Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2015, 22:10   #40
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Barka płynęła powoli, a przyczajony ork stał oczekiwał najmniejszego błędu ze strony najemników. Ci jednak byli doświadczeni, i wiedzieli że bezczynność nie pomoże im. Plan został szybko opracowany, i choć nie był doskonały trzeba było zacząć działać. To co wydarzyło się parę chwil później można by opisywać wieloma słowami. Oficerowie, kapitanowie wielu oddziałów mogli by brać przykład ,z tej harmonijnej współpracy jaka wynikła pomiędzy tą zbieraniną indywiduów. Bardowie, poeci z pewnością ujęli by owe wydarzenia znacznie piękniej, okraszając każde działanie wieloma metaforami. Jednak gdyby miał tym się zając słynny Adam Dichter, całe te wydarzenie ujął by tak:

Natenczas Gomez wypiął jego goły zadek
Licząc, że ork ma refleks niczym ślepy dziadek
Chcąc swego wroga uwagę odwrócić sprytnie
Wówczas to elfka zaczęła działać aktywnie
Chwyciła swój łuk długi i wymierzyła
A strzała idealnie wówczas go trafiła
Wbiwszy mu się głęboko w obie jego stopy
Pozbawiając go już zwinności antylopy
Krew trysnęła z ran dookoła; ork ryknął
A potem w ułamku chwili nagle zamilknął
Bowiem krasnolud wystrzelił ze swojej kuszy
Bełt sprawił, że ork więcej się już nie poruszył
I choć ork z wyglądu przypominał jeża
To wszyscy pamiętać będą tyłek Gomeza


Gdy wszyscy już się spodziewali ataku ukrytej hordy zielonoskórych, do uszu wszystkich dobiegł dźwięk rogu. Długi, ciągły a towarzyszyły temu pomruki, warkoty rozlegające się po całym lesie. Krasnoludy poznały ów dźwięk. Orki dawały znak do odwrotu. Powód takiej decyzji nie był jasny dla wszystkich, lecz najważniejszym było, że ich podróż mogła toczyć się dalej.

Jak się okazało sterowanie barką nie było takie ciężkie, i wspólnymi siłami grupa dobiła do docelowego miejsca ich podróży. Znajdowali się na szlaku głównym parę mil od Mentredy, lecz to nie ta wioska była ich celem. Bowiem znajdowała się na południe od nich, a najemnicy musieli ruszyć na zachód, w kierunku małej mieściny Alynd. Do niej mieli dotrzeć późną nocą.

14 Vorhexen 2522

Nastała już noc i księżyc wysoko świecił na niebie. Ono było przejrzyste i gołym okiem można było spoglądać na świecące się dość jasno gwiazdy. Zimny wiatr uderzał raz po raz w twarze wędrowców, dla których dotarcie do jakiejś cywilizacji wydawało się lepszym pomysłem, niż spędzenie nocy pod gołym niebem.
Niestety ten plan musieli odłożyć na później bowiem w oddali dostrzegli płomienie. To było Alynd, które płonęło. Domy, drewniana palisada wszystko stało w płomieniach.


Wolf nie wiele myśląc posłał elfkę na zwiady, którą miał ubezpieczać Lotar. Dwoje zwiadowców ruszyło więc pod osłoną nocy dowiedzieć się co się tam stało. Choć człowiek ledwo nadążał, za poruszającą niczym cień Youviel, to nie zgubił jej. Faktem było, że parokrotnie już myślał że ta gdzieś zniknęła w odmętach nocy, lecz za każdym razem dostrzegał jej sylwetkę. Osada jak się okazało została zaatakowana przez orki. Dwudziestu wojowników wciąż dobijało rannych lub umierających. Nikogo nie zamierzali zostawić przy życiu. Nie zamierzano brać jeńców. Zielonoskórzy urządzili sobie krwawą łaźnię z Alynd, i o świcie nie pozostanie z niej nic, poza kupą popiołu i masy, martwych ludzkich ciał.

Youviel podkradła się najbliżej jak się dało, każąc Lotarowi ubezpieczać ją z daleka. Widziała wszystko aż nazbyt dokładnie. Także kilkoro małych dzieci, które czekały na swój koniec. Pilnowane przez gobliny, klęczały na kolanach, czekając aż ich głowy zostaną ścięte i nabite na pal. Jeśli miały przeżyć trzeba było szybko wrócić do Wolfa i przypuścić atak.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline