Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-04-2015, 20:52   #17
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Kondor chwilę kontemplowała dlaczego pies jej nie przygniótł. Ale to była tylko chwila. Żyła i to w sumie było najważniejsze. Po części wybuch sprawił że zwróciła uwagę w inną stronę. Złapała się za głowę widząc, że motor wybuchł. “Co ten koleś nitro ze sobą woził!?” - przeszło jej przez myśli i od razu inaczej zinterpretowała wcześniejszą wizję. Sav był kłopotami, to na pewno. Dlatego baaardzo uważnie doczłapała do przyczepki, przymocowała ją do motoru i spojrzała uważnie po wszystkich. Westchnęła.
- Płaszcz wymieniasz? - rzuciła do dziwnego… kogoś chcącego się targować.
- Ja tam pojadę, mogą być i Włochy… chyba tam kiedyś byłam - odpowiedziała białowłosemu. - Wsiadaj skoro straciłeś swój pojazd. W przyczepce jeszcze nieco miejsca będzie jeśli się ktoś chce wcisnąć… i błągam chodźmy już…
Jak powiedziała tak zrobiła. Podlazła do białowłosego chcąc go wpakować na tył motoru. Zaraz potem zreflektowała się i pomogła ruskowi jeśli jeszcze potrzebował pomocy. Na sam koniec dosłownie złapała rudowłosą w pasie i posadziła w przyczepce.
- Który szpital? - w końcu ich było kilka.

Wybuch zaskoczył Martina. Najwyraźniej ktoś miał niezłego cela, albo był po prostu głupi. Zniszczenie pojazdu białowłosego niespecjalnie martwiło Raynauda, bardziej niepokoił go fakt, że eksplozja mogła przywołać demony, a im bliżej zmierzchu tym więcej tych potężnych wypełza na powierzchnię. Jeszcze by tego brakowało, by któryś zaskoczył ich nieprzygotowanych.
Zanim Martin przypomniał sobie o kontuzjowanym Sergieju, zajęła się nim kobieta, która wcześniej szalała na swoim motocyklu. Ciekawe czy "ruski" będzie mógł w tym stanie prowadzić? Ciekawe też czy jego pojazd po tych wszystkich koziołkach jeszcze się do czegoś nadaje? Warto by to było sprawdzić.
Rozmowa toczona przez innych niespecjalnie go zajmowała. Napływające słowa wlatywały jednym uchem i wylatywały drugim, dopiero wzmianka o szpitalu sprawiła, że zainteresował się tematem.
- A czy to ważne który? - odpowiedział kobiecie. - Grunt, żeby się stąd oddalić. Za chwilę będzie tu więcej demonów niż ludzi w całym mieście.

- Są takie gdzie są demony, ao nie ludzie- odpowiedziała spokojnie wytatuowana kobieta.

- Powiedziała, że tam jest bezpiecznie. Mnie to wystarczy.

Kondor westchnęła głośno z pełną irytacją w głosie.
- A żesz kurwa… jak się nazywa ten szpital? - rzuciła do dziewczyny.
- Znam ten cholerne miasto jak własną kieszeń, ale nie wiem w o który jej chodzi szpital! - warknęła.

Lisa najuważniej wsłuchiwała się w słowa białowłosego, gdyż to, co ma do powiedzenia, interesowało ją najbardziej. W końcu to on ich tutaj sprowadził, a teraz co? Śmie gadać o jakimś teście i o tym, że sprawdzał, czy nie są bezużyteczni?
- Bardzo fajnie, że sobie nas testowałeś, tylko skąd my mamy wiedzieć, że Ty nie jesteś bezużyteczny? Jedyne co nam zaprezentowałeś to lament przez radio i strzał w kierunku jednego z naszych. Może chcesz nas tylko dlatego, że sam jesteś beznadziejny? - powiedziała stojąc w grupie osób, bo to było pierwsze, co przeszło jej przez myśl. Ktoś wzywa ich przez radio tylko po to, by sprawdzić czy walczą, przy czym sam podczas walki nie daje od siebie nic. Nawet się nie stara.
- Po prostu spierdoliłeś na wieżę i tyle było widać Twoją… Dupę. - przy ostatnim wyraźnie parsknęła głośnym, acz krótkim śmiechem. Negocjacja, jaką przeprowadzał Alex bawia ją niezmiernie. Nie miała pojęcia czy on jest zacofany, czy ma jakieś zaburzenia, ale samo to co się działo było naprawdę śmieszne.
Mimo tej wesołej pogawędki, która miała być poważna, a skończyła się wręcz parodią, albo co najmniej komediodramatem, blondynka poparła Kondor. Cóż, nie znała jej, ale wiedziała, że co jak co, zostawanie tutaj na słodkie pogawędki przy demonach, nawet martwych, jest nierozsądne.
- Dokończmy rozmowę w bezpiecznym miejscu. Niech Roszpunka ma czas na przemyślenie swoich słów i lepszy dobór przemowy, bo póki co nie widzę sensu, by cała grupa miała do Ciebie dołączać, skoro razem zebrani mogliby po prostu Cię zabić. - wzruszyła ramionami. Miała zamiar poczekać na Lazara, który był jej podwózką. Wtedy udadzą się wszyscy tam, gdzie powinni. Szpital wydawał się być dobrą perspektywą mimo iż
- W szpitalu to ludzie umierają, ale lepsze to, niż propozycja Radiowego Płaczka. W tym przypadku prędzej zaufam rudemu. - nie miała na celu obrażać Lucille, że niby rudym się nie ufa czy coś, o nie nie! To raczej wynikło z tego, że nie znała imienia żadnej z tych osób, co było troszkę…No, komplikowało wszystko.
- Jeszcze dobrze będzie, gdy poznamy swoje imiona, bo póki co białas jest Dupą, według naszego kolegi, a o reszcie nic nie wiemy. Ale to już wszystko w bezpiecznym miejscu, lepiej się spieszyć. - dokończyła grzecznie i ze spokojem, a gdy tylko Lazar będzie gotowy, po prostu dołączy do niego i wszyscy, a tak przynajmniej jej się wydawało, udadzą się w miejsce, w którym nie będą czuli się zagrożeni.

Ruda nie ruda... Mniejsza o to. Kolor włosów jedynie podkreślał wredny charakter Lu. Kobieta nie zwracała na to uwagi. Spojrzała tylko po zebranych. Jak nic za niedługo zaczną się kłótnie. Wystarczyło jej już, że Ortalionowa Wybawicielka wykazała się straszną niecierpliwością.
- Ej, Tej! No coś ty...?! - wydusiła z siebie, kiedy Kondor wpakowała ją na przyczepkę. A potem zaczęła się po prostu śmiać. - Szpital św. Patryka, mogę nawigować, skoro dostałam taką miejscówkę. Bezimienny - tu wskazała na Alexa - wie, gdzie to jest. Tam się spotkaliśmy.
Potem rudowłosa spojrzała na Lisę
- Ciebie to zna chyba każdy... Lucille jestem.

Gdyby minę Lisy dało się opisać memem wyglądałaby jak zawstydzona dziewczynka “Oh, stop it, you~”. Urosła w piórka i normalnie pewnie rumieńcem by się zakryła, jak nie od razu całymi girami. Była taka…. Taka szczęśliwa, że ktoś ją rozpoznał! i było jej obojętne, czy znano ją pozytywnie czy bardziej negatywnie. Jak to się rzecze, nie ważne jak mówią, ważne, że mówią! To był najszczęśliwszy moment w jej życiu! Zapewne nawet gdyby powiedziała to krzycząc z kabiny kibla i cisnąć swoje potrzeby, to blondynka i tak by się jarała jak Joanna D’Arc na stosie. Albo jak ten motor, co pierdolnął wesoło przy demonie.
- Och daj spokój, nie jestem już znowuż taka popularna! - skłamała z udawaną skromnością, bujając się na boki jak zawstydzona 5 latka. Oczywiście, że liczyła na to iż KAŻDY ją zna. Dosłownie, każdy, co do jednej osoby, więc jakby ktoś teraz odpowiedział “no faktycznie, bo ja Cię nie znam”, to by się od razu naburmuszyła i sfochana, w milczeniu odjeżdżając z Lazarem w stronę zachodzącego słońca. Chociaż oczywiście odjechałaby tam, gdzie on by chciał, bo niestety wszystko było jak on chce, nad czym blondyna ubolewała w smutku i rozpaczy. Kiedy będzie “tak jak ONA chce” ? Już na samą myśl o tym, że nie może się rządzić fuknęła pod nosem i westchnęła głośno, wręcz teatralnie. Nie było chyba już sensu na więcej dyskusji, bo nie było nad czym myśleć. Wiadomo gdzie i wiadomo po co oraz dlaczego, więc wypadałoby po prostu ruszyć. Ciekawe co ciekawego ma do powiedzenia Roszpunka?
- Już nie... - Lucille odpowiedziała na słowa aktorki. Kwestia sławy była dla Lu zdecydowanie nieistotna. W tym momencie nawet papież nie wywarłby na niej większego wrażenia.

Lisa olala to burkniecie, bo wciaz byla wniebowzieta swa popularnoscia i wspanialoscia! Z podniety stala sie glucha na krotkie przytyki.

Gdy Lazar wyszedł już z wnętrza demona żując coś uparcie, bez słowa przytroczył oszczep do plecaka, wsiadł na motor i uruchomił go.
Również bez słowa odjechał z Lisą na tylnym siedzeniu. Do szpitala św. Patryka. Na noc.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 14-04-2015 o 20:56.
Nami jest offline