Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2015, 15:23   #2
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Sandpoint już sama nazwa go intrygowała. Nie był specjalistą od języków ale “punkt na piasku” brzmiał dość wymownie. Zważywszy, że kilka miesięcy temu obudził się na piasku plaży właśnie… Co było punktem zwrotnym jego życia. Czyżby to miasto miało być kolejnym ważnym miejscem? Cóż z pewnością było punktem nowego startu w jego życiu. Do miasta jechał spóźniony i ze sporym szczęściem, Gobbo był ratunkiem dla jego nóg jak i kiesy. Na szybko zawarta umowa wydawała się igraszką. Ochrona na trasie która była uważana za bardzo bezpieczną. Gdy dotarli do zaatakowanego wozu, uśmiechnął się pod nosem. Musiało trafić na niego..

- Masz jakąś kuszę albo łuk?-zwrócił się do Gobbo, jednocześnie zrzucił z siebie swój podróżny ciemnozielony płaszcz. Chwycił tarczę, dużą stalową stalową z eleganckim malunkiem okrętu płynącego w powietrzu. Wtajemniczeni wiedzieli, że to okręt pani piractwa. To właśnie na nim udawała się na łupieżcze rajdy, do krain nieba i samego piekła. Wiernych było jednak niewielu, cześć piratów i kilku kapłanów. Nigdy nie lubił być tam gdzie wszyscy… Zeskakując z wozu wylądował na równych nogach. Lubił eleganckie rzeczy, skórzane buty oficerki były bardzo wygodne. Skóra dobrej jakości roboty jakiegoś elfa, ciekawe czy sprawdzą się równie dobrze w walce. Odruchowo poprawił swoją łuskową zbroję, kaptur i hełm miał zdjęte nigdy nie lubił gdy mu coś przysłaniało widok. Bezpieczeństwo jednak na pierwszy miejscu i teraz szybko to poprawiał czekając na odpowiedź kupca. Gobbo bardziej zajęty był zastanawianiem się jak tu zawrócić wóz na wąskim trakcie. Do odważnych i bojowych pomniejszy kupiec nie należał. Machnął ręką za siebie.

- Gdzieś tam z tyłu! - odpowiedział gorączkowo na pytanie. Joshua przegrzebał prywatne rzeczy kupca, spod jakiś ubrań wyciągając lekką kuszę. Stracił też kilka sekund na odnalezienie pęku bełtów. Sytuacja przy zaatakowanym wozie nie była kolorowa, dwójka broniła się przy jednej jego burcie, odpierając ataki stworów. Ktoś tam jeszcze stał na koźle, zasłoniony przez plandekę wozu, ale widać było wystrzeliwane bełty. Jeden właśnie powalił jednego z goblinów. Nie zmieniało to jednak ogólnej sytuacji tam.

-Masz i strzelaj, zawracanie nic tu nie da. Dorwą nas jak z nimi skończą.-wskazał na grupę przy pierwszym wozie. Sam nie tracił już więcej czasu. Ruszył w las i kierował się w stronę wozu, jeśli więcej goblinów chowało się między drzewami będzie miał okazję je spotkać i być może zaatakować z zaskoczenia. Jeśli nie na co w duchu liczył, zaatakuje od tyłu grupę która przyparła obrońców do burty.

- Ss...strzelać? - zawahał się, ale odłożył wodze i wziął broń, drżącymi dłońmi próbując naciągnąć cięciwę. Joshua w tym czasie zdążył przesunąć się do przodu, wchodząc do lasu. Gobliny były głośne, zagłuszały większość wydawanych przez niego odgłosów. Zbliżał się, widząc jak padają kolejne dwa stwory, ale kobieta odniosła przy tym ranę, a z barku mężczyzny sterczała strzała. Podejście do walczących goblinów od tyłu miało być jednak trudne - w krzakach przy drodze zauważył jeszcze trzech, szyjących z łuków.
Nie zastanawiał się długo, najpierw po błogosławił swoją broń, następnie siebie. Na końcu wypowiedział modlitwę mającą zmusić trójkę goblińskich łuczników do walki między sobą. Wypowiedzenie trzech łask bogini trwało kilka chwil. Walcząca krótkim mieczem ciemnowłosa, młoda kobieta zarobiła w tym czasie kolejną ranę od długiego, zakrzywionego noża, którymi to posługiwała się większość potworów. Joshua wyciągnął dłoń w kierunku jednego z łuczników i niemal poczuł jak moc wnika w głowę goblina, który kwiknął i obrócił się nagle ku stojącemu obok towarzyszowi, napinając łuk i wypuszczając strzałę. Trafił, wywołując u pobratymca pisk bólu i odwet, choć niecelny. Trzeci z nich zaczął coś głośno krzyczeć do nich obu, potrząsając łukiem. Wszyscy trzej chwilowo stracili zainteresowanie walką przy wozie, gdzie padł jeszcze jeden goblin, ale dziewczyna ledwo się już trzymała na nogach, a towarzyszący jej mężczyzna nie prezentował się wiele lepiej. Northcliff zauważył fragment starszego człowieka ponownie napinającego kuszę. Gobbo wystrzelił gdzieś od strony swojego wozu, raz pudłując, ale raz trafiając jednego z potworów, który krwawiąc zwrócił się w tamtym kierunku i zaczął pokrzykiwać coś w swoim języku, wskazując w kierunku kupca.

~ Muszę ich od niego i ich odciągnąć~ pomyślał. Zajął pozycję by zaszarżować w plecy jednego z goblinów. Po czym rzucił się do szaleńczej szarży. Miał nadzieje, że atak od tyłu wprowadzi zamieszanie w szeregach goblinów. W końcu to strachliwe stworki, a nie wiadomo ilu jest nowych napastników.

Ten odwrócony w stronę Gobbo goblin zauważył szarżującego i zdążył coś krzyknąć, przez co cel ataku Joshuy także obrócił swoją szeroką, pełną kłów gębę. Małe stworzenie pisnęło i odskoczyło przed rapierem. Mimo tego niecelnego ataku, część potworów zwróciła się ku nowemu zagrożeniu, dając trochę odetchnąć ranionej dwójce obrońców wozu. Trzy z sześciu zwróciły się bowiem właśnie w stronę Northcliffa, a co gorsza, kątem oka zauważył, że łucznicy powoli dochodzą do jakiegoś porozumienia i znowu kierują swoją uwagę w stronę potyczki.

Northcliff ponowił atak i za cel wybrał rannego goblina, o ile miał taką możliwość. Starał się zająć ich uwagę odciągnąć od kobiety a nawet przesuwać w jej stronę by móc ją osłonić własnym ciałem gdyby otrzymała kolejną ranę. Niestety skaczące i pokrzykujące, irytujące gobliny uniemożliwiały mu taki manewr, stojąc na drodze do kobiety, którą jednak starał się chronić uzbrojony we włócznię mężczyzna. Tymczasem Joshua przebił rapierem rannego stwora, wbijając ostrze w jego pierś. Stworzenie zacharczało i z paszczy popłynęła mu krew, a ciało zwaliło się na ziemię zaraz po tym, jak kapłan wyciągnął swoja broń. Czarnowłosa trafiła też jednego z przeciwników, a ataki goblinów nie trafiały lub odbijały się od tarczy Northcliffa. Szala zwycięstwa jeszcze nie przechyliła się na stronę ludzi, ale to były tylko tchórzliwe potwory. W jednej chwili wszystkie zaczęły uciekać do lasu. Joshua zranił jeszcze jednego, gdy te odwracały się plecami i pędziły co sił w krótkich nogach. Kobieta przyklęknęła ze zmęczenia i ran, krew ciekła jej po odsłoniętym udzie. Mężczyzna na wozie wystrzelił jeszcze raz, a ten z włócznią postanowił pogonić gobliny przez chwilę, bo ruszył za nimi z bojowym okrzykiem.

- Jestem Joshua, pani pozwól, że się przyjrzę ranie znam się na tym.

- Nie jestem żadną panią - dziewczyna zaśmiała się krótko i szybko zasyczała z bólu. Miała ranę także na brzuchu, gdzie nóż rozciął jej skórzany strój. Raczej skąpy, biorąc pod uwagę jak bardzo wyeksponowane były jej duże piersi. - Nazywam sie Isha i dziękuję za pomoc.

“Panią może nie jesteś ale dziewczynką już też nie”- pomyślał mężczyzna i choć starał się zachowywać przyzwoicie, jego wzrok co jakiś czas wędrował na wyeksponowany atrybut. Starał się wtedy odruchowo poprawiać i patrzeć w twarz dziewczynie.

- Ratować tak ładne kobiety to czysta przyjemność.- powiedział uprzejmie i kurtuazyjnie.- Zajmę się tobą bądź spokojna.- dotknął jej choć nie musiał jak również symbolu swej bogini. Poprosił ją o łaskę i chwilę później pierwsza fala uzdrawiającej magii spłynęła na dziewczynę.

Magia wpłynęła w ciało Ishy i rany powoli zaczęły się zasklepiać. Dziewczyna aż westchnęła z ulgi, chociaż moc bogini nie zasklepiła ich do końca. Zatamowała natomiast krwawienie. Kobiece udo było ciepłe i umięsnione, a ona nie uciekała przed tym dotykiem.

- Dziękuję - powiedziała z szerszym uśmiechem. - Marcus także został zraniony, gdybyś mógł mu pomóc - miała na myśli mężczyznę w średnim wieku, z trójkątną bródką i włosami związanymi u góry głowy, który właśnie wracał ze swojego krótkiego pościgu za goblinami, wycierając z krwi grot włóczni. Miał nietypową dla tych rejonów urodę i styl, ale nie aż tak obcy.
Z kozła zszedł najstarszy z nich, szpakowaty, chudy i niski mężczyzna. Miał swoje lata, co widać było na pomarszczonej tu i ówdzie twarzy. Oparł się o wóz, łapiąc oddech i rozcierając obolałe od ładowania kuszy ramiona.

- To kupiec Harlo - przedstawiła go dziewczyna. - Dla niego pracujemy z Marcusem do momentu dotarcia do Sandpoint. Gobbo opanował już swoje zdenerwowanie na tyle, żeby ruszyć wóz i powoli się zbliżać.

- Joshua Northcliff powtórzył tym razem już do wszystkich zgromadzonych.- pomógł wstać dziewczynie delikatnie ją obejmując i stawiając na równe nogi. Uśmiechnął się do niej przy tym szczerze i miło. Potrafił robić wrażenie gdy chciał a teraz bardzo się starał. -Tam dalej to kupiec Gobbo dla niego pracuje, również w eskorcie do Sandpoint. Proponuję końcówkę drogi przebyć wspólnie. Marcusie jesteś ranny, Isha również nie do końca ozdrowiałą. Stańcie przy mnie postaram wam się ulżyć. Wypowiedział kolejne słowa modlitwy, gdy mężczyzna podszedł.
Isha odwzajemniała jego uśmiech, na jej policzkach pojawił się delikatny rumieniec.

- Oczywiście, to już niedaleko. Wybaczcie dobry człowieku, za stary już jestem na takie zabawy - w głosie Harlo słychać było zmęczenie. Drugi z mężczyzn podszedł i uścisnął dłoń Joshuy.

- Marcus Flint. Dziękuję za wsparcie - rzekł prosto, z obcym akcentem w głosie, a następnie pozwolił zadziałać magii. Tym razem rany Ishy wyglądały na zupełnie wyleczone, mężczyzna natomiast tylko zerknął na swoje zranienie, również na udzie, nieprzejęty zupełnie.

- No no, wszyscy cali? - Gobbo odezwał się zanim porządnie się zbliżył. - Nie ma co mitrężyć czasu, kto wie czy ich tu więcej nie ma!

- Jestem zdania, że powinniśmy zabrać ciała do miasta. O ile panowie kupcy pozwolą i użyczą nam miejsca na wozach. Razem z tym ich szmelcem- podniósł jeden z zakrzywionych noży- Kowal jakieś złoto da za materiał, straż nam bez dowodów w obecności goblinów może nie uwierzyć. Ostrzec miasto trzeba a ciało dowód pewny - zawyrokował - a kto wie może i nagrodę od głowy wypłacą, w końcu to tak blisko miasta.- zasugerował kapłan.
Nóż był bardzo słabej jakości, podobnie jak skórzane zbroje goblinów, często złożone z niedopasowanych fragmentów.

- Nie warto brać ciał. Jedno możesz, dobry człowieku, ale nie warto więcej - rzekł Harlo, kiwając na powitanie Gobbo, który zatrzymał swój wóz. - Bywałem już w Sadnpoint, zawsze w okolicy gobliny były. Bardzo rzadko atakowały wozy w biały dzień, prawda, ale zawsze były.
Isha schyliła się i podniosła jedną z broni, oglądając ją uważnie.

- Bardzo zanieczyszczone żelazo, muszą sami to wyrabiać. Wątpię, by kowal chciał to kupić.

Po słowach dziewczyny Northcliff wyrzucił nóż przez ramię i wzruszył ramionami.

- Warto było spróbować - znów się do niej uśmiechnął - Panie Harlo skoro gobliny zawsze w okolicy były to nie ma czasem stałej nagrody za ich głowy? Wiele miast tak sobie radzi z takimi szkodnikami.

- Może, ale do miasta niedaleko, a ani ja, ani zapewne pan Gobbo nie chcemy brudzić nimi naszych wozów, gdy straż sama może przyjechać i sprawdzić - kupiec nie był przekonany. - Jak będzie nagroda, możesz dobry człowieku wrócić, pokazać.

- Zgadzam się, nie ma co mitrężyć czasu - wtrącił Marcus, pomagając kupcowi wejść na wóz.

- Marzę o kąpieli i gorącej kolacji - roześmiała się Isha. - Mogę pojechać z wami, gdyby gobliny wróciły i chciały zaatakować jadący z tyłu wóz - dodała, spoglądając na Gobbo, który tylko wzruszył ramionami.

- Przegłosowany- zaśmiał się Joshua- Truchła zostają tylko zrzucę je z drogi w jakieś krzaki a jedno do wora i na wóz zgodnie z sugestią. Pomoc na tyłach się przyda -pokiwał głową entuzjastycznie- wszak gdyby mieli znów zaatakować to właśnie stamtąd. Usiądziemy na tyle wozu i będziemy obserwować okolicę.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 15-04-2015 o 15:26.
Icarius jest offline