Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-04-2015, 18:55   #5
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Na tle zabytków architektonicznych Grand City, ów kościółek budził zachwyt swym neogotyckim wyglądem.


Witraże, płaskorzeźby… prawdziwa perełka. Imponował wielkością, imponował pięknem. Był odbiciem pychy mieszkańców miasta, bo nie pobożności. Wszak poza głównymi uroczystościami, na mszach bywało pustawo.
A może przyczyna tego była inna. Może modlących odstraszała obecność smutnych panów w garniturach, którzy czasami niespodziewanie pojawiali się na mszach. Tak jak teraz… choć obaj panowie nie wyglądali na smutnych. A zamyślona kobieta obok… bardziej na znudzoną.
Siedzący obok kobiety mężczyzna spojrzał na wchodzącą osobę i uśmiechnął się. Był to dżentelmen mający około trzydziestki ubrany w gustowny szary garnitur.


Czerwona pelerynka i czerwony krawat dodawały jego strojowi oryginalności, podobnie jak fajka i monokl. Co prawda nie ćmił jej w kościele, ale i tak trzymał ją dłoni.
- A także w sprawie tej denatki w dokach. To trochę niefortunne nieprawdaż. Zwłoki członkini Familii Luny na terenie Scacchi. Może to wywołać niewłaściwe skojarzenia. I oczywiście… pytania.- rzekł mężczyzna cicho.- Działalność Anny jest niepokojąca dla nas, tym bardziej że niezrozumiała. Możesz rzucić na to nieco światła?
-Tamtego dnia Anna miała odebrać pewną przesyłkę dla Dona z doków. Wszystko przechodziło dość płynnie, póki nie została zaatakowana przez gangsterski mob w garniturach. - wyjaśnił Mezzo. - Jak się okazało mob nie był waszym komitetem powitalnym, tylko polował na naszą przesyłkę. Zastanawia nas jaka to była mafia. - wyjaśnił Mezzo. - Oczywiście, jestem również zainteresowany tym, jakiego zadośćuczynienia oczekujecie z uwagi na harmider wywołany na waszych ulicach. Ludzie niezbyt dobrze znoszą strzelaniny w biały dzień.
-Przesyłkę powiadasz? Zapewne bardzo ważną przesyłkę, skoro Anna pofatygowała się osobiście? Trochę zaboli nas ten brak zaufania.- rzekł z malującym się na twarzy smutkiem mężczyzna.- Nie dość, że sprowadzacie do miasta artefakty które mogą zagrozić kruchej równowadze sił panującej w mieście, to jeszcze robicie to pod naszym nosem, nie racząc nam nawet wspomnieć nam o tym. Wiesz mój drogi Mezzo, to robi bardzo złe wrażenie. Czyż Scacchi dotąd nie honorowało zawartych umów i oczywistej dominacji Familii di Luna nad miastem ? To zdarzenie jest bolesnym policzkiem w naszą twarz drogi Mezzo.- elegancik westchnął smutnym aż do przesady tonem.- I niewątpliwie don Sovrano będzie oczekiwał zadośćuczynienia nie tylko za harmider na ulicach… ale też jakichś dowodów, że Familia di Luna nie planuje wrogich działań przeciw niemu. Chyba to rozumiesz drogi Mezzo, prawda? Nie chcemy by ten incydent zmienił się w zakulisową wojnę, prawda?
-Oh, spokojnie mój drogi. Póki Casa di Scacchi nie czyni nic przeciw Lunie, żadnych potyczek nie będzie. Nie ma ku nim powodu. - uspokajał Mezzo - To właśnie dlatego operacja odbywała się w sekrecie. Czyż wiedza, że przez wasze terytorium przechodziłby artefakt nie byłaby nieco zbyt...kusząca? W teczce nie było jabułka z drzewa adamowego, co nie znaczy, że zawartość nie mogłaby być kusząca. - zakrywał sytuację, stukając o siebie palcami. - A przynajmniej tak by było, gdybyśmy faktycznie przewozili artefakt. Nie wiemy co było w teczce, ale za doniesienie tego przedmiotu pewien kontakt obiecał nam zdradzić lokację artefaktu, który podobno jest gdzieś w mieście, ukryty. - mężczyzna wyprostował się. - Straciliśmy mapę do skarbu, nie samą skrzynię złota.
-Problemem jest jednak fakt, że całość tej sytuacji wygląda jakby to Casa di Luna knuła przeciw di Scacchi.- wzruszył ramionami brodacz w zamyśleniu ustami skubiąc ustnik fajki. Zmienił jednak szybko temat.-Jakież to zadośćuczynienie proponuje Casa di Luna, za… zapomnienie o tej urazie, jak i puszczeniu w niepamięć owych niefortunnych wydarzeń z doków. Poza oczywiście oczywistymi w tym przypadku informacjami na temat owych nieznanych napastników? W końcu i nam nie podoba się, że jakaś obca banda urządza sobie strzelaninę na naszym… terenie.
- Cóż, poza tym, że podzielimy się z wami efektami naszej odsieczy, gdy już dowiemy się przeciw komu mamy ją oddać w pierwszej kolejności… - Mezzo poprawił krawat swojej kamizelki. - Pan Rosso zgodził się rozpatrzeć kosztorys pokrycia kosztów jakiekolwiek mogło wykonać to zamieszanie. Pan Sovrano powinien być w stanie go sporządzić bez większych problemów. - wywiązał się w prosty sposób. - Zarazem gdybyście odkryli jakieś informacje na temat zamieszania, bądź znaleźli zaginioną nam teczkę, również oferujemy ją odkupić.
-To rozsądna propozycja. I zostanie przedstawiona panu Sovrano. Więc… jutrzejsza wieczorna msza wydaje się być wydarzeniem wartym uwagi. Zjawi się pan na nim drogi Mezzo?- zapytał z wesołym uśmiech palacz fajki.
- Oczywiście. Jestem bardzo religijnym człowiekiem. - uśmiechnął się mężczyzna.

Rozmowa się zakończyła, msza również. Brodacz o imieniu Xanatos wreszcie mógł po wyjściu z kościelnego budynku zapalić fajkę. Wypuszczając kółka dymu szedł przodem. A młoda kobieta o włosach związanych kuc.


…i o rysach twarzy świadczących o orientalnym pochodzeniu podążała za nim rzucając mu w milczeniu pytające spojrzenie. Otulona czarnym płaszczem, wydawała się być cieniem idącego mężczyzny.
-Tak, tak… wiem. To intrygujące. Niemniej fakt iż Mezzo poszedł od razu na tak duże ustępstwa świadczy o jednym. Cokolwiek zostało im skradzione, jest ważne dla Casa di Luna. A to oznacza, że… może być cenne dla nas.- stwierdził Xanatos wzruszając ramionami.-Ostatecznie jednak...nie do nas należą ostateczne decyzje. Na razie jesteśmy posłańcami.
Dziewczyna w odpowiedzi uśmiechnęła się drapieżnie. A Xanatos westchnął i dodał.- Niech cie palce jeszcze nie świerzbią. Za wcześnie na zmierzenie się z Anną Crescente, czy to w walce czy to w pościgu.
Xanatos spojrzał na bezgłośnie chichoczącą dziewczynę dodając.-Zostawmy te decyzję osobom stojącym wyżej od nas. Na razie jedziemy do Donny Scacchi. Przekażemy jej to, co powiedział Mezzo i zobaczymy co ona zadecyduje.
Dziewczyna wzruszyła i usiadła za kierownicą czarnego samochodu, niewątpliwie przerobionego pod gusta właścicielki. Samochód wręcz stworzono do ścigania się na ulicach miast. Pewnie dlatego Xanatos siadł na miejscu pasażera z tyłu. Samochód ruszył z kopyta. Xanatos zaś westchnął i zamyślił się… Niewątpliwie rozmowa z Donną była koniecznością, ale co potem? Obejrzenie miejsca znalezienia zgonu emisariuszki di Luna, zdobycie raportów z miejsca zbrodni poprzez kontakty Casa di Scacchi w komendzie policji. Obecność nieznanej siły działającej tak bezczelnie w Grand City napawała Xanatosa niepokojem.
Wojna… wisiała w powietrzu.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline