Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-04-2007, 23:25   #31
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Alice Forest

Alice rozejrzała się wokół ze zdziwieniem. Oto wieczorne niebo straszące ciężkimi chmurami nabrzmiałymi od deszczu gdzieś znikło, ustępując miejsca słonecznemu porankowi. Czyżby przespała noc? Dziewczyna czuła pustkę w głowie. Wspomnienia mnienionych godzin powracały powoli, wysnuwając się spośród sennych majaków. Ośrodek... ucieczka... obcy chłopak...kapliczka... no właśnie, kapliczka! Przecież wraz z tą rudą Pheobe były w na wpół zrujnowanym budyneczku... Co się z nim stało?
Rozejrzała się dookoła, napotkawszy równie zdziwiony wzrok rudowłosej towarzyszki.

No tak, a ta mi się nie mogła gdzieś stracić” – pomyślała markotnie, gdy uświadomiła sobie, że jedyną znaną jej częścią otoczenia jest - równie co ona - zdezorientowana uciekinierka.

Alice starała się skupić i poukładać migoczące jej w pamięci obrazy. Czy coś w tej kapliczce było? Coś ją zaatakowało?
Nie potrafiła sobie przypomnieć. Ostatnie wspomnienie dotyczyło sarkofagu, który był w budynku, tylko co z nim się wiązało? Coś było nie tak, ale teraz, choć wytężała wszystkie szare komórki, nie umiała sobie przypomnieć, dlaczego ten przedmiot wydawał jej się taki ważny. Z rozważań wyrwał ją głos Pheobe. Aby odnieść się do jej słów, Alice na szybko zlustrowała sytuacje, po czym rzekła opryskliwym tonem:
- I co ci to da? Gdybyśmy czegoś szukały, to by to może miało jakiś sens, a tak? Tylko się zmęczymy i może pokaleczymy, bo okolica na górze wygląda na dziką i surową. A za ten czas mogłybyśmy już gdzieś dojść... Myślę, że trzeba skierować się w dół. Jedyne z czym się zgodzę, to z pomysłem, aby iść wzdłuż strumyka.
Po chwili Alce dodała już mnie butnie i jakby nieśmiało ni to pytając ni stwierdzając fakt:
- Rozumiem, że pytanie „gdzie my jesteśmy” nie ma sensu...
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 04-04-2007, 09:39   #32
 
Tahu-tahu's Avatar
 
Reputacja: 1 Tahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumny
Brenna Jingles

Po ucieczce z izolatki Brenna czuła się cudownie - wreszcie mogła robić coś konkretnego, z wyznaczonym jasno celem... nawet jeśli był on tak prosty jak 'byle dalej' i 'byle szybciej'. Upojona wolnością, prawie nie zwracała uwagi na chudego chłopca, który wkrótce do niej dołączył - ani też na tłuściocha, który również jakoś ich znalazł. Jak w transie wdychała wilgotne, burzowe powietrze i obserwowała niesamowicie w świetle błyskawic wyglądające stare drzewa. Chyba się zatrzymali... tak. Ten gruby chłopiec, który ich dogonił ( Jak? Jak takiemu spaślakowi udało się dogonić młodą, uciekającą jak oszalała dziewczynę? Cóż... może gdzieś zbłądziłam. ) tarzał się po mokrej ziemi?
To, co wydarzyło się później było już dla Brenny całkowicie niejasne. Jakiś głos? Czy ktoś ich schwytał? Jedyne, co zapamiętała to ściskające gardło przerażenie.

***

Brenna obudziła się czując, że wszystkie żebra ma chyba doszczętnie zmiażdżone... uczucie to ustąpiło po chwili miejsca wielkiej uldze, kiedy coś ciężkiego, przepoconego i sapiącego zwaliło się na ziemię obok. Zaraz później z tamtego kierunku odezwał się jęcząco-ślamazarny głos znajomego już grubasa marudzący na zylion różnych tematów. Całkowicie go zignorowała.
Brenna również siadła na wilgotnej trawie - przyglądając się krótko towarzyszom, ale przede wszystkim chłonąc piękno i swobodę otaczającego ich krajobrazu. Co z tego, że nie wiedziała gdzie jest? Co z tego, że przywlokły ich tu jakieś ciemne moce? Nie no, to akurat jest dość ważne. Dlaczego coś takiego przyszło mi do głowy?

Brenna wstała i krótko przespacerowała się wokół towarzyszy - ćóż, miejsce piękne... ale trzeba coś zrobić dalej. Nagle tłuścioch zaczał coś wykrzykiwać, wskazując podobnym do kiełbaski paluchem odległy przedmiot.
- Jakieś budynki... faktycznie. Uważam jednak, że powinniśmy najpierw rozważyć trochę nasze położenie - i co kto pamięta odnośnie naszego znalezienia się tutaj. Myślę, że pódziemy zbadać te budynki... ale najpierw naradźmy się, chociaż krótko.
 
__________________
"All that we see or seem is but a dream within a dream." E.A.Poe
Odskrzydlenie.

Ostatnio edytowane przez Tahu-tahu : 04-04-2007 o 12:16.
Tahu-tahu jest offline  
Stary 04-04-2007, 12:05   #33
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Roger John Carlston

Cokolwiek się stało- nie podobało się to Rogerowi. Nie traci się przytomności ot tak, myślał chłopak, masując tył głowy i powoli podnosząc się z ziemi. Co dziwne, ból po paru sekundach ustąpił, a chłopak "walczył" z nim już tylko z przyzwyczajenia.

Było tu coś dziwnego. Kiedyś czytał podobną książkę- a może było to jakieś nocne słuchowisko- gdzie porąbani strażnicy więzienni wywozili gdzieś w las paru więźniów i urządzali sobie na nich polowanie. A co, jeżeli John's specjalnie zostawił otwartą klapę? Wywieźli ich gdzieś na drugi koniec Anglii i będą radować się ich paniczną ucieczką...?

- Racja. Nie możemy iść i dziarsko przywitać się z właścicielami domku. Trzeba puścić kogoś na mini-zwiad, żeby zobaczył, co się dzieje w okolicy. Ktoś chętny?- zapytał się Roger z delikatnym uśmiechem- Nie możemy się rozstawać w tej okolicy. Najważniejsze jest to, żebyśmy się dowiedzieli, gdzie jesteśmy. Potem pójdzie już z górki..
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 04-04-2007, 12:34   #34
 
Tahu-tahu's Avatar
 
Reputacja: 1 Tahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumny
Brenna Jingles

- Cóż... ja jestem w tym tu lesie znacznie bardziej szczęśliwa niż byłam jeszcze wczoraj - i jeśli istnieje szansa, że mieszkańcy budynków wydadzą nas strażnikom to najlepiej zostańmy tutaj. Ja jestem za tym, żeby z ukrycia przyjrzeć się dobrze tym budynkom i ich mieszkańcom, a dopiero kiedy ten plan nic nie przyniesie - jedno z nas może pójść na zwiady. Jeśli chodzi o wybór zwiadowcy - proponuję losowanie.

Wygłosiwszy swoje zdanie Brenna od razu przystąpiła do wykonania zaprezentowanego kolegom planu. Znalazła bardzo wygodne miejsce z dobrym widokiem na jeden z budynków - pod dość gęstym krzewem jakiegoś pokręconego gatunku, w lekkim zagłębieniu.

- Może będą mieli coś do żarcia. - rzuciła jeszcze. Niezbyt podobała jej się wizja polegania na towarzyszach - a szczególnie na grubasie - ale sytuacja raczej do tego zmuszała - Postaracie się mieć oko na drugi budynek?
 
__________________
"All that we see or seem is but a dream within a dream." E.A.Poe
Odskrzydlenie.
Tahu-tahu jest offline  
Stary 04-04-2007, 13:27   #35
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Roger John Carlston

Słowa dziewczyny o losowaniu tylko go rozśmieszyły. Losowanie zazwyczaj jest najgorszym wyjściem- wypadnie na Joshuę, który rozpłacze się pod samymi drzwiami...

- Ja pójdę. Jakbyś coś widziała- rzuć w moją stronę jakimś kamykiem, małym najlepiej, to wrócę na miejsce.- powiedział i, nie czekając na odpowiedź, zaczął powoli zbliżać się w kierunku budynku. Był gotowy wykorzystać małą część tych umiejętności, które ojciec usiłował w niego wpoić. Powolne acz równe kroki, unikanie gałęzi i trudnego terenu...

Zbliżał się. I ze wszystkich sił starał się nie nawalić- wiedział, że sporo od niego zależy.
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 04-04-2007, 15:53   #36
 
Geisha's Avatar
 
Reputacja: 1 Geisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumny
Phoebe Vanmare

Phoebe jeszcze raz spojrzała w górę. Droga z pewnością nie była najłatwiejsza.
- Z góry można więcej zobaczyć. - powiedziała wolno, z zastanowieniem. - Na przykład gdzie teraz jesteśmy. Jakieś wioski, budynki, może miasto...? Przynajmniej będziemy wiedziały, gdzie się kierować. Strumieniem można iść, iść, i nigdzie nie dojść. Poza tym - nigdzie się nam nie śpieszy...
Nie była zachwycona. Dużo bardziej wolałaby sie znaleźć tutaj sama, nie musiałaby dyskutować o sprawach tak nieistotnych i spierać się o byle co. W jej marzeniach... w marzeniach zawsze najwięcej widać było ze szczytów. Co na realny świat też się przekładało. Przesieka na szczycie mogła wiele ukazać.
Trochę ją zdenerwowało, że musi wyjaśniać tak logiczne rzeczy. Ale z drugiej strony cieszyła się, że ktoś z nią jest. Mimo wszystko, mimo, iż Phoebe była otwarta na wszelkiego rodzaju sytuacje, ta była nowa, i niepokojąca.
- Jak chcesz. - machnęła ręką z rezygnacją.
 
__________________
Oto tańczę na Twoim grobie;
Ty, który wyzwałeś mnie od Aniołów...
Geisha jest offline  
Stary 04-04-2007, 16:40   #37
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Alice Forest

Blondynka przez chwilę patrzyła w milczeniu na swoją towarzyszkę. W tej delikatnej dziewczynie tlił się jakiś dziwny ogień, który ją pociągał, mimo iż osóbka robiła na pierwszy rzut oka nieprzyjemne wrażenie... Zupełnie jak ona sama.

Czyżbym trafiła na równą sobie oślicę? To może być ciekawe... Ech, tylko po co ja się w ogóle odzywałam?”

To pytanie, które miało pozostać bez odpowiedzi, odbiło się niczym echo w podświadomości dziewczyny. Tak naprawdę wiedziała czemu, a raczej czuła... czuła, że znów żyje. Tak jakby osnuwająca ją skorupka pękła, a ona sama, znajdując się w nowej sytuacji, ciekawie wyglądała zza swej tarczy.
Chwilę jeszcze trwała walka na wzrok i choć Alice nie spuściła oczu, to wolnym krokiem ruszyła w górę zbocza. Kiedy minęła Pheobe, obejrzała się i raz jeszcze spojrzała w oczy towarzyszki. Na jej wargach igrał lekki, zaprawiony cynizmem uśmiech.

- Ale wiesz, że jak się coś spartaczy, to nie ominie cię moje marudzenie? – ni to spytała ni stwierdziła, po czym zaczęła zagłębiać się w zarośla.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 04-04-2007, 20:01   #38
 
Geisha's Avatar
 
Reputacja: 1 Geisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumny
Phoebe Vanmare

Phoebe zatrzymała sie i z lekkim uśmiechem spojrzała na plecy walczącej z zaroślami koleżanki.
- Domyślam się. Będę przygotowana. - powiedziała z uśmiechem, niespodziewanie dla siebie samej. Z resztą, nie wydawało jej się, że dziewczyna będzie naprawdę marudzić. Podejrzewała, że raczej skończyło by się na kilku siarczystych przekleństwach. Phoebe znów uśmiechnęła się lekko i ruszyła dalej. Obecność tej opryskliwej blondynki dziwnie dodawała jej otuchy. W dodatku dziewczyna nie wyglądała na rozmowną, i bardzo dobrze. W takiej chwili Phoebe nie zdzierżyłaby chyba nikogo o pokroju rozchichotanych kretynek, z którymi do tej pory miała do czynienia.
Bo Phoebe potrzebowała ciszy. Potrzebowała pomyśleć. Zastanawiała się, jak to możliwe, żeby wydarzyło sie coś takiego. Szukała rozwiązania, jakiegoś logicznego, prawdopodobnego, może nawet naukowego. Ale oprócz głupiego żartu i kilku pseudonaukowych, niepotwierdzonych teorii, o których kiedyś czytała, do głowy przychodziły jej jedynie fragmenty z baśni i legend. Phoebe - Marzycielce w zupełności to wystarczyło. Brnęła przez zarośla, upajając sie czystością powietrza i zapachem lasu. Ale Phoebe - Realistka gorączkowo zastanawiała się, co znajdą na szczycie. Miała nadzieję, że zobaczą coś, co im pomoże znaleźć drogę... dokądkolwiek. I to bynajmniej nie przez to, że bała się marudzenia blondynki. Była po prostu głodna.
 
__________________
Oto tańczę na Twoim grobie;
Ty, który wyzwałeś mnie od Aniołów...

Ostatnio edytowane przez Geisha : 04-04-2007 o 20:04.
Geisha jest offline  
Stary 09-04-2007, 16:30   #39
 
Nevdring's Avatar
 
Reputacja: 1 Nevdring ma wyłączoną reputację
Alice Forest i Phoebe Vanmare:

Kilka minut lekkiej wspinaczki po zboczu i znalazłyście się na otoczonej lasem, niewielkiej polanie. Drzewa jak gdyby stanęły w równym półkolu nie mogąc wedrzeć się głębiej, dzięki czemu wysoka, gęsta trawa nieomal pasa sięgała. Dochodził was szum fal, a nozdrza chłonęły słony zapach. Po prawej (cichym bulgotaniem) zawiadamiało o swym istnieniu źródło niewielkie. Z niezbyt szerokiego zagłębienia, życiodajna ciecz pchana była w górę, dając początek mijanemu wcześniej strumykowi. Tafla jej krystalicznie czysta, jasna na pół metra i pachnąca (jak każda zdrowa woda) niczym, kusiła swym pięknem niepewnym i groziła śmiałkowi zatraceniem w ciemnych głębinach arterii lądu.
W odległości paru kroków od większych form roślinności widniała skarpa potężna. Nie to, że stroma – jeno do „ziemi” wiodło metrów prawie sto. Nieco bliżej, przy lewym krańcu lasu uwidaczniała grube korzenie drzew, odsłonięte przez żywioły natury. Wychylając się i popatrując w dół można było dostrzec wiele roślin do krzaków się upodabniających, rosnących na całej długości zbocza.
Panorama zaś ukazująca się waszym oczom z tego miejsca była rozległa. Na samym dole, przy końcu owego klifu, biegła w obie strony dosyć szeroka plaża zalewana łagodnymi ruchami słonego bezmiaru. Bezmiaru, który rozciągał się jak okiem sięgnąć i zaciskał mętne kleszcze na skrawku lądu dźwigającego wasze drobne ciała. Nieco bardziej na prawo widniała mała wyspa (również gęsto pokryta drzewami). Z tej wysokości rzucało się w oczy jasne, piaszczyste wzniesienie morskie, które łączyło oba skrawki ziemi.

Brenna Jingels i Roger John Carlston:

Brenna:

W czasie, gdy chuderlawy zabawiał się w podchody, mazgaj podszedł i stanął blisko ciebie, nie zważając na miejsce które wybrałaś sobie do obserwacji. Usta mu drgały, lecz nie odzywał się ani słowem, tylko pocił się obficie.
Widzieliście, jak blondyn powolnymi krokami coraz bardziej oddala się, choć ani na chwilę nie zniknął całkowicie z oczu – nawet, gdy znalazł się na miejscu.
Joshua ziewnął przeciągle, podrapał się po miejscu które tylko przedstawiciel jego „rodzaju” ma...po wielkim brzuszysku i zaczął pogwizdywać niewprawnie.

Roger:

Uważnie stawiając kroki na leśnym runie zakradałeś się w pobliże jednego z budynków. Ostrożność rzecz dobra, lecz w tym wypadku całkowicie zbędna – nie dochodził cię żaden inny dźwięk prócz nasilającego się szumu i odgłosu wiatru figlującego nad szczytami drzew. Po dłuższej chwili przedzierania się między blisko rosnącymi, smukłymi drzewami wyszedłeś na otwartą przestrzeń. Na wprost ciebie granatowe źródło szumu odbijało promienie słoneczne i wciskało się na jasną plażę, będącą w odległości paru dziesięciu kroków od okolicy budynku, który wybrałeś na cel swego zwiadu.
Nie było to nic innego, jak drewniany, mały domek. Wyzbyty fundamentów, z poprzecinanymi na pół belami stanowiącymi ściany i niskim, skośnym dachem. Sprawiał wrażenie opuszczonego i starego. Nie posiadał żadnego okna, drzwi też uświadczyć nie mogłeś – ot, kawałki drewna pozlepiane w coś przypominającego chatę.
Kilkanaście metrów dalej (po prawej) stał drugi budynek, aczkolwiek mniejszy i niższy. Na ile mogłeś dostrzec, również nie posiadał żadnych otworów zewnętrznych.
Dalej, z lewej strony (mknąc spojrzeniem po falującej powierzchni wody) majaczył jakiś niewyraźny, zielonkawy kształt, a plaża (dziwnie w linii prostej do owego miejsca) wypuszczała żółtawe, piaszczyste ramię upstrzone szarością kamieni. Coś w tym miejscu, gdzie ziemia stykała się z morzem, leżało czarnego.
 
__________________
"...codziennie wszystko z niczego tworzyć i uczyć śpiewu gwiazdy poranne."
Nevdring jest offline  
Stary 09-04-2007, 17:38   #40
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Alice niczym górska kozica wspięła się na ogromny głaz, by z niego lepiej widzieć okolicę. Czujnym wzrokiem rozglądała się wokół, wypatrując jakichś śladów działalności człowieka.
W końcu zeskoczyła z potężnego kamienia i jakby od niechcenia odezwała się do swej towarzyszki.

- Nigdzie nie widać ludzi ani jakichkolwiek zabudowań. Przyznam szczerze, że nie wiem czy mamy się z tego powodu cieszyć, czy smucić... Ech, pomijając już sprawę noclegu, to coraz bardziej martwię się co będziemy jeść. Niestety, w londyńskiej szkole dla panien z dobrego domu nie uczą sztuki polowania... chyba że na męża.

Blondynka uśmiechnęła się lekko, jakby na próbę. Nie miała jednak odwagi spojrzeć na Pheobe, aby nie zobaczyć na jej twarzy wyrazu zniesmaczenia. Im więcej wody w strumyku upływało, tym bardziej czuła się zagubiona i ludzki brak sympatii i zrozumienia, to ostatnie czego potrzebowała. Ze skupiona miną, jakby próbując wymyślić co dalej, przykucnęła przy źródełku. Opłukała ręce i twarz, po czym nabierając zimnej źródlanki w dłonie zaczęła ją pić, rozkoszując się jej chłodem i świeżością.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172