Necroth wleciał do chlewu i westchnął z ulgą. Księga była cała. Trochę brudna ale to nie było problem dla czarodzieja. Banalna formuła, gest czułkiem a w efekcie proste zaklęcie wyczyściło griumoar. Wtedy beholder wyczuł pewną różnicę w sposobie jaki kształtował magię. Kolejna rzecz która się w nim zmieniła, następna sprawa jaką trzeba będzie rozważyć i przemyśleć. Nie było jednak na to czasu. Gałka z książką umiejscowioną na głowie podążyła w kierunku jaki wyznaczała negatywna energia.
Beholder zatrzymał się dopiero na ludzkim cmentarzu i przez jakiś czas krążył pomiędzy nagrobkami.
-Trzeba od czegoś zacząć. Okolica musi zrobić się groźna… tak, tak. - gadał przyglądając się płytom i pomnikom upamiętniających zmarłych.
- Niech ludzie plotkują, boją się… szukają pomocy... - Najwięcej energii wyczuwał w centralnym punkcie okolicy, krypcie. Przezornie rzucił na siebie kilka zaklęć ochronnych i wkroczył do budynku.
- Pora rozruszać ten park sztywniaków… tak, tak - powiedział i sprawił że kości martwych istot zaczęły przemieniać się w nieumarłe szkielety. Tak powstałe żywy trupy podzielił na dwie grupy. Jedna. większa miała się rozproszyć i ruszyć w stronę ludzkich siedzib. By żywi wiedzieli że coś się dzieję. Reszta ożywieńców miała podążyć wraz z ich stworzycielem do kniei, szukać elfiego cmentarzyska.