Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2015, 19:01   #21
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Przed domostwem Dziewanny, Zamieć, Wilczy Las
13 Tarsakh, Rok Orczej Wiosny
Zmierzch

Dziewczyna wyszła z domostwa spokojnie zamykając za sobą drzwi.

- Zaraz, zaraz! - podniosła nieco głos tylko w celu zwrócenia uwagi, że wyszła zainteresowana nimi osoba - Nie tak prędko! Musimy sobie coś wyjaśnić.
- Czego? - burknął mężczyzna. Stał nieopodal z żoną i innym leśnikiem.
- Zapominacie kto jest tu wrogiem a przyjacielem - zaczęła podchodząc do towarzystwa. Jej mina była nieco zmieszana. Bez standardowego uśmiechu a bardziej z zaciętością i domieszką upartości - Ktoś też nieco zapomniał w jakiej sytuacji się znajduje - dorzuciła kładąc dłonie na biodrach - Widzimy przecież jak się zachowujecie wobec nas i jak kręcicie nosem na nasz widok. Uważacie, że zapłata złotem rozwiąże sprawę? Że jedna sakiewka sprawi, że wszystkie problemy nagle znikną? Tak to nie działa - zrobiła chwilę przerwy, choć wcale nie w zamiarze oddania swojego głosu - Trwa wojna. Wasi bitni rycerze są na północy, nie w okolicy. Nie podobamy się wam? Wybieracie w nas jak w towarach, szukając okazji? Jak możecie być takimi materialistami? Ta dziewiątka osób - wskazała ręką za siebie - Opuściła swoje rodziny i domostwa by wam pomóc a wy kręcicie nosem? O czym wy w ogóle myślicie? Pomoc jaką teraz macie może być jedyna jaką uda się wam otrzymać. My przybyliśmy tu w konkretnym celu. Mamy ratować wasze dzieci i rodziny przed koboldami. Nie mówimy tu o złocie. Ja nawet nie dostanę za to złamanego miedziaka. Nie jestem tu dla złota tylko by pomóc tym, którzy mojej pomocy potrzebują. Mówimy o życiu, w które szczerze wierzę, że uda nam odnaleźć i zaprowadzić do domostw w objęcia matek i ojców - zrobiła kolejną krótką przerwę - Może powiecie nam, co wiecie o koboldach poza tym, że porywają i niszczą wszystko na swojej drodze? Hm? Tak się składa, że mamy specjalistę w koboldzich sprawach i ma zamiar nam pomóc. A to w obecnej sytuacji jest niemal błogosławieństwem - splotła ręce na piersiach - Wolicie więc boczyć się i wyliczać nam każdą monetę? Proszę bardzo. Róbcie co chcecie ale o jedno was proszę: Nie przeszkadzajcie nam, gdy ratujemy czyjeś życie.

Podczas monologu Franki leśnicy patrzyli na nią tak, jakby dziewczyna ze strachu postradała rozum. Nieznany jej leśnik wydał jakiś nieartykułowany dźwięk, ni to prychnięcie, ni to śmiech, nie wiedząc czy dziewczyna właśnie oferuje im pomoc, czy zwyczajnie szantażuje.

- Poza tym źle mnie zrozumieliście - powiedział Shavri, który również wyszedł z domostwa i najwyraźniej słyszał całą rozmowę. - Nie zamierzam układać się z koboldami. Chcę się dowiedzieć, dlaczego was atakują. Co da wyrżnięcie tej grupy, jeśli po niej przyjdzie następna? - zapytał, przemilczając inne pytanie, które nasunęło mu się na usta.
Wnuk Dziewanny postąpił kilka kroków na przód i pochylił się tak, że niemal dotykał swoją twarzą twarzy kapłanki.
- Dokładnie o to w tym chodzi, dziewczyno. Najęliśmy was dokładnie po to: byście wyrżnęli te bestie i chronili nasze sioła. Nie ma w tym nic osobistego. Płacimy i wymagamy tego, na co opiewa wasz kontrakt - zabicia potworów, odzyskania ciał naszych bliskich; a wy nie jesteście tu z dobroci serca, tylko dla pieniędzy. Nie najęliśmy was po to, żebyście się układali z koboldami. Nie obchodzą nas problemy bestii, które czerpią radość z zabijania wszystkiego co się rusza. Nie chcemy by przeniosły się pod inne wsie bo wam się nie chciało mieczem ruszyć, a mleć językiem. Płacimy byście je wyrżnęli - właśnie po to, by nie przyszły inne - spojrzał na Sharviego z obrzydzeniem. - Jeśli tego nie rozumiecie to powinniście zmienić zawód.
- I wyrżnięte zostaną, póki starczy nam oddechu w piersiach - odpowiedział Sharvi - Sęk w tym, że chciałbym mieć osobiście pewność, że nie będą już niepokoiły nikogo innego. A biorąc pod uwagę, że najęliście nas, bo sami nie jesteście w stanie tego zrobić, może nie kwestionujcie naszych metod, zanim nie zobaczycie ich efektów? Poza tym, co jeśli koboldy porywają waszych bliskich i nie zabijają ich? Jak mamy się dowiedzieć, co się z nimi stało inaczej niż podstępem?
- Wybacz, że nie potrafię niczego robić bez wkładania w to całego swojego serca - dorzuciła Franka ściągając lekko brwi wcale nie uciekając od bliskości twarzy Wnuka Dziewanny - Szczególnie gdy komuś dzieje się krzywda.
- Zwłaszcza biednym koboldom, prawda?
- szyderczo wtrącił drugi z mężczyzn, spluwając na ziemię.
- Chcecie to układajcie się z tymi wściekłymi psami. Waszych szczątków szukać wtedy nie będziemy - prychnął rozmówca. - Chodź na patrol, Rob, a ty Szarko wracaj do chaty i zawrzyj drzwi; tamci już wychodzą - wskazał na najemników wyłaniających się właśnie z domostwa Dziewanny, po czym wraz z towarzyszem ruszył w mrok.

- Jeszcze zobaczymy, niewdzięcznicy... - wymamrotała pod nosem oglądając ich plecy.
Shavri odwrócił się do Franki.
- Dziękuję Ci za pomoc, wsparcie i zrozumienie - powiedział spokojnie i ukłonił się jej.
- Szkoda tylko, że nie wszyscy mają tyle rozsądku w głowie, by to rozumieć... Niech sobie nie myślą, że ich postawa mnie zniechęci.
 

Ostatnio edytowane przez Proxy : 17-04-2015 o 16:00.
Proxy jest offline