Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2015, 01:19   #98
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Wielki Las, Talabekland
7 Pflugzeit, 2526 K.I.
Rano

Po przesłuchaniu jeńców piraci profilaktycznie związali ich, po czym udali się przez las w stronę chaty starej wiedźmy, gdzie spotkali resztę towarzystwa. Po krótkiej rozmowie z Keterlind, kapitan Eisenberg zgodził się odeskortować damę do domu jej ojca.
- Do bram Talabheim, nie dalej - stwierdził stanowczo Rolf krzyżując ramiona na piersi.
- Bogata niewiasta ma się samotnie błąkać ulicami miasta, wśród pijaków i szumowin? Zwariowałeś?! - Keterlind nie dawała za wygraną. Przybrała obrażoną minę i stanęła w niemalże identycznej pozie co kapitan.
- Wybacz, kochana, ale nie jesteśmy rycerzami. Powiem więcej… - podszedł do wozu, na którym siedział Szrama z Bazrakiem. Przez chwilę gmerał w rzeczach, rzucając przy tym obelgami na lewo i prawo, gdy nie mógł znaleźć tego czego szukał. W końcu wyciągnął z wozu jakiś czarny kawałek prostokątnego materiału, który rozwinął przed twarzą dziewczyny. Namalowana na nim była biała czaszka z dwoma skrzyżowanymi kośćmi - ...jesteśmy piratami. Szukają nas w całym Imperium i ani ja, ani moja załoga nie mamy zamiaru zadyndać na kawałku sznura dla kilku złotych monet, które zaoferuje nam baron Kratenborg za twój bezpiecznie dostarczony tyłek. Waćpanna wybaczy - skłonił się ostentacyjnie, zdejmując z głowy swój piracki kapelusz - ale jestem zmuszony odmówić. Do bram miasta i nie dalej.
Keterlind zacisnęła zęby, wyraźnie obruszona słowami Rolfa, lecz długo nie pozostawała mu dłużna.
- Szukają was w całym Imperium? Doprawdy…? - Ostatnie pytanie zadała fałszywie słodkim, wręcz ociekającym sarkazmem tonem. - A coście takiego uczynili, co? Pomyślmy... Co takiego mogłaby spartolić banda cuchnących końskim łajnem chamów? - Zamyśliła się, przybierając wręcz prowokacyjną minę.
- Hmm… Murwa, którą żeście zerżnęli ostatniej nocy okazała się być córką Imperatora? Ha! - Zaśmiała się drwiąco. - Spójrzcie na siebie! Bardziej przypominacie zgraję prostych obwiesi, którzy dopiero co wrócili ze zbierania kartofli w polu… i że to niby *WAS* ściga całe Imperium? Dobre sobie... - machnęła arogancko dłonią.
Kapitan wyprostował się gniewnie. Zacisnął pięści, aż knykcie pobielały. Przez chwilę mierzył dziewczynę morderczym spojrzeniem, głośno oddychając przez nos.
- Jesteśmy postrachem Reiklandzkich rzek! - niemalże krzyknął, cały czerwony na twarzy. - Zatopiliśmy więcej statków niż ty trzymasz sukni w szafie! Nie straszna nam imperialna flota, ni straż rzeczna! Nie ma w okolicy bardziej niesławnej załogi, niż załoga Eisen… - nim zdążył dokończyć, w słowo weszła mu dziewczyna.
- Bla... bla... bla… - przewróciła oczami, dłonią papugując ruch ust kapitana. - Daruj sobie te czcze przechwałki. Nie robią na mnie wrażenia. Cokolwiek żeście uczynili mój tatko was z tego wyciągnie. Po księciu-elektorze Helmucie jest on najważniejszą osobą w prowincji i ma też posłuch na dworze samego Karla-Franza - powiedziała z dumą wypinając pierś, koniecznie chcąc udowodnić stojącym przed nią prostaczkom, że jest od nich ważniejsza.
- Zresztą, wspominał mi niedawno, że potrzebuje kilku straceń… Eghm... - Chrząknęła wymijająco, przez moment delektując się nietęgimi minami piratów, którzy zastanawiali się czy dziewczyna mówi poważnie, czy też stroi sobie z nich żarty. - Potrzebuje kilku najemników do pewnej roboty poza miastem. Płaci po królewsku.
Zbity z tropu kapitan Eisenberg spojrzał po swoich ludziach, lecz ci tylko wzruszyli ramionami, sami nie bardzo wiedząc co w zaistniałej sytuacji zrobić. W końcu zwrócił się do Keterlind.
- Nic się nam nie stanie w Talabheim? - Zapytał, na co dziewczyna w odpowiedzi skinęła głową. - Żadnych niespodzianek? Dajesz słowo?
- Daję słowo - odparła z perlistym uśmiechem na twarzy.

Obrzeża Talabheim, Talabekland
7 Pflugzeit, 2526 K.I.
Południe

Przed południem deszcz ustał i słońce w końcu wyjrzało spomiędzy gęstych chmur, zsyłając na podróżnych błogosławione ciepło, które bardziej pasowało do tej pory roku niż burza i ulewy, które towarzyszyły im od rana. Pozbawionej statku pirackiej załodze udało się wyrwać z objęć Wielkiego Lasu - trafili na legendarną w tych rejonach Leśną Drogę, która łącząc się z innymi szlakami tworzyła największy w Imperium gościniec, rozciągający się od Gór Krańca Świata aż po Marienburg. Po drodze do Talabheim minęli kilka opustoszałych mennic oraz zabitą dechami wioskę, która po zawirowaniach wojennych związanych z niesławną Burzą Chaosu stała niemalże opustoszała.


Krajobraz zaczął się zmieniać. Leśne ostępy powoli ustępowały polom i pastwiskom, zaś w oddali można było dostrzec samotną skałę i położone na niej niezdobyte nigdy dotąd miasto Talabheim, które z tej odległości wyglądało jak błyszcząca iglica. Zmęczone długą podróżą konie ciężko prychały, coraz częściej sprzeciwiając się ich jeźdźcom, którzy w końcu zostali zmuszeni zejść z siodeł i zaczęli prowadzić wierzchowce za lejce. Gdy o południu dotarli nad rzekę, nad którą rozciągał się kamienny most, niespodziewanie z zarośli wyszła grupa uzbrojonych mężczyzn w uniformach strażników dróg. Na ich widok, z ust kapitana Eisenberga spłynął potok obfitych przekleństw.
- Wstrzymajcie wierzchowce, przybysze! - powiedział młody mężczyzna o lekkim zaroście i kasztanowych włosach, wychodząc im naprzeciw. Stojący za nim strażnicy trzymali w dłoniach miecze, nawet nie kryjąc się ze swymi zamiarami.
- Skorumpowane gnidy! - syknął Eisenberg, pochylając się do ucha siedzącego na wozie obok Bazraka.
- Trzymajcie broń w pogotowiu. Już nie raz miałem z nimi do czynienia, zwłaszcza w tych rejonach. Będą chcieli zrobić rewizję twierdząc, że to niby z nakazu władz, zabiorą połowę naszych towarów, albo i więcej, i dopiero wtedy pozwolą przejść przez most. No, chyba, że od razu im zapłacimy… złotem lub ołowiem. Zresztą poczekajmy, zobaczymy czego chcą.
- W tych rejonach grasuje banita Ortega wraz ze swymi ludźmi, związku z czym dostaliśmy rozkaz sprawdzania towarów, które podróżują tą drogą do Talabheim. Musimy was przeszukać i upewnić się, czy dobra, które ze sobą wieziecie nie zostały skradzione. Dopiero wtedy pozwolimy wam przekroczyć most... - powiedział strażnik, którego dzieliło już kilka metrów od stojących przed nim piratów. Na dźwięk imienia ich przywódcy związani z tyłu zakrytego wozu jeńcy poruszyli się nerwowo.
- Co robimy? - odezwał się Rolf najciszej jak tylko potrafił, woląc naradzić się i odciąć się od odpowiedzialności za możliwą utratę dobytku. Jak na tak nieliczną grupę strażnicy byli podejrzanie zuchwali.
 

Ostatnio edytowane przez Warlock : 14-04-2016 o 00:21.
Warlock jest offline