Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2015, 15:34   #100
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Ruy podróżował w milczeniu do Talabheim, co jakiś czas tylko zerkając na swoich nowych towarzyszy. Cała ta historia coraz bardziej mu się podobała, tym bardziej że najwyraźniej tym razem trafił na pewnych siebie ludzi. Może tym razem nie trafił na partaczy, którzy spieprzą każdą akcję.

Córeczka Barona miała nie tylko fajne ciało, ale i cięty język. Ciekawe czy umiała by nim mielić tak samo chętnie, gdyby trzymała coś twardego w ustach. Najwyraźniej ktoś tej małej dawno nie rżnął, toteż była pełna werwy i temperamentu.

Nie dane jednak było Estalijczykowi nawiązać bliższej znajomości, bowiem z krzaków wyskoczyli jacyś obwiesie, podający się za strażników miejskich. Kątem oka sprawdził szybko kuszę czy jest naładowana i spojrzał po swoich kompanach. Większości nie spodobała się owa wizytacja, a już sam wydźwięk przeszukania sprawił, że nie których ręce zaczęły świerzbić.

Jako że jego koń był najdorodniejszy z pozostałych, a jego strój również nie wyglądał najgorzej, w tej sytuacji mógł zrobić tylko jedno. Zwrócił się do swojego kapitana po estalijsku, domyślając się, że ten i tak nie zrozumie ani słowa;
-Porque todos los dioses - “na wszystkich Bogów” głos mówiącego brzmiał na lekko zirytowany -Deja que estos bastardos bajan fuera del camino - “Niech te bękarty zejdą mi z drogi”

Po tych słowach ruszył w kierunku strażnika miejskiego, wcale nie schodząc z konia, tak by móc patrzeć na niego z góry.
-Seniore kapitane. Toć to nie słychane by zwykła straż miejska chciała kontrolować mnie. Mnie!! Wiecie kim jestem?? - z każdym słowem handlarz podnosił głos-Nie wiecie!!! Bo inaczej byście nie zatrzymywali mnie, Vizconde Ruy Amado Tacitez Agueda - na chwilę zrobił melodramatyczną pauzę -to wasz odpowiednik wicehrabiego..a ja i moi compañeros z ważną misją tutaj przybywamy. Macie - rzucił niedbałym ruchem złotą koronę pod nogi strażnika -byście mogli nas odeskortować pod mury zamku. Mnie i tę o tą damę, którą wyratowaliśmy z opresji - rzucił podnosząc podbródek do góry.

Dłoń “pirata” cały czas spoczywała na kuszy, z której w razie problemów miał zamiar użyć. Celując do dowódcy tej bandy. Niech tylko skurwiele coś zrobią. Ruy nie lubił kłopotów, ale one lubiły jego.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline