Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2015, 04:47   #18
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację







Wiadomość o kradzieży Księżyca przetoczyła się jak burza przez wzburzone fale Beorneńczyków. Oficjalnego zakazu rozgłaszania rabunku nie było potrzeby, bo nim Awa zdążyła coś zarządzić, musiała odpowiadać na bezpośrednie obawy pobratymców. Wyszło, że trafna plotka celnym była dowodem krytycznej oceny sytuacji przez Etel Niemiłą. Ragnacar wraz z ochotnikiem ze Starego Brodu, wojem wieku średniego, ruszyli w czarną noc za oddziałem Ennaldy ku Mrocznej Puszczy.
Księżyc zniknął za czarnymi chmurami jakby naprawdę ktoś go ukradł lub schował i tak ciemno było w dolinie, że aż wyszły na wierzch tysiące gwiazd tam, gdzie niebo było czyste u podnóża Gór Mglistych.

Próby nocnego tropienia z początku, w wiosce spełzły na niczym. Nijak było odróżnić ślady miejscowych od złodziei a podjęcie tropu pewnego możliwym było gdzieś za gródkiem, najpewniej na północy, jeśli wierzyć w przypuszczenia Czyraka. Tam więc udali się z pochodniami i z Bursztynem. Pies parł do przodu. Podsycanie jego węchu zapachem śmierdzącej przepaski goblina niewiele dawało i wkrótce Mikkel zaprzestał tego. Za wzgórzem przy lasku złodzieje mieli schowane konie. Trop kierował na północ, lecz ciemności nie były ich sprzymierzeńcem. O ile w ciągu dnia łatwiej było odróżnić oderwaną gdzieniegdzie darninę i przydeptana trawę, to w ciemnościach, taka jazda była uciążliwa, a i zgubić trop lub pomylić można było.

Wrócili do Starego Brodu czekać świtu, przygotowując się do podróży, która mogła być krótką lub nieco dłuższą. Do świtania nie było widać znaku powrotu Ragnacara. Mogli czekać na chłopaka, mogli ruszać za złodziejami. Wybrali to drugie a młodzieńcowi, przyjacielowi Mikkela i Ratahra, czekała wiadomość u Awy.

Wyruszyli z kopyta nim pierwsze promienie wyjrzały zza horyzontu, gdzie niebo z mgłą mieszało się nad Mroczną Puszczą. Podjęty trop na lasem, co najmniej pół tuzina konnych, wiódł na północ. Około południa przyszło im minąć Bladego Jeźdźca rozpostartego na zielonym wzgórzu w galopie a z nastaniem zmierzchu byli już blisko Starej Krasnoludzkiej Drogi. I wtedy ślady skręciły na północny zachód, ku rzece, czego nikt się nie spodziewał. Objęta ciemnościami jeszcze czarniejszej niż poprzedniej nocy, pogoń zawitała w Starym Brodzie.

Załoga przywitała Beorneńczyków i ich Dalijskiego towarzysza ciepło, choć nikt tu nie widział znajomej twarzy. Rathar nie znał zbyt wielu mieszkańców doliny, Irgun bratała się bliżej z ludem Beorna od niedawna a panna z Pięciu Strumieni ciągle w drodze od tych kilku lat, bardziej kojarzyła z widzenia w pamięci tych, którym wieści niosła, niż tych, którzy pośród nich żyli.

Strzegący Brodu potwierdzili konnych, którzy przekroczyli bród około południa. Nic szczególnego o nich nie mówili, ruch nie był może ogromny tego dnia, lecz i normalnym było to, że ktoś przez rzekę się przeprawia uiściwszy zapłatę. Ośmiu konnych ludzi. Syn Thoralda w końcu przekonał rozkładających ręce Beorneńczyków, żeby przypomnieli sobie, czy czegoś szczególnego przy nich nie zauważyli. Jakby im się zapaliły w głowach świeczki rozjaśniając zakamarki pamięci, jeden z nich zauważył, że wielu z nich, nosiło ślady niewolniczych blizn na szyjach lub przegubach rąk. Jechali na szlakiem na Wysoką Przełęcz. Gdyby w ciemnościach na zachodnim brzegu ruszyli za uciekinierami, mogliby skrócić dystans lub minąć się ze zwierzyną, jeśli ze zrujnowanego, kamiennego traktu ludzie z północy skręcili w innym kierunku. Mogli również wpaść na przyszykowaną zasadzkę, bo przecież nikt o zdrowych zmysłach nie wierzyłby, że nie będzie pościgu za Księżycowym Sierpem. W tej chwili złoczyńcy musieli gdzies tam w niebezpiecznych ostępach odpoczywać w nocnym obozie lub w napięciu trwać na sygnał do ataku, kto wie, może za następnym wzgórzem. Zanocowali w Starym Brodzie mogąc wyspać się bez martwienia o nocne warty.

Prawie wszyscy.





Czuł jak miękka ziemia ugina się miękko pod jego ciężarem zostawiając odciski w trawie. Zapach koni, ich odchodów i potu był tak wyraźny, jakby zaraz miał zaryć w kobyli zad. Nie widział zbyt wiele, ale nie musiał. Noc ciemna a i wzrok słaby, szum wiatru w trawach i cykady przebijały się przez ciężki oddech i deptane, gniecione źdźbła i toczone na boki kamyki na trakcie. Nie ubiegł daleko, pół mili może, gdy za zakrętem zapach urwał się zmuszając do zatrzymania. Wstał i węszył z zamkniętymi oczami. Nie widząc sunących na czarnym niebie, gnanych nocnym wiatrem chmur lecz je czuł. Było wietrznie, ale to nie wicher przeszkadzał choć i nie ułatwiał. Zwierzyna zmieniła kierunek. Na północ. Ku Samotnej Skale.
I znowu biegł, tym razem z bratem wiatrem w plecy.

Był juz blisko, gdy zobaczył mały ogień wtulony miedzy skałki, rzucający skąpy i wątły, skaczący w tańcu z wiatrem blask na kamieniach głazów przy których spały stojąc coraz bardziej niespokojne konie.

Podszedł bliżej nie spiesząc się już i stał w trawie patrząc na siedzących przy ogniu ludzi. Rozmawiali o czymś, nie słyszał słów. Widział też strażnika na warcie. Był już niedaleko obozu. Widział ich zmęczone twarze i posepne spojrzenia. W końcu mógł rozróżnić niektóre słowa westronu. Bystrza. Znał to miejsce w widłach rzek spływających z gór, gdzie katarakty niedaleko Orlich Wodospadów opływały powalone głazy w nurcie wysokich ścian. Przewrócona skała. Przewrócona Skała?

I wtedy poczuł ból pod prawą łopatką. Wydał z siebie wściekły ryk, który poderwał na równe nogi wszystkich ludzi w obozie. Bali się lecz byli zdeterminowani chwytając za włócznie i łuki. Dopiero teraz poczuł w nozdrzach ten strachliwy pot, tak blisko. Ktoś biegł od rzeki a raczej uciekał. Wciąż blisko a jednak za daleko, aby mógł cos na to poradzić. Musiał minąć niezauważoną pierwszą straż. Noc przy ognisku odpływała.



Otworzył oczy choć ich wcale nie przymykał. Ból pozostał w niezmienionej formie. Leżał pod namiotem gwiazd w pełni. Nad nim stali rozbudzeni towarzysze. Rathar obudził wszystkich, czujnych, gwałtownym wierzgnięciem i zduszonym w gardle rykiem. Nietknięta żadnym orężem koszula Wszędobylskiego w ich oczach nasiąkała od środka krwią lepiąc płótno do mięśni.

Na żebrach górala rozcięta skóra nie była raną groźną, lecz obficie krwawą. Ratar jako pierwszy i na razie jedyny wiedział, że musiał być grot Viglundyńskiej włóczni. Rozcięcie było za szerokie na grot strzały i cieszyć się trzeba było, że żebra były całe, choć zrozumiale obite.





 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 18-04-2015 o 04:56.
Campo Viejo jest offline