Dzieciak rzucał czarnym poranionym ciałkiem jak kurczak porażony prądem. W całej tej śmiertelnej okropności obrażeń był wielki smutek, wielki jak ocean smutek pogrążający z każdą chwilą Spectera. Unreal wpajał mu poczucie satysfakcji, ale to bledło wykładniczo kiedy implant powoli tracił panowanie nad organizmem. Patrzył na zmarnowaną głowę i próbował dojść do siebie. Adrenalina zaczęła odpływać, poczęły drżeć mu ręce i mniejszym stopniu nogi. Siadł na zrujnowanym ceglanym murku, który kiedyś musiał być potężną ścianą.
Myśli kłębiły mu się w głowie, śmierć posłańca, Teriyaki lalką, całkowita inwigilacja i sekta syntetyków być może w pełni się z nich składająca, snująca plany podboju świata mięsistych. Zakręciło mu się w głowie, Ted chciał się położyć, ale w około rozpościerało się samo błoto.
Ulewa zaczęła przechodzić w mżawkę, usłyszał kroki. Były żołnierz momentalnie wstał i wycelował z morderczej broni, ale zobaczył tylko Harrego lekko skołowanego całym tym poplątanym zajściem. Dogorywające dziecko w końcu zastygło wydając ostatnie rzężenie jak stary zalany silnik. Ted oddał dwururkę w zamian uzyskując świeżą Arasakę i swój wysłużony rewolwer. Milczeli przez dłuższy czas, Harry oglądał trupa i uśmiechniętą głowę hakera.
-Zabijałem wiele takich w Kongo. Ale tutaj, z tym czuje się jakoś inaczej. Jakbym zbrukał coś ważnego, znaczącego. Mam przeczucia, że cała ta sprawa jakoś może zmienić świat, albo tylko pierdole. Nie masz jakiej gorzały w zanadrzu stary druhu?- powiedział Specter siedząc znów na murku i zerkając jakoś nerwowo na wpół-mechaniczne truchło jakby ponownie miało ożyć i odczytać litanię wszystkich jego grzechów mieląc językiem wystającym z oberwanej szczęki.