| Ciała szybko trafiły do rowu, już gdy wóz Harlo się oddalał, a i Gobbo swój powoli rozpędzał, nie chcąc ze strachu zostać na miejscu. Isha zabrała tylko swój łuk z pierwszego powozu i pomogła ściągać gobliny z drogi. Nie była taką delikatną dziewczyną jak mogłaby wskazywać jej delikatna twarz. Usiedli na tyle jadącego już wozu. Czarnowłosa rozglądała się, majtając nogami w powietrzu. Gdy się siedziało obok niej i zerkało w tę stronę, to trudno było nie zauważyć dekoltu.
- Jak to dobrze, że nie tylko my się trochę spóźnialiśmy na festiwal - odezwała się pierwsza.
- Prawdziwy dar bogów- popatrzył na nią rozpromieniony. - Dobrze, że się pokazałem, dzielna z ciebie wojowniczka, ale wyglądało to już nie za ciekawie.- trochę się pochwalił.
Roześmiała się szczerze, zerkając na niego na chwilę.
- Bardziej to ze mnie tropicielka, wychowałam się w lasach. Gdybym mogła do nich szyć z łuku to poszłoby mi lepiej!
Las za nimi wyglądał spokojnie, gobliny nie pojawiały się, a oni już zostawiali za sobą ten zagajnik. Słońce powoli zachodziło za wzgórzami na zachodzie, a z przodu widać było zbliżające się zabudowania Sandpoint, w tym mur wybudowany z tej lądowej strony umiejscowionego na półwyspie miasta.
Northcliff ujął dziewczynę za rękę dość nieśmiało. Po czym wskazał punkt jak najbliżej plaży z dobrym widokiem na morze.
-Tam gdzieś jest karczma w której zjemy wspólnie jutro kolację. O ile zechcesz mojego towarzystwa. Trzeba uczcić nasz dzisiejszy sukces.
- Tam jest tylko plaża, co się dobrze składa, bo z tego co mówił Harlo, to jutro jedzenie będzie darmowe, wystawiane na stołach na zewnątrz - Isha nie zabrała swojej ręki. - Za to dzisiaj na pewno zjemy w karczmie, jestem głodna jak wilk i nie wytrzymam aż do jutra z czekaniem! - pokazała mu język w przyjaznym, chociaż trochę dziecinnym geście. Mimo wszystko była jeszcze młodą dziewczyną.
-Skąd jesteście?- zapytał zaciekawiony kapłan, trochę zmieniając temat- Marcus wygląda dość egzotycznie.- wciąż jednak trzymał dziewczynę za rękę.
Dotyk musiał się jej podobać, bo nawet się trochę przysunęła.
- Ja jestem z okolic Churlwood, na północ stąd. Mogłeś nawet mijać po drodze - odpowiedziała. - Marcusa poznałam razem z Harlo. Pochodzi z północy, ze stepów jak mówił. A ty, skąd jesteś?
Northcliff wykorzystał przysunięcie dziewczyny i już trochę śmielej objął ją ramieniem
-Pochodzę z Riddleport, to portowe miasto dość daleko stąd. W młodości zaciągnąłem się na statki, potem miałem trochę przygód. Na ich końcu zostałem kapłanem.-rzucił dość tajemniczą i zdawkową odpowiedź, by pobudzić ciekawość dziewczyny -Moja bogini nie jest zbyt popularna ale daje mi dużą swobodę.- nie mógł już oderwać własnego wzroku od dziewczyny.
- Spotkałam już kapłanów, ale nigdy takiego jak ty - uśmiechnęła się spoglądając mu w oczy. - Zwykle byli bardzo poważni, często starsi. W mojej okolicy w zasadzie byli prawie sami tacy. Ty zachowujesz się całkiem inaczej. Kto jest twoim partronem? - spytała, nie rozpoznając znaku na tarczy.
-To sekret który będziesz musiała ustrzelić moja piękna łuczniczko. Może przy dzisiejszej kolacji? Zdaje się że dojeżdżamy już do miasta. -rzucił ze śmiechem Joshua.
- Bardzo chętnie cię ustrzelę - Isha roześmiała się także.
Jadący jako pierwszy wóz Harlo zatrzymywał się już przy otwieranej bramie, wymieniając jakieś uwagi ze strażnikami. Gobbo podjechał tam również i usłyszeli strzępki rozmów o goblinach na trakcie.
- Harlo ma miejsce w jakiejś gospodzie? - Stary spytał Ishy, która pokręciła głową.
- Chyba nie, mieliśmy czegoś poszukać.
Joshua domyślał się, że Ameiko mogła coś małego dla niego trzymać w pogotowiu na wypadek, gdyby się zjawił, ale raczej nie tak dużego, żeby pomieścić wszystkich. No i jego umowa z kupcem kończyła się na dobrą sprawę zaraz za bramą.
Joshua zeskoczył z wozu i podał rękę dziewczynie. Nie wątpił by nie miała wręcz więcej zręczności od niego chodziło jednak o sam gest.
-Chodź ze mną, Markusa też zabierzemy o ile będzie chciał. Załatwię nam jakiś nocleg. Wpierw jednak formalności. Panie Gobbo cały zdrowy towar pełen i za bramą miasta, tu nasza umowa się kończy.- Kupiec pobudzony ostatnimi wydarzeniami bez zwłoki wypłacił mu piętnaście złotych monet.
- Tak tak, bardzo dziękuję. Może dogadamy się też jak będę wracał? Zobaczymy, zobaczymy… - machnął mu na pożegnanie.
-Dziękuję, życzę udanych interesów w Sandpoint.-powiedział Northcliff chowając sakiewkę. Skierował się od razu do strażników miejskich kupca Harlo i Marcusa.
-Czy możemy liczyć na nagrodę za zabicie goblinów w zagajnika kilka kroków od miasta?- powiedział podchodząc do rozmówców. Nie kierował swoich słów do nikogo nie wiedział bowiem na jakim etapie jest rozmowa. Chciał jednak jak najszybciej znaleźć się w karczmie, więc przeszedł do sedna.
Jeden strażnik spojrzał na drugiego i obaj pokręcili głowami.
- Nic mi o tym nie wiadomo, trzebaby panią burmistrz spytać.
- Wątpliwe, żeby to łatwe było, ten cały festiwal spędza wszystkim sen z powiek.
-Rozumiem- pokiwał głową i poszedł do wozu- Część z nich uciekła więc chyba obowiązkiem straży jest kogoś wysłać by zajęto się problemem. Możemy rozmawiać z jakimś sierżantem lub kapitanem? Mam tu dowody rzeczowe, które należy zabezpieczyć.- zwalił worek u ich stóp. Nie dając się spławić.
- Zajmiemy się tym - strażnik nie wyglądał na zachwyconego zachowaniem Joshuy, w szczególności przypominaniu o obowiązkach. Istniało duże prawdopodobieństwo, że wśród nich nie zrobił sobie przyjaciół. - Jak chcesz… zabezpieczyć… cokolwiek związanego z goblinami - mówiący był bardzo sceptyczny odnośnie zawartości torby - to musisz poszukać szeryfa Hemlocka. On odpowiada za bezpieczeństwo Sandpoint i jest naszym przełożonym. “Nie lubił jak ktoś go ignorował a tak właśnie chcieli na początku postąpić strażnicy. Po kolejnych odpowiedziach nadal miał ich za leni. Może ich jednak wyręcz o ile wykażą wolę minimalnej współpracy. W końcu to było w jego interesie nie ich”
-Gdzie go znajdziemy teraz?
- Normalnie wskazałbym ci ratusz, ale dzisiaj to kto wie. Kręci się wszędzie i dogląda spraw - odpowiedział strażnik.
-Trochę ciężko się biega ze zwłokami gobina po całym mieście. Gdzie przechowujeie ciała? Tam to zostawię wraz z informacją dla kapitana.
- Trzymamy ciała? - z niedowierzaniem zapytał młodszy z nich.
- Chyba nie chcesz gobliniego truchła trzymać tam, gdzie naszych zmarłych! - dla obu wydawało się to niewiarygodne, nawet Harlo zakasłał cicho słysząc to. - Przecież każdy uwierzy, żeś goblina przytargał. Widzieliśmy już ich trochę. Zostaw go tu, sprawdzimy przynależność plemienną i porównamy z tą co ich zabiliście, więcej teraz zrobić i tak nie możemy.
-Gdzieś go schować i tak będziecie musieli- przetarł dłonią twarz w wyrazie irytacji- Miejsca do przechowywania zmarłych z reguły mają i mniej reprezentatywne pomieszczenia przeznaczone do przechowywania wszelakich odpadków przed spaleniem.-wskazał worek- Przecież nikt nie wyobraża sobie goblina na katafalku- pokręcił głową. Po czym nagle się rozpromienił. Uznając sprawę za załatwioną. -Zostawiam go w takim razie wam panowie, grasują w zagajniku przed miastem.
Po czym zwrócił się do pana Harlo.
-Zna pan miasto, mógłby mi pan wskazać gdzie są tawerny i ile ich w mieście jest? Moja koleżanka po fachu Ameiko pewnie coś dla mnie zarezerwowała i zostawiła wiadomość.
Strażnicy wzruszyli ramionami, ale jeden z nich odstawił worek w jakieś ukryte miejsce i ruszył w kierunku centrum miasta, zapewne po to, by znaleźć przełożonego. Wpuszczono ich przez wąską bramę i zamknięto ją, gdy Harlo zastanawiał się, pocierając policzek.
- Ameiko? Ameiko Kajitsu? - zdziwił się kupiec. - Nigdy nie sądziłem, że jest kapłanką. Zatrzymałem się kiedyś w “Rdzawym Smoku”, jest jego właścicielką. To w głębi miasta - wytłumaczył Joshui jak dotrzeć na miejsce. - Należy do tutejszej wyższej klasy jeśli dobrze pamiętam. A innych tawern w mieście kilka jest, najbliższa tuż pod katedrą, Miejsce Risy. Tam planowałem się zatrzymać, bo zwykle miała jakieś wolne miejsce.
- Mając na myśli fach awanturnika -zaśmiał się do Harlo- Do kapłanki jej raczej daleko, choć ktoś mi kiedyś powiedział że i mi do standardu co nieco brakuje- mrugnął do Ishy. - Na arystokratę też nie wyglądała. Wyższa klasa mówisz, kto by pomyślał nie pochwaliła się. To jak zabierzecie się ze mną do “Rdzawego Smoka”? -zapytał Ishę i Marcusa. Choć reakcji dziewczyny był już pewien.- Po znajomości mamy większą szansę na nocleg -zasugerował.
Dziewczyna chętnie pokiwała głową, Marcus zastanowiał się przez chwilę.
- Spróbuję dzisiaj razem z Harlo, mam też jeszcze coś do załatwienia po drodze. Chętnie jednak spotkam się z wami w Rdzawym Smoku jutro na śniadaniu.
-Dobrze zatem powodzenia Markusie, gdyby z Harlo się nie udało zajrzyj do nas jeszcze dziś coś wtedy wymyślimy.-uścisnął mu dłoń na pożegnanie, skinął głową kupcowi. Po czym ruszył wraz z Ishą do Rdzawego Smoka.
Dziewczyna rozglądała się ciekawie po okolicy. Zaraz po przekroczeniu bramy przy bramie stały głównie pojedyncze, mniejsze domy, które przeradzały się szybko w zwartą zabudowę stojących tuż przy sobie jedno i dwupiętrowych budynków. Kamiennych zwykle na parterze , drewnianych wyżej.
- Nie bywałam wcześniej w takich dużych miastach - powiedziała zachwycona Isha, kiedy zbliżali się do karczmy. Jej swobodny dekolt przyciągał spojrzenia miejscowych, ale ona zdawała się tego nie zauważać. - Tyle osób w jednym miejscu!
“Rdzawy Smok” był już widoczny - dwupiętrowy, duży budynek ciężko było ominąć wzrokiem. Przed drzwiami wisiał blaszany smok, skrzypiąc przy każdym powiewie wiatru. |