upadł nieprzytomny, uderzywszy się uprzednio o jakiś wystający przedmiot. Z rozciętego łuku brwiowego leniwie wyciekła posoka. Bestia zawyła.

Ashford ruszył na młodszego marynarza, który - choć młody i krzepki – również nie stanowił dla wampira problemu. Brujah wpił się łapczywie w jego szyję, chłepcząc krew z rozkoszą równą najwspanialszemu orgazmowi. Fala przyjemności zalała jego umysł, studząc ognisko Głodu. Teraz nic się nie liczyło… Nic…

- Proszę, przestań
– nagle usłyszał głos Erou tuż obok siebie, a dłoń chłopca ufnie spoczęła na ramieniu Kainity – Inaczej go zabijesz, przestań, proszę…

„Co Ty robisz, dzieciaku?!” – ludzka część umysłu Ashforda – ta, która jeszcze jakimś cudem zachowała przytomność - przeraziła się, że nie zdoła opanować Bestii, że drapieżnik zechce posiąść kolejną ofiarę. Chłopak sam wciskał się na ruszt!

Jednakże, ku wielkiemu zdziwieniu JD, Bestia posłuchała Erou. Najgorszy Głód został zaspokojony, rana zasklepiła się, a w ramionach Brujaha spoczywał mężczyzna o anemicznie porcelanowej skórze – wciąż jeszcze żywy.

Ashford poczuł przepełniającą go dumę. Gdyby Matka go zobaczyła! Opanował się. Zdążył. Bestia nie odebrała mu kolejnej porcji człowieczeństwa, a to za sprawą… ślepego chłopca.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 12-06-2015, 20:19   #86
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Wpierw JD poczuł dumę, lecz później przyszedł cichy, zjadliwy szept: „to w ogóle nie powinno mieć miejsca”. Co prawda opanował się, lecz ile w tym było zasługi jego, a ile chłopca? Mimo wszystko raczej nie było sensu nad tym dumać – liczyły się rezultaty – a koniec końców oboje Knutsonowie przeżyli. Oby tylko nie wydał werdyktu zbyt pospiesznie.

Zbadał tętno na skroniowej powierzchownej, tuż przed małżowiną uszną – biło. Młody Knutson stracił dużo osocza i bladość jego cery dobrze nie rokowała; JD nie miał pojęcia, co powinien uczynić w tej sytuacji. Podać własną, nieumarłą krew? A jak przez to przypadkiem uczyni go wampirem? Czy to w ogóle możliwe? Wiatr nieznośnie wiał w plecy Ashforda, coraz mocniej spychając go na mężczyznę. W rozterce postanowił sprawdzić stan drugiego z poszkodowanych – rękawem niezbyt sterylnej koszuli przetarł jego rozdarte czoło. Koniecznie należało zająć się raną Rafaela.

- Poczekaj chwilkę – rzucił cichym, monotonnym tonem do Erou, po czym otworzył drzwi do kabin i pociągnął przez nie starszego Knutsona. Położył go na łóżku, wyjął z apteczki wodę utlenioną, polał rozcięcie, bo czym niesprawnie zabandażował. Przed wyjściem wyjął karty SIM z komórek marynarzy, które spoczywały na stoliku obok i wrócił po młodszego Knutsona.

Ułożywszy go obok ojca, już miał wyjść, gdy okazało się, że… nie może ruszyć się z miejsca. Wyrzuty sumienia niczym kule u nogi przytwierdzały go do kajuty. Gula w przełyku rosła, gdy obserwował, jak ciężki i urywany jest oddech Kurta.

„Parę razy zdarzyło nam się być na morzu w czasie sztormu i zawsze kiedy gubiliśmy orientację lub było krucho, zaczynaliśmy lamentować na głos co to mama nam zrobi, jak nie wrócimy na kolację. Wtedy zawsze się udaje jakoś dotrzeć do brzegu.”

- Tym razem też się dobrze skończy…? – wyszeptał cicho, jakby sam do siebie. Usiadł na łóżku obok obu mężczyzn, a następnie wyciągnął rękę, aby sprawdzić puls i temperaturę. Zawahał się i zrezygnował, napotykając jakąś wewnętrzną barierę. Zegar na ścianie zabił cztery razy, oznajmiając, że za dwie-trzy godziny zacznie świtać. Podobno w Japonii uważa się cztery za liczbę śmierci. JD poczuł, że ma dość.

Wyciągnął nadgarstek, wgryzł się w tętnice, po czym przystawił do ust mężczyzny. Kurt przyssał się, chłonąc iskierki życia, pragnąc więcej…

- Dość – zdecydowanym ruchem odsunął nadgarstek i wstał. Przed wyjściem przykrył kocem obydwu mężczyzn, by następnie zamknąć za sobą drzwi. Na klucz.


Bestia. Depresja. Smutek. JD potrzebował odpoczynku, głównie od siebie. Nie mógł już ze sobą wytrzymać. Nie potrafił płakać, lecz czuł potrzebę. Gdyby nie chłopiec na górze, dla którego musiał być silny, najpewniej powziąłby kurs na największą górę lodową i w ten sposób zakończył kłopot swój własny, egzystencjonalny, jak i kłopot Camarilli, jaką stanowiła dwójka śmiertelników w kabinie obok.

Już wolał złość i gniew niż całkowite wyzucie z emocji. Straszna pustka. Wyjątkowo rzeczywistość odpowiadała psychice – w obu przypadkach dryfował na jakimś statku gdzieś na bezkresnym morzu i nikogo nie było za sterami. Cykl Bestia-rozkosz-depresja – ile razy jeszcze miał się powtórzyć? Był taki słaby i niepewny…

Jednak tam na górze siedział sobie mały, ślepy chłopiec, najpewniej jeszcze bardziej wystraszony. Zaufał mu, gdy postanowił opuścić Klausa i wejść pod jego opiekę… bez względu na to, jak słaby się nie czuł, JD postanowił, że będzie dalej próbować. Właśnie dla niego.

Wzrok wampira napotkał plecak, w którym powinny być tabletki nasenne otrzymane od Fanchon. Wrócił do Knutsonów i włożył każdemu po jednej pod język, aby mieć pewność, że ich otępienie przedłuży się aż do następnej nocy. Ponownie dokładnie zamknął drzwi i bez większego animuszu ruszył na pokład, by spotkać się z Erou.


- Chodź, pomożesz mi przy kokpicie – uśmiechnął się, wychodząc na zewnątrz. - Prawdopodobnie razem mamy większe szanse rozwikłać tajemnice wajch i przycisków.

Wziął go za rękę i poprowadził do środka.

- Bardzo przepraszam za to, czego musiałeś być świadkiem. Nie mam żadnego wytłumaczenia i gorzej, nie jestem w stanie składać obietnic, że to się nigdy nie powtórzy. W takim razie jednak proszę… uciekaj jak najprędzej i najdalej. Postąpiłeś bardzo lekkomyślnie, narażając siebie w ten sposób. Jestem za to wdzięczny, gdyż uratowałeś życie tych ludzi… - przełknął ślinę. Te słowa smakowały bardzo gorzko, znacznie gorzej, niż się spodziewał. – Mimo to, proszę, aby to się więcej nie powtórzyło.

Wypróbował po kolei każdy klucz z pęku, jaki zwinął z kieszeni nieprzytomnego Rafaela Knutsona. Któryś zadziałał i wkrótce obydwoje przekroczyli próg sterowni.

- Będę się tobą opiekować jeszcze przez dwa dni i jedną noc, nie licząc tej, która właśnie dobiega końca. Do świtu pozostało niewiele czasu, toteż trzeba działać szybko. Metodą prób i błędów spróbuję ustawić nowy kurs i włączyć autopilota… zupełnie się na tym nie znam, szczerze mówiąc. Najlepiej, gdyby statek nie płynął za szybko, żebyśmy nie uderzyli o brzeg.

Pomieszczenie było wytapetowane nagimi podobiznami biuściastej Pameli Anderson; loga w prawym dolnym rogu plakatów dumnie obwieszczały markę Playboya. Kiedyś JD poczułby wielkie zgorszenie, teraz go to jedynie lekko rozbawiło. W duchu natomiast podziękował opatrzności, że Erou jest niewidomy i nie musi niczego tłumaczyć.

- Knutsonowie nie są związani, w ich kabinie jest jedzenie, toteż powinni przeżyć. Po tych dwóch dniach zamierzam wsunąć pod szczelinę podłogową karty SIM, które wyjąłem z ich telefonów. Wtedy będą mogli zadzwonić po pomoc, natomiast my, jeśli wszystko dobrze pójdzie, będziemy już daleko.

Na środku kokpitu tkwiła duża, bardzo obiecująca wajcha. Może wystarczy zapalić silnik i przesunąć ją do przodu? Plan brzmiał jak wytwór Dee-Dee z Laboratorium Dextera, ale JD naprawdę nie miał wielu alternatyw. Mógł tylko próbować na oślep i liczyć na szczęście.

- Wkrótce zejdziemy na dół, ty też powinieneś się trochę przespać. Tylko… Argh, tak. Tylko spróbujemy to rozpracować.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 13-06-2015 o 21:19.
Ombrose jest offline  
Stary 13-06-2015, 17:05   #87
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Tak bardzo nie chciał zasypiać. Zbyt wiele problemów spadło na jego głowę, a w dodatku miał zostawić łódkę pod opieką ślepego nastolatka. I o na cały dzień!

Mimo to jednak potrzebował odpoczynku – może nawet bardziej niż zwykle. Zabliźnienie rany było powierzchowne. Aby w pełni ją wyleczyć i zregenerować organizm, wampir potrzebował snu. Kiedy więc jego głowa dotknęła niewielkiej poduszki w kajucie, JD zapadł w głęboki, uzdrawiający sen.

Obudził się wieczorem, parę minut po zachodzie słońca. Chwilę nasłuchiwał, spodziewając się najgorszego – wampirów, pożaru, śladów jakiegoś wypadku. Wokół panował jednak spokój, a jedyne dźwięki, które dochodziły do uszu Ashforda, to kroki na pokładzie oraz szum fal, rozbijających się o burtę.

Kainita wytężył zmysły. Coś jednak było nie w porządku – stukania butów było więcej niż w wykonaniu jednego chłopca.
Mieli gości.

Biegiem wypadł z kajuty i ze zdziwieniem zobaczył jak na pokładzie statku stary Knutson zwija jakąś linę. Mężczyzna znieruchomiał, spojrzał na Brujaha bez sympatii, splunął, po czym bez słowa zajął się swoją robotą.

- Wszystko ci wytłumaczę, nie denerwuj się, proszę!

Nagle z boku, z głównej kabiny wypadł Erou. Potknął się przy tym o jakiś wystający przedmiot i wpadł prosto w objęcia JD.

- Rozmawiałem z nimi. Zgodzili się nam pomóc – mówił pospiesznie chłopiec, po czym ściszył głos – Wytłumaczyłem, że jesteś tajnym agentem i… wczoraj byłeś na takich specjalnych narkotykach, dzięki którym nie czuje się bólu i jest się silniejszym. Tylko że to podnosi poziom adrenaliny i… i dlatego ich też zaatakowałeś. Powiedziałem, że mnie chronisz, bo… jestem synem szejka… i że ktoś chce mnie zabić żeby wywołać konflikt polityczny. Musiałem ich wypuścić, przepraszam. Jakaś straż do nas podpłynęła i przez radio wywoływali kapitana po nazwisku… Oni obiecali nam pomóc i zachować tajemnicę. Nie chcą żeby ktoś nas znalazł, bo wtedy sami byliby zagrożeni, no i nie chcą żeby mnie zabito. Tylko… są dwa warunki.

- Jakie?
– zapytał JD.

- Nie będziesz z nimi rozmawiał ani się do nich zbliżał i… - Erou zrobił dłuższą pauzę – Podwoisz stawkę.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 24-06-2015, 20:27   #88
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
"Biały niczym Antarktyda albinos synem jakiegoś pieprzonego szejka. Genetyka jak z The Sims."

JD był zły. Chłopiec nie powinien decydować, ani główkować na własną rękę. Tym razem skończyło się w miarę dobrze, ale mogło to potoczyć się źle na tysiąc różnych sposobów. Złapał go za nadgarstek i zaciągnął z powrotem do kabiny.

- Nie zadawali pytań? - zaczął szorstko. - Co takiego ważnego robię w momencie, gdy przez radio próbują się kontaktować z kapitanem i gdy ty sam urządzasz sobie z nimi pogaduszki? Agent specjalny aż tak niekompetentny, by za dnia zapaść się pod ziemie jak jakiś cholerny wampir? Zdajesz sobie sprawę, że w momencie, gdy otworzyłeś im drzwi, mogli cię powalić na ziemię, a mnie w najlepszym wypadku wywlec na powierzchnię i przypadkiem spalić na słońcu? Skąd w ogóle wytrzasnąłeś klucze do ich kabiny?

"Nie miałeś przypadkiem być ślepy?" - tego już nie dodał. Z jakiegoś powodu czuł się, jak gdyby Erou podważył jego autorytet, działając na własną rękę. A może powinien go pochwalić za zaradność? JD nie miał pojęcia, był po prostu zły.

- Przepraszam - Erou spuścił głowę, wyglądał jak złajany pies. Wierny pies. - Oni mi powiedzieli, gdzie jest zapasowy komplet. To dobrzy ludzie, obiecali, że nas nie zdradzą. Ja... czuję, gdy ktoś kłamie. Serce wtedy przyspiesza. Oni mówili prawdę. Wybacz, chciałem pomóc.

- Czujesz, gdy serce przyspiesza? - odparł JD, marszcząc brwi. Wpierw uznał to za nieudolne, fantazyjne tłumaczenie chłopca, jednak z drugiej strony mogło to tłumaczyć zainteresowanie Camarilli małym Erou. - W takim razie opowiedz mi o tym… zmyśle - oparł się o ścianę.

- To nic niezwykłego - Erou wyraźnie się speszył poświęconą mu uwagą - Wuj Greg... znaczy, nie był moim prawdziwym wujem, on był... z Twojej rodziny, ale... no, był dla mnie milszy niż inni w klasztorze. Wyprowadzał mnie na spacery, był łowcą i... umiał zmieniać się w zwierzę, rozmawiać z nimi. Wuj mówił, że w przyrodzie nie ma miejsca dla kalekich i jeśli brakuje mi jednego zmysłu, muszę wytrenować inne. Smak, węch, dotyk i słuch. Pomógł mi je ćwiczyć. Dzięki niemu potrafię skupić siłę wszystkich zmysłów w jeden, gdy się skoncentruję. Wtedy słyszę więcej, słyszę... nie tylko co człowiek mówi, ale też jak pracuje jego ciało. Wiem, że starszy pan Knutson ma problemy z wątrobą, a młodszy niewydolność prawej nerki... no, takie rzeczy. Potrafię też... rozpoznać takich jak ty. Sam nie wiem czy to coś specjalnego... Nie jestem wyjątkowy, po prostu miałem dobrego nauczyciela.

JD chwilkę analizował słowa chłopca. Brzmiały jak ze skryptu jakiegoś filmu o superbohaterach, lub buddyjskich klasztorach.

- Jeżeli to wypracowana, ludzka umiejętność, to znaczy, że może być zawodna. A więc nie powinno jej się ufać w sprawie życia i śmierci, takiej, jak ta - mówił bardzo powoli i wyraźnie. - Tak samo, jak homeopatii, albo horoskopom.

"Zaraz jaskółka przeleci za oknem, Erou pomyli ten odgłos ze świszczącym oddechem i wyda diagnozę, że mam hemoroidy. Ten wuj Greg musiał być niebezpieczny i szalony, zresztą jak wszyscy, którzy twierdzą, że potrafią zmieniać się zwierzęta. Nawet jeśli naprawdę to potrafią", pomyślał JD.

- Zresztą nieważne. Starszy Knutson trzyma się jakoś, z tego co widziałem. A młodszy?

Chłopiec tylko pokiwał głową, co miało prawdopodobnie znaczyć, że dobrze.

- A jak z tobą? Jak ty się czujesz? - wampir zapytał, jakby od niechcenia. - Widzę, że małym chłopcom siła nigdy się nie kończy. To na pewno to organiczne jedzenie.
- Pomyślałem, że... że może odeśpię, gdy ty wstaniesz. Przepraszam... - ten dzieciak miał wyraźną skłonność do przepraszania za sam fakt, że żyje.
- Ech, w porządku - JD westchnął. - Rzeczywiście powinieneś się przespać. Dobra robota, mimo wszystko - rzekł, opuszczając korytarz. Jeszcze raz obrócił się, posyłając albinosowi słaby uśmiech. Być może chłopiec zdołał go usłyszeć, lub wywąchać; był w tym kierunku szkolony.

Wyszedł na pokład. Noc była spokojna, na niebie ani jednej chmurki. Zdawało się, że przynajmniej natura postanowiła chociaż na na ten krótki moment zlitować się nad Ashfordem. Przeszedł kilka kroków po drewnianych, skrzypiących deskach, aż napotkał starego Knutsona dokręcającego jakąś śrubkę w Bóg-wie-czym.

- Witam - zaczął. - Mam nadzieję, że nie uszkodziłem pana zbyt mocno? Przykro mi, tajna agentura czasami wymaga zdecydowanych środków, nawet wobec cywili. Muszę dbać o bezpieczeństwo tego chłopca, nawet za cenę własnego życia. Takie mam wytyczne.

Mężczyzna splunął.
- Nie wiem kim jesteś i nie chcę wiedzieć, pięknisiu. Po prostu ja zrobię swoje, a ty swoje, a potem każdy pójdzie swoją drogą.
- I słusznie - JD wyprostował się z uśmiechem i poprawił nieco koszulę. - Chciałem prosić dokładnie o to samo. Wcześniej jednak poruszę kwestię kursu. Nowym celem jest Goteborg. Ile czasu może zająć żegluga?

Przed snem ustawił kurs na zachodnie wybrzeże Danii, dobrze byłoby wiedzieć, co z tego wynikło.

- Jeśli nic się nie zmieni i dostaniemy pozwolenie na wejście na wody szweckie, jakieś 12 godzin.

- Rozumiem - JD pokiwał głową. - Słyszałem też, że w trakcie dnia byliśmy poddani jakiegoś rodzaju… kontroli. Może pan o tym opowiedzieć? Ufam, że nie powinniśmy się obawiać konsekwencji tego incydentu - powiedział specjalnie dobranym, nieco ostrzejszym tonem.

Mężczyzna splunął.
- A daj mi pan spokój! Jak się zaraz nie zamkniesz, to będziesz miał tu kolejną kontrolę i skończy się wycieczka - wybuchnął Knutson - Dla chłopaka zgodziłem się was dalej trzymać, bo szkoda go, a mądry dzieciak, ale tobie to za chuja nie ufam i brzydzisz mnie pan swoją gładkością i tym cholernym... zimnem. Nie wiem coś za jeden i nie chcę wiedzieć. Jak zapłacisz, to my nic nikomu nie powiemy. Chcesz do Geteborga, to będzie do Geteborga i tyle. A teraz won!

JD przegryzł wargę, jak gdyby chciał coś dodać, po czym obrócił się i skierował do kajut. "Zimny, gładki piękniś"… Powtarzał to w myślach kilka razy, starając się nie wybuchnąć śmiechem. Sama sytuacja oczywiście nie była śmieszna, raczej ten dobór słów… jak z reklamy Gillete, czy być może raczej antyreklamy. Stary Knutson przeczuwał, że coś się kroi, lecz koniec końców nie ogarniał co dokładnie i zdaje się, że ślepy syn maharadży rzeczywiście go jakoś zaczarował. I dobrze. Oby ten urok trwał.

Ashford usiadł na łóżku, nie do końca pewny co z sobą zrobić. Wyszperał z torb pierwszy tom kryminału, po czym zaczął czytać. Wpierw nie mógł skupić się na tekście, rozpamiętując tu słowa Knutsona, tu portowych wampirów, lecz w końcu - po kilku stronach - opowieść go wciągnęła i prędko zaczął przewracać kolejne strony.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 24-06-2015 o 20:33.
Ombrose jest offline  
Stary 28-06-2015, 19:15   #89
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
3 dni i 2 noce upłynęły od czasu pierwszego spotkania z Erou. To oznaczało, że byli na siebie skazani jeszcze tylko przez 24 godziny. Potem wszystko miało wrócić do dawnego biegu – Krwawa Mary zostanie wypuszczona a wina JD zmazana. Będą mogli kontynuować swoją pracę jako archont i pomocnik... taki był przynajmniej plan.

Kainita przypomniał sobie ich - jedyny - pocałunek. Wydawało się, że od czasu misji w Rostock minęły lata. On sam czuł, że bardzo się zmienił - jakby wydoroślał. Czas spędzony ze ślepym albinosem był dla Ashforda wyzwaniem – nie tylko fizycznym, ale przede wszystkim psychicznym.

Czy po tym doświadczeniu będzie potrafił znów być cieniem Matki?




Göteborg – ogromny port i zarazem drugie co do wielkości miasto Szwecji. Kolejne z miejsc, które nigdy nie zasypiają i zawsze tętnią życiem – idealne miasto dla kogoś, kto preferował nocny tryb życia.

To był pochmurny, nieco zimny wieczór, gdy para podróżników – mężczyzna i chłopiec opuścili statek. Choć „gospodarze statku” nie wyszli się z nimi pożegnać, kątem oka JD zauważył ruch w jednym z niewielkich, okrągłych okienek jachtu. Stary Knutson najwyraźniej chciał mieć pewność, że pozbył się dziwnych pasażerów.

Po chwili jednak uwagę Brujaha pochłonął towarzyszący mu Erou.

- Czuję smażoną rybę – powiedział, a po chwili dodał z lekkim zawstydzeniem – Czy… możemy iść coś zjeść?
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 30-06-2015, 19:34   #90
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
JD pomachał serdecznie odpływającemu statkowi Knutsonów, jak gdyby żegnał starych, dobrych kompanów. Gdy nikt mu nie odmachał, wzruszył tylko ramionami i odwrócił się do portu. Zdaje się, że nie nawiązał przyjaźni na całe życie.

Godzina była jeszcze stosunkowo wczesna, dlatego wokoło krzątali się wracający po ciężkim dniu pracy żeglarze. Uwagę zwracał największy statek przycumowany w centralnej części przybytku, panoszący się niczym królowa wśród znacznie drobniejszych żaglówek. MSC Poesia była piękna i wysmukła niczym łabędzia szyja. JD jednak nie odczuwał wielkiej potrzeby wkroczenia na jej terytorium, jak gdyby po drodze nabył choroby morskiej.

- Posłuchaj Erou, dam ci ważną lekcję życiową - zaczął. - Pierwsza moja dziewczyna zostawiła mnie. Zniknęła na długi czas, po czym wróciła, chcąc mnie zabić. Druga wspaniała dama, Amalia, bez zastanowienia zdradziła hamburskim Spokrewnionym. W kryminale, który właśnie przeczytałem, z ukrycia zabijało tajne stowarzyszenie satanistek feministek. Nazwij mnie mizoginistą, ale nigdy nie ufaj kobietom, jeśli nie chcesz, aby zrobiły z ciebie głupca. W każdej z nich czyha mniej, lub bardziej wybudzona femme fatale jedynie czekająca na dogodną okazję, by wydać wszystkie twoje sekrety. Dlatego uważaj na tę piękną, młodą panienkę - przykucnął obok chłopca i wskazał palcem drobną dziewczynkę konsumującą z rodzicami posiłek w pobliskiej smażarni. - Nie będzie miała skrupułów, aby cię zniszczyć.

- Czuję smażoną rybę - odrzekł Erou, a po chwili dodał z lekkim zawstydzeniem: - Czy… możemy iść coś zjeść?

- Za późno - JD wyprostował się, w jego tonie czaiło się dużo bólu i żalu. - Już zdążyła cię omotać - westchnął. - Jesteś nie pierwszy i nie ostatni.

Panierowany pstrąg z frytkami i surówką nie nadszarpnął zbytnio ich wspólnego budżetu. Wampir spojrzał niepewnie na otyłego gastronoma po pięćdziesiątce, jak gdyby oczekując, że i on zaraz wybuchnie na niego, wyzywając od "zimnych, gładkich pięknisiów". Na szczęście do tego nie doszło; być może z powodu prewencyjnych uśmiechów, jakimi JD promieniował.

- Chyba jest gejem… - mruknął kucharz do drugiego, przekładając rybę na patelni, gdy Ashford wraz z Erou usiedli już przy jednym ze stolików.

Noc zagęszczała się niczym zawartość kadzi w wytwórni atramentu. Przechodziła od niepewnego fioletu w zdecydowany granat przełamany miejscami błyskami latarni, przepływających statków, lecących samolotów.

- Tak, to Eru, jest sierotą. Pochodzi z sierocińca, jak pozostali - zachichotała młoda nastolatka do koleżanki. Obie siedziały nieopodal i rozmawiały po angielsku.

JD odwrócił się gwałtownie. Czyżby tak prędko zostali wykryci? To niemożliwe! Knutsonowie ich w jakiś sposób wydali? Z drugiej strony… czy te dziewczyny mogły działać pod rozkazami miasta, lub Sabatu? Nie wydawały się groźne… lecz z drugiej strony to mogło właśnie oznaczać, że są zabójczo niebezpieczne.

- Eru to japońska wymowa. Tak nazywają go seiyu, ale wszyscy w fandomie mówią "L". On jest tak świetnie narysowany i w ogóle taki mądry… Death Note to moje ulubione anime.

Wampir przewrócił oczami. Wszystko jasne. Obrócił się do stolika i następnie ziewnął. Jego wzrok wpierw przeszył pusty talerz (chłopiec musiał być naprawdę głodny), po czym przeniósł się w górę, aż napotkał…

- … - rzekł JD.

Obok Erou siedziała mała dziewczynka, przed którą wcześniej JD przestrzegał albinosa. Mówiła coś do niego w dziwnym, zawiłym języku. Brzmiał nieco prastaro, po części elficko. Wampir zmarszczył brwi. Mógł to być również szwedzki.

- Kolego, czas już na nas, idziemy! - radośnie zawołał, wstając. - Mam nadzieję, że smakowało.

Po chwili opuścili bar, kierując się brzegiem rzeki. JD sam niósł cały bagaż, ale nie przeszkadzało mu to zbytnio. Wypatrywał szyldów hotelowych; wkrótce znalazł jeden, bardzo obiecujący.


Zapłaciwszy z góry za dobę, Ashford uznał, że rozsądnie będzie wyjść na zewnątrz, aby kupić trochę jedzenia dla Erou. Przez cały dzień chłopiec na pewno zgłodnieje, a wtedy wejście pokojówki z tacą mogło stanowić potencjalne niebezpieczeństwo dla wampira. Całodobowych sklepów było mnóstwo w Goteborgu, a jako że JD postanowił tym razem nie flirtować z pokojówkami, tutejsi Spokrewnieni nie mieli żadnych tropów, po których mogli do nich dotrzeć.

Ulice wcale nie pustoszały - wręcz przeciwnie. Bezimienni, zlewający się w jedną, wspólną masę ludzie kłębili się na ulicach; jedynie kierunki wędrówki ich różniły. Niektórzy spieszyli do kaplicy leżącej nieopodal, w której odbywało się czuwanie nad nieboszczykiem, byłym burmistrzem. Kilku szło do metra, nerwowo sprawdzając godzinę na zegarku. Jeszcze inni spokojnie siedzieli przy stolikach przed restauracjami, pijąc piwo, lub podobne trunki. JD przechadzał się spokojnie chodnikiem z Erou, w jednej ręce trzymając dłoń chłopca, a w drugiej siatkę z zakupami.

Wnet, mijając skrzyżowanie, jego oczom ukazało się ogłoszenie tuż przed budynkiem Göteborgs universitet:

Cytat:
Femme fatale - motyw kobiety fatalnej
Wieczorowe wykłady dla studentów anglojęzycznych
Wstęp wolny
Prowadząca: dr Zelda Olvirsdottir
- Co o tym sądzisz, Erou? - JD zawahał się. Uznał to za niezwykły zbieg okoliczności, albo… przeznaczenie, że trafił na zajęcia o tym temacie, w jego ojczystym języku, o niespotykanej godzinie i to jeszcze ze wstępem wolnym. Czuł się zahipnotyzowany przez zazwyczaj niezbyt zachwycającą czcionkę Comic Sans, jaka widniała na kartce przed jego oczami. - Ach, oczywiście. Otóż mamy możliwość uczestniczenia w bardzo ciekawej prelekcji. Co o tym sądzisz, Erou?

- Już jest trochę późno… - odparł chłopiec niepewnie. - Ale jeżeli chcesz, to mogę z tobą pójść.

- Najwyżej wyjdziemy wcześniej - JD odpowiedział uśmiechem. - Zresztą i tak zaczęło się jakąś godzinę temu.


- Podsumowując treści, które starałam się dzisiaj przekazać - młoda, elegancka kobieta w kostiumie prędko przeskakiwała przez slajdy. - Motyw femme fatale jest znany i rozpowszechniony od starożytności. Biblia ukazuje szereg kobiet niosących klęskę, lub nieszczęścia. Ewa, skuszona przez węża, doprowadza do upadku swojego, Adama, oraz całego świata. Salome za na namową matki swoim pięknym tańcem przekonuje Heroda Antypasa, by ściął Jana Chrzciciela. Rola wspomnianej Herodiady nie kończy się; niechcący doprowadza również do upadku męża, namawiając go, by starał się o tytuł królewski przed Kaligulą. Dalila, biblijna kochanka Samsona, po wielokrotnych próbach zabójstwa z sukcesem wydaje wcześniej niepokonanego nazarejczyka władcom filistyńskim. Lilith nie występuje w biblii; jej postać pojawia się dopiero w literaturze rabinackiej we wczesnym średniowieczu. Uważa się się za równą Adamowi, dlatego też nie chce z nim współżyć, leżąc pod nim. Po rozstaniu z pierwszym mężczyzną odlatuje nad Morze Czerwone, gdzie oddaje się rozpuście.

JD słuchał uważnie. Dobrze znał Pismo Święte, jednakże nigdy nie patrzył na nie pod tym kątem.

- Mitologia grecka wspomina o każdemu znanej Pandorze, lecz również syrenach, czy potworze morskim Scylli, której przemianę z pięknej dziewczyny w pustoszącą statki maszkarę powoduje czarodziejka Kirke. Medea doprowadza do śmierci króla miasta Jolkos Peliasa, Kreuzy i jej ojca, a nawet nie waha się pozbawić życia swojego braciszka i synów; wszystko dla lub z nienawiści do Jazona. Mohini z mitologii indyjskiej przynosi zgubę demonowi Bhasmasurze, posługując się swoimi wdziękami. Lista jest nieskończona.

(…)
Spotkałem Damę-cud na błoniu
Cud-baśni dziecię, piękna cała!
Ach, włosy długie, stopy lekkie,
A oczy dzikie miała.

Wziąłem ją z sobą na rumaka,
W dzień jasny świat mi zniknął w złudach,
Śpiewała, na bok przechylona,
Pieśń o baśniowych cudach.
(…)
Śniliśmy razem na mchach miękkich.
Ach, biada! sen mój był jak burza.
Ostatni sen to, który śniłem
Na chłodnym stoku wzgórza.

Widzałem książąt i rycerzy
Bladych jak śmierć - ta bladość boli.
Wołali: La belle Dame sans merci
Ma oto cię w niewoli.
(…)

La belle dame sans merci, John Keats

Dr Zelda Olvirsdottir zatrzymała się na romantyzmie, omawiając go na przykładzie wiersza, gdy JD zastanowił się, jak musiał wyglądać faktyczny wykład, skoro to tylko "podsumowanie treści". Wkrótce jednak doszła do filmów noir, które były ostatnim punktem jej prezentacji. Końcowy aplauz zbudził przysypiającego lekko Erou.


- Mam nadzieję, że podobał się wykład - Zelda z uśmiechem podeszła do JD i Erou. Zostali praktycznie sami w wielkiej sali, nie licząc kilku opieszałych studentów plotkujących o zbliżającym się zaliczeniu z symboliki i motywów w sztuce (jeżeli tak brzmiała faktyczna nazwa przedmiotu).

- Bardzo - odpowiedział szczerze. - Widać duże przygotowanie z pani strony.

- A gdzie tam… - machnęła ręką. - Dopiero wczoraj dowiedziałem się o zmianach w harmonogramie. Jak człowiek jest oczytany, to skojarzenia same nasuwają się - uśmiechnęła się. - Albo też, jak ja, korzysta z internetu.

JD wybuchnął śmiechem. Zelda wydawała się sympatyczna. Nie miał pojęcia, dlaczego się tu znalazł, jednak nie żałował

- Jeszcze raz bardzo dziękujemy - rzekł, zbierając się do wyjścia. - Na pewno będziemy śledzić kolejne prezentacje.

- Czekajcie - Zelda przerwała, poważniejąc. Przez chwilę milczała, aż w końcu odezwała się: - Proszę, zapraszam was do gabinetu. Chciałabym wam coś… pokazać.

- Chyba niestety będziemy musieli pożegnać się. Godzina jest późna, syn już dawno powinien leżeć w łóżku - poklepał albinosa po plecach.

Sala wykładowa kompletnie opustoszała. Zelda wydała się nagle nieco... niepokojąca. Jak gdyby cienie pod oczami pogłębiły się, rude włosy splątały się bardziej, niż wcześniej, a cera upstrzona zmarszczkami zmatowiała. Ashford poczuł dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa. Każdy dźwięk nieco głośniejszy niż szept niósł się po całej sali za sprawą fenomenalnej akustyki… a może to tylko złudzenie?

- Widziałam, że przyjdziesz - zaczęła. - I wiem, że muszę z tobą porozmawiać.

- Nie wiem, czy…

- Jesteś Gońcem, prawda?

JD otworzył szerzej oczy… lecz nie odezwał się. Nieco mocniej ścisnął dłoń Erou. Kim do diabła była ta kobieta?!

- Chodź ze mną, widziałam twoje przybycie. Chciałabym ci... powróżyć. Ta zagadka… nie daje mi spokoju! - źrenice kobiety lekko rozszerzyły, w tej chwili przypominając bardziej oczy kocie, niż ludzkie.

- Jaka… zagadka? - JD czuł słabość w nogach. Mimo to zaczął wycofywać się powoli.

- Zagadka figur i pionków. Przeklęta krew źródła. Lustra. Czemu to mi się wszystko śni…?!

- Te słowa… Roland - wampir szepnął sam do siebie.

Powietrze stawało się lepkie od tajemnic i niedopowiedzeń. Światła reflektorów lekko zamigotały, jak gdyby generatory na chwilę przestały działać. Wokoło ani żywego ducha, nawet woźnego, czy zbłąkanej sprzątaczki. JD wzdrygnął się, zaskoczony ujadaniem psa dobiegającym z oddali. Jedynie marmurowa, niewzruszona tarcza księżyca była świadkiem ich konwersacji.

- Prowadź - rzekł.

Miał nadzieję, że nie popełnił błędu.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 30-06-2015 o 19:44.
Ombrose jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172