Alice Forest Alice rozejrzała się wokół ze zdziwieniem. Oto wieczorne niebo straszące ciężkimi chmurami nabrzmiałymi od deszczu gdzieś znikło, ustępując miejsca słonecznemu porankowi. Czyżby przespała noc? Dziewczyna czuła pustkę w głowie. Wspomnienia mnienionych godzin powracały powoli, wysnuwając się spośród sennych majaków. Ośrodek... ucieczka... obcy chłopak...kapliczka... no właśnie, kapliczka! Przecież wraz z tą rudą Pheobe były w na wpół zrujnowanym budyneczku... Co się z nim stało?
Rozejrzała się dookoła, napotkawszy równie zdziwiony wzrok rudowłosej towarzyszki.
„ No tak, a ta mi się nie mogła gdzieś stracić” – pomyślała markotnie, gdy uświadomiła sobie, że jedyną znaną jej częścią otoczenia jest - równie co ona - zdezorientowana uciekinierka.
Alice starała się skupić i poukładać migoczące jej w pamięci obrazy. Czy coś w tej kapliczce było? Coś ją zaatakowało?
Nie potrafiła sobie przypomnieć. Ostatnie wspomnienie dotyczyło sarkofagu, który był w budynku, tylko co z nim się wiązało? Coś było nie tak, ale teraz, choć wytężała wszystkie szare komórki, nie umiała sobie przypomnieć, dlaczego ten przedmiot wydawał jej się taki ważny. Z rozważań wyrwał ją głos Pheobe. Aby odnieść się do jej słów, Alice na szybko zlustrowała sytuacje, po czym rzekła opryskliwym tonem:
- I co ci to da? Gdybyśmy czegoś szukały, to by to może miało jakiś sens, a tak? Tylko się zmęczymy i może pokaleczymy, bo okolica na górze wygląda na dziką i surową. A za ten czas mogłybyśmy już gdzieś dojść... Myślę, że trzeba skierować się w dół. Jedyne z czym się zgodzę, to z pomysłem, aby iść wzdłuż strumyka.
Po chwili Alce dodała już mnie butnie i jakby nieśmiało ni to pytając ni stwierdzając fakt:
- Rozumiem, że pytanie „gdzie my jesteśmy” nie ma sensu...
__________________ Konto zawieszone. |