Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-04-2015, 21:52   #17
Redone
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Sinara i Shavri

12 Tarsakh
Rok Orczej Wiosny
Na szlaku


Sinara szła w zamyśleniu, wciąż rozpamiętując jak wyszła z domu, nie mówiąc nawet rodzicom gdzie idzie. Poprosiła Willa by przekazał im, że już nie wróci. Zrobiłaby to sama, ale byli w takim stanie, że i tak nie rozumieliby, co do nich mówi.
Nagle usłyszała obok siebie jakiś głos.

- Jesteś jakaś taka bardzo spięta. Wszystko w porządku? - zapytał Shavri, zrównując swój marsz z jej krokami.
- Naprawdę? - zdziwiła się dziewczyna, wyraźnie wyrwana z zamyślenia. - Nie, myślę że Ci się tylko wydaje. Ot, zamyśliłam się - uśmiechnęła się dziewczyna.
Zza pazuchy Shavriego wychynęła najpierw różowa, ruchliwa końcówka nosa, a potem reszta szczurzego pyszczka i Bijak zwinnie wspięła się na ramie właściciela. Najpierw schludnie umyła sobie pyszczek, krótkimi, oszczędnymi ruchami przednich łapek, a potem zaczęła węszyć na nowo, wyciągając pyszczek w kierunku kuszniczki.
- Chyba podoba się jej Twój zapach - stwierdził, uśmiechając się pod nosem. - Bijak, jesteś nieuprzejma.
- Nie nie, spokojnie, nie czuję się urażona - Sinara wyciągnęła rękę do Bijak. - Mogę?
- Oczywiście - Shavri uśmiechnął się jeszcze szerzej i wyciągnął prawe ramie w kierunku Sinary. Ich dłonie niemal się ze sobą stykały. Bijak natychmiast truchtem niemal przebiegła po ramieniu właściciela. Zatrzymała się na moment na jego dłoni, wąchając dłoń kobiety, by następnie na nią wskoczyć. Szczur ostrożnie obwąchiwał jej rękaw, sunąc naprzód, w kierunku głowy. Zatrzymał się na ramieniu i wsadził jej nos do ucha, węsząc tam z wielkim entuzjazmem.

Dziewczyna pisnęła niczym mysz i zaczęła się śmiać - To łaskocze! - zawołała. Pogłaskała delikatnie szczura po futerku.
- Nie wiedziałam, że można tak udomowić szczura.
- Szczury są bardzo inteligentne. Powiedziałbym nawet, że są mądre. Jeśli nie zachowujesz się wobec nich wrogo, po jakimś czasie się do ciebie przyzwyczajają. Bijak jest ze mną od oseska. W zasadzie wybrała życie ze mną za co jestem jej wdzięczny, bo jest naprawdę niesamowita - kiedy to mówił, szczurzyca zaniechała wąchania wnętrza ucha kuszniczki na rzecz wąchania i lizania na próbę, czy smaczna, jej dłoni, którą złapała w małe łapki, tak nieznośnie podobne do miniaturowych, ludzkich dłoni. - Dlaczego akurat kusza?
- Dostałam ją w prezencie od przyjaciela, i tak już zostało. Jest mocna i ma niezły zasięg, Nigdy nie zastanawiałam się nad zmianą. Przypomnij mi skąd jesteś?
- Heh
- Shavri opuścił dłoń. - Teraz z Futenbergu, ale to jutro może się okazać nieaktualne. Wioska, w której się urodziłem, już nie istnieje. Zaciągnąłem się, bo chciałnbym pomóc stanąć mojej rodzinie na nogi. A o to w tym czasie nie jest niestety łatwo.

Bijak w najlepsze zajęła się iskaniem włosów dziewczyny. Shavri, widząc to, cmoknął karcąco, co spowodowało, że szczurzyca natychmiast porzuciła czynność i przebiegła kuszniczce na drugie ramie, zobaczyć, czy nie dzieje się tam coś ciekawego.
- A Ty? - zapytał w końcu. - Skąd się tu wziełaś?
- Pochodzę z Esper, tam się wychowałam, tam urodziłam i już myślałam, że tam umrę. Ale wizja spędzenia tam całego życia była dla mnie zbyt przerażająca. Więc ruszyłam gdzie mnie nogi poniosły - dziewczyna sięgnęła do sakiewki i po chwili miała w ręku kawałek chleba. Podsunęła go pod pyszczek Bijak.
Szczurzyca łapczywie wyciągnęła go zębami z jej ręki i siedziała teraz na jej ramieniu jak wiewiórka, trzymając w dwóch łapkach poczęstunek i chrupiąc nim głośno koło ucha, które zresztą łaskotała delikatnie swoimi wąsikami.
- Było aż tak źle?
Dziewczyna wyraźnie posmutniała. Przez chwilę nic nie mówiła głaskając tylko jednym palcem szczura po główce.
- Było… nie było chyba aż tak źle, ale też nie było dobrze. Nie takiego życia chciałam. Ale z drugiej strony nie wiem czy to jest życie którego chcę. Chyba muszę się po prostu przekonać - Sinara uśmiechnęła się, ale widać że uśmiech był trochę wymuszony.
Shavri szedł przez chwilę obok milcząc. Bijak tymczasem zjadła poczęstunek i zapragnęła wejść dziewczynie pod kołnierz, zsunęła się jednak trochę zbyt odważnie z jej ramienia i byłaby zleciała, gyby kuszniczka nie przytrzymała jej ręką. Szczurek był ciężki i bardzo ciepły. Miał miękkie, lśniącoczarne futerko. Wprost zapraszające do głaskania.

- Wiesz. Nie chcę pytać, czy ktoś cię tam skrzywdził, bo to chyba jest trudne, a my się nie znamy. Nie chcę ci też radzić, bo i jakie mam prawo. Ale życzę Ci, żebyś tutaj, pomiędzy nami znalazła to, czego szukasz. Albo odwagę do tego, żeby zmierzyć się z tym, co zostawiłaś w domu.
- Dziękuję -
dziewczyna z uśmiechem chwyciła Shavriego pod rękę, jak zawsze miała w zwyczaju chwytać swojego przyjaciela Willa, ale zaraz zreflektowała się, że przecież to nie on i cofnęła się szybko.
- Nie ma za co. - Shavri uśmiechnął się przepraszająco i przez chwile znowu szli w milczeniu. Nie odsunął się od niej, ale widać było, że go zaskoczyła. Bijak wróciła na ramię, gdzie przysiadła, spreżąjąc się do skoku i kiwając śmiesznie wyciągniętym łepkiem w górę i w dół. Potem mocno odepchnęła się od kuszniczki i wylądowała Shavriemu na ramieniu, gdzie spokojnie zaczęła myć siebie i przy okazji jego uszy.

- Więęęc - podjął po chwili wątek. - To Twoja pierwsza taka wyprawa?
- Tak. Znaczy oddalałam się nieraz od Esper, ale nie w celu zwalczania koboldów. A właśnie, co myślisz o naszym koboldzim przyjacielu?
- Jest w porządku. Owszem, trochę nieśmiały, ale mam nadzieję, że szybko się do nas przekona. Ciągle jeszcze trochę boje się przedstawić mu Bijak, ale chyba jestem niesprawiedliwy. Wydaje mi się też…, ale muszę to przedyskutować z resztą grupy, że mógłby nam pomóc rozwiązać nasze pierwsze zlecenie bez przelewania krwi. Wszystko zależy od tego, czego dowiemy się na miejscu, ale mam dziwne wrażenie, że to jest nowa sytuacja dla Zamieci i że coś musiało ją wywołać. Myślę, że Gergo, gdyby się zgodził, mógłby nam dać możliwość porozumienia się z tymi koboldami. Nie wiem tylko, jak bardzo mogłoby to okazać się niebezpieczne dla niego samego - dodał po chwili namysłu.
- Nie wiem, jakoś wątpię, że uda się bez rozlewu krwi. Oni z jakiegoś powodu atakują te osady. Ale tak jak mówisz, zobaczymy na miejscu. Ja z początku byłam sceptycznie nastawiona do Gergo, ale widzę, że chyba rzeczywiście jest w porządku. Wydaje się nadzwyczaj miły jak na kobolda.
- Ja na jego miejscu też byłbym miły
- Shavri uśmiechnął się, ale natychmiast dodał - Ale widzę, że to nie tylko strach przed nami. On jest po prostu w porządku. - Poprawił sobie niesiony plecak. - Myślisz, że w Zamieci znajdę jakiegoś rękodzielnika?
- Szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia. Tam akurat nigdy nie byłam. Ale możliwe że tak, takie wioski często są samowystarczalne. A do czego konkretnie jest Ci potrzebny?
- zapytała Sinara.
- Zgubiłem swoją okarynę. Gwoli ścisłości mam wrażenie, że ukradł mi ją mój młodszy brat… Ale nie ze złośliwości - dodał szybko. - Raczej, żeby mieć jakąś pamiątkę, kiedy mnie nie ma… albo na wypadek, gdybym nie wrócił. Głupio mi trochę, bo mogłam sam mu ją dać, a nie pomyślałem o tym, - mówiąc głaskał palcami po łepku Bijak, która przycupnęła tuż przy jego szyi.
- Szkoda, że jej nie masz, chętnie bym posłuchała jak grasz. Ja niestety nie mam żadnych muzycznych talentów, śpiewam też okropnie. Obiecaj mi, że jeśli będziesz miał jakąś okarynę to dla nas zagrasz!
- To nie jest rzecz wymagajaca obietnicy, ale chętnie to zrobię. Nie wiesz poza tym, czy ja mam jakieś umiejętności muzyczne
- Shavri uśmiechnął się ponownie w ten irytujący sposób sugerujący, że uśmiecha się bardziej do swoich myśli, niż do swojego rozmówcy. Był tego świadom doskonale, więc kończąc swoje zdanie, odbił na chwile z traktu i oderwał od krzaczka, który tam rósł, jedną gałąź mięty. Uroczą, sympatyczną, zwykłą polną mięte. Cudownie zielona i rozgałęzioną łodyżkę, zakończoną drobnymi fioletowymi kwiatuszkami, którą wręczył Sinarze prostym i niezobowiązującym gestem. Co najmniej, jakby podawał jej kubek wody. - Pójdę, poszukam Gergo. Wolałbym, żeby nie szedł sam. Gdybyś potrzebowała mnie albo Bijak, zawsze jesteśmy w pobliżu.
- Emmm, dzięki
- Sinara odebrała miętę i patrzyła jak Shavri oddala się w stronę Grego. Przystanęła na chwilę patrząc to na chłopaka, to na gałązkę mięty i kompletnie nie wiedziała czemu właściwie ją jej dał. Ale skoro już ją dostała, schowała ją do plecaka, zawsze można ją wrzucić do wrzątku i wypić.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher

Ostatnio edytowane przez Redone : 15-04-2015 o 10:30.
Redone jest offline