Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2015, 15:31   #700
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec



Przed wyjazdem



- No Cosmo... Skoro tak dobrze znasz Harrisburg i mówisz, że tak łatwo się tam nie idzie zgubić to będziesz naszym przewodnikiem po tym ciekawym miejscu. - Andy gładko przyjął kometarz chłopaka do swoich wypytywań o mapę. Jakby się okazało, że mieli wśród swoich kogoś kto tam był i się orientuje w terenie byłoby to naprawdę pomocne. Ale co mapa to mapa...

Jednak jego słowa, Sloan'a i Sam pomogły mu zawęzić rejon poszukiwań. Tak samo jak Greg który mu wyjaśnił detale z tą liną jaką i gdzie mogliby szukać. Orientował się więc już dobrze czego szukają a techniczne detale zamierzał zostawić ich drużynowym monterom. Zakładał, że są takim profesjonalistami jak mowią i jak sprawiają wrażenie i wezmę potrzeby ekwipunek niezbedny do wycięcia i zabrania tej liny.

- Bardzo mnie cieszą twoje słowa Harvey. - rzekł z usmiechem Morrison na słowa kierowcy o jego gotowosci do współpracy i tej głowie na karku. - Ale zrób mi przysługę jak mozesz... I zwracaj się do mnie Andy lub Andrew czy Morrison. A nie "chłopcze" dobra? Nie lubię tego wzrotu. - spojrzał na niego wyczekująco mając nadzieję, że przejdą przez te początkowe docieranie się jakoś w miarę bezboleśnie i temu Irlandczykowi nie zamarzy się być wrzodem na dupie.

Rano gdy wszyscy zebrali się przy samochodzie i quadzie poinformował ich o zasadach łączności. Na czas drogi mieli się podzielić krótkofalami po jednej na kazdy pojazd. Jedną brał on, drugą John. Potem w mieście się jeszcze okaże kto ma drugą ale ogólnie w razie jakiegos rozdzielania się tak by była choć jedna na grupę. Krótkofale miały zasięg ok kilometra czy dwóch. Więc zwłaszcza podczas jazdy nie należało się oddalać od siebie jeśli nie chciało stracić sie zasięgu. Wiedział też, że w mieście zapewne zasięg, zwłaszcza w gęstej zabudowie czy podziemiach spadnie ale jak bardzo to jeszcze nie miał okazji sprawdzić. Pierwszy kanał był głównym którym się porozumiewali. Drugi był zapasowy. Na trzecim ustalił łączność z pociągiem choć to raczej teoria bo ze swoimi krótkofalówkami mogli odbierać komunikaty z silniejszej radiostacji ale nie mogli odpowiedzieć póki nie byli prawie przy samym pociągu. Ale to tak w razie sytuacji alarmowej bowiem szef nie zamierzał niczego nadawać z obawy przed wrogim nasłuchem maszyn.

- A przy okazji maszyn... Wczoraj byliśmy z Rob'em w ruinach tego uroczego miasteczka i natknęliśmy się na roboty. Jakieś zwiadowcze modele. Węszyły wokół naszej bazy. Udało nam się je unieszkodliwić ale mówię wam by zwrócić wam uwagę, że różne rzeczy mogą nas tam spotkać. - skoro mieli stanowić zespół i jechać w taki a nie inny teren razem uznał, że powinni wiedzieć o tym fakcie. Może to w razie potrzeby zmotywuje kogoś do odpowiedniego zachowania.

Przed wyruszeniem w drogę zaszedł jeszcze do magazyniera i wypytął się o liny i światło. Coś mu się widziało, że chyba czeka ich trochę wspinaczki albo łażenia po dziurach. A wewnątrz większych budynków czy fabryk nawet w dzień panował półmrok. A jak trzeba będzie zleźć do jakiejś piwnicy czy innej dziury? Albo coś czy kogoś wyciągać z takiej? Więc liny i ich osprzęt by im się przydał. No i światło. Miał nadzieję na latarki. Najlepiej tak by starczyło chociaż po jednej dla kazdego. No ale w sumie racami, lighstick'ami czy jakimiś lampami też by przecież nie pogardził.


---


W drodze do Harrisburga


- Lubisz strzelać Harvey? - spytał podczas drogi kierowcy nawiązując do jego słów przed wyjazdem. - Może pogadasz z Rob'em? On organizuje polowania w okolicy. Te kaczuchy co widziałeś w kuchni i na stole to własnie z takich polowań. - spytał ciekawy reakcji ich obydwu na ten pomysł. - Długo masz ten samochód? Ty go tak nazwałeś? - spytał o charakterystycznie pomalowane auto. Zgadywał, że ma on swoją historię i jego operator może coś o nim opowiedzieć i to raczej chętnie. Tak samo jak strzelcy lubili gadać o spluwach a fajterzy o swoich walkach i zabawkach czy myśliwi o polowaniach.

---


Na przedmieściach Harrisburga



- Dobra, szukamy tych przystanków i mapy panie i panowie. Kto znajdzie dobrą mapkę zdolną do użytku ma u mnie 5 nabojów do Parabelki. - uśmiechnął się i krzyknął do nich tak by wszyscy z załogi go usłyszeli gdy się zatrzymali na przedmieściu. Potrzebowali tej mapy i był gotów wylożyć im gamble z wlasnej kieszeni jakby ktoś ją zdobył. Ammo może nie koniecznie było do spluw jakie posiadali ale było jedne z popularniejszych więc łatwo było zdobyć spluwę do niej lub opchnąć za coś czego się bardziej potrzebowało. Poza tym bez przesady. Wystarczyło jechać wolno drogą i wypatrzeć przystanek z zachowaną rozpiską na poboczu. W sumie to robił to głównie na przełamanie lodów bo w końcu wkraczali w Ruiny i nie miał zamiaru się z kimś o coś bez sensu użerać na takim terenie.

- Cosmo, jedziesz przodem. Harvey, nie zgub go ale i dostosuj tempo. John, sprawdzaj co jakiś czas łączność. Sam, filuj nam głównie na plecy. Rob, pobocze i góra. Ja pogapię się przed siebie i plery Johna. - akurat pasowało to, że było ich parę osób w tej bryce. Harvey mógł się skupić na prowadzeniu i kontrolowaniu kontaktu z quadem. Sam dostawała dość łatwy do obserwacji kawałek za ich burtą. Rob najtrudniejszy bo najbardziej obszerny ale Andy wierzył w jego czułe oko myśliwego. Sam miał filowanie przed siebie i na załogę quada. W ten sposób mieli pokryte pole obserwacji dookoła pojazdu. Chłopakom na quadzie ciężko było lookać do tyłu ale mieli za nimi brykę Harvey'a. Resztą musieli sie jakoś podzielić we dwóch.

- Zakładam, ze w razie rozdzielenia dłuższa przerwa w łączności... Powiedzmy dłuższa nic godzinę, oznacza kłopoty, jasne? - plan Andy'ego nie był skomplikowany. Quad zdawał mu się bardziej "terenowoodporny" od mustanga Harvey'a więc jeśli on gdzieś nie dałby rady wjechać samochodem nie było się co pchać. A do tego mniejszy pojazd pełnił klasyczną rolę rozpoznania zaś większy zapewniał mu wsparcie ogniowe. Bowiem John póki był w siodle tak średniawo był w pełni operatywny w walce gdy miał tuż przed sobą plecy Cosmo. Więc w pierwszej chwili do dyspozycji mieliby przynajmniej lufy Andy'ego i Rob'a.

- Nie jesteśmy tu by z kimś lub czymś walczyć jasne? Więc w razie kłopotów zwijamy się i szukamy liny gdzie indziej. Jesteśmy tu po te linę. - popatrzył po kolei na każdą z kolejnych pięciu twarzy. Może był szturmowcem ale nie zamierzał się strzelać z całym światem. Miał zamiar znaleźć w miarę obiecującą i spokojną okolicę, zgarnąć linę a potem się może pomyśli jeśli nic nie wyskoczy do tego czasu. Ale to Ruiny więc był prawie pewny, ze coś się sypnie...

---


Przed Hiltonem



Wjechali ostrożnie w miasto. Dwa pojazdy zdawały się być pochłonięte przez morze ruin. Do tego pogoda była niespecjalna więc wszystko było sliskie, mokre i zabłocona.

Zatrzymali się przed wieżowcem przedwojennego hotelu. Wygladał na tyle wysoki by na pewno mieć windy. Przynajmniej kiedyś powinien mieć. Chyba były jakies przepisy czy prawo... Tego Andy nie był pewny ale wiedział, że "coś było...". Praktycznie więc była nadzieja, że dzięki temu uchowała się jakas winda. A więc i lina. Zdaniem Morrisona to był taki "nieciekawy" element, że powinien się zachować chyba nie rozszabrowany. Czyli wyglądało obiecująco.

- No moja dzielna załogo... Nie ma na co czekać bo jeszcze mam nadzieję wrócić z powrotem przed nocą. - uśmiechnął się do nich i zwinnie wyskoczył na chodnik. Popatrzył na nich jeszcze raz zastanawiając się nad doborem ról.

- Ja, Rob i Cosmo wchodzimy. Rozejrzymy się czy w ogóle jest tu to czego chcemy i czy da się to jakoś sensownie zabrać. Jeśli jest to wracamy i do roboty. - spojrzał na młodego chłopaka. To czy da się zabrać i czy to, to miało zależeć od jego oceny. Wcześniej też mówił, że broń nie jest mu obca w przeciwieństwie do Sam która o swoich bojowych doświadczeniach nawet się nie zająknęła jak do tej pory. A Rob... Cóż, wchodząc do obcego budynku wolał mieć profesjonalnego zwiadowce przy sobie...

- John, Harvey i Sam. Zostajecie przy pojazdach by kogoś głupio nie kusiły porzucone pojazdy. Sam, naszykuj wasz sprzęt ale nie wypakowywuj go z samochodu. Na wypadek nagłej potrzeby dania dyla z tego lokalu. Szkoda by było coś zostawiać. Harvey, odpowiadasz za pojazdy gotowe do drogi. John, za łączność a nami. Pofilujcie wokół budynku i jakby ktoś się jeszcze tu wbijał dajcie nam znać. - na razie zamierzał się rozejrzeć w budynku i ocenić czy zostają tu na dłużej by zrobić swoje czy zwijaja się gdzie indziej. Nie widział więc sensu ukorzeniania się na dłużej. A kto wie, może by się okazało, że na serio trzeba będzie wiać stąd i to gazem do dechy. Chuj wie co mogło się zaląc w takim wiezowcu...

- Dobra, bierzemy linę. I trochę zabawek do otwierania opornych drzwi wind. Rob, prowadzisz, Cosmo w środek, ja zamykam trójkę. Pod żadnym pozorem nie rodzielać mi się. Jak ktoś coś zobaczy ciekawego czy groźnego lub podejrzanego niech da znać reszcie a nie sam sprawdza czy co. W razie czego będę sie z wami porozumiewał gwizdkiem. - tu wyjął z kieszeni gwizdek zdobyczny na porywaczach w fabryce i zagwizdał nim krótko. Mały, błyszczący gambelek zrobiony z łuski po naboju przypadł mu do gustu bo był mały, fajny i jak najbardziej praktyczny. Sygnały były tylko trzy. Jeden długi oznaczał "Do mnie!". Dwa krótkie "Niebezpieczeńśtwo". Trzy krótkie "Odwrót" w tym wypadku do pojazdów. Na pierwszy raz uznał, że to wystarczy. Resztę tego gwizdkowego alfabetu zamierzał opracować później a trzy sygnały były akurat do zapamiętania i praktycznego zastosowania nawet jesli mieliby uzywać ich pierwszy raz.

- Jakieś pytania? Ktoś coś chce powiedzieć? - spytał na koniec sprawdzając swoją Nornico. Spodziewał się niedużych przestrzeni więc wybrał ją jako broń do łapy. Na plecy zapakował sobie tę noktowizyjny M 1. Vector'a zostawił w samochodzie. Nie brał plecaka ani zbędnego wyposażenia. U pasa wisiał mu zdobyczny toporek a z drugiej równie zdobyczna feniksowa latarka. Przez klatę przwiesił sobie linę a na głowie zapiął hełm. Do tego jeszcze jako broń rezerwową zabrał Berettę bo miał do niej najwięcej naboi.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline