Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-04-2015, 13:35   #351
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Rozmowa nie szła w dobrym kierunku. Gnom nie miał daru przekonywania, a coś tak czuł, że słowa Velesa też niewiele tutaj dadzą. Pora na przedstawienie, być może ostatnie w jego życiu.

- Ależ, ależ. Po pierwsze, najważniejsze, musisz zadać sobie jedno, bardzo ważne pytanie. Przez kogo tak naprawdę trafiłeś w niewolę? Przez kogo musiałeś znosić towarzystwo takich prostych ludzi jak my? To wszystko wina twojego brata. Żeby nie on, nigdy byśmy się nie spotkali, a ty nie znalazłbyś się w tak beznadziejnej sytuacji – powoli obchodził drowa wkoło.
- My musieliśmy sobie jakoś radzić, może rzeczywiście nie zachowaliśmy się w porządku, ale cóż, do tego zmusiło nas to przeklęte miejsce. Każdy z nas trafił tu przez jakiegoś brata, jakąś siostrę, czy innego teścia. To wszystko ich wina.

Delamros miał nadzieję, że tyle gadaniny na coś się przyda. Wziął głęboki oddech i wskazał gestem zbroję drowa.

- Ewidentnie widać, że poradziłeś sobie lepiej od nas. Lśniąca zbroja, elegancka broń. Spójrz na nas – machnął ręką w stronę Velesa i Dinina. – Brudni, śmierdzący, nienadający się do niczego. Nie wiadomo nawet czy przetrwamy drogę na powierzchnię.

Chorster podszedł do gnoma i poklepał go po głowie
- Biedny Dinin, postradał zmysły w tym, zapomnianym przez wszystkich bogów miejscu. Sam nie wie o czym mówi. Zapewne nawet nie zdaje sobie do końca sprawy z tego, co się wokół niego dzieje – po chwili ruszył w stronę Velesa.

- Za to on, porzucił wszystkie ideały jakimi kierował się w życiu oraz swoich bogów. Człowiek praktycznie wrak – poklepał Velesa po ramieniu.

- Niewiele pozostało z ludzi, którymi kiedyś byliśmy. Stoczyliśmy na dno. Chcemy tylko ostatni raz zobaczyć blask słońca to wszystko. Pozwól nam odejść i przeżyć te kilka dni życia jakie nam pozostały, na powierzchni.
 
Morfik jest offline  
Stary 13-04-2015, 21:50   #352
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=4-CN552hecc[/MEDIA]

Veles nie miał problemów z przemawianiem ludziom do rozsądku. Potrafił się wysławiać, znał sztuczki językowe i posiadał odpowiednią dozę charyzmy, która połączona z jego aparycją ułatwiała mu nieraz osiągnięcie swojego celu. Można powiedzieć, że był dyplomatą. Tego między innymi wymagała od niego funkcja, którą piastował w świątyni. Jednak tym razem to okazało się niewystarczające. Po słowach kapłana Rilrae sięgnął ku swoim mieczom i szybkim ruchem wyciągnął je z pochew przytroczonych do pleców, przy okazji okręcając ostrza o trzysta sześćdziesiąt stopni. Już miał coś powiedzieć, gdy do przodu wyszedł Delamros, wstrzymując go gestem ręki. Drow zatrzymał się w pół kroku i przyglądał się łotrzykowi, z którego ust wylał się potok słów. Jego argumenty były trafne nie tylko merytorycznie, ale trafiały również w naturę drowa, przekonując go, że naszych bohaterów spotkał już los gorszy od śmierci, a ona dałaby im tylko uwolnienie. Złotousty Delamros. Tak będą go wspominać towarzysze. Nie był to pierwszy raz, kiedy charyzma tego ludzkiego łotra uratowała skórę drużynie. Ostatnie przedstawienie w życiu? Nic bardziej mylnego. Był to jednak jego najwspanialszy występ, który odwiódł rozwścieczonego drowa od pomysłu pozbawienia ich życia.
- Może... może masz racje. - powiedział Rilrae - Los potraktował was tak jak sobie na to zasłużyliście, a gdybym was teraz zabił przyświadczyłbym wam przysługę. Nie zrobię tego, nie pomogę wam zaznać ukojenia. Będziecie męczyć się dalej i pełzać w prochu jak robaki, którymi jesteście. Zejdźcie mi z oczu, wy kurwiesyny! - to powiedziawszy ruszył przed siebie, a mijając Delamrosa popchnął go z całej siły, przewracając go. Całą trójka nie mogła uwierzyć w to co się przed chwilą stało. Dinin przygotowany na najgorsze, ściskający w dłoni swoją księgę czarów, gotową aby rzucić przygotowane zaklęcie, stał tylko z wybałuszonymi oczyma, a usta bezwiednie mu się otwarły. Veles odprowadził wzrokiem dorwa, który umieścił swoje dwa miecze z powrotem na plecach i oddalał się od nich, aż zniknął wśród tłumów przemieszczających ulice Glassgate. Następnie odwrócił się do Delamrosa i wyciągnął ku niemu rękę, pomagając człowiekowi wstać. Łotrzyk, gdy stanął na nogi, otrzepał się z kurzu i dopiero wtedy doszło do niego co przed chwilą się stało. Poczuł jego serce, które biło jak oszalałe, dreszcze, które przechodziły mu po plecach i dłonie, które trzęsły się niczym galareta musztardowa. Tak, to mogło być jego ostatnie przedstawienie, jednak coś mu dopomogło, czy to wyższa siła czy zwykły łut szczęścia. To było nieważne, ważne natomiast było to, że nic nie stało im już na przeszkodzie w drodze na powierzchnie.

***

Podróż trwała kilka dni, jednak za dwieście sztuk złota, które zapłacili od głowy mieli zapewnione godne warunki. Jechali w jednym wozie mieszkalnym, w którym znajdowały się cztery łóżka, cztery małe skrzynie na bagaż i rozkładany stolik. Niczego im więcej do szczęścia nie było potrzeba. Mieli zagwarantowany prowiant i miejsce do spania. Przez okna ich, nomen omen, powozu widać było od czasu do czasu jakiś większy obszar jaskini, porośnięty świecącym mchem lub grzybami, jednak przez większość czasu widać było jedynie kilka najbliższych metrów oświetlanych przez latarnię zamocowaną przy siedzisku woźnicy. Sam przewodnik karawany, Narapa, okazał się krasnoludem głębinowym, choć o osobowości zdecydowanie odbiegającej od standardów tej rasy. Bardzo możliwe, że kontakty z dużą ilością naziemców i innych bardziej przyjaznych ras sprawiły, że jego usposobienie uległo zmianie. Nasi bohaterowie zaczynali się już niecierpliwić, jednak czternastego dnia podróży, gdy zatrzymali się na popas, Narapa oznajmił, że to ostatni przystanek przed powierzchnią. Serca Velesa, Delamrosa i Dinina zabiły szybciej. Byli już krok od powierzchni. Karawana ruszyła dalej, a uciekinierzy niecierpliwie wyczekiwali dotarcia na powierzchnię. Jednak w pewnym momencie zza okna dało się widzieć coś co od razu przyciągało wzrok. Promienie słońca! Słońce wpadało w mrok jaskini i rozświetlało otoczenie. Gdy tylko nasza trójka się zorientowała, od razu wyskoczyła z jadącego wozu.


W oddali widać było światło, oślepiające promienie słońca wpadały przez otwór w skale, który wychodził na powierzchnię. Nasi bohaterowie nie zważając na pozostałych uczestników wyprawy puścili się pędem w kierunku wyjścia, nie przejmując się dziwnymi spojrzeniami. Nawet Dinin, mimo swoich krótkich nóg, był w stanie dotrzymać kroku pozostałej dwójce. Jednak ten bieg, ta zdawać by się mogło chwila, trwała najdłużej z całej ucieczki. Te kilkadziesiąt ostatnich metrów, które dzieliły ich od wolności.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=iDoHy9BzslQ[/MEDIA]

Gdy wybieli z jaskini poczuli na swojej skórze ciepłe promienie słońca, które delikatnie ją muskały. Do ich nozdrzy dotarł zapach trawy, słońca, wiatru i drzew, którego próżno szukać w głębinach Podmroku.


Ich oczom ukazały się rozległe zielone pastwiska, ze skupiskami drzew, a w oddali na horyzoncie majaczyło miasto. Był to dla nich wzruszający moment, ujrzeć powierzchnię po tak długim czasie. Tyle razem przeżyli i przeszli. Jednak nie mogli zapomnieć o swoich towarzyszach, którzy nie mieli tyle szczęścia co oni. Wyruszyła ich siódemka. Dwóch braci orków, Kraknash i Crubnash, dziewczyna imieniem Deabruari Alaba, drow Shaz'zar, gnomi mag Dinin Yalop, ludzki łotrzyk Delamros Chorster i kapłan Veles Erroia. Po drodze połączyli siły z kolejną trójką uciekinierów, Rasvanem Rashka - półgigantem, goblinem Toka-Toka i krasnoludem Kreist vel'Kurtz'em.

Dziesiątka uciekinierów. Dlaczego udało się uciec tylko tej trójce? Tego nie wiedzieli, w zasadzie w chwili opuszczenia jaskini się nad tym nie zastanawiali, jednak lata po tych wydarzeniach, siedząc wygodnie w swoich fotelach, modląc się do swojego boga lub leżąc w wygodnych łożach w zamtuzie roztrząsali tą kwestię. Dlaczego to właśnie im udało się przeżyć. Czy to kwestia ich determinacji, zrządzenia losu czy opatrzności bożej? Nie wiedzieli i może tak naprawdę nie chcieli tego wiedzieć. Nie raz zastanawiali się jeszcze co stało się z Kreistem, który postanowił ich opuścić, jednak jego los pozostał już na zawsze tajemnicą.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=AuwXHOiSow4[/MEDIA]

W czasie oddzielającym ucieczkę z Podmroku, a wspomnianą wcześniej emeryturę awanturniczą nasi bohaterowie podobno jeszcze przez jakiś czas wspólne przemierzali Faerûn, tym razem w poszukiwaniu przygód, na własne życzenie, a nie zmuszeni do tego przez los. Jednak to opowieść na inną okazję...




KONIEC
 
Lomir jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172