Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2015, 20:10   #42
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Wolf zasępił się słysząc relację z ust Lotara. Wiedział że starcie z orkami może tylko im zaszkodzić. Dwudziestka zielonych to była poważna siła. Oni zaś? Mieli przewagę zaskoczenia. Mogła wyrównać szanse, a nawet przechylić szalę potyczki na ich stronę. Jednak było to ryzykowne. Każda śmierć w ich szeregach to jedna para rąk mniej przy walce z Bragthornem. Mieli zadanie o wiele ważniejsze niż wybicie podjazdu zielonych... bo o ratowaniu wioski mogli już zapomnieć. Z drugiej jednak strony w wiosce... nawet wyrżniętej, mogli uzupełnić zapasy oraz zaopatrzyć się w to, o czym niektórzy zapomnieli. Cała grupa zaś była po zasadzce zielonych, w której nie mogli zbyt wiele zrobić. Napięcie i ochota do walki były wyczuwalne. Pozostawała też sprawa dzieci, a Wolf pomimo że był człowiekiem pragmatycznym, miał sumienie. Zwłaszcza teraz, gdy stracił własne dziecko.

- Ruszamy na nich - powiedział odwracając się do reszty. - Wolfgrimm, Hans, Laura, Gomez, Karl, sir Gottfried. Wy ruszacie ze mną do zwarcia. Skupmy swoje wysiłki na dowódcy. Ty zaczekaj z szarżą, póki orkowie nie zwrócą na nas swojej uwagi - zwrócił się do rycerza. - Wjedź w nich i z pomocą Sigmara wprowadzisz zamęt a może i strach w ich szeregach. Jest ciemno i nie będą wiedzieć czy nie mamy przypadkiem więcej konnych.

Mówił szybko gdyż wiedział, że nie ma czasu. Nie marnotrawił go też samymi słowami i już szykował tarczę oraz pistolet.

- Pozostali będą strzelać. Zacznijcie na znak Youviel. Powinniście oddać przynajmniej dwie salwy zanim przekroczymy linię palisady. Jeśli dacie radę więcej, kontynuujcie, póki nie będziemy zbyt blisko. Potem sami zbliżycie się i będziecie eliminować wolne cele, albo dołączycie do walki. Ocenę sytuacji zostawiam wam.

W chrypliwym głosie brzmiała stanowczość. Chłodne spojrzenie przesuwał z twarzy na twarz. Musiał mieć pewność, że wszyscy będą wiedzieli co robić.

- Nie sądzę żeby orkowie zajmowali się dalej ofiarami, gdy będą mieli obok siebie potyczkę. Jeśli jednak tak będzie, postarajmy się im utrudnić zadanie. Pamiętajcie że jest nas mniej... nie rozdzielajmy się w trakcie walki. Bez brawury. Trzymajmy się blisko siebie i jeśli bogowie dadzą, poradzimy sobie. W razie gdybym po walce niedomagał lub gryzł piach, słuchajcie się Galvina. Wie o misji wszystko, a mądrości mu nie brakuje.

Ostatnie słowa powiedział jakby było to kolejne polecenie - bez większych emocji. Wewnątrz ducha jednak niezbyt uśmiechało mu się oddawanie życia w tej wsi. Następnie zwrócił się do Manfreda.

- Słyszałem wiele o magach, ale w większości to pewnie bajki. Nie wiem czy i co jesteś w stanie zrobić. Jeśli byłbyś w stanie nam pomóc swoimi czarami, to będzie najlepszy moment by ich użyć. Ryzykujemy wiele angażując się w tą walkę. Orkowie muszą pomyśleć że jest nas więcej albo że jesteśmy na tyle silni, by zaczęli się wycofywać.

Zwrócił się znowu do towarzyszy, ale już nic nie powiedział. Odczekał tylko chwilę czekając na pytania. Jeśli się żadne nie pojawiły, ruszył w stronę Alynd, wprowadzić plan w życie. Zamierzał uderzyć bezpośrednio na zielonych korzystając z tego, że są zajęci i rozproszeni. Z początku mieli szansę wybić kilku wojowników zanim zieloni w ogóle zorientują się, że zostali zaatakowani. W trakcie potyczki zaś łatwiej będzie zlokalizować dowódcę watahy i w razie czego odciąć jego paskudny łeb. Strzelcy też powinni zebrać krwawe żniwo. Bez tego, cała walka mogła się źle skończyć.
 
Jaracz jest offline