Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2015, 12:28   #19
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
- Pozwól, że odpowiem pytaniem na pytanie - stwierdził Martin. - Dlaczego mielibyśmy ryzykować nasze życia przeprawiając się przez pustkowia, na których panują demony? Co takiego jest w tych Włoszech, o ile w ogóle można używać tego terminu w stosunku do kraju, który dawno przestał istnieć, że chcesz nas wszystkich tam zaciągnąć? A przede wszystkim, kim ty kur... jesteś, pajacu? - Raynaud nie wiedział dlaczego, ale ten cały Sav, o ile to jego prawdziwe imię, strasznie go irytował. Może to przez to, że gdy nadstawiali dla niego karku, ten zwiał na wieżę, może dlatego, że cały czas się wywyższał, może dlatego, że na siłę próbował być tajemniczy, a może wszystko po trochu. Jedno było pewne, z trudem powstrzymywał się by nie przywalić białowłosemu w ten pusty baniak.

- Tak wiem Iwan, wiem wiem. Też tak uważam. - Powiedział Siergiej patrząc do środka swojej kurtki. Siedział na łóżku dotykając swojej kostki i sprawdzając jak puchnie. Nie było źle, torebka stawowa ani nie zaklinowała się pomiędzy kośćmi ani nie pękła. Wstał powoli i uważnie stając na kontuzjowaną nogę podszedł do Sava, spojrzał na wybuchającego Loupa. Ha! Ten francuzik coraz bardziej mu się podobał.
- Towarzyszu DUPO, powtarzam pytanie kolegi, a mianowicie kim ty do cholery jesteś? A raczej wolałbym się zapytać, CZYM ty jesteś? Każdy z nas tutaj posiada Skazę, każdy z nas został Skażony, nawet Iwan! - W tym momencie odsłonił kurtkę ukazując krwiożerczego władcę sklepu zoologicznego. - Jak pewnie się domyśliłeś, Dupo, widzę pierwiastek demoni, widzę go po prostu. Nie ważne, czy malutki, czy gigantyczny, zawsze był taki sam. Wiesz jaki jest twój? Na początku jak go zobaczyłem był wielki, do cholery wielki, takiego dawno nie widziałem. Potem zniknął, w ogóle nie widziałem go, żeby za sekundę być jeszcze większym niż poprzednio. Niestabilnego poziomu Skazy nigdy nie widziałem a obcuje z nim od samego początku tego piekła. Więc zadam pytanie jeszcze raz… - Chwycił Towarzysza Dupę za fraki i przyparł do ściany ściągając opaskę z lewego oka. Otworzył je najmocniej jak potrafił, żeby Sav widział podłużną bliznę zostawioną przez demona i głęboką czerwień niemal przechodzącą w krwisty szkarłat, który wypełniał białko oka. - Czym ty jesteś? -

- Mam… prośbę… zachowajmy… spokój… - dobiegło do uszu ruska z kąta pokoju gdzie Kondor właśnie robiła pompki. Nieśmiertelnik na jej szyi obijał się o podłogę, dzwoniąc regularnie. Teraz kiedy kobieta nie miała na sobie swojej ortalionowej kurtki i bluzy każdy mógł zobaczyć tatuaże pokrywające większość widocznej skóry. Wzory przywodzące na myśl indiańskie malunki i wzory z płaskowyżu Nasca.
- Naprawdę… nie chcę… abyśmy... się pozabijali…

- Prawie zginęliśmy przez tego typa! Suka Bljet! Jeżeli zamierza nas testować i zabrać na południe to niech powie kim jest. Nie widzę na razie powodu, aby iść z nim. -

- Popieram. - odezwała się nagle swoim melodyjnym, jak i delikatny, kobiecym głosem. Razem z cisnącą w danej chwili pompki Kondor tworzyła wspaniały kontrast, kiedy tak siedziała na łóżku w sukience, trzymając nogę na nodze i piłując paznokcie. Czyż to nie urocze?
Widać, że Lisa nie była zainteresowana współpracą, jej mowa ciała mówiła o tym dosyć wyraźnie. Nawet nie uraczyła nikogo spojrzeniem swoich głęboko niebieskich ocząt.
- Nie rozumiem czemu niby mamy do niego dołączyć, ani on pomocny, ani konretny. To już moja pomoc jest bardziej użyteczna - skwitowała, ostatnie słowo wręcz szepcąc, może nikt nie usłyszy, że niemal sama sobie pocisnęła. Smutno by było, gdyby teraz się zaczęli zastanawiać nad tym, czy nie wrzucić jej do kontenera na śmieci razem z białasem, choć z drugiej strony…. Ej, ona przynajmniej jest ładna!

Kondor wstała. Przekrzywiając głowę spojrzała na ruska.
- Co ty baba jesteś? Wybierasz się na demony i dziwisz się, że mogłeś zginąć? - dla kobiety wydawało się kompletnie idiotyczne. W końcu sobie poradzili, żyją, nawet nie są tak bardzo poturbowali jak się to zdarza.

Siergiej spojrzał na wytatuowaną kobietę i pokręcił głową. Włożył rękę pod pazuchę i uśmiechnął się do środka i wyciągnął stamtąd rudawego chomika.
- Jak bardzo egoistyczną osobą jesteś, co? Myślisz, że chodzi o ciebie? że tobie nic się nie stało i jest spoko? Wiesz co by się stało Iwanowi III Groźnemu gdybym ja na niego spadł albo motocykl? Czy wiesz ile takich chomików jeszcze żyje? Może kilka! Czy ktoś tu pomyśli kiedyś o czymś innym niż o swojej własnej dupie? - Sokolov spojrzał na swojego kolegę i go pogłaskał lekko po główce i coś mruczał do niego pod nosem, coś w stylu “No już spokojnie, nie denerwuj się”
Lucille o mały włos nie wydrapałaby oczu białowłosemu za to, że kazał jej się posunąć, po czym wsadził do przyczepki Alexa. Aż kipiała ze złości. Zagryzła jednak zęby. Złapała coś, co znalazła wśród kondorowych perełek i wsadziła pomiędzy siebie i mężczyznę. Biorąc pod uwagę jego ciągoty w kierunku rozbierania jej z kurtki (Bóg raczy wiedzieć z czego jeszcze!), wolała się ubezpieczyć.
Kiedy dojechali, bez słowa wprowadziła grupę do swojego królestwa. Zbyt dużo tam nie było. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Szpital dla niej był idealnym miejscem, chociażby z powodu zapasów (owszem, mocno wyeksploatowanych, ale jednak). Można z nich było wymieszać nadal cudownie działające mikstury. Ale nie teraz o tym.
Kiedy wszyscy się rozsiedli, Lu już miała podejść do Rosjanina. Ten jednak wyrwał się pierwszy i przyatakował białowłosego. Stek epitetów, jakie posypały się w jego kierunku nie zdziwiły rudowłosej. Cóż, miał to, na co zasłużył. Dziwne, że jeszcze nie oberwał. Kobieta jednak wstała i nie zważając na sytuację, w jakiej tkwił teraz Rosjanin, jego chomik(?!) i Sav, położyła rękę na ramieniu Sergieja.
- [i]Wiem, że sytuacja jest niesprzyjająca, ale pozwól, że zobaczę, co z twoją stopą.

Uderz w stół a nożyce się odezwą. Siergiej spojrzał na Lu i położył Iwana III Groźnego na swoim barku.
- Powinno być spoko, nie czuje, żeby to było coś poważnego… - Podszedł do łóżka i ściągnął desanta i skarpetę. Nie miał zamiaru sprawdzać jak śmierdziała jego syberyjska stopa.


Lisa przesunęła swoje przepiękne pośladki w przeciwnym kierunku. Nie chciała czuć tej stopy, ale z drugiej strony nie chciała też schodzić z łóżka, pierwszy raz od dawna jej dupcia zaznała wygody miękkiego materaca, nie odda łóżka bez walki! Zerknęła zmrużonymi oczami na mężczyznę i wykrzywiła usta, nie w geście zniesmaczenia, a raczej… Wywyższania się. Sama też umiała leczyć, to fakt, ale skoro ruda się zaoferowała, to blondynka mogła dokończyć swoje paznokcie, zamiast dotykać czyjejś stopy. Całe szczęście!
Uwielbiała swoją skazę, jeśli bywała samotna. Czuła się wtedy taka nietykalna. Można było próbować ją atakować, a ona dalej mogłaby kontynuować pielęgnację paznokci. Czy to nie cudowne? Mogła w każdej chwili ochronić siebie lub kogokolwiek innego. Oczywiście jeśli tylko by tego sobie zażyczyła.
- Na pewno nic mu nie jest, to taki silny mężczyzna~ - mruknęła uroczo z uśmiechem na swej promiennej i nieskazitelnej buzi. Może chociaż Rusek ma choć minimum libido, nie to co ten “zwierz” Lazar, który nawet pewnie się nie skapnął, że Lisa jest kobietą. Musiała sobie kogoś znaleźć, kogoś walczącego. Jak ona sobie poradzi sama, jeśli ta grupa się rozleci?

Sav już miał odpowiadać na pytania Francuza, gdy dopadł go Siergiej. Nawet nie próbował mu się wyrwać. Po prostu z zainteresowaniem patrzył w jego skażone oko.
- Interesująca zdolność - powiedział, jakby właśnie badał jakiś nieznany okaz i dowiedział się o nim czegoś więcej. - Mówisz, że moja skaza jest niezwykła? Widocznie próbuje się uwolnić, a ja nawet o tym nie wiem. Dobrze wiedzieć - mówił bardziej do siebie, niż do kogoś innego. - A jestem łowcą, podobnie jak wy. Z tego, co mi wiadomo, jestem również człowiekiem, ale nie oszukujmy się. Nikt tutaj do końca nie jest człowiekiem. Nawet twoje oko widzi nas tak, jak demony. Wątpię, by to był zwykły przypadek.

Białowłosy nie wtrącał się do wymiany zdań między grupą. Ich opinie na jego temat, czy wewnętrzne spory, nie miały znaczenia. Interesowały go tylko pytania albo jakieś ciekawe informacje. A pytania zadał Martin, więc Sav skupił się na tym, gdy Rusek puścił go i usiadł na łóżko, gdzie ruda sprawdzała, co z jego kostką.
- Za murem będą potrzebowali łowców. Może nawet już ich potrzebują, ale to jest najgorsza możliwość i jeszcze nie biorę jej pod uwagę. A powinniście tam ruszyć ze mną chociażby dlatego, że jak tak dalej pójdzie, to kolejne miasto upadnie podobnie jak Paryż. Około tygodnia temu demony zaatakowały. Udało im się przebić przez mur w jednym z jego fragmentów, ale powstrzymano je. Teraz pewnie zbierają siły na kolejny atak, którego miasto nie przetrwa. Oczywiście możecie nadal tkwić wśród tych ruin, walczyć przez kolejne lata i czekać, aż wszystkie mury padną, a wy będziecie ostatnimi "ludźmi". Wybór należy do was. Nie wy, to znajdę kolejnych. Wprawdzie wtedy będzie trudniej wrócić na czas, ale spróbować trzeba.

Kobieta przyklęknęła przy Siergieju. Wzięła jego stopę i położyła na swoim udzie. Przyjrzała się kontuzji. Siergiej mógł poczuć, że noga, od kiedy kobieta się nią zajęła, nie rwała tak mocno, jak jeszcze chwilę wcześniej.
- Na razie jeszcze nic poważnego. Ale lepiej, żebyś miał sprawną stopę, jeśli coś się wydarzy - odpowiedziała spokojnie mężczyźnie oraz jakby nie było Lisie i spojrzała na Siergieja. Później znów na nogę. - Dlatego też proponuję maść przeciwobrzękową i choć na noc usztywnienie nogi. Za chwilę wracam.
Lucille nie dodała, że najlepiej, żeby mężczyzna w ogóle nie chodził. Było to dla niej aż nazbyt oczywiste. Wyszła na chwilę z pomieszczenia, żeby wrócić z odpowiednią maścią i bandażem elastycznym. Kiedy skończyła zawijać mu stopę, nie odczuwał już prawie bólu. W międzyczasie wsłuchiwała się w to, co mówił Sav.
- Nie można było tak od razu? Nie można było po prostu poinformować nas o całej sprawie? To, co zrobiłeś, nie świadczy o tobie dobrze. Pokazałeś się z niezbyt dobrej strony, wykorzystując w pewien sposób nas do swoich własnych celów.
Kiedy zajmowała się udzielaniem pomocy, stawała się momentami nie do wytrzymania na swój rudy sposób.

Subtelny uśmiech nie schodził blondynce z twarzy, nawet gdy odłożyła pilnik by wyrazić swoje zainteresowanie innymi, choć tylko dwoma, osobami.
- Widać, że nic mu nie będzie, jest wytrzymały - rzuciła luźno opierając się rękami z tyłu, kładąc je na tej niepewnej świeżości pościeli, wbjając w nią lekko swoje odnowione paznokcie. Dzieki temu jej piers wypiela sie ku przodowi eksponujac co nalezy.. Jednocześnie nie spuszczała rosjanina z oczu, co rusz przechylając głowę na boki z zastanowienia.
- Ach, białowłosy człowieku. Kontakty międzyludzkie to u Ciebie kuleją. - obojętny komentarz bez uraczenia go swoim spojrzeniem po raz kolejny pokazało, że zainteresowania całą sytuacją to w niej brakowało.

Alex nie do końca wiedział co się dzieje. Zapakowali go do pojazdu, po czym pojechali do szpitala, z którego już wszystko zabrał. Nie podobało mu się to.
-[i] Już… to… przeszukałem… [i]- rzucił przed wejściem do budynku. Raz jeszcze spojrzał z utęsknieniem na ambulans który stał opodal. Był pewien, że znajdzie w nim coś interesującego.
Kiedy udali się do sali, Alex szedł na końcu, rozglądając się dookoła. Kilka razy zwalniał i zaglądał do pokoi, jednak starał się nie stracić reszty z oczu.

Kiedy znaleźli się w środku, oraz wdali się w dyskusje, Alex kręcił się po pomieszczeniu. Zaglądał do szafek, w niektórych znalazł nawet plastikowe kubki. Przez chwile przyglądał się im, dokładnie z każdej strony. Kiedy odprawił swój mały rytuał, schował go do torby. Kiedy skończył przeszukiwać szafkę, udał się na drugą stronę. Zwrócił uwagę, że w miejscach, gdzie wcześniej stały łóżka, są przyciski, zaczął wciskać je z wyraźnym zainteresowaniem. Kiedy zwrócił uwagę, że nic nie działa. Złapał się za brodę, jak gdyby rozmyślał nad jakiś eksperymentem. Chwilę później, obłapał wystający przycisk, delikatnie palcami, po czym wyrwał go od panela, dokładnie go oglądając. On także wylądował w jego torbie. Kiedy skończył, wrócił na środek sali, wysunął przed siebie rękę, wskazując na Kondor. - brudna...skóra…? -dodał niepewnie. - Chcę… targować się… !

Kobieta właśnie robiła brzuszki. Zauważając, że jej słowa nie poczyniły za wiele dobrego postanowiła dokończyć wieczorną rutynę. Spojrzała przez ciemne okulary na zabandarzowanego. W sumie przydał by się prysznic…
- Moja kurtka... za twój płaszcz? - sapnęła przerywając ćwiczenia. Jak zwykle nie starała się dociekać co i dlaczego. Nie tego ją nauczono.

Alex był wyraźnie zaskoczony… Jego...płaszcz? Chwycił za swój rękaw, przyglądając mu się przez dobrą chwile… Potem przetarł po nim dłoniom, niczym głaskał by swojego pieska. Nie mógł na to pozwolić
- Nie...Dam…- wskazał dłonią na niewolnika - Dupę Po czym wyciągnął z torby swoje nowe zdobycze, plastikowy kubek oraz przycisk. Przez chwile spoglądał nia nie, niczym na ulubione zabawki, jeśli spojrzeć mu w oczy, można zwrócić uwagę, na niesamowity smutek - nie miał wyjścia. położył je na łóżku. - co… Ty… na to?

- Mam już dupę, drugiej nie potrzebuje dziękuję. Masz igłę i nić? - a może spróbuje naprawić ten podarty kawałek skóry? Nie żeby kiedykolwiek nauczyła się pożądnie szyć. Hm… tylko co mogła by za takie coś dać? Żadnych niepotrzebnych bibelotów nie miała. Chociaż… Kondor wyciągnęła z przyczepki coś co można była najprościej nazwać strzępami skóry. Dobywając noża schowanego w bucie odcięła guzik od niego. Wystawiła go na dłoni do chłopaka.

Alex z niebywałą uwagą, obserwował dziwną dziewczynę. Bardzo go to interesowało. Kiedy dziewczyna pokazała mu guzik, przez chwile przyglądał mu się uważnie, nie chwytając go. Jego spojrzenie przeskakiwało, między przyciskiem i kubkiem a guzikiem. Guzik był ładny, błyszczał się. Alex niepewnie wysunął dłoń, po czym delikatnie chwycił guzik. Przybliżył go do twarzy, obejrzał bardzo dokładnie. Wyglądał na szczęśliwego
- Wymiana… dokonana - powiedział sztywno, po czym cofnął się pod ścianę, Cały czas przyglądając się nowemu nabytkowi.

Kondor nie do końca była pewna czy wymieniła guzik za Sava czy może kubek i przycisk. Nie miało to w sumie żadnego znaczenia. Podniosła się z ziemi i zgarnęła z łóżka swoje zdobycze. Przez chwilę im się przyglądała. W sumie to całkiem kulturalnie wypić sobie z kubka… mogła na to wpaść wcześniej. Zaś przycisk sądząc po kolorze chyba był właśnie z tego miejsca. Nieco brzydko wyrwany, ale zdecydowanie mógł się kiedyś przydać. Nigdy nie wiadomo kiedy trzeba będzie zainstalować guzik. Hm… w sumie może jej radyjko potrzebuje małego ulepszenia? Kobieta odkleiła radio od motoru i zaczęła przy nim grzebać korzystając ze swojej skrzynki z narzędziami. W ciągu kilku chwil urządzenie zyskało nowy, mniej pobity, choć równie brudny przycisk. W sumie nawet pasował. Poprzyczepianie kabelków było prościzną.
 
Col Frost jest offline