17-04-2015, 00:20
|
#102 |
Konto usunięte | - Seniore kapitane. Toć to nie słychane by zwykła straż miejska chciała kontrolować mnie. Mnie!! Wiecie kim jestem? - Z każdym słowem handlarz podnosił głos. - Nie wiecie!!! Bo inaczej byście nie zatrzymywali mnie, Vizconde Ruy Amado Tacitez Agueda - na chwilę zrobił melodramatyczną pauzę - to wasz odpowiednik wicehrabiego… a ja i moi compañeros z ważną misją tutaj przybywamy. Macie - rzucił niedbałym ruchem złotą koronę pod nogi strażnika - byście mogli nas odeskortować pod mury zamku. Mnie i tę o tą damę, którą wyratowaliśmy z opresji - rzucił podnosząc podbródek do góry.
Młody strażnik spojrzał na leżącą między jego butami złotą koronę, a później przeniósł swe ponure spojrzenie na stojącego przed nim Estalijczyka.
- Zwykły kanciarz z ciebie, nikt więcej - odparł wnikliwie, po czym ominął jeźdźca i skierował się w stronę wozu, przy którym stał Rolf Eisenberg, lecz w połowie drogi zatrzymał się i rzucił za siebie - Ktoś pokroju wicehrabiego nawet nie rozmawiałby ze mną, co najwyżej wysłałby swego pazia. To tak na przyszłość, Amigo…
- Wiem czego chcecie i uprzejmie informuję was, że drugi raz nie pozwolę siebie ograbić - po raz pierwszy odezwał się kapitan, który stał oparty o koło wozu.
- Nie zapłacę wam z własnej kieszeni, ale jeśli moi ludzie mają dobre serce i postanowią zlitować się nad waszym losem, to być może podzielą się z wami swym złotem. Na mnie jednak nie licz, ty szelmowska gnido.
- I oto rozmawiam z przywódcą tej cuchnącej rumem zbieraniny - powiedział z drwiącym uśmiechem na twarzy młodzieniec, wznosząc do góry palec i wykonując nim dziwny gest, coś jakby sygnał. - Niestety, łamanie rozkazów przełożonych według prawa obowiązującego w Imperium oznacza śmierć, a ja nie mam zamiaru położyć łba na katowskim pieńku. Albo pozwolicie nam przeszukać wasz wóz, albo komuś stanie się tu krzywda. Istnieje też oczywiście trzecie rozwiązanie, o którym przed chwilą łaskawie wspomniałeś - dodał z wyrafinowanym uśmiechem na twarzy.
- Dosyć tego! - Odezwał się kobiecy głos dochodzący z wnętrza krytego wozu i chwilę później z plandeki wyłoniła się najpierw głowa Keterlind, a następnie reszta ciała. Dziewczyna o własnych siłach zeszła z wozu, przy okazji rzucając szeregiem wyzwisk pod adresem Szramy i Bazraka, którzy zbyt pochłonięci wypatrywaniem zagrożenia, nie pomogli damie zejść.
- Jestem córką barona Kratenborg, pana Missen i Gostahof, właściciela rozległych ziem na zachód od Talabheim i rozkazuję wam wszystkim, abyście natychmiast dostarczyli mnie do domu mego ojca!
- A ja jestem synem Imperatora - zakpił młodzieniec, po czym zwrócił się do kapitana - Skądś żeście wytrzasnęli tę narwaną kokocicę? Ciuszki ładne, albo raczej kiedyś były, bo ostatnią noc to musiała spędzić w korycie, u boku tego brodatego wieprza - wskazał głową siedzącego na wozie krasnoluda, dając upust swym uprzedzeniom względem nieludzi.
Keterlind najpierw zrobiła się cała czerwona ze złości i aż zgrzytnęła zębami, po czym podniosła dłoń by uderzyć w twarz strażnika, lecz powstrzymała swój ruch, gdy tylko zauważyła wycelowaną w siebie kuszę. - Daruj sobie te numery, złotko…
Ostatnio edytowane przez Warlock : 13-04-2016 o 23:30.
|
| |