Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2015, 11:31   #282
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Świątynia Triady, Bryn Shander

- Na bogów! Co mu się stało? - jeden ze starszych akolitów złapał się za głowę, widząc twarz goliata, która powoli zaczęła nabierać wszystkich kolorów tęczy.
- Grzeszył na ringu, pater... no to mu też przygrzeszyli - rezolutnie odparł Shando Wishmaker - dwóch takich poobijańców mamy do podleczenia. Var, rzućmy coś do szkatuły...
Grzmot rozsupłał sakiewkę ze złotem i ponownie wspomógł tutejszą świątynię sporym datkiem. Nie był może on tak potężny jak ten, na który musiał się szarpnąć, by wskrzesić Shanda, ale zapewne nie był też ostatni. Jak dobrze pamiętał z rozmowy w Dougan’s Hole, Tiborowi też coś dolegało. Musieli jednak się dowiedzieć co dokładnie się stało bardowi, jak i zwyczajnie mu pomóc. Mógł im się przydać. Grzmot mógł sobie też zawsze wykorzystać tą przysługę by mieć u kogo zidentyfikować jakiś znaleziony magiczny przedmiot w pośpiechu. To były dobrze wydane ciężkie pieniądze. Dosłownie, kolejne trzy kilogramy złota zasiliły tutejsze kufry. Przez chwilę przebiegło mu przez głowę, czy zwyczajem niektórych ludzi, wyryją jego imię w murach świątynnych. Jeśli musiałby pilnować wszystkich takich datków, to pewnie tak. Uśmiechnął się do siebie, mimo powagi sytuacji. W czasie kiedy akolitka zajmowała się Ignisem, sam wypił niedużą miksturę leczniczą.
- Macie może więcej takich? - Zapytał kobietę, kiedy już poczuł rozpływające się po kościach magiczne ciepło. Ta skinęła głową. - Co do tego Pytra, z jakiegoś konkretnego powodu nazywają go śmierdzącym? Jakiś konkretny zapach? Jeśli nie można go znaleźć, to może się go wywącha. Nooo i zrobienie czego z Pytrem najbardziej by cię interesowało, odstawienie do straży, podtopienie w wychodku, skrócenie o głowę? - Przy ostatnim zawiesił głos. Nieco podsłuchał na temat Ilmatera i był ciekaw odpowiedzi kapłanki.
- Najbardziej interesowałoby mnie ukrócenie podłości jego i jego ludzi - odrzekła sucho ilmarytka.
- Jak będziemy mieli czas, a ktoś nas po rozmowie z Pytrem o ile go znajdziemy poskłada, to nawet chętnie się za nim rozejrzę. - Goliat nie dodał, że podejrzewał, że Śmierdziel mógł coś wiedzieć. Zaś dobre słowo i obietnica pomocy kapłanki, na dodatek takiej, która pomagała najbardziej potrzebującym, była u barbarzyńcy zawsze mile widziana.

Światło zgasło… i to było dobre, bo ból odszedł. Przez chwilę było mu obojętne, co z nim zrobili, liczyło się tylko to, że łydki, bok i wszystko inne przestało dokuczać. Nagle poczuł, że się unosi i w sumie to też nie było złe. Nagle zaczął wracać. Najpierw pojawił się ból, początkowo odległy, ale pulsujący i z każdą chwilą rosnący. Potem pod powiekami zaczęło robić się czerwono i usłyszał jakieś dźwięki. Po chwili zdał sobie sprawę, że to ktoś rozmawia. Zmusił się do otwarcia oczu. W pierwszym momencie światło go oślepiło, ale po chwili dostrzegł kapłankę a w oddali rozprawiających Arnulfa Vara i Shando.

Ignis nigdy nie sądził, że ucieszy się aż tak bardzo na widok gęby Arnulfa. Zakaszlał, by zwrócić na siebie ich uwagę, a gdy podeszli uśmiechnął się do wojownika swoim najbardziej promiennym uśmiechem zarezerwowanym dla urodziwych panien.
- A jednak za mną tęskniłeś. - przez chwilę rozkoszował się miną Arnulfa - a w końcu roześmiał się. - E... tak się tylko zgrywam. - Potem zamilkł na dłuższą chwilę.
- Taaaak, dzięki siostrze twojej cię znaleziono, zaczęła się martwić, że coś za długo zapiłeś. - Spojrzał na barda krytycznym wzrokiem. - Lepiej opowiadaj co się dokładnie stało i gdzie. - Był ciekaw co faktycznie zaszło, mogło go to ich podesłać na jakieś nowe tropy. Chociaż równie dobrze mogło po prostu chodzić o złych ludzi.
- Myślę, że gdyby chodziło tu o naszych naśladowców barbarzyńskiego szamana, skończyłbyś grajku na ołtarzu, z wyrwanym sercem ku chwale ich bóstwa - beznamiętnie ocenił czarodziej - miejscowy element, czy po prostu przespałeś się z córką kogoś o ciężkiej ręce?

Nim bard odpowiedział zamknął znowu oczy i zaczął nucić cichą i monotonną melodię. Skupił się na sobie i swoich odczuciach. Wytężył pamięć próbując sobie przypomnieć słowa, które usłyszał nim go ogłuszyli, czy niosły one jakieś wibracje mocy. Potem rozluźnił każdy swój mięsień tak jak czynił przed wyjątkowo trudnym występem, i gdy miał już pewność, że ma kontrolę nad całym swoim ciałem, “przyjrzał” mu się sprawdzając, czy nie “przylepiło” się do niego coś, czego nie powinno tam być, może strzępki obcej wibracji, energii czy emocji, choć nie wiedział jak dużo czasu minęło od chwili, gdy stracił przytomność. Gdy miał już pewność, że poza ranami na ciele porywacze nie zrobili mu nic innego, opowiedział. Rozejrzał się i tym razem z nieudawanym przestrachem w oczach, a gdy zobaczył, że są sami, i że nawet kapłanka zajęła się własnymi sprawami, zaczął mówić.
- Dzięki niech będą wszystkim bogom że jakoś się wywinąłem - zaczął z ulgą. - Chciałbym, żeby to było takie proste - odpowiedział Shando. I pewnie by tak zrobili jak mówisz - zaperzył się nieco - ale wpierw chcieli mnie wypytać, a to pozwoliło mi się z tej całej kabały wyłgać - tu pomyślał o łgarstwach, którymi ich nakarmił - no więc powiedziałem im wszystko co chcieli wiedzieć… hihi - zachichotał jak panna na wydaniu - ale po kolei. Zwabili mnie do zaułka i tam dopadli, psie syny. Potem obudziłem się w ciemnicy. Gdzieś pod ziemią albo w głęboko kopanej piwnicy, ale raczej to pierwsze. Było ich tam kilku, kubek w kubek do siebie podobni i nijacy jak szary tłum. Ale był tam też jeden ktoś ważny, bo trzymał się z dala i miał płaszcz, dał bym sobie rękę uciąć, że magiczny. Pytali o was i wiedzieli, że jesteście z Ybn Corbeth. Nazwał was specjalną grupą i wiedział, że zza gór przyszliście, tyle że nie wiedzieli że Ty - tu wskazał Shando - byłeś tu wskrzeszony. Pewnie zainteresowali się wami po tym, jak zaczęliśmy rozpytywać. Przypalał mnie i wypytywał taki jeden chudy i brodaty, ale całym interesem kręcił ten w płaszczu. Nie widziałem go, ale słyszałem i rozpoznam jak przyjdzie co do czego. Jak już mówiłem pytali o was, więc musiałam im coś odpowiedzieć. Nagadałem im różności - uśmiechnął się z miną kota zadowolonego z psoty - między innymi, że się z wami skumałem do wybicia truposzy, że jesteście mścicielami, którzy mszczą się za śmierć swoich rodzin. W to nie uwierzyli, ale uwierzyli że taką bajkę mi wcisnęliście. Domyślili się też, że jest was więcej, więc powiedziałem im, że w Dougan Hole zostało jeszcze dwóch - Burro z kimś jeszcze, no i że Burro to czarodziej, bo tego, że któryś z was czaruje to też się domyślili. Musiałem im coś jeszcze nagadać, bo by mnie w czapę dali na dobre. Powiedziałem, że mnie oszukaliście i wykorzystaliście, i że chcę się na was odegrać oraz że to dobry pomysł, bo ociekacie skarbami. Więc, przy odrobinie szczęścia, sami do nas przyjdą albo skontaktują się ze mną jakoś, bym was w zasadzkę wciągnął. Twierdzą, że na dole nie ma trupów, ale bardzo nie chcą, by ktoś im się tam szwendał. Nie wiem czy we wszystko mi uwierzyli dlatego dobrze by było odgrywać moją bajkę na wypadek, gdyby chcieli nas śledzić. Jak co to pytajcie może coś mi się jeszcze przypomni. Nim dostałem w czapę ten zakutany w płaszcz powiedział coś jakby “Kele le tou” Nie znam tego języka. - Stojący przy nim towarzysze też zrobili niewyraźne miny. - No nic. Ważne teraz by odgrywać moje kłamstwa. Bo im bardziej w nie uwierzą tym większy szanse my będziemy mieć.
- Czyli najlepiej jak będziemy robić za przynętę we wnykach, naszpikowaną trucizną dla pewności? - Grzmot pokiwał głową, mógł się zgodzić na takie rozwiązanie. - Aaaaha, a jaka jest dokładnie ta twoja bajka? Wiesz, lepiej wiedzieć co odgrywać, chociaż aktor ze mnie kiepski. - Grzmot spytał Ignisa.
- Noo więc… - zastanowił się chwile - Trzeba dać znać reszcie co została że muszą tu pojawić się w dwóch grupach. W jednej Burro i na przykład Thog. Jako wasi dwaj towarzysze z Dougans Hole a reszta udaje że się z nami nie znają. Przy kilku okazjach wspomnicie jak to truposze rozszarpały wam kogoś z rodziny. No i tylko Burro otwarcie będzie rzucać czary byle nie specjalnie widowiskowe. Bo nakłamałem że raczej kiepski z niego czarodziej. Natomiast ty Shando będziesz musiał udawać wojownika czy zwiadowce byle nie czarodzieja. Błyśniecie kilkoma artefaktami albo rozpowiecie że macie co nieco na sprzedaż a przede wszystkim popytacie i to niekoniecznie dyskretnie o truposzach w podziemiach.
- Mnich może być? - Shando skrzywił się z przekąsem - Mistrz Kitruni byłby przeszczęśliwy, że nim zostałem. Złamałem staruszkowi serce, gdy w końcu mu oświadczyłem, że nie mam do tego zacięcia i opuszczam klasztor.
Coś zaczynało się dziać i pasowało to czarodziejowi, bo w końcu w tym miejskim kotle wypłynie na powierzchnię coś użytecznego. Wystarczyło tylko zaczekać.
- Palce mnie świerzbią, tylko nie wiem do czego bardziej - pozbycia się tych zainteresowanych nami, czy sprawdzenia cóż dzieje się w owych tunelach - powiedział - Grzmot, kiedy przybędą pozostali? Wsparcie by się przydało. I co do wsparcia, Arnulfie, na ile miejscowa straż może być pomocna?
Arnulf do tej pory milczący, analizował wszystko co usłyszał od Ignisa, na pytanie Shando odpowiedział:
- Jeżeli ktoś z mojej drużyny jest na miejscu, to mogę powiedzieć, że jest godny zaufania. Za resztę strażników nie ręczę. Ludzie na których tropie jesteśmy, mają spore wpływy jak widać. Możemy ciągnąć tę maskaradę, albo znajdziemy Ptyra i pogadamy z nim za pomocą jego metod? Coś mi się jednak wydaje, że Ptyr to miejscowy, wynajęty przez tych których chcemy dorwać. Proponowałbym zbadać wejścia do tych kanałów, przynajmniej je dokładniej zlokalizować. Kiedy będę wiedział co za budynki się znajdują niedaleko nich, może nam się uda jakoś zejść na dół?
- Popytam o czar wyrywający myśli z czaszki, jak będę odwiedzał Lety... znaczy mistrzynię Frey. - Shando kaszlnął lekko próbując ukryć przejęzyczenie - Jak nie podziałają tradycyjne metody wyciągania zeznań od przyszłych więźniów, to powinno pomóc.

Grzmot i Arnulf zakupili jeszcze w świątyni kilka leczniczych mikstur i mężczyźni ruszyli do domu porucznika.

Arnulf w międzyczasie zahaczył o miejski urząd i dowiedział się, co to za budynki znajdują się w w pobliżu wejść do kanałów, a dokładniej nad nimi. Dwa z nich należały do miasta, generalnie robiły za schronienie dla biedoty, wygląd ich był opłakany, zaiste były to rudery. Trzecim był magazyn należący do rodziny Hayattów, ale obecnie nieużywany. Mówiło się, że podczas kopania tuneli nadwyrężono jego konstrukcję i groziła zawaleniem. Z drugiej strony jeżeli Ignisa dorwał ktoś, kto bardzo nie chciał żeby interesowali się podziemiami, mogli go porzucić w innym miejscu, a nie tuż obok prawdopodobnych wejść do katakumb. Podzielił się z towarzyszami swoimi wątpliwościami.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline