Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2015, 21:40   #116
Asuryan
 
Reputacja: 1 Asuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputację
Pomarańczo włosy spojrzał na dwóch pozostałych, jakby wyczekując jakiegoś komentarza - gdy jednak go nie otrzymał, sam odpowiedział magowi:
- Jedynie o dwóch zdolnościach Raziela. Pierwszą jest - tu spojrzał na Anthriliena - zdolność wyrywania dusz. Bardzo… mordercza, nie da się ukryć. Druga to niezrównana umiejętność ukrywania swojej obecności… przeciw temu przygotowaliśmy pewien środek, który powinien pozwolić nam działać. -
Erven się namyślił. Więc tak wyglądały zdolności Raziela.
- Jak dla mnie jego zdolność ukrywania jest jego formą rozproszoną. Ciężko mi powiedzieć jak to skontrować, każdy wampir jest inny, a w zbiorach nie ma wzmianek oprócz tego, że każdą formę kontruje się inaczej. Hmmm… - zamyślił się po raz drugi i spojrzał w błękitne pustynne niebo - Podzieliliście się ze mną wiedzą o naszym celu i ja się podzielę. Może to banał, ale wampiry są wrażliwe na wodę święconą. Działa na nie jak kwas.
- Co to za środki o których wspomniałeś?
Na pytanie nie odpowiedział, zostawiając to samemu Anubisowi, miast tego kontynuował:
- Srebrna broń i woda święcona, hm? Dobra, co do pierwszego - spojrzał na srebrny nóż, jakby się na nim koncentrując, gdy w drugiej jego dłoni pojawiła się lewitująca kula, we wzory podobne do oczu Gubernatora. Kula ta pochwili zaczęła się poszerzać i przekształcać. Po krótkiej chwili stała się mieczem, w ten sam wzór, jednak z srebrnym połyskiem - To też powinno zadziałać. - Stworzył jeszcze cztery takie kule: pierwsza stała się drugim ostrzem dla niego samego, druga mieczem dla Ervena, trzecia włócznią podobną do tej Anthriliena, a ostatnia… powędrowała do Anubisa, jednak nie uległa żadnej przemianie. Wyglądało na to, że Nanaph nie do końca wiedział jaka broń nada się dla tego towarzysza
- A co do wody… - z tymi słowami dobył dwóch fiolek z rękawa. Te samoistnie podleciały do Anthriliena i Anubisa - To woda święcona stworzona bezpośrednio przez niebian, powinna mieć na niego jeszcze lepszy efekt. Co prawda niełatwo było ją zdobyć, ale Raziel to godny przeciwnik, więc raczej się nam nie zmarnuje. - |
Anubis odsunął od siebie srebrną masę i zmierzył wzrokiem ludzi przechodzacych aleją nieopodal zaułku, w którym odbywała się “narada”- Srebro nie będzie mi potrzebne, za to woda…nadwyraz ciekawe... i przydatne, pozwolę sobie bowiem przypomnieć, że uzgodniliśmy próbę pochwycenia Raziela żywcem.
- Zwykła mieszanka roślin, która pozwoli nam, mam nadzieję, usunąć pierwszy problem z widzialnością przeciwnika. - powiedział do Ervena nie patrząc jednak na niego, a z pełną poświęcenia uwagą badając zawartość fiolki.
- Jedna fiolka powinna go bardziej zranić, niż zabić. Poza tym, pozostają jego poplecznicy, o których będziemy się martwić mniej… Zawsze lepiej mieć broń i jej nie użyć, niż nie mieć jej wtedy, gdy będzie potrzebna. - |
- Nie powiedziałem, że nie mam broni. - lekki bezzębny uśmiech. - Powiedzmy, że jeśli coś jest podatne na święconą wodę to jest podatne na moją broń.
- W takim razie, dobrze. - srebrna kula w jednej chwili rozpadła się w proch, po chwili niewidoczny już dla ludzkiego oka, a fiolka wróciła do rękawa Gubernatora. Spojrzał jeszcze na Anthriliena, nie wiedząc czy mu będzie potrzebne to wyposażenie, a także oddał zakrzywiony sztylet Ervenowi.
Eldar, schował fiolkę do sakwy, po czym obrócił kilka razy włócznią, popatrzył na nią i posłał ją z powrotem w kierunku Gubernatora.
-Będę wdzięczny jeśli przekształcisz ten oręż w miecz, nie umiem kształtować waszego srebra- powiedział typowym dla siebie bez emocjonalnym głosem- mój kostur powinien być zagrożeniem nawet dla wampirów, miecz będzie doskonałym uzupełnieniem.
Przekształcenie wkrótce doszło do skutku.
- Dobrze więc, bardziej gotowi być już nie możemy. Chodźmy. -
- Trudno się z Tobą nie zgodzić, gubernatorze. - powiedział zadowolony Egipcjanin. - Sziszy co prawda nie mamy, ale jestem pewien, że Anthrilien ułatwi nam zażycie wspomnianego wcześniej specyfiku.
-Postaram się pomóc- odparł prorok.
Erven natomiast nic nie mówił. Był gotowy. Nie było co strzępić języka.*
***



Spokojnym, acz pewnym krokiem zaszli do wnętrza Czerwonego Zamtuzu. Wszystkei procedury zdawały się być identyczne. Jedyną widoczną zmianą była mniejsza ilość kobiet i klientów wewnątrz budynku.
Zostali doprowadzeni do pewne go parawanu, dobrze już znanego. W lekkim wgłębieniu w podłodze, mnóstwo wygodnych poduszek i stolik z przygotowaną sziszą. Nieuzbrojone panie i pracownice zamtuzu pozostawały na widoku.

Nim dane było zobaczyć główną szychę słychać było już jego głos.
- Raziel zbliza się ta chwila.
- Aalahya, jak idzie Diamane i pozostałym.
- Powinno im się udać uratowac Aje jeszcze pred wieczorem.
- Dobrze.
Po uzyskaniu percepcji pomimo mocy wampira dane było im zobaczyć go w samej osobie. Rozsiadł się wygodnie na fotelu dyrygując siłami opozycji.




Jak mozna było przewidizeć, razjel wciąż pozostawał we własnym ukryciu.
Oczywiście Anubis zarzył sziszy dla niepoznaki że już i tak są w stanie przejś przez jego zabezpeiczenia.|
Przez krótką chwilę zapadło milczenie. Towarzysze spoglądali na siebie, czekając aż któreś z nich podejmie ruch. Gubernator spoglądał na Anthriliena i Anubisa, oczekując rozpoczęcia działań, ale zawiódł się na tym, sam więc rozpoczął:
- Raziel, pokaż się - zażądał surowym głosem - Mamy wyraźnie do pogadania, a mi już wystarczy rozmów z kimś, kogo twarzy nie sposób dostrzec. - |
Erven z kolei był pod wrażeniem. Tyle kobiet! Naprawdę, Raziel miał dobry gust. Szkoda tylko, że miał zostać doprowadzony do stanu silnego nieużytku… Erven za to pozwolił swojemu allure delikatnie musnąć kobiety będące zapewne porucznikami w świcie wampira. Delikatnie, pogodnie się uśmiechał.*
Nie... W dziewczetach nie było nic wampirzego. To jedynei ruch oporu. Przy jednej z dziewcząt Erven dostrzegł pewien znak. Znak który wiedizła już przy innym osobniku.


Delikatny powiew na wlosach Nanapha. Coś je musneło.
- żądasz, czy prosisz? Bo twój ton mi się nie podoba, nieznajomy. Radzę ci uważać na słowa, bo zaraz mozesz coś stracić.
- Co do tej pory robiliście?! - zapytal się Battler.|
- Niezależnie od Twoich gróźb, stoimy po jednej stronie. Nie stać Cię na tracenie w taki sposób sojuszników. - odparł z pewnością Gubernator - Pokaż się. Porozmawiajmy. -
Wyłonił się jakby zza niewidizalnej zasłony.

- Mów!
Erven zostawił sprzeczkę między Gubernatorem, a Razielem na boku. Skupił się natomiast na niewiaście o znanym symbolu. Tak, pamiętał go dobrze. Ezio Auditore.
- “Pani wybaczy tak wyrafinowaną formę, ale to tylko dla Pani uszu” - powiedział przekazem myślowym, telepatycznym, z zachowaniem własnego, ciepłego tonu głosu, bez żadnych sugestii czy wywierania wpływu - “Jednak spotkałem człowieka który mógłby być zainteresowany spotkaniem Pani. Nosi ten sam symbol…” - Tu zatrzymał się na chwilę pozwalając by słowa zapadły jej w pamięć - “...Ezio Auditore, bankier ze Stolicy Unii, San Sarandinas.” - W tym momentic użył już sugestii. - “Warto byłoby go spotkać, jak najszybciej jak to możliwe”.*
- “To dziwne...” - odparła w myślach - “Przecież złotym miastem zajmuej się Altair...” - zacięła się jakby zdając sobie z czegoś sprawę - “Hasło!”
Erven nie potrzebował więcej, osoba żadająca hasła mimowolnie myślami krąży wokoło niego, wokoło odpowiedzi. Zaczął więc przeszukiwać jej umysł, co trwało zaledwie chwilę podążając ciągiem logicznym do odpowiedzi.
O... widać nastal pewien problem. Bo dziewczę faktycznie myślało o haśle, lecz skupiajac się na odzewie. Czyli drógiej części którą zwykle mówi odbiorca. “Wszystko jest dozwolone”. Erven dobrze o tym wiedział, że dziewczę zostało przeszkolone.
Erven się zamyślił przywołując na pamięć swoje kontakty z Eziem, całą swoją wiedzę i doświadczenia. Zabawne, była to odpowiedź, maksyma jego mistrza. Może pierwsza część się i tutaj sprawdzi? A przynajmniej miał taką nadzieję… “Nic nie jest prawdziwe” powiedział do jej umysłu, a w swoim dopowiedział drugą część maksymy “Wszystko jest dozwolone”.
- “Wszystko jest dozwolone” - odparła w myślach. - “No dobrze. Skontaktuję się z Mistrzem Eziem i dowiem o co chodzi. Choć to i tak dziwne. Uprzedzę Altaira o twoim przybyciu ” - Odparła deliaktnie pochylając głowę na znak zrozmienia.|
Przez umysł Gubernatora przeszła jedna myśl, jedna próba, zbicie iluzji. Choć jak się miało dopiero okazać, nie było takeij potrzeby.
- No więc, początkowo wszystko szło zgodnie z planem. Stanęliśmy przeciwko Mortresowi i już miało dojść do starcia… - i w tym momencie cała przyjazna otoczka zniknęła. Wydłużające się nadnaturalnie ręce, ogon, który wyrósł nie wiadomo kiedy i nie wiadomo skąd, a nawet język długości ropuszego wystrzeliły prosto w Raziela. Naznaczyć go, teraz!
Anubis zareagował nim jeszce ubernator skończył swoją krótką przemowę. Z dziwnym uśmiechem uniósł dłoń w kierunku Raziela. Moment, w którym zostanie naznaczony moze być chwilą zwycięstwa.
Z ziemi wystrzeliły złote łańcuchy w jednej sekundzie zatrzaskując się na kostkach i nagarskach wampira. W tym czasie Ammut czaił się tuż pod Anubisem gotów do reakcji gdyby ktokolwiek chciał przeszkodzić jego panu.
Raziel był czujny, jednak to nie wystarczyło by w pełni się ochronic. Zdołał wytworzyć wiązkę energi w postaci ostrza która rozcieła i zamieniął w pył dziwne kończyny Gubernatora.

Ale nie zdołał przeciąć złotych łańcuchów Anubisa. Ciekawe czyżby jego moc opierała się na duszach tak jak szakalo-głowego?
Będąc unieruchomionym chwycił za trzymające go złote łańcuchy i mocno je pociągnął. Dało się odczuć wstrząs, lecz nie zdołał ich zerwać.
- Co to ma znaczyć!? - zawarczał a wturowały mu identyczne słowa Battlera.
Dłonei czerwonowlosego zabarwiła czerwona aura. Dziewczęta unisły broń. A wszyscy pozostali w zamtuzie przygladali się dziwnemu zjawisku jakim były zawiesozne w powietrzu łańcuchy.|
Ogon i ropuszy język uległy natychmiastowej degeneracji, natomiast ręce Nanapha wycofały się. Z kikutów na wysokości nadgarstków nie ciekła krew. Gubernator uśmiechnął się złowieszczo, zrzucając z siebie płaszcz. Pająk. Człowiek. Człowiek. Pająk. Jego DNA ulegało szybkiej zmianie, czego efektem… z jego torsu wyrosły trzy dodatkowe pary rąk, rozrywając ubranie pod płaszczem. Ranne ręce poczęły się regenerować, inna para dobyła ostrzy.
- To koniec, Raziel. - rzekł dziwnym, nieludzkim głosem, a następnie krzyknął ogłuszająco, wysyłając w tym czasie kolejną dłoń, by pochwyciła i naznaczyła wampira.|
“Szkoda, nie chciałem byś brała udział w tej potyczce. Czegokolwiek szukasz, możesz to osiągnąć bez wspierania rebelii” - mentalnie powiedział do kobiety Erven oblekając się w formę dymu i dobywając srebrnego miecza zrobił krok w tył. Szeptana klątwa Ezara natomiast padła na Battlera.*
Napiecię urosło, a wraz z nim zdawało się tężeć powietrze.
- Nie musicie walczyć. - zagrzmiał głos Anubisa, tak, zagrzmiał od mocy i rozkazu, delikatnej sugestii zachęcającej by go posłuchać. - Opuśćcie to miejsce! - Krzyknął do ludzi z opozycji.
“Tak niewiele brakowało… - przeszło przez myśl Battlerowi - gdyby był jeszcze trochę silniejszy sam bym posłuchał tego rozkazu”.
Czerwona smuga trafiła w dłoń zmienno kształtnego członka rodziny i trybie postepujacym zaczynała ją rozrywać. Gdy słowo Ezara padło na czerwono-włosego ten wykierowal swoją drugą dłoń, z równei czeroną aurą, w strone Ervena-dymu.
Gdy Anubis się odezwał trwała właśnie sytuacja patowa.
- Może ktoś mi wyjaśni co wy do cholery wyprawiacie! - zapytał Battler z lśniąco czerwonymi oczami.|
Rozpadająca się ręka Gubernatora dosłownie odpadła od ciała, a ten zaprzestał następnych ataków. Regeneracja postępowała coraz szybciej…|
- Chcemy zadbać, żeby Raziel mógł się w końcu rozliczyć z Mortresem. - powiedział Anubis.
- Naszym celem jest obalenie Mortresa. - stwierdził Battler spoglądając na Raziela. - A wy się z nim dogadaliście. Po prostu pięknie...
Raziel poza gniewnym spojrzeniem na wszystkich spoglądał równierz na Anthrilena. Co było w jego pustym wzroku... tego nie wie nikt.
Anthrilien odwazjemniał spojrzenie równie pustych oczu bez źrenic. Chodź gardził Razjelem, który tak bardzo przypominał zagubioną część jego rasy, wciąż należeli do tej samej grupy. Pomimo to wampir był przeszkodą, stojącą na drodze do osiągnięcia celu. Celu, dla którego eldar poświęciłby niemal wszystkich. Tego dnia miały powstać kolejne opowieści o dwulicowości dzieci gwiazd.
- Wybacz staruszku. - odparł po dłuższej chwili ciszy czerwono-włosy - Nie kalkuluje nam się walka w tym momencie. Weźcie go i wynoście się stąd... zdrajcy. - rzekł z nutą zawisci - Ismaill przygotuj wszystkich do przeniesienia kryjówki. Pośpieszcie się... mamy mało czasu.|
- Skoro tak stawiasz sprawę, przestań mi z nim przeszkadzać. - kolejna ręka powędrowała z zamiarem naznaczenia, ale tym razem także wchłonięcia Raziela do wymiaru Rodziny.
Erven machnął dłonią i efekt klątwy został zdjęty z Battler’a.
- Żadnych złych intencji z mojej strony. - stwierdził miłym głosem - Jestem najemnikiem na tą chwilę. - I w tym momencie przekazał myśl Battlerowi “Co znaczy, że mogę wam pomóc w przyszłości. Sprawa zdaje się słuszna. Ot, chwilowy konflikt interesów, a szkoda.” Druga myśl powędrowała natomiast do asasynki “Nie musisz się kontaktować z Eziem, nie potrafiłbym okłamać tak pięknej damy, to był wybieg byś nie brała udziału w potyczce. A hasło? Zbiegiem okoliczności łudząco podobne do jednej z wielu mądrości mojego dawnego mistrza. Jeżeli będziecie potrzebować mojej pomocy dajcie mi znać. Cenię sobie z wami współpracę, a Raziel? Cóż, Mortes ma coś czego pragnę. Nie wydam was.”*
- Gadaj zdrów. - odparli równocześnie zbiegiem okoliczności.
Gdy członek rodziny podszedł do Raziela wampir nie zareagował. W jednej chwili zniknęły też wszystkei pania i goscie z Zamtuzu. Zostal tylko Battler obserówjąc co się stanie.|
Erven się tylko zaśmiał i pokręcił głową. Cóż, zdarzało się i tak. Nie da rady uszczęśliwić wszystkich. Iluzja? Możliwe. Przeniesienie międzywymiarowe? Bardziej prawdopodobne.
- Wygląda na to, że nic tu po mnie - stwierdził wzruszając ramionami - Przepiękna sztuka czasoprzestrzenna, lub międzywymiarowa… ehh… rozmarzyłem się..*
Łapa gubernatora dosięgła w końcu Raziela, znak rodziny wykwitł na jego ramieniu i… nic. Nagle wszystko ustało, próba przeniesienia ofiary do wymiaru rodziny nie wywarła żadnego skutku.
Złote łańcuchy więrzące wampira zabrzęczały jakby dając o sobie znać, przypominając, że panują na sytuacją.
- Udało się, gubernatorze?
Anubis oceniał surowym wzrokiem postać Raziela. Został naznaczony, już się nie wywinie, wbrew wszelkim groźbom jakich im nie żałował teraz… jeszcze chwila nic nie zmieni, a może nawet rozwieje wątpliwości, odpowie na pytania, może wskaże drogę w tym pełnym wątpliwości świecie.
- Battler… czy wy, wampiry, macie duszę? - zapytał dziwnym głosem jednocześnie powoli ruszając w kierunku Raziela.
- Tak...? Wszystko co żyje powinno ją mieć. - Odparł.
- Udało się - potwierdził Nanaph. Prawdą jest, że niedokładnie tak jak plan przewidywał, prawdą jest, że łańcuchy Anubisa okazały się potężniejsze, ten jednak zupełnie nie dał tego po sobie poznać. Wbrew pozorom teraz odkryta moc techniki była wartościowa, znacznie bardziej niż gdyby odkryć ją dopiero potem. Pomarańczo włosy spojrzał pytająco na psowatego, czekając na jego pytania.|
Anubis podszedł bliżej Raziela, wyciągnął przed siebie drugą dłoń, wyczuł podekscytowanie swojego demonicznego przyjaciela, dlatego przemówił delikatnie.
- Spokojnie Ammut… nie dzisiaj, dzisiaj zrobimy to inaczej. Ale chcę wiedzieć z kim mam do czynienia…
W jego dłoni zmaterializowała się złota waga, jej blask padł na ściany pomieszczenia, wszelkie cienie zniknęły, wszystko było doskonale widoczne, czas jakby na sekundę zwolnił. Wściekła mina wampira w obliczu wagi zmieniła się w obojętny wyraz, mimo łańcuchów Raziel zrobił dwa kroki by zbliżyć się do postaci Egipcjanina.
Wampir wbił swoją dłoń w klatkę piersiową...
Ale gdy ją wyciągnął w szponach nie było serca. Raziel spojrzał ponownei swym gneiwyn spojrzeniem. Czar Anubisa nie został jeszcze zerwany, po prostu brakowało czegoś... co być powinno. Ale wizja prawdy się uaktywniła.
- Teraz mi pokaż, pokaż mi kim jesteś. - powiedział Anubis.
~wizja~
Wampir szlachcic.

Jeden z szlaciców majacych zająć miejsce na tronie poprzedniego wpładcy. Na rozkaz Mortresa... a raczej inego wampira z innej rzeczywistości... stracony. Nie weidzieć dlaczego to mortres jest obiektem gniewu. Mozę taka właśnei jest równowaga tego świata. Może przybycie do tego świata ściaga za sobą swoj los i obrazuje go na własny sposób.
Został stracony poprzez wrzucenie do Jeziora Umarłych. Tamtejza woda działa na ciało wampira niczym kwas. Przetrwał katusze poprzez podświadome odrzucenie swojej trwałej materialnej powłoki i przyjmując w zamian widmową formę. Odrzucił ciało i przyjął formę widma. Zywiac się duszami zdołał przetrwać i przybrać materialną postać zajmując miejsce jednych ze zwłok tutejszych katakumb. Powrócił jak anioł śmierci by dokonać swej zemsty.
~koneic wizji~
- Hmm… Battler… - Erven uśmiechnął się złowieszczo, wiedząco - ...piliście krew swoich poruczników?*
- Zebrało ci się na rozmowy... nie ma co... bywało tak. - odparł - Ale zamiennik z krwawej winorośli wystarcza by poskromic żądzę głodu. Z resztą jeśli kobieta oferuje nie wypada odmówić... - odparł z cieniem uśmeichu a głownie powagą. Zdawal się bardzo neipokoić, czymś co za chwilę miało nadejść.
- No, no, no Battler… - odpowiedział z uśmiechem podziwu Erven - ....którą udało Ci się zakręcić wokoło palca? *
- Czy chcesz zabić Mortresa, Raziel? - zapytał poważnym głosem choc odpowiedź mogła być jedyna. - Więc przestań się bawić, kluczyć wokół odpowiedzi i grozić tym, którym zagrozić nie możesz. Co o nim wiesz, jak można go pokonać, co jest jego słabością? - łańcuchy szarpnęły uwięzionego wampira jakby podkreślając wagę pytań
- Ja jestem jego słabością. - odrzekł - Jeśli chcecie go zabić... potrzebuje cie broni .
które bedzie zdolna ograniczyć jego moc zdrowia. Coś co uchroni was przed magią krwi. I co najważneijsze miec wystarczajaco dużu siły. A jeśli planujecie atak na pałac... Ha ha ha... staniecie się przekąską dla jego sług. - odparl ciężkim tonem. - To nie ktoś z kim mogła by wygrac garsta śmiałków... Gdyby tak było... Już dawno bym go zabił...
Anubis zamyślił się na chwilę i spojrzał na Anthriliena.
- Co o tym myślisz proroku? Mamy wiele do stracenia i wiele do zyskania. Trzymam naszą ofiare w ścisku, z którego nie da się uciec, leczy daleki jestem od pewności jaką podjąć decyzję. Czy wydamy Raziela tutejszemu władcy w nadziei, że nasz nie oszuka? Czy zmusimy Raziela do pomocy? Czy zaryzykujemy otwarty atak?
- Czy nie taki był plan? - wtrącił się Nanaph - On ma rację. Atak na zamek nie ma prawa się udać… Mieliśmy już szansę walki z Mortresem, przegapiliśmy ją. Czy nie jest już za późno, by się wycofać? -
-Zdaje się, że jest- odparł Anthrilien- dokonaliśmy już wyboru, zdradziliśmy, teraz czas zająć się konsekwencjami. Uważam że Raziel powinien trafić przed oblicze Mortersa i zostać stracony.
- Jaka tam zdrada… pierwszy raz widze ruch oporu na oczy. Gdybym spotkał ich wcześniej może inaczej potoczyły by się losy. Swoją drogą nie mówiliście mi że będziemy im wchodzić w paradę. - odparł Erven wzruszając ramionami - Następnym razem informujcie mnie o tak istotnych szczegółach.*
Anthrilien całkowicie zignorował człowieka. Spojrzał przelotnie na Anubisa, po czym zawiesił wzrok na Razielu.
- Twoje słowa o zdradzie proroku są nie do końca trafne. Nigdy nie opowiedzieliśmy się za opozycją. Tym bardziej nigdy nie nazwaliśmy Raziela swoim sojusznikiem.
- Dobrze więc. Miejmy nadzieję, że dotychczasowy plan się uda. Gubernatorze, uwięź Raziela.
- Oczywiście… ale musimy się zgrać, Twoje więzy, Anubisie, trzymają go w tym wymiarze. To może na trzy…? -
Wraz z uwalnianiem Raziela, ten jednocześnie został pochłonięty
- A teraz… do Mortresa? -
 
__________________
Once the choice is made, the rest is mere consequence
Asuryan jest offline