Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2015, 18:37   #3
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Ciała szybko trafiły do rowu, już gdy wóz Harlo się oddalał, a i Gobbo swój powoli rozpędzał, nie chcąc ze strachu zostać na miejscu. Isha zabrała tylko swój łuk z pierwszego powozu i pomogła ściągać gobliny z drogi. Nie była taką delikatną dziewczyną jak mogłaby wskazywać jej delikatna twarz. Usiedli na tyle jadącego już wozu. Czarnowłosa rozglądała się, majtając nogami w powietrzu. Gdy się siedziało obok niej i zerkało w tę stronę, to trudno było nie zauważyć dekoltu.
- Jak to dobrze, że nie tylko my się trochę spóźnialiśmy na festiwal - odezwała się pierwsza.
- Prawdziwy dar bogów- popatrzył na nią rozpromieniony. - Dobrze, że się pokazałem, dzielna z ciebie wojowniczka, ale wyglądało to już nie za ciekawie.- trochę się pochwalił.
Roześmiała się szczerze, zerkając na niego na chwilę.
- Bardziej to ze mnie tropicielka, wychowałam się w lasach. Gdybym mogła do nich szyć z łuku to poszłoby mi lepiej!
Las za nimi wyglądał spokojnie, gobliny nie pojawiały się, a oni już zostawiali za sobą ten zagajnik. Słońce powoli zachodziło za wzgórzami na zachodzie, a z przodu widać było zbliżające się zabudowania Sandpoint, w tym mur wybudowany z tej lądowej strony umiejscowionego na półwyspie miasta.
Northcliff ujął dziewczynę za rękę dość nieśmiało. Po czym wskazał punkt jak najbliżej plaży z dobrym widokiem na morze.
-Tam gdzieś jest karczma w której zjemy wspólnie jutro kolację. O ile zechcesz mojego towarzystwa. Trzeba uczcić nasz dzisiejszy sukces.
- Tam jest tylko plaża, co się dobrze składa, bo z tego co mówił Harlo, to jutro jedzenie będzie darmowe, wystawiane na stołach na zewnątrz - Isha nie zabrała swojej ręki. - Za to dzisiaj na pewno zjemy w karczmie, jestem głodna jak wilk i nie wytrzymam aż do jutra z czekaniem! - pokazała mu język w przyjaznym, chociaż trochę dziecinnym geście. Mimo wszystko była jeszcze młodą dziewczyną.
-Skąd jesteście?- zapytał zaciekawiony kapłan, trochę zmieniając temat- Marcus wygląda dość egzotycznie.- wciąż jednak trzymał dziewczynę za rękę.
Dotyk musiał się jej podobać, bo nawet się trochę przysunęła.
- Ja jestem z okolic Churlwood, na północ stąd. Mogłeś nawet mijać po drodze - odpowiedziała. - Marcusa poznałam razem z Harlo. Pochodzi z północy, ze stepów jak mówił. A ty, skąd jesteś?

Northcliff wykorzystał przysunięcie dziewczyny i już trochę śmielej objął ją ramieniem
-Pochodzę z Riddleport, to portowe miasto dość daleko stąd. W młodości zaciągnąłem się na statki, potem miałem trochę przygód. Na ich końcu zostałem kapłanem.-rzucił dość tajemniczą i zdawkową odpowiedź, by pobudzić ciekawość dziewczyny -Moja bogini nie jest zbyt popularna ale daje mi dużą swobodę.- nie mógł już oderwać własnego wzroku od dziewczyny.
- Spotkałam już kapłanów, ale nigdy takiego jak ty - uśmiechnęła się spoglądając mu w oczy. - Zwykle byli bardzo poważni, często starsi. W mojej okolicy w zasadzie byli prawie sami tacy. Ty zachowujesz się całkiem inaczej. Kto jest twoim partronem? - spytała, nie rozpoznając znaku na tarczy.
-To sekret który będziesz musiała ustrzelić moja piękna łuczniczko. Może przy dzisiejszej kolacji? Zdaje się że dojeżdżamy już do miasta. -rzucił ze śmiechem Joshua.
- Bardzo chętnie cię ustrzelę - Isha roześmiała się także.
Jadący jako pierwszy wóz Harlo zatrzymywał się już przy otwieranej bramie, wymieniając jakieś uwagi ze strażnikami. Gobbo podjechał tam również i usłyszeli strzępki rozmów o goblinach na trakcie.
- Harlo ma miejsce w jakiejś gospodzie? - Stary spytał Ishy, która pokręciła głową.
- Chyba nie, mieliśmy czegoś poszukać.
Joshua domyślał się, że Ameiko mogła coś małego dla niego trzymać w pogotowiu na wypadek, gdyby się zjawił, ale raczej nie tak dużego, żeby pomieścić wszystkich. No i jego umowa z kupcem kończyła się na dobrą sprawę zaraz za bramą.
Joshua zeskoczył z wozu i podał rękę dziewczynie. Nie wątpił by nie miała wręcz więcej zręczności od niego chodziło jednak o sam gest.
-Chodź ze mną, Markusa też zabierzemy o ile będzie chciał. Załatwię nam jakiś nocleg. Wpierw jednak formalności. Panie Gobbo cały zdrowy towar pełen i za bramą miasta, tu nasza umowa się kończy.- Kupiec pobudzony ostatnimi wydarzeniami bez zwłoki wypłacił mu piętnaście złotych monet.
- Tak tak, bardzo dziękuję. Może dogadamy się też jak będę wracał? Zobaczymy, zobaczymy… - machnął mu na pożegnanie.
-Dziękuję, życzę udanych interesów w Sandpoint.-powiedział Northcliff chowając sakiewkę. Skierował się od razu do strażników miejskich kupca Harlo i Marcusa.

-Czy możemy liczyć na nagrodę za zabicie goblinów w zagajnika kilka kroków od miasta?- powiedział podchodząc do rozmówców. Nie kierował swoich słów do nikogo nie wiedział bowiem na jakim etapie jest rozmowa. Chciał jednak jak najszybciej znaleźć się w karczmie, więc przeszedł do sedna.
Jeden strażnik spojrzał na drugiego i obaj pokręcili głowami.
- Nic mi o tym nie wiadomo, trzebaby panią burmistrz spytać.
- Wątpliwe, żeby to łatwe było, ten cały festiwal spędza wszystkim sen z powiek.
-Rozumiem- pokiwał głową i poszedł do wozu- Część z nich uciekła więc chyba obowiązkiem straży jest kogoś wysłać by zajęto się problemem. Możemy rozmawiać z jakimś sierżantem lub kapitanem? Mam tu dowody rzeczowe, które należy zabezpieczyć.- zwalił worek u ich stóp. Nie dając się spławić.
- Zajmiemy się tym - strażnik nie wyglądał na zachwyconego zachowaniem Joshuy, w szczególności przypominaniu o obowiązkach. Istniało duże prawdopodobieństwo, że wśród nich nie zrobił sobie przyjaciół. - Jak chcesz… zabezpieczyć… cokolwiek związanego z goblinami - mówiący był bardzo sceptyczny odnośnie zawartości torby - to musisz poszukać szeryfa Hemlocka. On odpowiada za bezpieczeństwo Sandpoint i jest naszym przełożonym. “Nie lubił jak ktoś go ignorował a tak właśnie chcieli na początku postąpić strażnicy. Po kolejnych odpowiedziach nadal miał ich za leni. Może ich jednak wyręcz o ile wykażą wolę minimalnej współpracy. W końcu to było w jego interesie nie ich”
-Gdzie go znajdziemy teraz?
- Normalnie wskazałbym ci ratusz, ale dzisiaj to kto wie. Kręci się wszędzie i dogląda spraw - odpowiedział strażnik.

-Trochę ciężko się biega ze zwłokami gobina po całym mieście. Gdzie przechowujeie ciała? Tam to zostawię wraz z informacją dla kapitana.
- Trzymamy ciała? - z niedowierzaniem zapytał młodszy z nich.
- Chyba nie chcesz gobliniego truchła trzymać tam, gdzie naszych zmarłych! - dla obu wydawało się to niewiarygodne, nawet Harlo zakasłał cicho słysząc to. - Przecież każdy uwierzy, żeś goblina przytargał. Widzieliśmy już ich trochę. Zostaw go tu, sprawdzimy przynależność plemienną i porównamy z tą co ich zabiliście, więcej teraz zrobić i tak nie możemy.
-Gdzieś go schować i tak będziecie musieli- przetarł dłonią twarz w wyrazie irytacji- Miejsca do przechowywania zmarłych z reguły mają i mniej reprezentatywne pomieszczenia przeznaczone do przechowywania wszelakich odpadków przed spaleniem.-wskazał worek- Przecież nikt nie wyobraża sobie goblina na katafalku- pokręcił głową. Po czym nagle się rozpromienił. Uznając sprawę za załatwioną. -Zostawiam go w takim razie wam panowie, grasują w zagajniku przed miastem.
Po czym zwrócił się do pana Harlo.
-Zna pan miasto, mógłby mi pan wskazać gdzie są tawerny i ile ich w mieście jest? Moja koleżanka po fachu Ameiko pewnie coś dla mnie zarezerwowała i zostawiła wiadomość.
Strażnicy wzruszyli ramionami, ale jeden z nich odstawił worek w jakieś ukryte miejsce i ruszył w kierunku centrum miasta, zapewne po to, by znaleźć przełożonego. Wpuszczono ich przez wąską bramę i zamknięto ją, gdy Harlo zastanawiał się, pocierając policzek.
- Ameiko? Ameiko Kajitsu? - zdziwił się kupiec. - Nigdy nie sądziłem, że jest kapłanką. Zatrzymałem się kiedyś w “Rdzawym Smoku”, jest jego właścicielką. To w głębi miasta - wytłumaczył Joshui jak dotrzeć na miejsce. - Należy do tutejszej wyższej klasy jeśli dobrze pamiętam. A innych tawern w mieście kilka jest, najbliższa tuż pod katedrą, Miejsce Risy. Tam planowałem się zatrzymać, bo zwykle miała jakieś wolne miejsce.
- Mając na myśli fach awanturnika -zaśmiał się do Harlo- Do kapłanki jej raczej daleko, choć ktoś mi kiedyś powiedział że i mi do standardu co nieco brakuje- mrugnął do Ishy. - Na arystokratę też nie wyglądała. Wyższa klasa mówisz, kto by pomyślał nie pochwaliła się. To jak zabierzecie się ze mną do “Rdzawego Smoka”? -zapytał Ishę i Marcusa. Choć reakcji dziewczyny był już pewien.- Po znajomości mamy większą szansę na nocleg -zasugerował.
Dziewczyna chętnie pokiwała głową, Marcus zastanowiał się przez chwilę.
- Spróbuję dzisiaj razem z Harlo, mam też jeszcze coś do załatwienia po drodze. Chętnie jednak spotkam się z wami w Rdzawym Smoku jutro na śniadaniu.
-Dobrze zatem powodzenia Markusie, gdyby z Harlo się nie udało zajrzyj do nas jeszcze dziś coś wtedy wymyślimy.-uścisnął mu dłoń na pożegnanie, skinął głową kupcowi. Po czym ruszył wraz z Ishą do Rdzawego Smoka.
Dziewczyna rozglądała się ciekawie po okolicy. Zaraz po przekroczeniu bramy przy bramie stały głównie pojedyncze, mniejsze domy, które przeradzały się szybko w zwartą zabudowę stojących tuż przy sobie jedno i dwupiętrowych budynków. Kamiennych zwykle na parterze , drewnianych wyżej.
- Nie bywałam wcześniej w takich dużych miastach - powiedziała zachwycona Isha, kiedy zbliżali się do karczmy. Jej swobodny dekolt przyciągał spojrzenia miejscowych, ale ona zdawała się tego nie zauważać. - Tyle osób w jednym miejscu!
“Rdzawy Smok” był już widoczny - dwupiętrowy, duży budynek ciężko było ominąć wzrokiem. Przed drzwiami wisiał blaszany smok, skrzypiąc przy każdym powiewie wiatru.
 
Lady jest offline