Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2015, 18:37   #22
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
doc

Sav stał się bardzo spięty, gdy tylko usłyszał słowa Kondor. Spodziewał się wszystkiego, ale przewidywania przyszłości nie. Jego błąd. Podwójny błąd. Planował go tutaj zwabić, ale myślał, że przybędzie trochę później, gdy w Paryżu po łowcach nie pozostanie już żaden ślad. Taka komplikacja na moment go zmartwiła, ale po głębszym zastanowieniu doszedł do wniosku, że jeszcze nic się nie stało. Przecież mogli uciec. Przynajmniej oni.
- Widziałaś go? Czyli musiał połknąć przynętę. Lepiej będzie, jeśli szybko znikniecie. Przyszłość może zostać zmieniona. Wystarczy, by zmieniło się jedno wydarzenie. Zatrzymam go tutaj na chwilę, a wy w tym czasie będziecie mogli odjechać. Najlepiej kierując się do Watykanu, ale to już wasz wybór. Ktoś powinien tam na was czekać. Tutaj zginiecie, jak zauważyła jasnowidzka. A nie taki był mój cel.

- Że co i w imię czego tu sprowadziłeś? Jaka przyszłość? Jakie znikniecie? No i jaka przynęta? - Lucille potrząsnęła głową. Co ten baran wygaduje? Nie mieściło jej się to w głowie. Nie posiedziała w miejscu zbyt długo. Wstała i podeszła do okna. Odchyliła zasłonę i zerknęła ostrożnie w przestrzeń za budynkiem. Że też ją coś podkusiło, żeby tu ich wszystkich spraszać! Tak to miałaby w miarę spokojną noc i wszystko w głębokim poważaniu.

- Odjedziemy, odejdziemy, odlecimy ewentualnie - powiedziała spokojnie Kondor. - Ale nie zostaniemy w Paryżu… uch - wytatuowana przetarła palcami oczy. Ależ one ją teraz piekły! Nie lubiła na siłę wywoływać wizji przyszłości. Naprawdę. To bolało.
- Przyszłość, którą zdarza mi się zobaczyć… Widziałaś kiedyś swoją śmierć? - uśmiech jaki nagle wpełzł na twarz kobiety był nieco niepokojący.

- Pierzasty kolega, jasnowidzenie, uciekniemy? - Martin obudził się z letargu. - Możecie mówić po ludzku?

- Pi?! Odezwał się głośno Chomik. Siergiej wyrwał się ze stanu kryjomego spoglądania na blondynką i spojrzał pierw na Kondor a potem na Sava. To samo zrobił siedzący na jego głowie Iwan III Groźny. Mężczyzna nie wstawał, mimo że chciał. Teraz wolał się upewnić, że z stawem skokowym będzie wszystko dobrze. Raczej szybko się wyleczy, ale musi być w stanie prowadzić motocykl.
- Sav, tak? Nie za bardzo rozumiem. Czyli od samego początku wiedziałeś, że będziemy musieli się ewakuować z tego miejsca? - Mężczyzna przestał spoglądać na resztę i zamknął prawe oko. Rozszerzyła się źrenica otoczona szkarłatem. Wstał na jedną nogę i zaczął się obracać powoli. Skupił się i zaczął się rozglądać, jeżeli to będzie coś co może im zagrozić to aura tego czegoś powinna być widoczna. Może gdzieś się czai w pobliżu. Lepiej się upewnić. Ostatnie paręnaście minut za bardzo stracił uwagę, pojawiły się cycki a Siergiej już traci głowę. To może kosztować go życie.

Nawet Lisa się zaniepokoiła, mimo iż potrafiła doskonale zachować spokój. Wstała z łóżka i podeszła do Lu, stając za jej plecami by móc wyjrzeć przez jej ramie by zaobserwować co dzieje się za oknem. Jeśli naprawdę coś tutaj idzie, blondynka będzie w stanie pomóc, by to coś zatrzymać. Zamyśliła się i zmrużyła oczy, po czym odwróciła się przodem w kierunku Sava.
- Znasz wielkość tego… Czegoś? - spytała z powagą i stoickim spokojem. Nie wyglądała na osobę skażoną myśleniem, jednak taki właśnie proces zachodził w jej głowie.
- Może mogłabym pomóc zostając z Tobą. O ile naprawdę potrafisz walczyć, a nie spierdalać na wieżę - dodała z początku bez większych emocji, jednak przy drugim zdaniu poczuła się zniesmaczona, kiedy jej wyobraźnia podsuwała jej obraz znikającej dupy. Dupy w sensie rzeczy, nie w sensie imienia, czy też przydomka, tegoż człowieka.
- Chyba już wiesz mniej więcej, co potrafię - założyła ręce krzyżem na piersiach, nieumyślnie je uwydatniając. I nie, to nie była ta sztuczka, którą zarąbiście potrafi i która byłaby tak mega pomocna. Miała jednak nadzieję, że skoro Łowca coś od nich chce, to sam potrafi się wykazać, zdolnościami i analizą. Analizą ich zdolności, oczywiście.

- Nic tam nie zobaczycie. A jak zobaczycie będzie za późno na ucieczkę - odezwał się Sav po długiej chwili milczenia. Musiał wszystko dokładnie przemyśleć jeszcze raz. Wprowadzić kilka poprawek. Powinien był się spodziewać komplikacji. Jednak liczył, że pojawią się one już w trakcie podróży.

- Ja jestem przynętą. Teoretycznie wy także się nią staliście, póki ze mną przebywacie. Nie wiedziałem, że będziecie musieli tak szybko uciekać. Liczyłem na to, że wszystko będzie działo się trochę wolniej. Myliłem się. A, jak to nazwała nasza jasnowidzka, pierzastego sprowadziłem tutaj, żeby dać wam czas na dotarcie do miasta za murem. Mam zamiar odwrócić jego uwagę na wystarczająco długo. A wy macie w tym czasie się stąd oddalić. Co do jego wielkości. Jest niewiele większy ode mnie. Ma może ze dwa metry i ludzką postawę. Co do pomocy. Nie zamierzam go zabijać, bo nie mam szans. Chcę go tylko spowolnić. Być może twoje zdolności pozwolą uniknąć śmierci w trakcie skoku z wieży, ale przed nim nie ochronią. Jeszcze nie teraz. Jedna osoba więcej wiele nie zmieni - odpowiedział chyba na wszystkie zadane pytania.

- Ja tylko dodam, że osobno na pewno nas powybija - Kondor dopaliła spokojnie cygaro.

Iwan stanął na dwóch łapkach na głowie Siergieja a ten lekko usiadł na łóżku, uważając na nogę.
- Ile mamy mniej więcej czasu, żeby się przygotować? Jeśli mamy się dostać do Watykanu to przydałyby się dokładne mapy, musimy wiedzieć gdzie może być paliwo i co mogłoby stać się ewentualną kryjówką. Watykan jest daleko, jazda pełną prędkością by wywołała za dużo hałas silników. Przeżyć w szczerym polu będzie ciężko, a do tego znaleźć zapasy dla siedmiu osób. Potrzebujemy trochę czasu.- Sokołov się denerwował, to było widać, za każdym razem kiedy poruszał się po Paryżu dokładne przygotowanie było podstawą, wiedział gdzie mógł się ewentualnie schronić przed zmrokiem. Teraz byłoby ciężko. Jadąc na niskich obrotach nie dojechali potrzebowali by kilku dni ciągłej jazdy, żeby się tam dostać. Z dodatkowym obciążeniem w postaci pożywienia i pasażerów zużycie paliwa byłoby jeszcze większe. Rusek włożył prawą pięść w lewą dłoń i naciskając na palce strzelił nimi. - Mamy w ogóle wystarczająco dużo pojazdów?

Lisa fuknela na odpwiedz Sava. Ale cham i bezczel! Przeciez potrafilaby ochronic. Ale nie, to nie, łaski bez! Na pewno ktos inny zapragnie jej towarzystwa. Tylko czekac na ten las rąk, chetnych by choc na chwile miec aktorkę obok siebie. Lisa naburmuszyla się i sfochana wrocila z powrotem na lozko. Zaczela bez krepacji podciagac swoje ponczochy, odslaniajac przy tym znaczna czesc uda. Obrazila sie chyba, bo w milczeniu zaczela zajmowac sie soba, w sposob zwracajcy uwage niektorych, co ciekawszych, spojrzeń.

- Czyli jeśli dobrze zrozumiałem, wystarczy, że cię tu zostawimy, a to coś się od nas odczepi? - Martin wciąż dopytywał Sava. - A co to bydle zrobi po tym jak już cię rozedrze na strzępy? - Raynaud mimo woli wyobraził sobie białowsłosego leżącego w kałuży krwi z flakami wypływającymi z rozciętego brzucha. Wizja niezbyt przyjemna, a jednak w pewnym stopniu sprawiała mu przyjemność. Świadomość tego nie dodawała mu otuchy.

Drago powoli, niespiesznie zszedł z parapetu. Gdy inni mówili on wstawał zdając się rosnąć do wilkołaczej postury.
Równie niespiesznie podszedł do białowłosego łowcy, z którym stanął twarzą w twarz.
-Wszelkie informacje o tym czymś. Bez pierdolenia - mruknął z głębi trzewi.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 18-04-2015 o 18:44.
Nami jest offline