Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2015, 00:25   #22
Nemroth
 
Nemroth's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetny
Pokój Kaina, karczma "Spotkanie dróg", Futenberg
12 Tarsakh, Rok Orczej Wiosny
Przedpołudnie


Kain szykował się do wyprawy. Nie miał z tym większego problemu. Trochę już podróżował i umiał się szybko spakować. Miał lekkie obawy bo jego ekwipunek miał pewne braki.
-Mam nadzieję że pogoda dopisze… - szepnął pod nosem, pakując ciepły koc i zwijane posłanie. Brakowało mu namiotu. Swój sprzedał po przybyciu do wioski a na nowy nie było go stać. Mógł zwrócić się o pożyczkę do rodzinny Tulli ale już teraz miał wyrzuty sumienia że pomagają mu oni praktycznie za darmo.
-Siostro. - zwrócił się do młodej dziewczyny która cicho siedziała w rogu pokoju. - Wyruszam w podróż. Zostawię trochę pieniędzy u Alfreda. Jak byś czegoś potrzebowała zwróć się do niego. - Kain spojrzał na nią, dziewczyna pokiwała głową. Nie musiała nic mówić, jej wzrok był wystarczający by zrozumieć że jest przeciwna decyzji brata o wyprawie.
- Wrócę z pieniędzmi. - rzucił czarodziej, któremu wydawało się że jest to wystarczające wytłumaczenie.
- Czemu nie możemy po prostu pojechać do wuja? - spytała ponuro Rose.
Kain zawahał się, spojrzał na okno. Wpatrywał się w krajobraz. Gdy się odezwał ton jego głosu był protekcjonalny.
- Myślałem nad tym siostro… To dobre rozwiązanie dla Ciebie. Proszę jednak weź pod uwagę, że gdy ja przebywałem u wuja rodzice opłacali mój pobyt. Gdy sytuacja finansowa się ustatkuję pomyślimy nad tym. - odpowiedział czarodziej.
- Nie rozumiem. Pisałeś, że pracujesz w straży, więc chyba w niej zarabiałeś? Kłamałeś? To dlatego nie chcesz tam wracać? Żeby się nie wydało? - podniosła głos, po czym machnęła ręką. - Zresztą to żadna różnica; rodzicom i tak jest już wszystko jedno… mnie zresztą też. -
Czarodziej spojrzał na dziewczynę, jej słowa o rodzicach zabolały. Jednak wzrok, mimikę starał się zachować obojętną.
- Siostro zarabiałem i pracowałem w straży… wróciłem jednak tutaj… Zostawiłem Silverymoon a i tak się spóźniłem… - Kain urwał zły że wspomnienia, emocję brały górę.
- Nie utrzymał bym nas z żołdu strażnika. - Dodał ale było to kłamstwo, gdyby młody Oussndar zrezygnował z badań nad magicznymi siłami funkcjonującymi w zaklęciach nie miałby by z tym problemu. Nie wyobrażał jednak sobie takiego poświęcenia.
[i]- Też bym mogła zarabiać; jednak widzę, że ty zdecydowałeś beze mnie i nie mam co strzępić języka - rzekła cicho Rose. Kain pamiętał jej radość gdy pojawił się w Futenberg; był teraz jej jedyną rodziną, a teraz ją zostawiał - z perspektywy dziewczyny zapewne idąc na zatracenie. - Niech Illmater nad tobą czuwa - szepnęła, ale te słowa nie zabrzmiały tak, jak powinny.
- Jak byś chciała zarabiać? - zapytał Kain i zrobił krótką pauzę. - Siostro jesteś jeszcze za młoda. Nawet Zakary w Twoim wieku był przez ojca tylko przyuczany do zawodu. Powinnaś się rozwijać, czy to w szkole czy świątyni. Instytucji tych jest jednak tak dużo że powinniśmy wybrać jak najlepszą dla Ciebie. Wrócimy do tej rozmowy gdy wrócę. - powiedział czarodziej, któremu brakowało empatii by zrozumieć siostrę… i wyobraźni by założyć że z wyprawy może nie wrócić cało. Dziewczynka wzruszyła ramionami. W końcu brat i tak nie dał jej wyboru; nie pytał a informował.

Zamieć
13 Tarsakh, Rok Orczej Wiosny


Kain myślami wracał rozmowy z siostrą. Źle się owa potoczyła, czasem żałował że w ogóle miała miejsce. Przez te wszystkie lata jego życie było stosunkowe proste. Zgłębianie wiedzy magicznej i praca w straży nie wymagało żadnych głębszych refleksji a co dopiero brania pod uwagę uczuć innych. Powoli rozumiał że tego dnia w karczmie nie prowadził dialogu z Rose, a jedynie monolog, gdzie sam decydował o wszystkim.
- Jak wrócę… jeśli wrócę muszę spytać czego ona by chciała… - wyszeptał do siebie, na tyle cicho by nikt nie usłyszał. To że dla Kaina w młodości wyjazd do Silverymoon był spełnieniem marzeń nie znaczyło że jest tak dla Rose. Jednak wizja szczęśliwego rodzeństwa też była odległa, czarodziej większość wolnego czasu spędzał z nosem w książkach i nie miał zamiaru tego zmieniać. Czekała go trudna rozmowa. Na tą chwilę pocieszeniem była drużyna. Mimo tego że niektórzy zapomnieli racji żywnościowych wydawało się że tworzą zgraną grupę. Nie było kłótni czy złośliwości. W mniemaniu maga to dobrze rokowało na przyszłość. Co prawda czekało ich jeszcze kilka poważnych ustaleń. Opracowanie planu działania, określenie hierarchii dowodzenia i mogło to prowadzić do krótkich spięć ale o tym przyjdzie się dopiero przekonać. Przed podróżą Kain obiecał sobie nie być ciężarem dla grupy i na szczęście dotychczas mu to wychodziło. Sama wioska zaś nie wyróżniała się niczym szczególnym. Kilka domków z drewna, co niektóre otoczone wątpliwym płotem. Tutaj ataki koboldów mogły być trudne do odparcia, czarodziej w duchu pogratulował wioskowym że dotychczas dawali radę. Teraz ta rola i obowiązek przypadał im, najemnikom z gildii. Oussndar wierzył że sobie poradzą.
 
Nemroth jest offline