Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2015, 11:39   #283
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
POWRÓT MAGA


Shando Wishmaker starał się nie dawać znać po sobie, jak bardzo jest wyczerpany. Najchętniej powlókłby się do Arnulfa pełzając, a jeszcze lepiej - wioząc świeżo zmarwychwstały tyłek na jakimś wozie. Starał się jednak trzymać fason, gdyż miasto nie było najwyraźniej bezpieczne, zwłaszcza dla nich, od kiedy byli na celowniku grupki która porwała barda Ignisa.
Trzymał pod ręką swoje zakupy plus kilka "zbędnych" pergaminów, którymi obdarowała go czarodziejka i zamierzał porządnie odpocząć, jak tylko wróci.
W końcu chciał wpaść do magiczki tylko na chwilę...

Okazało się jednak, że mistrzyni Letycja Frey miała już plany ułożone na dzisiejsze spotkanie i najwyraźniej poza przygotowaniem zaklęć i zwojów zamówionych przez calishanina przygotowała całkiem spory zestaw dla siebie... i towarzysza.
To co miało być krótkim spotkaniem przemieniło się w kilkugodziny maraton w kalejdoskopie uniesień.
Niczym w calimporckiej baśni, czarodziej zmienił się w prawdziwego Wishmakera, dżjina z baśni, spełniającego zachcianki wywołującej go Letycji Frey.
Infuzowany Niedźwiedzią Wytrzymałością, Kocią Gracją i kilkoma innymi czarami Shando przeżywał uniesienia wraz z towarzyszką i nie miał dosyć.
Oczywiście magia zawsze dawała możliwości, ale większość czarodziejów dawała sobie w końcu spokój z ulepszaniem swojej alkowy, wychodząc z założenia, że pracy z życiem prywatnym się nie miesza, ale bryńska magini najwyraźniej łączyła przyjemne z pożytecznym. W wyjątkowo twórczy sposób, bo kto by pomyślał, czego można dokonać mając do dyspozji kilka dodatkowych rąk i niewidzialne sługi na skinienie ręki? Otoczenie także zmieniało się jak w kalejdoskopie, komnata oddzielona sferą ciszy od reszty domu stawała się złotą plażą, zboczem wulkanu, kosmiczną pustką i wieloma, wieloma miejscami, które zrodziły się w bujnej wyobraźni czarodziejki, a urzeczywistniły jako realistyczny miraż.
Nie mówiąc już o zaklęciu przyzwania, które magiczka przygotowała na koniec...

Na miejscu czekała go przerwana praca. Już pierwszego dnia po wskrzeszeniu pierwsze godziny spędził na śnie, dlatego noc spożytkował na pisanie - proste pergaminy zajmowały mu około godziny żmudnej kaligrafii, dlatego spisał kilka, nim udał się na ponowny spoczynek. Spisał zwój z drugim przyzwaniem oraz dwa Groty Kelgora, które dowiodły już wielokrotnie swojej skuteczności przeciwko pojedynczemu, silnemu wrogowi. 25 Tarkash był dniem niezłej zamieci, i gdy czarodziej przemarznięty do szpiku kości wrócił z domu miejscowego maga, Otisa Pattersona, ściskając kurczowo zakupioną księgę i różdżkę, nie wyściubił nosa na zewnątrz tego dnia. Zresztą - poprzedniego miał dość atrakcji, jeżeli policzyć własne wskrzeszenie, poznanie czarodziejki i wizytę na arenie walk. Mógł śmiało zająć się pracą.
Spisana schludnym pismem Otisa księga była wykończona praktycznie: Mocna skóra, paski zapinające, schowana w nieprzemakalny pokrowiec z impregnowanej woskiem tkaniny, typowa księga wędrownego maga. Do Pełzającej Grozy, Zębatej Macki, Zamrażającego Dotyku i Chlaśnięcia Języka do końca dnia Shando dopisał Wywołanie Strachu, proste nekromanckie zaklęcie, które skradł z siedziby Albusa dwa dekadnie temu... choć wydawało się to całą wiecznością. Zajęło mu to cały dzień, w nocy zaś zapisał kolejne dwa zwoje, ogniste przyzwania pierwszego i drugiego stopnia, które obiecał magowi w zamian za dwa zwoje z jego kolekcji.
W sumie dobrze, że następnego dnia, późnym rankiem, gdy poszedł do magini ta naszpikowała go zaklęciami jak kurczaka nadzieniem, bo stanowczo był przepracowany.

Gotowy rzucić się na łóżko Shando Wishmaker przekroczył drzwi arnulfowego domostwa, gdy usłyszał znajome głosy. Uśmiechnął się od ucha do ucha i spojrzał na nowoprzybyłych i ich dziwne miny.
Starł uśmiech z twarzy, skrzyżował ręce na piersi zmierzył ich surowym, choć kiepsko udawanym spojrzeniem, po czym rzekł
- Co jest? Wyglądacie, jakbyście zobaczyli ducha?!
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline