Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2015, 15:01   #688
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec



W dzień



Andy słuchał szefa i nowych w milczeniu. Na razie skończył swoją część roboty i wychodziło, że obcy jednak mimo mało standardowego zaczęcia rozmowy jednak byli tym kim mówili, że są. Wyglądało więc, że zostaną na dłużej. Max zajęła się nowymi i pomogła im w rozplantowaniu się po wagonach. Prawie jednocześnie wyszła sprawa z Gregiem i pękniętą liną. Andy nie był załogantem o najdłuzszym stażu w tym pociągu ale pogłoski o jego potencjalnym tatuażu na ramieniu zdążył już usłyszeć. Tak więc i teraz skorzystał z okazji by zerknąć czy jemu się nie by nie udało "złapać" Grega z zakasanymi rękawami by wreszcie sprawę wyjaśnić.

Gdy jednak Greg wyszedł i okazało się, że kierownik przydziela ich wszystkich na rozpoznanie ruin w poszukiwaniu tej liny sprawa nie wydała mu się tak łatwa, prosta i przyjemna. Ogólnie chodziło o łażenie i grzebanie w ruinach co jakoś z natury nie kojarzyło mu się z niczym przyjemnym i bezpiecznym. A w końcu gdzieś tam wczoraj buszowały sobie maszynki w najlepsze prawda?

- Chwileczkę szefie... - podniósł do góry oba ramiona przed siebie na znak, że ma coś do powiedzenia. - I mamy po tą linę jechać do tego Harrisburga? Tego samego co wczoraj? No dobra ale to nie jest może nowojorski ocean ruin ale i też nie dwie przyczepy kempingowe na krzyż. Dałoby się skołować jakąś mapę? Nawet przedwojenna to by nam znacznie w orientacji pmogła. - zaczął od jednego z najważniejszych detali na prawie każdej akcji. Andy lubił mapy, plany i szkice. Znacznie pomagały wszelakie posunięcia nawet jeśli nie były tak całkiem aktualne. To chociaż pozawalały na ogólną orientacje z rodzajem i skalą terenu w jakim miało się coś dziać a dokladna i aktualna mapa to już w ogóle był jak dar niebios. Więc jak miał jechać i działać w terenie dla siebie obcym i to tak na dłużej a nie tylko przejechać to wolał mieć takie cudo ze sobą. A wczorajszy rzut oka na Harrisburg mówily mu, że będzie trochę do szukania i oglądania się za siebie, przed siebie i pod siebie. W końcu to Ruiny... Tam zawsze coś było nie tak...

- I jak już to ma pan może pomysł gdzie powinniśmy zacząć? Jakaś fabryka czy co... Jest tam jakaś miejscówa gdzie można się takiej potrzebnej liny się spodziewać? - dopytał się bo jakoś nie wyobrażał sobie przeszukiwania dom po domu. Wiedział czego można sie spodziewać po komisariatach, biurach czy koszarach ale gdzie należałoby zacząć szukania odpowiedniej stalowej liny to za cholerę nie miał pojęcia. Jakieś stare sklepy ze stalowymi linami czy jak do cholery... Rozebrać jakiś dźwig czy co... No nie, w ogóle nie miał pomysłu gdzie tego szukać.

- No i na koniec... Jeśli mamy jechać w szóstkę... To kto dowodzi tą operacją? - lubił jasne sytuacje. I chciał by sprawa dowodzenia nie budziła wątpliwości. Ani starych ani nowych. Nie mmiał zamiaru sie użerać, zwłaszcza w jakiejś gorącej sytuacji o przywództwo czy, że ktoś tam coś ma robić albo nie. Spodziewał się, że Sloan jemu powierzy tą fuchę ale jeśli miał inne pomysł to też chciał wiedzieć od razu.



Rano


Rano zaczął od wizyty uszkodzonego kafara. Tak dokładniej objrzał tę pęknietą linę. Chciał w ogóle choć optycznie wiedzieć czego mają szukać i jak ten gembel w ogóle wygląda. Podpytał też operatora kafara gdzie taką line można by znaleźć no i jak ją rozpoznać. Czy powinna miec jakies oznaczenia czy co... No i ile metrów czy kilogramów potrzebują tej liny na minimum. Czy ma być w jednym kawałku czy w razie czego da sie jakoś zmontować z kilku... Tak naprawdę to orientował się, że liny, w tym stalowe, powinny mieć jakiś limit uciągu i to chyba kiedyś było odpowiednio oznaczane. Ale czy na samej linie czy na jakimś zwoju, etykiecie, kablu czy urządzeniu to już nie wiedział. Czytał tylko kiedyś, że akurat stalówki czy łańcuchy sprzedawano czasem na metry a czasem na kilogramy. Przy okazji więc spytał sie czy "w razie czego" może być jakiś łańcuch. Ale po prawdzie liczył, że ta para nowych monterów ogarnie tę techniczną stronę problemu. Rozpytywał się by mieć ogólne "strategiczne" rozeznanie co do głównego punktu ich planu.

---


Przed odjazdem pogadał z Max i ewentualnie ze Sloanem w sprawie krótkofalówek. On sam miał swoją ale jedna w drużynie była bezużyteczna. Przecież nie będzie gadał sam ze sobą prawda? Krótkofalówki miały za słaby zasięg by się połączyć z pociągiem, może co najwyżej z miejscowa bazą zaopatrzeniową ale tego pewny też nie był. Za to pomiędzy nimi czy to dwóch pojazdach czy dwóch grupach już nadawały sie całkiem nieźle. A jak wczoraj z Max sprawdzili miały całkiem przywoity zasięg i w porównaniu do tego co było podczas walk z porywaczami w fabryce to było niebo a ziemia. Drugą krókofalę miała Max i Andy miał nadzieję, że mu użyczy na czas wyprawy. Przy okazji pogadał ze "Spięciem" jak tam sprawa wyglada z tym stacjonarnym radiem co przywieźli ci nowi. Jeśli działało i w Harrisburgu byliby w zasiegu to chciał ustalić wspólny sygnał i kanał. Co prawda z krótkofalówek nie mogliby sie skontaktować z pociągiem ale powinni już chyba przynajmniej oderbać sygnał z poteżniejszej radiostacji.

---


Zebrali się wszyscy co mieli jechać przy czekającym już we "Wdowie" Irlandczyku. Andy siłą rzeczy uśmiechnął się widząc wyczyny wesołego Irlandczyka za kierownicą. Wyglądało, że zna się na rzeczy a i brykę ma niczego sobie.

- Dobra, kto się czuje silny prowadzić to nasze sześciokółowe cudo? - wskazał brodą na ich sześciokołowy, terenowy quad. Patrzył głównie na parę monterów. Harvey pewnie dałby radę ale potrzebowali drugiego kierowcy. A umiejętności Rob'a, John'a i swoje już znał. - To kto się czuje silny to zawiezie John'a. - wskazał głową na Kennex'a z jego karabinkiem. - Resztę zabiera Harvey. - tu rzucił spojrzenie na wspomnianego kierowcę.

- Niech nikt nie łazi samemu po ruinach. Proponuje zabrać prowiant na dwa dni. Najwyżej przywieziemy go z powrotem. Przetrzepiemy najciekawsze sektory. Jak nic nie znajdziemy ciekawego to wrócimy jutro. Nie usmiecha mi się nocować tam więc zamierzam wrócić tutaj przed zmierzchem. Gdyby to nie było możliwe to do naszej bazy zaopatrzeniowej. Zresztą i tak zamierzam tam zacząć by wypytać się o tę linę. W końću to ich podwórko. Ktoś coś chce jeszcze powiedzieć? - rzekł patrząc na nich po kolei. Jak ktoś miał jakieś uwagi czy pytania to lepiej by walnął teraz niż potem marudził i zrzędził.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline