Ruy popędził z dala od bitewnego zgiełku, co by “towar” w postaci damulki nie został uszkodzony. Podczas walki do jakiej właśnie dochodziło nie trudno było by o błąkający się bełt, który mógłby uszkodzić córeczkę barona. To mogło by zaprzepaścić szansę na wzbogacenie się. O reakcji kochającego ojczulka nie wspominając.
Rzucił pannę krzaki, która upadła z łoskotem na swój kościsty tyłek. Postępek ten zszokował damę, która chciała coś warknąć i odgryźć się. Ruy jednak nie zamierzał dyskutować:
-Seniora niech sobie poogląda kwiatki, a ja w tym czasie nauczę chamstwo jak traktować winno się damę. Potem panienka mi się odwdzięczy.. - puścił oczko do niej i ruszył mówiąc do siebie samego -Mujer tonta. Campesina lo que ella necesita para domesticarlo - gdy w tym czasie lalunia coś tam gderała i narzekała, że jak to on może ją biedną i samą zostawić w tych zaroślach. Oczywiście Ruy wolałby zostać z nią, i pochędożyć w krzakach, ale godność nie pozwalała mu zostawić drużyny samej sobie.
Estalijczyk trzymając wyjął miecz i przypuścił szarżę konno na stojących mu na drodze strażników. Nie był wojownikiem, lecz konno umiał jeździć wyśmienicie. Zawsze jak coś może uda mu się stratować któregoś z napastników.
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |