- Nieszkodliwe zwierzę - prychnął najemnik, oglądając wiązki blasterów rozświetlające niebo z pobliskiego skalnego występu. Stanowiło to zarówno dobrą, jak i złą wiadomość. Dobrą, bo udało im się zlokalizować wroga. Złą, bo jeśli wróg strzelał, to zapewne do członków jego oddziału, czyli w tym przypadku w Kehila. Miraluka był trochę zbyt porywczy, ale Dorren miał nadzieję, że nic mu się nie stanie - jego umiejętności były nieocenione. - Mamy wroga - krzyknął krótko, dla poinformowania osób kryjących się w łaziku, po czym machnął ręką, dając sygnał Charlesowi, by ten ruszył za nim. Zaczął przedzierać się w kierunku miejsca "bitwy", z karabinem gotowym do strzału w przypadku bliższego kontaktu. Co prawda z dwoma karabinami mogliby spróbować "przykryć" napastników ogniem zaporowym, jednak ryzykowali wtedy możliwością zranienia Kehila. W żaden sposób się to nie opłacało. |