Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2015, 20:57   #23
Komtur
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Spichlerz, Zamieć, Wilczy Las
13 Tarsakh, Rok Orczej Wiosny
Zmierzch


Szumnie zwany spichlerzem budynek był zasadniczo dużą stodołą bez świetlików, podzieloną na kilka boksów, w których trzymano paszę dla zwierząt, żywność oraz rzeczy przeznaczone na sprzedaż i wymianę. W jednym leżała kupka zardzewiałej i zaniedbanej broni; zapewne zdobycznej z zabitych koboldów. Drużyna miała dużo miejsca by rozłożyć się na nocleg. Zapalono pochodnie i wszyscy rozsiedli się na klepisku, dojadając resztki własnych zapasów i mięsa danego im przez Larssona. Patrząc na pustki w spichrzu, dzięki ich niefrasobliwości któraś z rodzin w Zamieci zapewne znów będzie niedojadać.

Gdy wszyscy już się rozsiedli na klepisku Hund spojrzał na zielonoskórego zaklinacza.
- Gergo - imię wypowiedziane przez Marva brzmiało dziwnie, bo on się czuł dziwnie mówiąc do kobolda. Stworzenie, którego pobratymców mieli zabijać. - Koboldy kryją się w dziurach w ziemi?
- Kobold osiedli się tam, gdzie będzie choć trochę schronienia od zimna i deszczu. Jaskinia, ruiny, dziura w ziemi... Moje - przełknął ślinę - plemię żyło w szałasach, ale tutejsze mogą żyć i pod ziemią. Dużo nas nie było, a może być od paru dziesiątek to paru setek nawet…
Po zaskakująco długiej i dokładnej odpowiedzi kobolda Marv przełknął głośno ślinę.
- Czyli, że możemy trafić na prawie sto osobników? Ktoś tu mówił, że ślady po lesie się włóczyły i znikały, ale chyba w lasach jam nie kopią?
- Znaczy siła ich i bez jakiegoś fortelu się raczej nie obejdzie - wtrącił równie zaniepokojony Evan.
- Sidła? - zagaił Gaspar - Wnyki? Albo jakoweś umocnienia?
- A to nie jest tak, że nie mieliśmy tu czekać na nie, tylko ruszyć tam do lasu? - Marv zdecydowanie nie był przekonany do tego wszystkiego.
- Sam nie wiem, trudna sprawa to jest - Evan myślał intensywnie - Pierwsze co to proponowałbym zwiad zrobić, a potem ewentualnie jakiś plan, który da nam przewagę, przykładowo zasadzka jakaś. Bez rozeznania terenu będziemy ciemni jak czarna kawa.
Rudowłosy chłopak zmarszczył brwi.
- Co to jest czarna kawa? - spytał głupio i szybko potrząsnął głową. - Uważam, że powinniśmy rozejrzeć się rano po okolicy sami i dopiero zdecydować - zasugerował, trochę się prostując i rehabilitując w swoich oczach za pierwsze głupie pytanie.
- Tak, może uda się znaleźć te nory czy inne jamy i zastawić pułapki, wnyki na przykład to świetny pomysł jeśli uda się je rozstawić przy wyjściach z dziur - poparła Gaspara Sinara.
- Wszyscy się zgadzają? - zapytał Evan.
Kobolda przerażał pomysł zaprzeczania wysokiemu, ale... traktowali bo jak część grupy i czuł, że jeśli może pomóc to powinien się odezwać.
- Kobold to głupie stworzenie, ale to nie bezmyślne zwierzę. Nie wejdzie łatwo sidła. Moje plemie używało nawet prostych pułapek polując.

Najwyraźniej jednak Evan nie usłyszał lub nie oczekiwał odpowiedzi, bo kontynuował wypowiedź.
- Pozostaje kwestia rozstawienia wart. Głupio byłoby gdyby koboldy zaatakowały, a my spalibyśmy w najlepsze.
- Słusznie i tak już zrobiliśmy nie najlepsze wrażenie - powiedział Detihwen. W tym miejscu druid wymownie spojrzał na wszystkich przedstawicieli “stronnictwa pokojowego”. - Pozostanie nam jeszcze do roztrzygnięcia kwestia zwiadu. Ryzyko jest spore, ale być może warto. Gdyby tak udało nam się złapać żywcem jednego szkodnika… Dzięki naszemu małemu sprzymierzeńcowi, moglibyśmy się wiele dowiedzieć. To porywanie ludzi mnie zastanawia. Determinacja tych małych paskud także.
- Mogę wziąć pierwszą wartę, zastanówcie się kto mnie zmieni. -rzekła Sinara
- Ja bardzo chętnie, odparł spokojnie Shavri. - Ale jestem zdania, że warte powinniśmy trzymać przynajmniej trójkami. Wieś nie jest duża, ale jedna osoba nie będzie w stanie być jednocześnie wszędzie.
- Trójosobowe warty to dobry pomysł Sharvi, natomiast ostatnią wartę wzmocniłbym o jedną osobę; jest nas dziesiątka więc nie powinno być problemu. Z opowieści wiem, że najczęściej atakuje się tuż przed świtem. - odparł Evan.
- Wypadało by także wyłonić przywódce, naszego przedstawiciela. Przez jego brak już raz się ośmieszyliśmy, kiedy niektórzy, jeden przez drugiego, forsowali swoje. Warto wyciągnąć wnioski na przyszłość z naszych porażek - powiedział półelf.
- Evan póki co dobrze sobie radzi w tej roli. Proponuję by przy niej pozostał - powiedziała Sinara.
- Jestem za, coby Evan nam hetmanił, ma chłop dryg do wojaczki a i po pańsku się nosi, widać, że sroce spod ogona nie wyleciał. Jakby jego głowy było za mało, to zawsze możem wiecowac. Tera mus nam warty wystawić, ale kto nie stróżuje, powinien spać, siły oszczędzać.
- Spać? - Zoja otworzyła szerzej oczy, słuchając rozmów grupy - Niezależnie od tego, co powiedziała Starsza, nadal obowiązuje nas kontrakt! Musimy bronić wioski za wszelka cenę, szczególnie dzisiejszej nocy! Nawet jak nikt z was nie chce, to ja zrobię to sama... - pokręciła głową, zdumiona i zasmucona samolubnym postępowaniem towarzyszy - Evan chyba ma z nas największą wiedzę... Ale podejrzewam, że jest równie prędki w języku co w mieczu! - roześmiała się lekko - Zawsze przyda się zdrowa przeciwwaga. Shavri albo Kain mogą być drugim przywódcą, żebyśmy mieli tez inne, spokojniejsze spojrzenie na każdą trudną decyzję. - zakończyła, biorąc się za przepakowywanie swoich gratów. Gdzieś na północy zagrzmiało.
- Mamy za sobą dwa dni forsownego marszu i wypocząć trzeba - Evan przedstawił swoje argumenty.
- Zgadzam się, że Evan nadaje się na przywódcę. I to wielkie zaufanie, dziękuję, ale wolałbym, żebym drugim przywódcą była Zoja - odparł Shavri, na jego rękach drzemała zadowolona szczurzyca, którą wolnymi ruchami głaskał po całym ciele. - Poprę Was oboje albo kogokolwiek innego, kogo reszta uzna za godnego, jeśli tylko ta osoba zgodzi się przegłosowywać najważniejsze decyzje, jeśli tylko akurat będzie czas na głosowanie.
- Fakt, potrzebujemy lidera. Jeśli ma to być w drodze jawnego głosowania, to popieram na to stanowisko Evana. Drugi przywódca chyba nie będzie potrzebny, bo jak mamy czas to dowolny temat możemy omówić w grupie. Za to lider mógłby wybrać sobie zastępcę, żeby grupa nawet rozdzielona mogła sprawnie działać. - powiedział Kain, włączając się dopiero teraz do dyskusji. - Musimy bronić wioski ale spać też. Warty to rozsądne rozwiązanie. Co do koboldów, jeśli jaszczurki widzą w ciemności to z ich perspektywy najrozsądniejszym momentem na atak będzie noc. Przydało by się zadbać o źródła światła jak pochodnie czy ogniska. - dodał czarodziej.
- Mam lampę i olej do niej. - powiedziała Zoja, podnosząc plecak - I mogę wziąć każdą wartę prócz pierwszej. Teraz wybaczcie; obiecałam Dziewannie, że zajrzę do rannych i chorych. Bądźcie grzeczni! - uśmiechnęła się do grupy, kiwając na wszystkich paluszkiem jak dobrotliwa mama - A ty, Shavri, miej więcej wiary w siebie. Szlachetne serce może być wyśmiewane przez wszystkich, ale nigdy nie zawiedzie cię na manowce! - dodała i skierowała się do wyjścia ze stodoły.
- Zoja, poczekaj - poprosił. - Potrzebuję też Twojego głosu. - Chce, żebyście wszyscy powiedzieli mi, co o tym myślicie. Zajmiemy koboldy walką, to pewne. Ale poza walką, mam pewien pomysł. Mógłbym dać się im porwać. W drużynie mamy wilka, który mógłby potem iść moim tropem i zaprowadzić Was wszystkich do kryjówki koboldów. Jestem pewny, że są tam wszyscy porwani ludzie. Moglibyśmy ich wszystkich uwolnić… albo skazać na śmierć, dlatego rzecz trzeba przemyśleć.
- Ilmater uczy nas, że nie można stawać na drodze szczerej chęci - powiedziała uzdrowicielka powoli, zatrzymując się w drzwiach - Postąpisz, jak uznasz za słuszne. Pamiętaj jednak, że nie jesteś sam; nieroztropne rzucanie się w paszczę niebezpieczeństwa może narazić innych, oprócz ciebie - a tego trzeba nam unikać za wszelką cenę - stwierdziła już w drzwiach i ruszyła na zewnątrz wraz z Franką. Tam czekała na nie Łucja, mająca zaprowadzić uzdrowicielkę do potrzebujących.

- Zojo - Shavri uśmiechnął się ciepło do jej pleców, wcale nie przejmując się tym gdzie i po co uzdrowicielce się śpieszy. - Nie jestem sam - omiótł wzrokiem wszystkich i ukłonił się im. Gdy się odwrócił dziewcząt już nie było; mimo to kontynuował. - Sam ten fakt właśnie pozwala mi zaproponować siebie jako zakładnika. Nie znam Was jeszcze tak dobrze, jakbym chciał, ale ufam Wam. Wiem, że nie zostawicie mnie samego. Zaproponowałem siebie, bo godzę się na to ryzyko i wydaje mi się, że to może dać nam cenne informację Jeśli ktoś także chce spróbować udawać pojmanego wraz ze mną - proszę bardzo. Chcę tylko, żebyście najpierw mi powiedzieli, czy uważacie ten pomysł za dobry. Wierzę, że ci porwani ludzie wciąż żyją. Nazwijcie to intuicją albo głupotą - chłopak uśmiechnął się i wrócił do głaskania rozanielonej Bijak.
- Pomysłowe ale ryzykowne. Dużo rzeczy może pójść nie tak. Chociażby to że koboldy zabiją Cię od razu… To że zaginieni ludzie żyją to w końcu tylko przypuszczenie. - skomentował czarodziej. - Pozwolę sobie na dygresję nim inni wypowiedzą się o Twoim planie Shavri. - czarodziej wypakował sześć woreczków z plecaka - To wszystkie racje żywnościowe jakie mam. Chce je rozdzielić by uniknąć sytuacji gdzie korzystamy z zapasów wioskowych albo chociaż ograniczyć je do minimum. Mam też coś takiego… - Kain wyjął z kieszeni niewielkie zawiniątko i po chwili rozpakował. Pokazał niewielką kryształową kulę wypełnioną złotą cieczą, która świeciła niczym pochodnia. - Zasadniczo jest to broń ale dopóki się jej nie rozbije zapewnia stałe źródło światła, może się przydać.
- Dziwy jakieś - mruknął Gaspar do siebie na widok kuli, a głośniej dodał - Mam kilka pochodni. I jeszcze cosik: Shavri, widać, żeś chłop charakterny a nie byle zafajdaniec, ale twój pomysł wielce jest ryzykowny. Wilczysko druida pewnikiem cię wyniucha, ale czy my za nim zdążym po ciemaku, czy które z nas gdzie w wykrot nie wleci, łeb se rozbijając? Poczekajmy jedną noc - jeśli dziś nad ranem atak się powtórzy, puści się wilka za nimi, niech węszy. Ty, druid i ja, i może kto jeszcze, pójdziem za nim w ślad, łobaczym gdzie plugastwa… - szybko zerknął na Gergo - …..gdzie koboldy pod ziemię zapadają.
- Shavri twój plan jest wysoce ryzykowny, a nie możemy sobie pozwolić na stratę silnego mężczyzny. - dodał Evan.
- Plan Gaspara brzmi lepiej. Nie zgadzam się Shavri na pojmanie, za mało jeszcze wiemy. A może tych koboldów jest setka w jakimś obozie i rozkazuje im ktoś potężniejszy? Wtedy jesteś od razu trupem, nie uda się nam Ciebie uratować. Najpierw musimy zrobić zwiad, słyszeliście że koboldy raczej nie atakują same z siebie, a nawet jeśli to tylko jeśli czują przewagę. Wydaje mi się, że nie pokazały jeszcze pełni swojej mocy - wypowiedziała się Sinara.
- Evan mi nie przeszkadza - dodał Marv jako przypieczętowanie roli dowódcy.
- Oczywiście zgadzam się z tym, aby Evan został naszym przedstawicielem. Wymieniono tu dość powodów. Niechaj sam wybierze swego zastępce albo i nie. Według uznania. - rzekł druid.
- Dzięki że darzycie mnie takim zaufaniem - powiedział skromnie Evan choć w duchu poczuł się bardzo dumny - Jeśli chodzi o jakieś ogólniejsze plany to wolałbym jednak konsultować je ze wszystkimi, natomiast jeśli chodzi o taktykę to zrobię co mogę na polu walki by wyszło na nasze.
- Co do planu z ofiarą… Faktycznie ryzykowny pomysł...ale czy ktoś zagwarantuje, że duża grupa koboldów nie wykryje i nie zaatakuje grupy zwiadowców? A co gdyby wcale ich nie śledzić? Gdyby zastawić pułapkę? Zwabić potwory łatwą zdobyczą, a potem uderzyć? Może uda się wziąć jednego żywcem? Przy odrobinie szczęścia i dobrym planie, położymy przynajmniej kilka trupem. Jeżeli uśmiechnie się do nas fortuna, możemy zyskać wiele więcej. Moim zdaniem pomysł nadal wart rozważenia, choć nie bez wad- rzekł Druid
- Wszystko zależeć będzie kiedy znowu koboldy zaatakują, jeśli dziś w nocy to może być ciężko. Gdyby jednak nie przeprowadziły ataku dziś, to będziemy mieć dzień czasu na przeprowadzenie zwiadu i przygotowania do ich odparcia. Myślę że warto byłoby przemyśleć, czy nie namówić wszystkich mieszkańców z wiosek do skupienia się w jednym ufortyfikowanym miejscu. Oczywiście te fortyfikacje trzeba będzie zrobić. Zwiad i pułapka to na ten czas pomysły ku którym się skłaniam. - Evan kiwnął z uznaniem Deithwenowi - Pozostaje jeszcze kwestia zapasów. Nie wyżyjemy długo na tym co mamy, a miejscowi na pewno nas nie poratują bo sami mają z tym problemy. Trzeba będzie zapolować, choć to bardzo niebezpieczne w tej okolicy, albo wysłać kogoś z powrotem do miasta po zapasy.
- Polowanie deczko hazardowne - raz, że koboldy; dwa - nie ma pewności, że będzie dość obfite dla nas wszytkich. - zauważył Gaspar - Baczcie, że nie wiemy, ile tu przyjdzie nam siedzieć, tedy musim jakowąś espedysje po prowiant złorganinzować - potoczył wzrokiem, żeby upewnić się, że wszyscy docenili jego znajomość cudzoziemskich terminów.
- Do miasta i z powrotem mamy cztery dni drogi niezłym tempem - kontynuował - Nie wiem, kto zgodzi się pójść, ale musi znać las i nie radze leźć w pojedynkę, ani samowtór. Minimum trzy osoby. Znaczy, tutaj zostanie nas ledwo siedmioro. Chyba, że weźmiem tutejszych, ino jak ich namówić?
- To rzeczywiście będzie trudne - przyznał Evan i zamyślił się na chwilę -Pomyślimy o tym może jutro, a jest jeszcze kilka spraw do omówienia na dzisiejszą noc. Kain wspomniał o źródłach światła i przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Mój wujek Roy opowiadał mi o fortelu pewnego generała, który by przerazić przeważających liczebnie wrogów rozkazał każdemu żołnierzowi rozpalić ognisko. W oczach wrogich zwiadowców armia wydawała się wielokrotnie liczniejsza co później zadziałało na korzyść generała i jego armii. Gdyby tak rozpalić kilka ognisk w wiosce i wokół nich poukładać jakieś udawane posłania z na przykład strachami na wróble. Każda zmiana warty dbałaby o ogień, a my ogólnie mielibyśmy światło gdyby koboldy zaatakowały, a możliwe że odpuściłyby widząc jasno oświetloną wioskę.
- Rozumiem. W porządku, niech i tak będzie - zaczął Shavri. - Pomysł z wysłaniem Eris tropem koboldów bardzo mi się podoba. Tak samo jak wzięcie jakiegoś żywcem. Może być nawet jedną nogą na tamtym świecie, myślę… choć to okrutne…, że nasza uzdrowicielka dałaby radę utrzymywać go przy życiu nawet gdyby był śmiertelnie ranny, tak długo, aż uzyskalibyśmy wszystkie informacje… Choć nie wiem, czy uzdrowiciele mogą postępować tak niegodnie. Podoba mi się też pomysł zgromadzenia mieszkańców w jednym miejscu. Nie podoba mi się pomysł marszu powrotnego po zakupy do miasta. Dopiero stamtąd przyszliśmy, szkoda czasu. Noc przetrwamy na czuwaniu i ewentualnym bronieniu Zamieci, a w dzień część możemy wysłać na zwiady, a część na polowanie lub na ryby. Część może budować pułapki, albo fortyfikację. Zgłaszam się też do trójki, która będzie miała warte jako drugi.
- Zywcem? Joooo, to jest dobra myśl - rozpromienił się Gaspar, a brzydkie iskierki zapaliły mu się w głębi błekitnych oczu - pięty mu przyprażyć, a wartko wyzna wszytko, co wii o kumotrach - zatarł dłonie - Z tymi ogniskami wkoło wsi to tyż dobry pomysł, kobold ognia się boi, bo gadzina w ciemności i błocie poczęta… - szybko zerknął na Gorga - … znaczy tego, ...swiatła się bojają…Zaiste, umnyj to człek, ten wuja Roy, Evanie. Myśl przednia, byle nam drewna starczyło…. ale tez wołu nie bedziem piec, wystarczy ino żar podtrzymywać, a w razie potrzeby dorzucić chrustu dla światła większego.
- Skorośmy do fortyfikancji przyszli, mus nam najciężej uczyniony budynek na tę potrzebę wybrać, opatrzyc go ładnie, a zasiekami obwieść -zachrypiał - Możem i sidła wokół wioski rozstawić, co łacno miejscowi poczynić mogą.
- Może ludzie znikają, bo koboldy ich jedzą? - zaproponował trochę obojętnym tonem Marv. Wyraźnie się na ten ton silił, bo Shavri swoimi pomysłami zaszokował go mocno. - Gergo, koboldy zjedzą wszystko, prawda? - posiadanie tej istoty w grupie mogło się przydać. Rudowłosy, jako jedyny z tego co zdołała zauważyć, zaczął się głowić jak to wykorzystać. - Ja pozostaję przy swojej propozycji rozejrzenia się, śledzenia ich i pilnowania Zamieci - kontynuował Marv. - Musimy jak najlepiej wykorzystać Gergo. Jak to inny klan to go nie przemycimy, ale jego wiedza… - zawahał się, po drodze myśląc co powiedzieć - ...tutejsi myśliwi uważają, że koboldy jakby zapadały się pod ziemię, tak? Może jak jakiegoś uciekającego po ataku będzie gonił Gergo to tamten się nie zorientuje? - zakończył, bo zaczynał paplać trochę bez składu.
Gergo wpadł w lekką panikę, zastanawiając się co ma odpowiedzieć. Zaczął nerwowo chodzić w kółko, a jego rozdwojony język co chwila wystrzeliwał z paszczy.
- Kobold zje wszystko - zaczął w końcu - i koboldowi tylko gnom smakuje lepiej, niż człowiek...
Rozglądał się nerwowo po twarzach towarzyszy, gotując się na najgorsze. Najwyraźniej jednak duzi ludzie po raz kolejny zdecydowali się przemilczeć niewygodne dla siebie fakty. Może wcale nie interesowała ich opinia Gergo? Uważali, że sami wiedzą o koboldach więcej niż on? Nie ufali mu? Zaklinacz nie wiedział. Tylko rudowłosy wytrzeszczył na niego przerażone oczy.

Tymczasem Gaspar chwilę zastanowił się, skrobiąc po szczeciniastym policzku
- Zostaje jeno sprawa spyży…. Ile miejscowi maja możem tu se obaczyć - potoczył ręka po puściutkim spichrzu - a i nam dno już w sakwach widać. Tedy dencyzja do nas należy: albo robim espedysje - szybki rzut oka na obecnych - po jadło do miasta, albo... w bogach ufność, w łukach nadzieja, w naszej gapowatości konieczność. - zakończył.
- Tu są moje racje - Evan wyciągnął wszystkie zapasy z plecaka - Nie spodziewałem się że będzie tu tak krucho z jedzeniem. Dobra, rozdzielcie wszystko po równo i niech każdy zdeklaruje kiedy chce objąć wartę. Ja idę do domu Dziewanny, bez pomocy miejscowych nawet drewna na ogniska nie damy rady znaleźć. Poza tym dobrze byłoby uprzedzić ich o naszych zamiarach, by nie dziwili się zbytnio.
- Jestem przeciwny by część z nas wracała do Futenbergu. Proponowałbym bym spróbować poradzić sobie z tym co posiadamy na chwilę obecną. Natomiast nawiązując do kwestii fortyfikacji i pułapek wokół Zamieci. To będzie wymagało sporo wysiłku i czasu a w najlepszym wypadku obronimy tylko jedną osadę. Co wtedy z pozostałymi? Nie wiemy gdzie nastąpi atak, nie wiemy czy koboldy nie obserwują wiosek. Moim skromnym zdaniem najważniejsze to szybko namierzyć gniazdo jaszczurek i całkowicie unicestwić wroga. Tylko wtedy zagwarantujemy bezpieczeństwo wszystkim mieszkańcom tej okolicy. Tej nocy rozpalmy ogniska a jutro z rana rozpocznijmy poszukiwania, uwzględniając zwiad i plan Deithwena. Co o tym myślicie? Może wtedy to my zmusimy koboldy do defensywy? - zaproponował Kain.

Czas dyskusji powoli się kończył, trzeba było podjąć decyzję.
 
Komtur jest offline