Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2015, 20:57   #120
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację


[MEDIA]http://fc09.deviantart.net/fs70/i/2013/312/a/9/the_gallows_by_blueroguevyse-d6tjbxj.jpg[/MEDIA]

Harry nic odpowiedział; to była jedna z jego wieli zalet - nie miał w zwyczaju wtykać nosa w nieswoje sprawy. Najwidoczniej wystarczyło mu to, co usłyszał od Teda. O nic więcej nie pytał.

Wrócili do auta, zostawiając za sobą zmasakrowane zwłoki cybernetycznego dziecka, wciąż wpatrujące się w zachmurzone, sine niebo. Rusznikarz przekazał agentowi broń, pokazał kilka ciekawostek i wręczył mu zapasowe magazynki, do kompletu z granatami. Nie było czego dodawać.

Buksując na mokrym gruzie, auto ruszyło w noc, w kierunku wynurzającego się z deszczu kompleksu fabryk i zakładów przemysłowych. Murzyn znał trasę; prowadził szybko i pewnie, wybierając w miarę równe fragmenty niegdyś biegnącej tu drogi. W końcu zatrzymał się przy zamkniętej bocznicy kolejowej; monumentalne ściany hal produkcyjnych, upstrzone wysypką żółtawych światełek, wznosiły się nad nimi niczym gigantyczny ul. Liczne dobudówki, modyfikacje i dziwaczne konstrukcje porastały betonowe ściany niczym rak, nadając całości wrażenie czegoś organicznego, a nie zbudowanego ręką człowieka.

- Torami prosto. A potem jak chcesz. Dorwij skurwysynów, Ted! - powiedział Harry, szczerząc metalowe zęby. Kiwnął agentowi ręką w geście powodzenia i zawrócił. Czerwone światła jeepa chwilę jeszcze żarzyły się przez wodną kurtynę, a potem i je pochłonęła mgła.

Specter został sam. Może nie do końca; Unreal, podkręcony połączeniem z Arasaką, wychwytał jakieś potencjalne cele, przemykające w głębi kompleksu, ale wrażenie pustki i opuszczenia było aż nadto dojmujące.

Dystrykt... dystrykt. "Plac Cudów", jak nazywali go niektórzy, zachwyceni jego chaotyczną, zdegenerowaną witalnością. Refugium dla wszystkich uciekinierów ze sztywnych ram rzeczywistości, strefa nieskrępowanej wolności - lub siedlisko całkowitego zepsucia, w zależności do punktu widzenia. Miejsce o tyleż niebezpieczne, co tajemnicze - a jednak wciąż stanowiące ważny punkt na mapie NC. Wokół Dystryktu - mimo wielu kłopotów, jakie sprawiał mieszkańcom i przedstawicielom prawa - panowała swoista zmowa milczenia. W policji i Sekcjach panowało swoiste moratorium na działania w tym regionie; owszem, operatorzy służb niejednokrotnie zapuszczali się tu za jakimś zbiegłym kryminalistą, ale nikt nie prowadził większych operacji w tym regionie, a już na pewno nie jawnie.

Specter był tu pierwszy raz; wiedział, rzecz jasna, czego może się mniej więcej spodziewać, ale nie miał pojęcia ani o topografii dzielnicy, ani o specyfice panujących tu zwyczajów. Był sam, na nieznanym, potencjalnie wrogim terytorium, na którym jego tajemniczy przeciwnik - o ile taki istniał - miał każdą możliwą przewagę.

Krótki odcinek torów poprowadził go wgłąb stacji, która kiedyś była kolejową bocznicą, wybudowaną po to, by dostarczać surowców do wiecznie głodnych fabryk. Deszcz najwidoczniej oczyścił Dystrykt z mieszkańców; dopóki nie wszedł pod dach, nie napotkał nikogo. Dopiero w pustej, betonowej hali, w której nie pozostało nic więcej niż sufit i podpierające go słupy, natknął się na "tubylców". Owinięte szmatami postacie, dziwaczne, groteskowe i nieludzkie, wydawały nie zwracać na niego żadnej uwagi. Cyborg z Kongo nie wyróżniałby się wśród nich zanadto; "ludzki" Ted, bez widocznych modyfikacji, pasował tu jak nie przymierzając salaryman do ulicznego gangu. Im głębiej wchodził w Dystrykt, tym więcej napotykał osób - i to nawet nie tak bardzo przekształconych. Niemniej jednak nie dało się nie zauważyć, że cybernetyka noszona jest tu otwarcie i ze swoistą dumą - inaczej niż w mieście, gdzie większość wszczepów była tak projektowana, by jak najbardziej przypominać żywe "mięso".

Dotychczas droga była prosta; Ted szedł przed siebie, czujny i gotowy do natychmiastowej reakcji. Nie zauważył nawet kiedy opuścił zdewastowaną stację i tunelami trafił do serca Dystryktu - wnętrza wielkich fabryk, teraz zamienionych na wspólną przestrzeń. Tu dzielnica ukazywała swoje pokręcone piękno - potężne, opuszczone hale, resztki gigantycznych maszyn i linii produkcyjnych - wszystko ozdobione warstwami napisów, murali czy artystycznych instalacji, oświetlone tysiącami różnokolorowych świateł, pozmieniane i przetworzone tak, że traciły swój pierwotny, surowy kształt i funkcję - to wszystko było na równi dziwaczne i w jakiś sposób estetycznie satysfakcjonujące, niczym widok tropikalnej dżungli. Nawet powietrze nasycone było mieszaniną niezwykłych zapachów i rozbrzmiewającą wokół psychodeliczną, atonalną muzyką. Kręcący się gdzieś ludzie też przypominali bardziej kolorowe, rajskie ptaki niż piekielne pomioty maszyn rolniczych.

A więc był w środku. Mały, zdeterminowany element w wielkiej, chaotycznej mieszance... wszystkiego. Dotychczas nic nie wskazywało na to, by ktoś poświęcił mu więcej uwagi niż zwyczajowe zainteresowanie nową twarzą. Najwidoczniej Dystrykt widział większych oryginałów niż wyglądający zupełnie normalnie agent. Podróż do jądra ciemności okazała się być - mimo wszystkich opowieści - niczym więcej niż spacerkiem do parku.

Pozostawało więc pytanie, co dalej?
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!
Autumm jest offline