Charles w duchu przyznał rację Khedrynowi. Gdyby wyszli, a na zewnątrz czekałby na nich snajper, byłoby po nich, a przynajmniej po jednym z nich, zanim reszta zdążyłaby uciec. A kto stanowił najlepszy cel, jak nie najwyższy i najpostawniejszy z nich? Mechanik nie zamierzał w takim ryzykować własnym życiem.
Jednak kiedy w dali dało się usłyszeć walkę, a nawet zobaczyć rozbłyski blasterowych pocisków, Charles złapał za karabin. Przewrócił oczami, kiedy pomyślał o Kehilu pchającym się w każde niebezpieczeństwo.
- Nie dość, że ślepy, to jeszcze głupi - wycedził, sprawdzając jednocześnie stan swojej broni.
Dorren wyruszył na ratunek, Charles zamierzał ruszyć zaraz za nim. Zatrzymał się jeszcze przy wyjściu z łazika i odwrócił się w stronę Jedi.
- Dasz sobie tu radę? - spytał. - Ktoś musi zaopiekować się tą dwójką narwańców, póki jeszcze żyją - dodał, wskazując lufą na oddalającego się najemnika i uśmiechając się szeroko.
Poczekał na odpowiedź, po czym ruszył za Dorrenem, z zamiarem osłaniania go. |