Sytuacja z każdą chwilą stawała się coraz bardziej napięta, a kusza trzymana przez Emilie zaczęła podnosić się w stronę głowy jednego ze „strażników”, kiedy nagle zamarła w bezruchu, kierując swe spojrzenie w stronę znajdującego się w pobliżu drogi gaju, gdzie kontem oka spostrzegła jakiś ruch. Zamrugała kilkukrotnie, by upewnić się, że nie było to tylko przywidzenie. Kusza znów skierowała się w stronę ziemi, a następnie dziewczyna zrobiła kilka kroków w stronę znajdującego się na wozie krasnoluda. Po drodze, spojrzała wymownie na znajdujących się obok towarzyszy i ruchem oczu wskazała na zarośla. „Ci idioci najwyraźniej nie zauważyliby nawet krowy, przechodzącej obok” – pomyślała z irytacją.
- W tamtych krzakach ktoś się czai. Nie wiem kto, ani ilu ich jest, ale nie wydaje mi się, by ta trójka stałaby tu bez obstawy – szepnęła do krasnoluda, subtelnie kiwając głową w stronę zarośli. - Chyba czas wykurzyć szczury z nory... Masz przy sobie te bomby? Może uda Ci się dorzucić do nich.
Po tych słowach, znów odwróciła się w stronę stojącego na drodze utrapienia, starając się tym samym subtelnie zasłonić krasnoluda, dając mu w ten sposób szanse na podpalenie bomb. O ile ten oczywiście postanowi się tego podjąć.