Rozmowa nie szła w dobrym kierunku. Gnom nie miał daru przekonywania, a coś tak czuł, że słowa Velesa też niewiele tutaj dadzą. Pora na przedstawienie, być może ostatnie w jego życiu.
- Ależ, ależ. Po pierwsze, najważniejsze, musisz zadać sobie jedno, bardzo ważne pytanie. Przez kogo tak naprawdę trafiłeś w niewolę? Przez kogo musiałeś znosić towarzystwo takich prostych ludzi jak my? To wszystko wina twojego brata. Żeby nie on, nigdy byśmy się nie spotkali, a ty nie znalazłbyś się w tak beznadziejnej sytuacji – powoli obchodził drowa wkoło.
- My musieliśmy sobie jakoś radzić, może rzeczywiście nie zachowaliśmy się w porządku, ale cóż, do tego zmusiło nas to przeklęte miejsce. Każdy z nas trafił tu przez jakiegoś brata, jakąś siostrę, czy innego teścia. To wszystko ich wina.
Delamros miał nadzieję, że tyle gadaniny na coś się przyda. Wziął głęboki oddech i wskazał gestem zbroję drowa.
- Ewidentnie widać, że poradziłeś sobie lepiej od nas. Lśniąca zbroja, elegancka broń. Spójrz na nas – machnął ręką w stronę Velesa i Dinina. – Brudni, śmierdzący, nienadający się do niczego. Nie wiadomo nawet czy przetrwamy drogę na powierzchnię.
Chorster podszedł do gnoma i poklepał go po głowie
- Biedny Dinin, postradał zmysły w tym, zapomnianym przez wszystkich bogów miejscu. Sam nie wie o czym mówi. Zapewne nawet nie zdaje sobie do końca sprawy z tego, co się wokół niego dzieje – po chwili ruszył w stronę Velesa.
- Za to on, porzucił wszystkie ideały jakimi kierował się w życiu oraz swoich bogów. Człowiek praktycznie wrak – poklepał Velesa po ramieniu.
- Niewiele pozostało z ludzi, którymi kiedyś byliśmy. Stoczyliśmy na dno. Chcemy tylko ostatni raz zobaczyć blask słońca to wszystko. Pozwól nam odejść i przeżyć te kilka dni życia jakie nam pozostały, na powierzchni. |