Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2015, 20:12   #14
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Post wspólny



Dopiero gdy kobold i właściciel szczura wyszli, siedzący w kącie rudowłosy chłopak podniósł się wreszcie na nogi. Próbował wcześniej już kilka razy, ale za każdym razem ponownie opadał na tyłek, jakby nie mogąc się zdecydować i przełamać. Wreszcie wymruczał coś do siebie, co widoczne byłoby tylko dla tych, co przypadkowo patrzyliby w jego kierunku i podnosząc swoje toboły zbliżył do pozostałych. Wyglądał na gotowego do drogi, może dlatego się nie odzywał.

- Jam Marv - zaczął i głos mu zamarł w gardle, gdy na niego spojrzeli. - Marv Hund. Trochę umiem walczyć. I nauczyłem się łuczarstwa.
- Miło cię poznać - Zoja uśmiechnęła się do młodego, trochę zagubionego chłopaka, ale reszta rzuciła się już do wychodzenia i jej gest pozostał niezauważony w tumulcie, jaki się nagle zrobił.
- Chodźmy, siedząc tutaj niewiele zdziałamy, choć ten cydr brzmiał zachęcająco - rzuciła Sinara kierując się do wyjścia.
- W świątyni też mamy cydr. I nalewki, i wino... - oznajmiła, chyba trochę nieroztropnie, Zoja - Jak ładnie poprosimy, może Ethel da nam coś na drogę. Zapytasz ją, Franko? Ona cię lubi... - zwróciła się do kapłanki - Franka jest kapłanką. A ja jestem uzdrowicielką. - dodała, unosząc obwiązane czerwonymi sznurkami ręce i pokazując je reszcie - Ale mam nadzieję, że nie będę za bardzo potrzebna! - zaśmiała się na koniec, dołączając do reszty wychodzących osób.

Na wspomnienie o świątyni, a dokładniej o wizycie w niej, Frankę zalało przerażenie. Jej mina, bądź unikanie kontaktu wzrokowego wcale nie było jakąś introwertyczną fanaberią. Uzdrowicielka o tym wiedziała, reszta już nie koniecznie. Wywołana szatynka nerwowo się uśmiechnęła.
- Franka jestem... - przedstawiła się skromnie podnosząc jedną rękę. Po krótkiej chwili jednak opuściła ją - Coś wymyślę... - dodała bardziej do siebie pod nosem niż w odpowiedzi.

Deithwen, gdy tylko wyszedł z karczmy, głośno zagwizdał. Natychmiast z zaułka wybiegła młoda biała wilczyca, po czym podbiegła do swego pana. Deithwen zamierzał udać się jeszcze do siedzibi Gildii, aby przywdziać swoją zbroje oraz spakować rzeczy.

- Mówiłem, że to długo nie potrwa, Eris - powiedział cichodruid do swej towarzyszki. Shavri stanął jak wryty na widok pięknego zwierzęcia, które poruszało się niemal z kocią gracją:
- Ożesz chłopie, jaka piękna! - zawołał. Ale żeby nie zdenerwować wilczycy, nie podniósł zbytnio głosu. Ruszył w kierunku elfa, wciąż nie mogąc oderwać wzroku od Eris. - Czy mogę poczęstować ją wołowiną? - zapytał, uprzejmie kłaniając się Deithwenowi.
- E… chyba tak, chociaż staram się, aby jak najwięcej polowała sama. Tak jest najbardziej zgodnie z naturą. Nie jesteśmy jednak w dziczy, więc tak, jak najbardziej możesz - odpowiedział druid.

Shavri kucnął przed Eris i nie patrząc jej w oczy pozwolił się obwąchać. Wilczyca wyczuła zarówno szczura za jego kołnierzem, jak i pachnące suszoną wołowiną ręce. W chwili, kiedy chciała włożyć nos za kołnierz, Shavri zaproponował jej pasek wołowiny.
- Jesteśmy wraz z Eris wdzięczni, za ten miły gest. Ani ja, ani ona, szybko nie zapominamy. Możesz na nas liczyć. Tymczasem udam się teraz po swoje rzeczy. Mam nadzieje, że spotkamy się niedaleko świątyni. - odparł Deithwen, po czym skinął głową na pożegnanie i odszedł.

Sinara ruszyła razem z grupą, podziwiając piękną wilczycę, ale bojąc się zbliżyć. Dotarła do miasta niedawno i nie miała się gdzie zatrzymać, więc wszystkie rzeczy miała ze sobą i była gotowa do drogi. Z tego podekscytowania nawet nie czuła zmęczenia.
- Pierwszy raz słyszę, żeby kubeczek cydru miał być popijawą - i to na pojednanie… - mruknął zadziwiony Gaspar, wychodząc z karczmy - To w dyrdy, ludziska! - huknął, wychodząc na ulicę.

Widok pięknego wilka, najwyraźniej w dobrej komitywie z nowopoznanymi towarzyszami, odebrał mu mowę. ”Eris!”, usłyszał przekazywane z ust do ust. Ten wilk najwyraźniej miał imię! I był... przyjacielski…? Gasparowi zdarzało się spotykać wilki. Latem były dobrze odpasione i niezainteresowane człowiekiem. Zimą były oszalałe z głodu i napastliwe. Zawsze doceniał ich inteligencję. Ale żadne ze spotkanych dotychczas wilków nie sprawiały wrażenia istot tak… świadomych?

~Najpierw kobold, teraz wilk - dzień robi się coraz ciekawszy…~ pomyślał. Wzruszył ramionami. W bukłaku miło chlupał cydr, mocno rozcieńczony wodą. Nie wierzył do końca w zapewnienia o zasobności świątyni.
- Czy w tym bukłaczku masz to co myślę? Może byłbyś skory się podzielić? - uśmiechnęła się do Gaspara Sinara.
- Zależy, co masz na myśli, czarnulo - wyszczerzył się Gaspar - Proszę, woda z cydrem, żeby w gardle nie zaschło - podał jej bukłak
Dziewczyna chwyciła bukłak i pociągnęła spory łyk.
- Dzięki, zaschło mi w gardle. - ruszyła dalej w stronę świątyni.

Kapłanka Lathandera nie odzywała się więcej ani słowem. Nawet Zoja nigdy wcześniej u niej nie widziała takiego zachowania. Uśmiech utrzymywał się nerwowo a wielkie oczy trzymały się najpierw na bracie a później przy podłodze. Wyglądała jakby zobaczyła ducha, choć grupka zadowolona ze swojego towarzystwa zajęła się sobą i na jej szczęście nie zwracała na to większej uwagi. Marv pogapił się na kobolda i wilczycę w jakimś dziwnym zamyśleniu, dla niego osobiście będącym niedowierzaniem. Mrużył oczy i czasami potrząsał głową, aż wreszcie podjął jakąś decyzję bo przestał zwracać na dziwne rzeczy uwagę i zamiast tego odezwał się głośno.
- Jedzenie na drogę dostarczy nam gildia? Bo jak nie to chyba powinniśmy coś kupić…

Nikt nie wiedział; w kontrakcie aprowizacja nie była ujęta, więc było to mało prawdopodobne.

Wszyscy wybyli z karczmy w tempie dość błyskawicznym. ~Szybko się zaprzyjaźnili, to dobrze wróży~ - pomyślał Evan i spojrzał na ciągle wahającą się kapłankę.
- Franka, tak? - zagadnął - A ty nie idziesz?
- ...Idę... - potwierdziła nerwowo z wystraszonym wzrokiem. Uśmiechnęła się szerzej i podgoniła wychodzących.

~Chyba nie wyglądam aż tak strasznie~ - pomyślał Evan widząc reakcję Franki. Potem wzruszył ramionami i jako ostatni opuścił gospodę. Musiał kupić jeszcze parę rzeczy. Dwie pochodnie, mała siekierka i zapasy żywności na dłużej niż jeden dzień, to wszystko mogło się przydać w lesie, a i nie wiadomo czy zapasy będzie się dało łatwo uzupełnić w Zamieci.

Nowopowstała drużyna rozeszła się po mieście. Część osób ruszyło za Zoją w stronę światyni; reszta w stronę sklepów i noclegowni.
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 13-04-2015 o 01:29.
Autumm jest offline