Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2015, 17:51   #107
Karmazyn
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Ponieważ wiedźma nie miała żadnych innych rzeczy do zrobienia mogli w spokoju czekać na resztę kompanii. Jeśli spokojem można nazwać siedzenie w towarzystwie rozwydrzonej, skrzeczącej pannicy miało cokolwiek wspólnego ze spokojem. Z pewnością, gdyby nie deszcz, teraz kręciłby się przy wozie, szukając odpowiedniego sznura do związania rudej dziewki. Jednak jakoś nie chciało mu się jeszcze bardziej moczyć siebie i swojego ubrania, więc starał się zająć myśli wszystkim tylko nie Keterlind. Wybór był dość oczywisty. Frieda. Wspomagając się zarówno wzrokiem, jak i wyobraźnią, Mathias z lekko głupkowatą miną wpatrywał się w dziewczynę z załogi.

Kapitan Rolf udowodnił, że wtedy na bagnach wybór był dobry tylko na krótką metę. Chociaż większość pewnie wtedy rozpatrywali to w kategorii „umrzeć teraz czy później”. Widać to „później” nadejdzie w momencie dotarcia do Talebheim. Z drugiej strony zawsze można było temu zapobiec. Pytanie tylko czy załoga zmieni swój skład po dobroci, czy po wcześniejszym rozlewie krwi.
Szrama bacznie obserwował piratów. Frieda i Bazrak dowiedli już, że są rozsądni. Gunter był trudny do wybadania. A nowi... ci go niespecjalnie interesowali. Pirat jednak nie miał zapędów buntowniczych – a może raczej znał ich konsekwencje – także na razie postanowił czekać na rozwój wypadków.

Podróż mijała w miarę w dobrej atmosferze. Keterlind obrażona o to, że nikt nie raczył jaśnie panience pomóc przy wejściu na wóz, siedziała cicho. Deszcz w końcu przestał padać, konie ciągnące wóz nie sprawiały większych problemów. Krajobraz co prawda nie był zbyt sielankowy, ale przynajmniej kłopoty trzymały się od podróżnych z daleka...
Do czasu pojawienia się trzech typków podających się za strażników dróg – co Mathias przetłumaczył sobie jako lądowych piratów. Chociaż oni chyba działali w imię jakiegoś tam prawa. Shiffmann miał już się pytać, czy czasem to tamta trójka nie jest od Ortegii i w przebraniu nie łupi podróżnych, ale Gunter wszedł mu w słowo ze swoją kuszą. W sumie tak było lepiej. Po co strzępić niepotrzebnie język skoro i tak zakończyłoby się to w ten sam sposób.

Sytuacja Mathiasa nie była zbyt ciekawa. Mógł zeskoczyć z wozu i w razie poważniejszych kłopotów zostać bez środka ucieczki. Mógł też zostać tam, gdzie był, czyli praktycznie jako wystawiony cel. I tak źle i tak niedobrze. Dlatego też postanowił przeskoczyć na tył wozu i tam ukryty wystrzelić w stronę jednego z przeciwników. Problem mógł się pojawić, gdyby tamci postanowili zabić konie. Jednak Szrama wierzył w instynkt zwierząt i to że w chwili zagrożenia zwyczajnie ruszą przed siebie.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline