Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2015, 21:58   #15
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację

C A S S A N D R A
W hotelowym pokoju było cicho. Zdecydowanie aż nadto cicho. Kobiete lekko to drażniło, nawet zaczęła boleć ją głowa. Leżała na łóżku jak kłoda, w sumie nawet tak wyglądała, była mega płaska, szczególnie gdy leżała na plecach.
Mimo wszystko Cassandra była zadowolona ze swojego ciała. Może i prosiła się o nakarmienie, prowokując do tego wychudzoną figurą, ale przynajmniej niewielu mężczyzn ją podrywało, była traktowana tak, jak tego pragnęła. Z szacunkiem, a nie pożądaniem. Dziwną osobą była, gdyż jako samica nie lubiła facetów. Cóż, tak się złożyło, że to babsko miało w sobie mnóstwo złości, żalu i zazdrości, a to tylko dlatego, że jako wykształcona i inteligentna osoba, była zawsze gorsza tylko ze względu na płeć. Po prostu to, że miała cycki sprawiało, że w oczach świata była niższej kategorii, traktowano ją pobłażliwie. Dlatego wykształcił się w niej mechanizm, który z automatu stawiał mężczyzn niżej w hierarchii. Tak na nich patrzyła, z góry. Traktowała ich jak rzecz, jak coś gorszego. To, że akurat w jej drużynie zagościło takich dwóch penisów, było niezłym żartem, choć bardzo nieśmiesznym. Na szczęście prócz nich, zdarzyła się i kobieta. Dzięki Bogu! Dlatego też Cassandra postanowiła, że będzie dla niej miła, nawet jeśli miała wrażenie, że Natasha połknęła kij, jest sztywna, nudna i powściągliwa aż do bólu.
Czarnowłosa najpierw postanowiła się przebrać. Musiała wyglądać jak człowiek, a nie jak buc, jeśli miała zamiar załatwić coś porządnego na mieście. Czarne, rurkowate, spodnie, na stopy workery, co by nadać wyglądowi nieco twardszego charakteru. Na górę szary top, na grzbiet skórzana, czarna kurtka. Teraz czuła się jak ona, a nie jak małpa w cyrku, która popierdala w spódniczce baletnicy.
- Pierdolę, w końcu jestem normalna! – skomentowała sama do siebie będąc dumną ze swoich ciuchów, które jako jedyna ze wszystkich posiadała w podróżnej torbie. Nikt prócz niej nie miał tego luksusu, by zabrać swoje rzeczy.
Po tych słowach Cassi tanecznym ruchem podeszła do lodóweczki, schyliła się, gdyż była ona taka malutka i tak bardzo nisko, że inaczej się nie dało. Chyba stworzyli to dla alkoholików z dyskopatią lędźwiowią, żeby cierpieli pijąc. Wyciągnęła z niej puszkowane piwo i z wyrazistym, pięknym wręcz syknięciem otworzyła je. Prostując się od razu przechyliła swój pyszny trunk dojąc go łapczywie, a w międzyczasie jeszcze zamknęła drzwi lodówki nogą, popychając je mocno.
Teraz była zadowolona i od razu poczuła chęci do pracy. Wpadła na kilka pomysłów, w tym niektóre były miłe, inne wręcz wredne, a jeszcze inne dosyć… Zabójcze.
Przede wszystkim klapnęła na łóżko, którego materac wygiął się i wyprostował, wprawiając kobietę w lekkie bujanie. Wzięła do ręki telefon i korzystając z faktu, że to 5-cio gwiazdkowy hotel, podłączyła się do WiFi. Stwierdziła, że by normalnie funkcjonować w Grecji, musi ściągnąć kilka istotnych aplikacji. Na pewno przydatna będzie mapa, jakiś pomocnik w komunikacji miejskiej, informator na temat knajp, ważne informacje o tutejszej polityce, widżet z pogodą, słownik angielsko-grecki, a może i nawet inne języki byłyby w nim dobre. Dodatkowo ściągnęła kilka gier, co by jej się nie nudziło.
Schowała telefon do kieszeni spodni i dalej popijając piwo, które było już na wykończeniu, wyciągnęła swoją torbę spod łóżka. Wygrzebała z niej inne czarne spodnie, beżową bluzkę na ramiączka, z dekoltem, oraz swoją ukochaną, skórzaną acz białą kurteczkę, którą naprawdę kochała bardzo mocno.
- Jeśli mi Ciebie zniszczy, to ją zabiję – mruknęła przytulając do siebie swoje najlepsze odzienie, po czym ładnie je złożyła i zapakowała. Następnie wzięła swoją kosmetyczkę, w której miała dużo bajerów, poczynając od kremów i najzwyklejszego czarnego tuszu, kończąc na lakierze do paznokci, kredkach do oczu i mleczku do demakijażu. Wszelakie kosmetyki do mazania były wyłącznie w odcieniach stonowanych takich jak: czarny, szary, biały, beżowy, brązowy. Żadnych kolorów, ani jednego. Cassandra tylko takich rzeczy używała, nie była fanką kolorów.
Dokończyła piwo, zgniotła puszkę i rzuciła nią w stronę kosza na śmieci. Naturalnie nie trafiła i pojemnik po piwie znalazł się gdzieś obok, ale ona miała to za nic. Umyła tylko na szybko zęby, wzięła trochę kasy oraz dokumenty, po czym wyszła z pokoju zamykając go na klucz. Udała się do pokoju Nataszy, razem z pakunkiem, który sobie przygotowała. Ponieważ ona sama wolała wyglądać „normalnie”, pomyślała, że ta nowa współtowarzyszka też by tego chciała. Nie oszukujmy się, może i ciuch jest od Armaniego, ale to zwykłe szmaty. Nie to co ciuchy Cassandry.


M I A S T O

Po udanej wizycie musiała udać się na miasto. Założyła okulary przeciwsłoneczne, bardziej chcąc chronić swoją tożsamość i wygląd, niżeli unikać słońca i wyszła pewnym krokiem z hotelu. Potrzebowała udać się na jakiś targ, znaleźć czarny rynek, który istniał w każdym kraju. Pierwsze swoje kroki skierowała jednak do pierwszego lepszego kiosku czy też sklepu. Potrzebowała doładować sobie telefon jakąś niską kwotą. Potem udała się autobusem na rynek. Ciągle sprawnie manewrowała w mieście dzięki telefonowi oraz Internetowi w komórce, który sobie sprawnie wykupiła tuż po doładowaniu. Jadąc autobusem zdjęła kurtkę, było ciepło, choć wiedziała, że w godzinach ok. 19-20 zrobi się zdecydowanie chłodniej i wtedy kurtka się już przyda. Wciąż siedziała z nosem w komórce, łypiąc tylko spod okularów na otoczenie. Na szczęście nie wzbudzała zainteresowania w mieszkańcach tego Greckiego miasta, zapewne przywykli do turystów.
Przeszukując Internet z pomocą słownika, znalazła fora, na których było można znaleźć informacje dotyczące czarnego rynku. Na pewno znajdzie tam kilka rzeczy, które jej się przydadzą, to powinno być łatwe.
Cassandra zagapiła się, jednak jej czujny wzrok i dobry słuch dały jej do zrozumienia, że ten gwar na zewnątrz i ruch ludzi, wychodzących jak i wchodzących do autobusu, świadczy o tym, że dojechała na targ. Szybko wyskoczyła z pojazdu przepychając się przez wchodzących już ludzi, przez co wyszła na chama, ale miała to w głębokim poważaniu. Musiała teraz nosić kurtkę w rękach i wciąż pomagać sobie telefonem, choć póki co schowala go w kieszeń spodni. Na chwilę tylko uniosła okulary na wysokość czoła, rozejrzała się po okolicy i z powrotem pozwoliła spocząć im na własnym nosie.
Planowała próbować porozumieć się z mieszkańcami i sprzedawcami w języku angielskim. Nie rozumiała nic z tej ich greckiej mowy, dla niej był to zupełnie obcy i dziwny język. Czuła się jakby znalazła się wśród ludzi niemiejących mówić „po ichniemu”.
Z początku kupiła dosyć głupie, z pozoru, rzeczy. Odplamiacz, maskę Batmana. Kupiła sobie też coś do picia, jakiś regionalny napój. Wolałaby piwo, ale ileż można to pić. Musiała też uzupełnić zapasy apteczki, jednak to postanowiła uczynić w miejscu konkretnym i profesjonalnym, a nie na jakimś bazarze. Tutaj zaś musiała znaleźć kilka składników do swoich wywarów oraz nielegalne środki.
- Jesteś konkretnym człowiekiem? – szepnęła opierając się o ścianę jednego z budynków i odpalając własnoręcznie skręcone zielsko. Wyciągnęła rękę ze skrętem w kierunku mężczyzny, z którym starała się nawiązać kontakt. Ten zaciągnął się, po czym zamknął oczy i z rozkoszą wypuścił dym, niespiesząc się przy tym ani trochę.
- Coś mocniejszego? – spytał łamanym angielskim oddając Cassandrze „szluga”. Ta uśmiechnęła się pod nosem i odepchnęła od ściany dając krok w kierunku mężczyzny. Machnęła ręką na znak, że skręt jest prezentem, dzięki czemu cwaniak stał się dla niej bardziej przychylny
- Innego rodzaju. Zabójcze. – mruknęła unosząc kącik ust. Wciąż nie ściągała okularów, nawet nie chciała by facet miał okazje się jej przyjrzeć. Ten tylko kiwnął głową i paląc dalej skręta zaprowadził kobietę do baraku, znajdującego się gdzieś bardziej w w głąb targu. Widać na obrzeżach tylko stał, dla ludzi, którzy są doinformowani, było to banalne. Znaleźć człowieka, który nie ma przy sobie nic nielegalnego, przez co względem prawa jest nietykalny. W końcu nic nie ma, prawda? A potem klienta zaprowadzić bardziej w głąb targu i tam dobić interesów. Cassandra z zafascynowaniem przeglądała różne proszki i zioła, niektóre wąchała, innym przeprowadziła test z wodą, by sprawdzić, czy to na pewno ta substancja lub proszek, których szuka, a nie jakaś totalna ściema. Niektóre faktycznie się nie zgadzały, ale czarnowłosa zorientowała się, że to nie była próba oszustwa, a raczej test na to, czy aby na pewno zna się na rzeczy.
- Ile? – spytała podsuwając wybrane produkty.
Mężczyzna udawał, że się zastanawia. Kwota nie była wielka, gdyż dla niego produkty wybrane przez kobietę były… Bezużyteczne. Jednakże nie wiedział on najwidoczniej, jak wymieszać je, by były naprawdę mocnymi substancjami. Zapłaciła rzucając kasę na stół.
- Opakowanie. Inne. Po nasionach, cynamonie? – dodała słowami, bo wiedziała, że ten angielski mógł być już mniej zrozumiany. Udało jej się jednak dogadać. Wszelkie substancje płynne lub w proszku zostały zapakowane w opakowania maskujące, dzięki czemu stały się pozornie legalnie. Kobieta kiwnęła głową w podzięce i dorzuciła kasy trochę ekstra. Były to grosze, co prawda, ale dla handlarza na pewno warte. Wyszła z ciupy ze swoimi rzeczami pakując je do torby zarzuconej przez ramię. Znowu wyjęła telefon i zapatrzyła się w jego ekran. Musiała ogarnąć jeszcze trochę rzeczy, a czas leciał. Szybko wyszukała jakąś aptekę, najlepiej taką w pobliżu hotelu. Nie chciała w końcu z tymi wszystkimi substancjami brnąć przez miasto. Status lekarza dawał jej legalne zezwolenie na wykupywanie i wypisywanie różnych środków. Na miejsce wracała również komunikacją miejską. Nie miała zamiaru wozić dupy taksówkami jak jakieś panisko. Ona wolała być jak każdy, normalny człowiek, wystarczyło, że głębi duszy czuła się lepsze.
Gdy dojechała na miejsce oczy zaświeciły jej się z podniecenia. Kochała apteki, kochała zapach medykamentów, szpitali, nawet prosektorium. Była wniebowzięta. Po przekroczeniu progu tego wspaniałego dobrobytku nie wiedziała już co kupić. Wzięła mnóstwo rzeczy i wydała na to najwięcej pieniędzy, ale raz się żyje, jak szaleć to szaleć!

* * *

Wychodzac z apteki jak zwykle byla zapatrzona w ekran swojego telefonu. Poki co nie potrafila poruszac sie bez niego po miescie. Schodzac po schodkach wpadla na chodniku na jakiegos mężczyznę, jednak z obawy przed upadkiem chwycila sie go, zamiast odskoczyc. Chwilę tak stała w zbytniej bliskości z nim, dzięki czemu zdążyła wyczuć jak pachnie, a zapach ten był bardzo podobny.
To co zdarzyło się później zdecydowanie spełniło jej oczekiwania. Co prawda nie chciała by wyszło aż tak drastycznie, ale w ostateczności dopięła swego. Zobaczyła jakie ma umiejętności, czym się pała, a właśnie tego chciała się dowiedzieć. Na 23 godzinę umówiła się z nim jedynie z ciekawości. Zaintrygował ją jako osoba, gdyż w kawiarni wydawał się być zwykłym świrem, a tutaj nawet jej się spodobał. Czuła się jakby poznała dwie różne osoby, a jeśli… Jeśli to naprawdę były dwie różne osoby i po prostu się pomyliła? Miała nadzieję, że nie. W końcu te oczy, ten zapach. To nie mógł być przypadek.

* * *


Po tym spotkaniu pomknęła do hotelu nie oglądając się za siebie. Musiała pochować swoje rzeczy, ponieważ dla niej były naprawdę cenne. Część to leki, maści, bandaże i asortyment, który pozwoli jej na wyleczenie współpracowników w chwili awaryjnej. Druga część była już „tą groźną”, której nikt nie chciałby poznać. Potrafiła być szybka i niewykrywalna, a mogła też być nadzwyczaj okrutna.
Kiedy Cassandra weszła do swojego pokoju zaczęła układać swoje rzeczy, starannie je segregując. Musiała mieć wszystko pod ręką wyraźnie ułożone w kolejności, by mogła sięgać po konkretne rzeczy na oślep, jednocześnie nie popełniając żadnego błędu.
Przy okazji oczywiście wypiła jedno piwo. Gdy spojrzała na godzinę była dopiero 20, więc przez ten czas zdążyła jeszcze trochę ich wypić, za każdym razem po zakończeniu puszki podejmowała próbę trafienia nią z łóżka prosto do kosza na śmieci. Z 4 puszek trafiła może jedną, nie licząc tej, którą trafić próbowała jeszcze przed wyjściem.
Od tego picia zachciało jej się imprezki, a nie poważnych rozmów, jednak była już prawie 23, a skoro już się umówiła, to pójść trzeba. Czuła, że jutro będzie w dobrym stanie!



Cassandra i Natasha

Na początek jednak udała się do Natashy, gdyż miała potrzebę odebrania swoich kosmetyków.
Ok 22:30 Cassandra ponownie zapukala do drzwi Natashy. Wiedziala, ze jesli rano nie bedzie miala swoich kosmetykow, to bedzie wygladala jak potwor. Trzeba zadbac o swoj suchy wyglad.

Natasha szybko otworzyła drzwi. Wyglądała tak samo, jak kilka godzin temu. szlafrok, rozczochrane włosy i nieco podkrążone, zaczerwienione oczy.
- Wsiąkłam w szukanie informacji o premierze - powiedziała na powitanie chcąc wytłumaczyć swój nie najlepszy stan. - Wchodź, zaraz oddam Twoje skarby - odsunęła się żeby zrobić jej miejsce.

Kobieta miała chwilę czasu, więc z uśmiechem na twarzy przekroczyła próg drzwi.
- Dziękuję. - rzuciła z grzeczności i przyzwyczajenia, kiedy już znalazła się wewnątrz hotelowego pokoju.
- Oczywiście jeśli chciałabyś jeszcze te ubrania to w porządku, ale niestety kosmetyki muszę Ci zabrać z wielkim bólem serca. Ale zawsze mogę jeszcze pożyczyć, jeśli nie byłaś na zakupach - dodała stając w przedpokoju i spojrzała na Natashę. Fajnie, że była taką prostą kobietą, nie wydawała się już być tak sztywna jak w tej kawiarni.
- I co, znalazłaś coś przydatnego? Jutro nam powiesz? - zagaiła.

- Ciuchy chętnie zatrzymam na jurto, nie ruszałam się z hotelu. W szlafroku mnie raczej do restauracji nie wpuszczą
- powiedziała zamykając za nimi drzwi. - Napijesz się czegoś? Barek mam całkiem nieźle wyposażony - uśmiechnęła się delikatnie. - Hmm, nie wydaje mi się, żebym znalazła coś wartego uwagi. Jakieś pobieżne informacje, wiesz nigdy nie interesowałam się za bardzo polityką tego kraju. Nadrabiam.

- Ach nie, dzięki. Już swój opróżniłam. Jednak obiecuję, że nie będę jutro na kacu. - odpowiedziała z beztroskim uśmiechem. Miała nadzieję, że Natashę nie będzie to wkurzać, że ona tak sobie pozwala na ciągłe chlanie, ale jakoś odreagować musiała, że znowu czeka ją misja i prawdopodobnie śmierć.
- Rozumiem. Też wyszukiwałam kilku rzeczy. - dodała spokojnie.

Natasha wzruszyła ramionami jednak na jej twarzy można było dostrzec odrobinę żalu. - Trudno, w takim razie napiję się sama. O której jutro zbiórka? - zaśmiała się krótko
rozbawiona słowem, którego użyła.

Cassandra pokręciła głową
- Nie mam pojęcia. Chyba tak jak śniadanie podają. Obawiam się, że może to być ósma. - odpowiedziała ze smutkiem w głosie. Nienawidziła wcześnie wstawać. Przekleństwo. Wolałaby spotkać się dopiero na obiedzie, wtedy byłaby wypoczęta.

- Cóż, jak widać niestety nie my stawiamy tu warunki.
Wręczyła kobiecie jej kosmetyczkę, - Gdybym nie mogła na siebie rano patrzeć to wpadnę do Ciebie przed śniadaniem po jakieś mazidła, dobrze?

Odebrała swoje skarby z uśmiechem na ustach.
- Nie ma problemu. Byle niezbyt wcześnie, bo u mnie z rana to naprawdę kiepsko by wstać. Nie wiem po co znowu mnie wzięli do jakiejś misji, cudem poprzednią przeżyłam. Chyba za wszelką cenę chcą mnie wykończyć za zepsucie bankietu dla medyków, heh. - zamarudziła sobie pod nosem, choć mimo tego wciąż na jej twarzy widniał uśmiech. Zdecydowanie była pogodną osobą, to bez wątpienia. Przynajmniej umrze z radością wymalowaną na twarzy.
- To jak, zostajesz na drinka czy widzimy się rano? - spytała bez zbędnych ceregieli i sztucznych życzliwości. Cassandra nie była raczej osobą, z którą trzeba obchodzić się jak z jajkiem.
- Innym razem bardzo chetnie. - odpowiedziala a jej usmiech znacznie sie poszerzyl
- Wyobraz sobie, ze na miescie wpadlam na tego typa w masce. Tyle, ze byl bez maski. Umowilam sie z nim i ide sprawdzic co z nim nie tak. - wyszeptala cieszac sie.
- Ma taka wieeelka blizne idaca przez cala twarz. Ciekawe czy jutro tez zalozy maske. - dodala w zastanowieniu .
- Najwyzej jutro ci opowiem - zakonczyla dajac krok w tyl. Wciaz cieszyla miche jak dziecko, ktore wygralo nowa zabawke.
- No trudno. Bądź ostrożna - powiedziała Natasha całkiem serio - Facet mi wygląda na lekkiego świra. W którym pokoju mieszkasz? Tak na wypadek gdybym nie mogła jutro na siebie patrzeć - dodała odwzajemniając uśmiech.
- Fakt, jest czubkiem. Ale glownie gdy ma maske, bez niej jest jakis inny. - powiedziala ze spokojem i dotknela klamki drzwi.
- Drzwi obok, na prawo. Nie zdazysz sie zgubic - rzucila uprzejmie i machnela reka otwierajac drzwi.
- Ide do swira, trzymaj kciuki - jej zaciesz byl smieszny i wrecz niemozliwy. Czy ona traktuje go jak eksperyment? Kobieta opuscila pokoj Natashy zostawiajac ja w ciszy wlasnego kąta.




Cassandra i Black


Po wyjściu od kobiety musiała wrócić do swojego pokoju, dosłownie na chwilę. Zostawiła w nim kosmetyczkę, wzięła ze sobą dwa czteropaki i wyszła ponownie z pokoju zamykając go na klucz. Tym razem nie wzięła ze sobą kurtki, więc jej nagie ramiona były kusząco widoczne, razem z pewną częścią pleców na wysokości łopatek, aż do samych ich kątów.
Stanęła przed drzwiami mężczyzny i zapukała melodyjnie. Oparła się o nie w zamyśleniu i spojrzała na zegarek, żeby się upewnić, że się nie spóźniła.

Przez krótką chwilę nie usłyszała nic, potem jakby ktoś w środku potknął się o coś i zaklął głośno.
- Cholera kto to tu zostawił..Moment.. Już idę.. - dał się słyszeć krzyk zza drzwi i chwilę później szczęk przekręcanego zamka. W przejściu powitał ją ktoś w kim rozpoznała mężczyznę z alejki. Nie miał na sobie maski, nie miał także reszty garderoby. Jedynie biały ręcznik z wyszywanymi inicjałami hotelu. Kropelki wody na jego ciele i mokre włosy wskazywały, że właśnie brał prysznic. Jego zimne spojrzenie przeszywało ją przez kilka sekund po czym zostawił drzwi otwarte i cofnął się w głąb pokoju.
-Czuj się jak u siebie - rzucił krótko idąc w stronę łazienki.

Slyszac rumor za drzwiami odepchnela sie od nich, by podczas otwierania nie runac do tylu. Odwrocila sie przodem do wejsci i czekala grzecznie. Kiedy mezczyzna jej otworzyl momentalnie uniosla brwi ku gorze. Moze pierwszy raz od ich spotkania zawahala sie. O dziwo bezpieczniej sie czula bedac przykuta gwozdziami do sciany, niz teraz.
- Ciężko będzie, u siebie nie mam półnagich mężczyzn - odpowiedziala przekraczajac prog i zamknęła za soba drzwi. Poniewaz Black poszedl z powrotem do lazienki, Cassandra udala sie w strone najlepszego siedziska, czyli łózka. U niej łóżko robi za wszystko procz kibla, wiec i tutaj postanowila wykorzystac jego wygodę w ten sam sposob. Poniewaz na lozku leżało cos, co dobrze znala z kawiarni, a mianowicie maska, miala swoja chwile namyslu. Rzucila swoje piwska na wyro i najchętniej przymierzylaby maske, ale biorac pod uwage, ze Black to bez watpienia jakis swirus, po prostu wziela maske i przesunela ja na bok lozka, tak, by jej nie przeszkadzala, a potem sama z impetem na nie usiadla. Cale szczęście, że nie bylo sprężynowe. Chwile patrzyla w stronę łazienki, jednak skoro nie wychodzil, legla do tylu pozostawiajac nogi na podlodze i rozciagnela sie. Cos lekko gruchnelo jej w kregoslupie.
- Cholera, jak dobrze - zakomunikowala cicho do siebie i podniosla sie do pozycji siedzacej.

Nie przejmował się kobietą. Wycierał się starannie nie patrząc na to, że drzwi do łazienki są uchylone tak, że mogła dostrzec jego nagie pośladki. Chociaż większe wrażenie zapewne robiły jego poranione plecy na których widniały dziesiątki mniejszych lub większych blizn.
-Niczego nie ruszaj proszę - powiedział na tyle głośno by Cassandra mogło słyszeć go mimo, że znajdował się w sąsiednim pokoju. Po czym rozpoczął ubieranie. Po chwili wyszedł z łazienki w czarnych sztruksowych spodniach i białej, lekko wymiętej koszuli, którą kończył zapinać.
-Piwo.. Jak miło - spojrzał w stronę czteropaków, mina trochę mu zrzędła gdy jego wzrok napotkał czarną maskę, ale po chwili jego twarz znów nie wyrażała niczego. Leżąca na jego łóżku obca kobieta była czynnikiem, którego najwyraźniej się nie spodziewał.

Gdy był w łazience w ogóle nie patrzyła w tamtym kierunku. Nie ciekawiło ją to nawet troszeczkę. W końcu przyszła w gości, pogadać, poznać się, a nie podglądać po kryjomu jak ktoś we własnej łazience tyłek sobie wyciera, no sorry. Bardzo grzecznie czekała, aż do niej przyjdzie, no, może jej grzeczność na ułamek sekundy się skończyła gdy przesunęła maskę, ale nie chciała zrobić nic złego.
- Sorry, moja ręka była szybsza niż Twoje słowa. Ruszyłam. - przyznała się. Powinien się cieszyć, że nie przymierzyła, bo do tego korciło ją bardziej, ręce swędziały aż do tej pory. Gdyby tylko była pewna, że nic jej nie grozi, pewnie założyłaby maskę i poszła do Natashy się pokazać, taki ubaw~
Siedząc już na łóżku sięgnęła po piwko. Co z tego, że nim tutaj doszła, wypiła już cztery.
- Częstuj się i opowiadaj. - zakomunikowała miło otwierając swoje wspaniałe picie! Jeszcze trochę i będzie latać do kibla jak kot z chorym pęcherzem, ale ten wieczór był taki piękny, piwo, fajek, luksus. Pomyśleć, że jutro balanga się zakończy i będzie trzeba być poważnym. Smutne życie.

Black zignorował kwestię o masce. Zamiast tego sięgnął po prostu po jedno piwo i usiadł wygodnie w fotelu naprzeciwko Cassandry. Jego oczy były nienaturalne, wzbudzały w człowieku jakiś dziwny niepokój, tak samo jak fakt, że ani razu nie mrugnął. Otworzył puszkę i pociągnął zdrowy łyk.
-Chyba nie mam wyjścia - odrzekł spokojnie.
-O co chciałabyś zapytać?

Z początku potrafiła patrzeć na niego bez problemu, ale im dłużej z nim przebywała, tym bardziej czuła się zaniepokojona jego towarzystwem. Sądziła, że jego niemruganie jest umiejętnością, bo są niby ludzie, co potrafią długo wytrzymać, ale by nie mrugać wcale? Z biologicznego punktu widzenia to było wręcz niemożliwe, gdyż oczy wtedy by wysychały, jakkolwiek to brzmi. Musiałby często przyjmować nawilżające krople do oczu, a nie zauważyła, by to robiła, więc co innego pozostaje? Szklane oczy? Wtedy na pewno by był niewidomy, bo szklane oko nie zapewnia widzenia, jest tylko wypełniaczem dla oczodołu.
- Ooo, co ja bym chciała, a co powinnam to dwie różne rzeczy! - musiała to powiedzieć, po co? Nie miała pojęcia. Tak gadała, chyba więcej głupot gadała, niż by to było potrzebne. Pociągnęła łyk z puszki i zamyśliła się.
- Najlepiej jakbyś zaczął od tego, czego się dowiedziałeś. Powiedz mi to, co ważne. - zaczęła spokojnie. Jej wzrok błądził po pokoju, nie potrafiła już tak długo na niego patrzeć jak wtedy w alejce. Poprawiła swój szary top by nie spadał jej z torsu. Ze wzgldu na przednie plecy nie miał on oparcia wśród cycków, gdyż było to zaledwie malutkie B. Jakby się położyła na tylnych plecach, to przód stałby się już totalnie spłaszczony.
- Albo nie, zacznij od siebie! Czemu ukrywałeś się pod maską? Przecież nie jesteś szpetny. - wzruszyła lewym ramieniem, o które przez chwile otarła się lewym uchem, zbliżając te dwie części do siebie, przesuwając przy okazji brodą po nagim, odsłoniętym obojczyku. Ze względu na swoją bluzkę, była w pewnych częściach dosyć odkryta, przez co ramiona, łopatki jak i obojczyk wraz z sąsiednimi stawami stały się wyraźnie zaznaczone, jednak nie dawały poczucia anorektycznemu wyglądowi, aż taka wychudzona to nie była.

Mężczyzna coraz mniej przypominał postać, którą Cassandra poznała w kawiarni. Był opanowany, cichy, rzeczowy a ponadto jego głos brzmiał zupełnie inaczej. Ciężko było stwierdzić czy to skutek tylko tego, że mówił bez maski. Upił spory łyk piwa i odchylił się do tyłu w fotelu.
-Chyba lubisz dźwięk swojego głosu prawda? Znaczy.. Lubisz rozmawiać to widać. Jeśli chodzi o maskę to prywatna sprawa. I mógłbym tu właściwie zakończyć.. ale zdaję sobie sprawę, że mogłaś być zmieszana naszym pierwszym spotkaniem. Dobrze więc… Powiedzmy, że maska pomaga mi się skupić, pomaga “trzymać głowę w grze” jeśli można tak to nazwać - podrapał się palcami po brodzie. Widać było, że temat nie jest dla niego wygodny i starannie dobiera słowa.

Dokładnie tak myślała Cassandra, że to zupełnie inny człowiek. Wciąż się zastanawiała, czy może nie gada z jakimś obcym typem, który po prostu zaślinił się na jej widok dlatego zaczął udawać kogoś, kogo ona szukała. Ta opcja stawała się dla niej coraz bardziej prawdopodobna. Jednak ta maska nieco rozjaśniała sytuację.
- Mój głos brzmi dobrze. - skomentowała pierwszą część, bo zapadła jej w pamięć. Nad resztą musiała się zastanowić, nie chciała w końcu wchodzić buciorami w jego życie, raczej była ciekawska i to wszystko. Jak coś chciała wiedzieć, to pytała, odmowa jej nie zrażała nigdy.
- Nie no, serio nie musisz, jeśli nie chcesz. Pomińmy to więc. Szczerze powiedziawszy chciałam poznać Twoje zdolności, by wiedzieć na co i kogo mogę liczyć w jakich kwestiach, ale już mi pokazałeś, co potrafisz, więc nic więcej nie powinno mnie interesować jeśli chodzi o Twoją osobę. Nie musisz chcieć siebie zdradzać, rozumiem to. - skwitowała dając małą przerwę.
- No chyba, że masz jeszcze jakieś inne zdolności, o których nie wiem. Jeśli chcesz mogę odpowiedzieć Ci tym samym. - dodała i uśmiechnęła się lekko. W końcu spojrzała na niego na dłużej. Kolor ich tęczówek był tak bardzo podobny do siebie, że aż zastanawiający.

Black wziął kolejny już łyk moczopędnego płynu kończąc swoje pierwsze piwo. Zaraz ochoczo sięgnął po następne. Przy jego otwieraniu oderwał zawleczkę. Przymknął jedno oko i ulożył zawleczkę na dłoni tak jakby miał po prostu rzucić monetą. Spojrzał na ścianę za Cassandrą i pstryknął palcami posyłając zawleczkę przed siebie. Ta odbiła się od lodówki, drugiej ściany i spadła wprost między piersi Cassandry.
-Tyle jeśli chodzi o moje umiejętności - uśmiechnął się albo próbował bo wyszło dość słabo.
-Teraz proszę powiedz lepiej coś o sobie. Miałem zamiar dowiedzieć się czegoś o was na odprawie, ale jak już jesteś w moim pokoju i mamy trochę czasu.. To czemu nie - stwierdził po prostu.

Kobieta patrzyła na to, co on robi. Może to by było kręcące, gdyby nie fakt, że cycki to u niej znikoma sprawa. Oczywiście jest coś i można by za cośtam chwycić, no ale nie oszukujmy się. To było naprawdę niewiele, w porównaniu do tego, co miała Natasha, było to prawie nic.
Cassandra smukłymi paluszkami wyjęła metalowy element ze swych znikomych pagórków i uśmiechnęła się szczerze, prawie zaśmiała.
- Byłoby bardziej efektownie, gdybyś miał w co trafiać - oznajmiła z zadowoleniem na twarzy i strzeliła zawleczką w mężczyznę. Nie, nie miała jakieś super cela, po prostu mu “oddała”. Poczuł jedynie jakieś muśnięcie od tego elementu i nic poza tym.
- Hm, ciężko gadać o sobie, gdy można by mówić bez końca! - stwierdziła i przymrużyła oczy w zastanowieniu. Co by tutaj powiedzieć, kurczę.
- Skończyłam medycynę i toksykologię. Mogę więc leczyć lub zatruć. To chyba tak najogólniej mówiąc, bo jakbym zaczęła się w to zagłębiać, to byś sobie w łeb strzelił, by nie musieć mnie słuchać - zakończyła. Nie było sensu mówić więcej, bo o czym mówić? Chyba, że interesowało go coś jeszcze.
- Chyba, że masz konkretne pytanie uzupełniające, to śmiało.

-Odnośnie twojej profesji? Cenię medyków.. Są nieocenieni na polu walki, ale szczerze mówiąc to trochę dziwne, że “samobójcy” dostają jednego. Coś mi mówi, że nasza obecna sytuacja nie jest dla ciebie całkowitą nowością prawda? Co w ogóle robi taka kobieta między ludźmi takimi jak my? - ciężko było ocenić czy to co mówił mężczyzna rzeczywiście go obchodzi bo głos miał tak samo pozbawiony emocji jak podczas całej rozmowy.

- "Taka kobieta"? Co masz na mysli? - spytala nie do konca rozumiejac, o co mu chodzi. Czyzby kolejny facet myslacy, ze jest lepszy tylko ze wzgledu na plec? Oj bdzie obraza!

-Po prostu nie wyglądasz na osobę, która jest… niebezpieczna? Wydaje mi się, że wszyscy w grupie powinni być na naszym miejscu bo zrobili naprawdę złe rzeczy. Zdziwiłbym się jakbym był wyjątkowy - jego oczy wierciły ją nieustannie i nieprzerwanie, jakby oceniając w ciszy. Z pewnością to spojrzenie było ciężkie do zniesienia. Jego prawa dłoń co jakiś czas podnosila do ust puszkę piwa.

- Ach. - westchnęła jedynie. Poprawiła się trochę na łóżku i założyła nogę na nogę. Trochę się zaczynała już wkurzać, więc musiała się uspokoić. Rozluźniła mięśnie i wzięła solidny łyk piwa. Może było ich za dużo, ale czy to ważne? Swój pokój ma blisko, trafi. W sumie gdyby nie alkohol to pewnie teraz czułaby się bardziej niebezpiecznie biorąc pod uwagę fakt, jak bardzo się na nią gapił, jednakże miała swoje zaćmienie. Wszystko ją zadowalało!
- Nie jestem niebezpieczna, nic nie zrobiłam. - skwitowała szczerze, choć po chwili zdawało się, że zapadła w zadumę. Dopiła puszkę do końca, po czym zgniotła ją i próbowała trafić z łóżka do kosza na śmieci, wyginając przy tym swoje ciało, jednak jak zwykle nie trafiła.
- Piję tego od cholery, a trafiam może jednym na pięć, uch. - zamarudziła, jednak nie chcąc dać dojść mu do słowa, szybko ciągnęła dalej, prostując swoje ciało.

-Może trafiałabyś częściej na trzeźwo. Chociaż domyślam się, że to nie to samo… - urwał bo najwyraźniej kobieta i tak nie słuchała go w tym momencie.

- To znaczy teraz nic nie zrobiłam. Byłam na poprzedniej misji i teraz po prostu bezczelnie wykorzystali mój wcześniejszy wyskok, ale uważam, że należało się im. Nikt nie powinien się wywyższać ze względów niezależnych od nikogo. Więc i dobrze, że pozdychali. Byli gówno warci. - parsknęła. Widać wspomnienia ją podirytowały bo sięgnęła po swoje szóste piwo tego wieczora. Ale będzie wesoło zasypiać w nocy!

-Skoro tak twierdzisz. Chyba masz już dość co? - mężczyzna wskazał na pozostałe puszki z piwem. Z jakiegoś powodu to co powiedziała nie zrobiło na nim większego wrażenia.
-Chyba nie chcesz jutro znowu mieć kaca na odprawie.

- Po piwach nic mi nie jest. Dobrze śpię. - rzuciła krótko w odpowiedzi.
- Powiesz mi teraz czego się dowiedziałeś? Bo z rana to ja przysypiam, nie lubię wcześnie wstawać. - dodała gapiąc się na niego.

-Niewiele.. Jakieś ochłapy informacji. Zastanawiam się czy ktoś zaspał z wywiadem czy po prostu nikt się nie przejmuje czy wrócimy z tego cało. Chociaż już czasem to wszystko mi jedno… W każdym razie ten Grek jest na innej wyspie. Musimy się tam dostać i opracować jakiś plan. Chyba, że będziemy improwizować co skończy się czyjąś śmiercią. Jakieś pytania?
- odrzekł spokojnie mężczyzna.

- No cóż, ludzie umierają
- stwierdziła wzruszając ramionami. Resztę informacji musiała przesegregować w swojej spitej, acz wciąż działającej, głowie.
- Wciąż glosuje za tym, by go zabić. A nie namawiać do bzdur - dodała wykrzywiając usta. Wzięła łyk piwa i padła plecami na łózko. Przymknęła oczy i wzięła głęboki wdech, przez co jej klatka piersiowa znacznie się uniosła. Myślała z zamkniętymi oczami, jakiej trutki lub środka użyć.

Black zgniótł i z łatwością wrzucił swoją puszkę do kosza.
-Wstawaj. Nie możesz tu spać.
Wstał z fotela i podszedł do łózka czekając czy kobieta podniesie się sama.
-Dla mnie nigdy nie było innej opcji niż zlikwidowanie gościa. Chyba po prostu nie umiem robić nic innego.

- Nie śpię, tylko myślę. - oznajmiła żywym głosem. Nie zdawało się, żeby była śpiąca. Nie, nie podnosiła się. Zamiast tego otworzyła pomału oczy i spojrzała na niego ze swojej leżącej pozycji.
- To dobrze. Mam nadzieję, że inni będą tego samego zdania. - oznajmiła, a z jej twarzy zniknął uśmiech. Zdawała się teraz być bardziej poważna, ponura. Bez tego uśmiechu nie sprawiała już wrażenia kogoś dobrego i miłego, a raczej suchego złośliwca, który bez wahania mógłby kogoś zabić i jeszcze się przy tym uśmiechać.

Black spoglądał na nią z góry uparcie tym samym wzrokiem. Nie podzielił się z nią swoimi spostrzeżeniami.
-Dobrze.. - powiedział po prostu. Widocznie czasem był człowiekiem niewielu słów jakkolwiek dziwnie to brzmiało.

Nie wiedziała, do czego się odnosi, ale dziwnie się zachowywał. Mimo wszystko ciekawiło ją, co może zrobić, więc włączyła swoją wredotę i nie poruszyła dupskiem ani na milimetr, tylko bezczelnie się na niego gapiła. Prędzej spodziewałaby się po nim, że dźgnie ją nożem w brzuch, niż wykona jakikolwiek gest erotyczny.

-A teraz z łaski swojej wstawaj. Nie będziemy się pieprzyć. Chcę spać
- odparł bezpośrednio
i chwycił ją za dłoń by pomóc jej wstać.

Na jej twarzy wymalował się maksymalnie szeroki uśmiech, taki, jaki widział pierwszy raz gdy przybił ją do ściany, a ta w odpowiedzi przywitała się z ogromną radością na ustach. Poczekała grzecznie aż pociągnie ją za rękę i dopiero wtedy, dzięki tej sile, stanęła obok niego na równych nogach, wciąż patrząc na jego twarz, tym razem z bliska. Jej wzrok chwilę błądził po jego twarzy, a uśmiech kobiety zdawał się być coraz bardziej intrygujący.
- Po Tobie spodziewałabym się prędzej noża w trzewiach. - odpowiedziała unosząc na chwilę brwi, jakby chciała podkreślić przekonanie z jakim to powiedziała.

-Nie wiem czy to gorsze od strzykawki z jakimś gównem wbitym w szyję.
Zdał sobie sprawę, że wciąż trzyma jej dłoń, więc puścił ją mało dyskretnie i odsunął się trochę przerywając “pojedynek na spojrzenia”. Tym samym najwyraźniej wskazywał jej drzwi.

- Moja strzykawka nie zabijała. - odpowiedziała z zadowoleniem.
- Dzięki za rozmowę, do później! - rzuciła dumna z siebie, bo czuła się osobą dominującą i wygrywającą, po czym udała się w stronę wyjścia.
- Ach, reszta piw dla Ciebie, ja już dziś swoje wypiłam. - dodała miło i wyszła z pokoju.

* * *

Zamykając za sobą drzwi ziewnęła bezgłośnie. W końcu mogła pójść do siebie. Poznała też granice Blacka, obserwowała go wyraźnie i mniej więcej wie, jak się nim obsługiwać. Miała teraz ochotę pójść do Natashy i wszystko jej opowiedzieć, jednak spojrzała na zegarek. Było już grubo po północy. Wróciła więc do swojego pokoju. Wzięła szybki prysznic, umyła zęby, rozebrała się do naga, zostawiając na sobie wyłącznie majtki, po czym walnęła się na łózko i schowała pod kołdrę. W końcu mogła udać się spać.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 19-04-2015 o 22:04.
Nami jest offline