Po przybiciu do brzegu, Gottfried zorganizował pogrzeb flisakowi. Grób nie był głęboki, ale przynajmniej ciało w nim spoczęło po odprawieniu odpowiednich rytuałów, a zatem dusza szypra była bezpieczna w objęciach Morra.
Rycerz z prawdziwą przyjemnością założył ponownie zbroję. Przyzwyczaił się już do jej ciężaru i innych niedogodności, a stanowiła zdecydowanie lepszą ochronę niż lżejsze pancerze. Podczas jazdy pozwolił sobie na myśl że może do wybrzeża dotrą już bez większych problemów.
***
Łuna rozświetlająca noc stanowiła nieme ale wyraźne świadectwo że orkowie których napotkali nie byli jedyną bandą w okolicy. Zwiadowcy ruszyli, bezszelestnie znikając w mrokach nocy, a przyniesione przez nich w jakiś czas później wieści nie były dobre.
Gdy sir Wolfgang wydał rozkazy, młodzieniec westchnął w duchu, ale nic nie powiedział. W przeciwieństwie do reszty grupy nie naraziłby misji w imię uratowania kilkorga obcych, nawet jeżeli były to dzieci. Gdyby jednak odmówił walki, mogłoby się to skończyć śmiercią któregoś z członków drużyny, a na to nie mógł pozwolić. Potrzeba będzie każdego i ich całych sił żeby stawić czoła pradawnemu nieumarłemu. Pochylił głowę i odmówił modlitwę do Morra w intencji tych którzy zginęli w wiosce. Rozkazy nakazywały mu udział w misji, więc nie mógł zostać i pochować zmarłych, mógł mieć tylko nadzieję że będzie mógł powiadomić jakiegoś kapłana Morra, który odprawi odpowiednie obrzędy i uratuje dusze przed wpadnięciem w szpony Mrocznych Potęg.
– Zechcesz przytrzymać Gracza, Eleno? Będzie mi zawadzał podczas walki, a nie chciałbym go stracić. Można będzie wsadzić na niego dwójkę dzieci. - powiedział nachylając się ku dziewczynie i podając jej wodze luzaka. Sprawdził czy miecz gładko wysuwa się z pochwy i czy grot kopii jest dobrze osadzony. Gdy ruszyli trzymał się nieco z tyłu, zostawiając sobie miejsce na rozpędzenie się do szarży.